04/08/2022

blue lagoon (rozdział 76)

    Hayi nadal ma czerwone oczy i pociąga nosem, kiedy siada na swoim miejscu w samolocie. Co więcej, łzy znowu napływają jej do oczu na wspomnienie pożegnania na lotnisku z Jiyongiem. Tak bardzo go kocha i potrzebuje... W dodatku nigdy dotąd nie rozstawali się na dłużej niż kilka godzin. Jak ona to zniesie? Chyba oszalała, że zdecydowała się na nagrywanie płyty, porzucając na trzy miesiące rodzinę. Bo tak się czuje, jakby ich wszystkich porzucała.

  - Coś się stało? - Z rozmyślań wyrywa ją głos eleganckiej kobiety w średnim wieku, która siedzi na siedzeniu obok. 

  - Nie - odpowiada Hayi odruchowo, po czym dochodzi do wniosku, że jej stan mówi sam za siebie, i nie ma po co udawać, więc dodaje: - A w sumie to tak. Lecę do Ameryki, zostawiając męża i dzieci. 

Od razu zauważa zainteresowanie na twarzy swojej rozmówczyni. 

  - Och, że męża to rozumiem. Ja też swojego zostawiłam, bo był zdrajcą i nierobem. Ale dzieci? Uważa pani, że z nim będzie im lepiej?

  - Słucham? Nie! Nie zrozumiała mnie pani. Lecę do Ameryki na trzy miesiące i na ten czas zostawiam ich samych.

  - W tej sytuacji powinna się pani cieszyć, a nie płakać... odpocznie pani od nich i od tych wszystkich domowych obowiązków.

Hayi nie ma już siły jej tłumaczyć, że nie chce odpoczywać od Jiyonga i dzieci, a jeśli chodzi o domowe obowiązki, to sprawiają jej one przyjemność i naprawdę bardzo je lubi. Milknie i pogrąża się w swoim smutku, trochę słucha muzyki i trochę też podsypia. Tak mija jej lot do Los Angeles. Gdy tylko wysiada z samolotu, jak zwykle kiedy gdzieś leci, zaczyna się martwić, że jej bagaż zaginął po drodze. Tak się na szczęście nie zdarza, bez problemu odzyskuje walizkę i rusza ku wyjściu z terminala. Tam na nią czekają - Delilah i Daesung, którzy sami zaproponowali, że odbiorą ją z lotniska i przywiozą do hotelu, który wspólnie prowadzą, odkąd matka dziewczyny, Jaein, wróciła po latach do Korei, by ponownie związać się ze swoim byłym mężem i jednocześnie ojcem Jiyonga. 

  - Hayi! - woła wesoło Dee i już rusza, by ją przywitać. 

Nadal jest fanką muzyki metalowej i tak wygląda. Nadal ma w sobie ogromne pokłady energii. Nadal też szaleje za Daesungiem, którego poznała w Korei na wspólnym ślubie Hayi z Jiyongiem i Jyuni z Seunghyunem. Chłopak porzucił dla niej swój ojczysty kraj i przeniósł się do słonecznego Los Angeles. 

  - Dee, jak dobrze cię widzieć - odpowiada Hayi, odwzajemniając uścisk, po czym wyciąga rękę do Daesunga.

  - No witaj, wschodząca gwiazdo! - woła on z podekscytowaniem i zabiera jej walizkę. - Liczę na kopię twojej płyty z autografem.

  - Pomyślę o tym, gdy już ją nagram.

 - Bardzo zmęczona? - interesuje się Delilah, kiedy wychodzą na parking i wsiadają do samochodu, Daesung na miejsce kierowcy, a one z tyłu.

  - Nie, tylko... Będziecie się że mnie śmiali. Ale ja już tęsknię za Jiyongiem! 

  - Gdyby Dee mówiła tak o mnie, kiedy lecę sam do Korei... - oznajmia rozmarzony Daesung.

  - Och, bo ja uważam, że bez chłopaków można się wspaniale bawić. A bez Smoka to już szczególnie - chichocze Dee, a Hayi wie, że ma na myśli ten jeden raz, gdy jeszcze mieszkała z Jiyongiem w USA, a on musiał lecieć do Korei pozałatwiać swoje sprawy. Wtedy obie poszły na imprezę, podczas której Hayi się upiła. O nie, dziś jest już dojrzalsza i mądrzejsza. Nie doprowadzi się ponownie do tego stanu. Na pewno! W tym momencie wibruje jej telefon. 

  - O wilku mowa! To znaczy: O Smoku mowa - poprawia się.

Ledwie zdążyła wyłączyć tryb samolotowy, a on już dzwoni. I to na wideorozmowie. Hayi, odbierając połączenie, od razu czuje się lepiej. 

  - Cześć, kochana, jak lot? - pyta on, po czym zwraca się do Dee: - No proszę, kogo ja widzę! Czy już demoralizujesz moją żonę i namawiasz ją do jakichś dziwnych przygód pod moją nieobecność?

  - Skąd wiedziałeś, że akurat tak jest? - wtrąca się Daesung zza kierownicy. 

  - Bo niestety znam Dee niewiele gorzej niż ty...

  - Eeej, jak to: niestety?! - krzyczy ona z oburzeniem.

  - Spokojne, nie jestem taka podatna na demoralizujące wpływy. A lot był w porządku. Czy w domu wszystko ok? - pyta Hayi.

  - Taaak.

  - Nie ma cię tam, jesteś w klubie, prawda?

  - Yhm.

  - Ji... wracaj do dzieci, u was jest już późno. 

  - Luz, Sarang wszystko ogarnia.

  - Ale to dziecko, mimo że sprawia wrażenie dorosłej, pamiętaj.

  - Dobrze. Dziś odkryłem ciekawą wokalistkę. Będzie śpiewała w Desire. Oczywiście nie jest równie czarująca co ty, lecz pod pewnymi względami przypomina mi ciebie.

  - Tak? 

 Gdy Jiyong opowiada o Rose, Dee i Daesung milczą. Hayi od czasu do czasu kiwa porozumiewawczo głową, a potem oznajmia:

  - Oby się sprawdziła. I nie zawróciła ci zbytnio w głowie podczas mojej nieobecności.

  - Haha, nie jestem taki podatny na zawracanie mi w głowie - parafrazuje ją on.

Rozmawiają jeszcze przez jakiś czas, potem żegnają się czule.

  - Smok, nie martw się o nią, już ja się nią zajmę! - zapewnia jeszcze Delilah.

Niedługo później dojeżdżają do hotelu. Hayi przypomina sobie, jak mieszkała tu z Jiyongiem, kiedy szukali jego matki, która w rzeczywistości okazała się być jego ciotką.

  - Masz oczywiście pokój z widokiem na ocean, a twoja walizka już tam jest - wyjaśnia Daesung, podając Hayi kartę magnetyczną do drzwi. 

  - Dzięki.

  - Wyśpij się. Wieczorem zrobimy sobie babską imprezę - dodaje Dee z zagadkowym błyskiem w oczach.

  - Ok, tylko jutro rano muszę być w formie na spotkaniu z Willem, żebym wiedziała, że podpisuję umowę nagrania wspólnej płyty, a nie przekazuję mu mieszkanie, samochód i psa.

  - Obiecuje, że do rana zdążysz dojść do siebie.

  - Świetnie.

  - Nie zapominaj tylko, że dla Dee rano oznacza południe - dodaje jeszcze Daesung, kiedy Hayi wsiada do windy i rusza do swojego hotelowego pokoju. 

W jednej kwestii rzeczywiście nie kłamał. Z okna rozciąga się cudowny widok na ocean. Hayi robi zdjęcie i wysyła je Jiyongowi, a on odpisuje jej bardzo szybko, używając dla lepszego efektu języka angielskiego "Still impressive, but I'd prefer to see U😘😘😘". Hayi chichocze, siadając na wielkim łóżku, na którym chętnie położyłaby się z nim... i nie tylko położyła. "Idź spać, może jutro wyślę ci swoje zdjęcie🤫". Jiyong odpisuje: "Najlepiej w tej słodkiej koszulce, którą spakowałaś do spania albo ewentualnie bez^^". Głupek, myśli ona i nie odpowiada mu już. Bierze prysznic i z ulgą zakłada tę koszulkę nocną, o której pisał. Z przodu ma rysunek wielkiego misia i napis "Sweetie little girl". Hayi istotnie przypomina w niej słodką, małą dziewczynkę. Następnie idzie za radą Delilah i postanawia trochę pospać. Co z tego, że w Los Angeles jest rano. W Korei trwa noc, a ona jeszcze nie przyzwyczaiła się do różnicy czasu. Budzi się dopiero po kilku godzinach. Zjada obiad w hotelowej restauracji, a później spotyka się w holu  z Dee, tak jak się umówiły. Delilah ma na sobie obcisłe spodnie ze skóry i koszulkę z wizerunkiem Metalliki. Czujnym spojrzeniem obrzuca Hayi w spódniczce ogrodnicze, zwykłym T-shircie pod nią i w trampkach.

  - Zamierzasz tak iść do klubu? - pyta.

  - Owszem. A co? Źle wyglądam?

  - Nie, dobrze, tylko zbyt grzecznie.

Hayi przekonuje się ostatecznie do założenia koronkowej seksownej bluzeczki, którą sama nie wie po co zabrała ze sobą. Ale spódniczkę ogrodniczkę zostawia, trampki też. 

  - Mogę iść z tobą do klubu na szybkiego drinka i wracam do hotelu. Muszę jutro być w formie - zastrzega się, kiedy idą w kierunku rozrywkowej dzielnicy przy plaży. 

Delilah tylko uśmiecha się zagadkowo. Już niedługo później siadają przy stołkach ustawionych wzdłuż baru w nowoczesnym, choć dość mrocznym lokalu, w którym gra muzyka rockowa i bawią się tłumy młodzieży. Hayi, choć z wyglądu się wśród nich nie wyróżnia, w głębi duszy czuje się na te klimaty odrobinę za stara. Delilah nie przeszkadza młode towarzystwo, mimo wszystko w pewnym momencie markotnieje i robi się rozkojarzona. Im więcej pije, tym mniej mówi i jakby pogrąża się w smutku. Hayi natychmiast to zauważa.

  - Dee, co się dzieje? - pyta ją.

  - Nic, a co ma się dziać? - Delilah unika jej wzroku.

  - To, że na mnie nie patrzysz, nie znaczy, że nic nie widzę. O co chodzi? O Daesunga?

  - Nieee. 

  - A więc o co?

  - Nie dasz mi spokoju, prawda?

 - Nie. Skoro już tu przyleciałam, pomogę ci z tym problemem, cokolwiek to jest.

 - Obawiam się, że nie możesz mi pomóc... - nagły wybuch płaczu Dee naprawdę ją przeraża. - Hayi, ja i Daesung chyba nie możemy mieć dzieci. 

Hayi milczy przez chwilę i jedynie odruchowo przytula zapłakaną Delilah. 

Nie wiedziała, że stara się ona z Daesungiem o dziecko, a co dopiero, że mają z tym problem... W zasadzie nigdy nie zastanawiała się, czemu nie posiadają potomstwa. Przede wszystkim, wydawali jej się jeszcze tacy młodzi... Poza tym, to nie jest jej sprawa, więc nigdy o to nie zapytała.

  - Długo już próbujecie? - zagaduje wreszcie.

  - Yhm, kilka lat.

To dodatkowo ją zaskakuje. Wcześniej zupełnie się nie zorientowała. Jiyong chyba też nie, choć często rozmawia ze swoją siostro-kuzynką.

  - Ale byliście z tym u lekarza?

  - Oczywiście, u wielu. Ale nikt nie umie powiedzieć nam, w czym tkwi problem. Robiliśmy badania i wyszło na to, że wszystko z nami ok. A mimo to nie możemy mieć dzieci. 

  - Dee, tak mi przykro. Podobno czasami tak jest, że kiedy bardzo się starasz, to nie wychodzi, a jak trochę odpuścisz...

  - Już dawno odpuściłam - wchodzi jej ona w słowo. - Nie łudzę się więcej, że się uda, po prostu godzę się z porażką i z tym, że nasza rodzina po prostu składać się będzie z nas dwóch. Chyba że kupimy sobie kota albo psa. 

  - Pamiętaj, że całym sercem jestem z tobą.

 - Dzięki. Dobra, nie smutajmy już. W końcu przyszłyśmy się tu zabawić, pora zaszaleć na parkiecie. 

  - Ale ja już w zasadzie zamierzałam wracać do hotelu...

  - Co? O nie, zabawa dopiero się zaczyna! - woła Dee, dopija jednym łykiem swojego drinka, ciągnąć jednocześnie Hayi do tańca.

Nie pozwala jej wyjść z klubu do wczesnych godzin porannych, choć tak naprawdę obie doskonale się bawią. Gdy Hayi o dziesiątej spotyka się ze swoim przyjacielem Willem, z którym ma nagrywać płytę, jest okropnie niewyspana i pijąc dużo wody, usiłuje pozbyć się lekkiego kaca. Wtedy myśli o czymś jeszcze. W tej formie zdecydowanie nie powinna robić sobie zdjęć i pokazywać ich Jiyongowi.

***

    Rose z uśmiechem wypisuje dokumenty. Jiyong natomiast nadal trzyma w dłoni jej dowód osobisty, którego potrzebował do uzupełnienia danych w umowie. Kim Changmi. A więc rzeczywiście jej imię oznacza różę. Została urodzona w ten sam dzień co on (jaki dziwny zbieg okoliczności!), lecz sporo lat później. A więc choć wygląda na dwunastolatkę, tak naprawdę jest dwudziestolatką. W pewnym momencie podnosi na niego spojrzenie, tak przenikliwe, że on czuje się szczerze skrępowany. Aby nie dać tego po sobie poznać, wyciągną do niej dłoń i woła:

  - A więc witaj w Desire! 

  - Dziękuję, mam nadzieję, że się na mnie nie zawiedziesz, a jeśli czymś ci podpadnę, to będziesz wyrozumiały. 

Rose odwzajemnia gest i również wyciąga do niego dłoń, tak drobną i delikatną, że przechodzi go niespodziewany dreszcz, kiedy ściska ją w swojej.

OD AUTORKI:
Nie spodziewaliście się rozdziału tak szybko, co? 
Zaskoczyłam Was? 
To dobrze i muszę przyznać, że ostatnio mam wenę na to opo! Zwykle piszę je późnym wieczorem, co potem przepłacam niewyspaniem, lecz cóż :DDD
Cieszycie się, że są Dee i Daesung? Hehehe, nie zapomniałam o nich!
Kolejny rozdział będzie o Jyuni i Seunghyunie, wyczekujcie:*

I pięknie proszę, zostaw po sobie ślad, jeśli czytasz - to dla Ciebie zarywam noce😅

2 komentarze:

  1. Już mi się nie podoba Rose, wrr! Chcę więcej <3 Z tego co widzę, to smutną będą mieli historię Dee i Daesung :( Ale nie rób im pod górkę przez całe opko ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz!☺️
      Rose to postać dość złożona😄😄 Ale postaram się ją przedstawiać z różnych stron stopniowo:)
      Dla Dee i Daesunga też już mam konkretne plany^^
      Pozdrawiam!

      Usuń