11/08/2022

blue lagoon (rozdział 77)

    Seunghyun czuje, jak Mina przytula się do jego pleców, gdy on myje kubek po porannej kawie.

  - Mogę zawieźć Aemi na trening. Tak długo wczoraj pracowałeś, odpocznij sobie przy sobocie - namawia go.

  - Ktoś przed samym zamknięciem przywiózł okropnie zaniedbanego psa. Nie dożyłby rana, gdybym go nie przyjął. Na szczęście udało mi się mu pomóc. A Aemi chętnie odwiozę. 

  - Och, mój kochany, pomocny, współczujący mąż. 

Seunghyun odwraca się i pochyla lekko, dając jej możliwość złączenia ich ust w pocałunku.

  - Aemi! - woła po chwili w kierunku pokoju córki.

  - Mogę ją zawieźć, naprawdę. 

  - Daj spokój. Mówiłaś, że chcesz dziś zrobić sobie domowe spa, wykorzystaj więc ten czas na zrelaksowanie się. A ja odwiozę małą na trening, spotkam się z Jiyongiem, odbiorę ją i wrócę. Aemi!

 - Co ona tak długo się szykuje? - zastanawia się Mina, po czym idzie do pokoju dziewczynki i załamuje ręce. - Aemi, natychmiast zmyj ten makijaż!

  - Ale ciociu...

 - Nie "ciociu", tylko zrób to, co powiedziała Mina, i wskakuj do auta - wtrąca Seunghyun, a kiedy jego ośmioletnia córka znika w łazience, zwraca się do żony. - Po co jej makijaż na treningu karate?

Mina kiwa głową na znak, że nie wie. Aemi bez śladu tuszu do rzęs i czerwonej szminki na ustach wsiada wreszcie do samochodu, zajmując miejsce pasażera z przodu, obok swojego taty. Seunghyun obserwuje ją z uwagą. Gdy tylko ruszają. Aemi wyciąga ze schowka przenoście lusterko, zaczyna się przeglądać i poprawiać włosy. Kiedy on pyta ją, czemu tak się stroi, ona odpowiada:

  - Jak to: czemu? Bo chcę się podobać chłopakom. 

  - Przykro mi, Aemi, dopóki jesteś dzieckiem, nie masz się podobać chłopakom, tylko swoim rodzicom, a nam podobasz się bez tego szajsu na twarzy.

Aemi nie pyta, czy mówiąc "rodzicom" myślał o sobie i Minie czy o sobie i mamie, zamiast tego wykrzykuje z przerażeniem:

  - Więc nie będę mogła się malować do dziewiętnastego roku życia?!

  - Na to wychodzi. 

Aemi się dąsa, lecz na szczęście ani tata, ani Mina nie zorientowali się, że w torbie ze strojem na trening ukryła szminkę, którą podczas któregoś weekendu zwinęła swojej mamie.

  - O, tato, zobacz! - woła, kiedy przejeżdżają akurat koło nowego salonu fryzjerskiego, przed którym wisi wielki transparent "FRYZJER damsko-męski, tylko w tym tygodniu zniżka 50% na pierwsze ścięcie, koloryzację i modelowanie". - Mogę pofarbować włosy na blond tak jak ty? - pyta błagalnym tonem.

Seunghyun mierzy ja takim spojrzeniem, które bez wątpienia oznacza "nie". 

Niedługo potem parkują przed budynkiem, w którym odbywają się treningi karate. Gdy tylko wysiadają z samochodu, zauważają czekających już na nich Jiyonga i Yongiego. 

  - Cześć! - woła z daleka Seunghyun. 

  - Cześć, wujku! Cześć, Yongi! - wtóruje mu Aemi.

  - Siemaneczko - wita się z nimi Jiyong.

Aemi natychmiast chwyta Yongiego za rękę i wchodzą do budynku, a kiedy już zniknają z oczu swoim rodzicom, z powrotem przeciąga usta wyzywającą szminką.

  - Do zobaczenia za godzinę! - woła za nimi Seunghyun, lecz zapewne już go nie słyszą.

  - To co, idziemy do salonu gier? - proponuje mu Jiyong.

  - Sorry, dziś nie dam rady. 

  - A co masz do roboty?

  - Muszę wpaść na chwilę do kliniki. 

  - Przecież nie masz dziś dyżuru.

  - Zwierzęta nie wybierają, kiedy się rozchorować.

  - Kurde. To co ja będę robić przez tę godzinę?

  - Nie wiem, sam pograj albo idź się obciąć. Ile można chodzić takim obrośniętym? W hippisa się bawisz czy co?

  - Mój fryzjer jest na urlopie.

  - To idź do innego. Tam za rogiem obcinają dziś po połowie ceny.

  - Gdzie za rogiem?

Seunghyun podprowadza go w miejsce, które dopiero co mijał z Aemi samochodem. Jiyong zauważa transparent i zastanawia się chwilę, po czym dochodzi do wniosku, że to nie jest taki zły pomysł. Istotnie, ma włosy sięgające już do ramion.

  - Wejdę, zapytam o ofertę - postanawia.

Ledwie zbliża się do drzwi, wita go monolog niezajętej akurat fryzjerki.

  - Serdecznie zapraszamy! To nasz pierwszy dzień, w związku z czym każdy może skorzystać z naszych usług za pół ceny. Co pana interesuje: ścięcie, koloryzacja?

Jiyong sam nie wie, jak do tego doszło, lecz niespodziewanie odkrywa, że siedzi już w fryzjerskim fotelu. A jeśli to jakiś kiepski zakład, skoro mogą mnie przyjąć od ręki?, zastanawia się, po czym szybko sam sobie tłumaczy: "Oczywiście, że nie mają klientów. To ich pierwszy dzień. Stopniowo wyrabiają sobie renomę"... Jiyong przygląda się odbiciu fryzjerki w lustrze tuż nad swoją głową. Czy może zaufać tej dziewczynie? Cóż, wygląda na kompetentną...

  - Bo widzi pani, moja żona wyjechała...

  - Tak?

  - A ja okropnie za nią szaleję. Tak więc poproszę o fryzurę, która w pełni odzwierciedli mój chwilowy stan ducha. Oddaję się w pani ręce.

  - Czyli stawiamy na szaleństwo?

  - Tak - kąciki jego ust unoszą się w uśmiechu - stawiamy na szaleństwo. 

***

    Seunghyun widzi, jak Jiyong wchodzi do zakładu fryzjerskiego. Dla pewności postanawia zaczekać, aż ten usadowi się w fotelu, co będzie oznaczało, że skorzysta z usługi. Potem wraca do samochodu. W telefonie odszukuje SMS-a z podanym adresem. Z przejęciem wpisuje go w nawigację i rusza we wskazanym kierunku. Może był zbyt nerwowy względem Aemi. Ale ostatnio nie potrafi zachować spokoju, wszystko wyprowadza go z równowagi, wszystko przypomina mu o jego winie... Szlag... że też dał się w to wciągnąć. Seunghyun wie, że powinien to zakończyć, a jednocześnie tak naprawdę w ogóle tego nie chce. Ba, czasami myśli, że żyje tylko dla tych kilku chwil wykradzionych w przerwie na lunch czy kiedy Aemi ma trening. Aemi i Mina... wie, że zawodzi je obie swoim skandalicznym zachowaniem, lecz również to nie wystarcza, by się przed tym powstrzymać. Zostawia samochód w odległości kilku metrów od hostelu, gdyby ktoś przypadkowo go tu przyłapał. W tym momencie przychodzi kolejny SMS. "Gdzie jesteś???" Seunghyun odpisuje w pośpiechu "Idę". Bez słowa mija recepcję, żeby tylko nie zwracać na siebie uwagi, żeby tylko nikt go nie zapamiętał. Czuje się jak jakiś tajny konspirator podczas wojny, z tym że działający po stronie wroga. Omal się nie potyka, przeskakując co drugi stopień, kiedy biegnie po schodach na piętro. Aż wreszcie puka do drzwi pokoju, którego numer wcześniej również dostał w SMS-ie. A zza drzwi dochodzi do niego jej głos:

  - Proszę.

Seunhyun wchodzi do środka. Jyuni siedzi na łóżku ubrana tylko w bieliznę, a jej twarz, w przeciwieństwie do jego, nie wyraża żadnych emocji. Bo ona nie robi niczego złego. Bo ona nikogo nie zdradza. To wszystko on, on, on. Seunghyun czuje do siebie w tej chwili okropną wściekłość i postanawia wyładować ją na swojej ex żonie. Bez słowa powitania rzuca się na nią. Obraca ją na brzuch, przygniata do łóżka, zrywając z niej niecierpliwym i wręcz brutalnym gestem majtki. Kiedy wbija się w nią bez odrobiny czułości, ona jęczy z rozkoszy. I to jest zdecydowanie najgorsza prawda: Im gorzej by ją traktował, tym więcej sprawi jej przyjemności. Bo ona po prostu to lubi. Kochają się jak opętani przez pół godziny, w różnych pozycjach, w łóżku i poza nim. A po wszystkim w milczeniu wkładają na siebie ubrania. Ich oddechy są niespokojne, oboje mają też zaczerwienione z wysiłku policzki. 

  - Za tydzień ta sama pora? - pyta wreszcie Jyuni.

  - Tak. Ale inny hostel - odpowiada Seunhyun. - Byle gdzieś niedaleko od szkoły karate, żebym zdążył potem po Aemi.

  - OK, znajdę coś i wyślę ci namiary SMS-em. 

Jyuni również w codziennych sytuacjach lubi konkrety. Seunghyun chce jej powiedzieć coś miłego, cokolwiek. Że w tej bieliźnie wyglądała niezwykle seksownie. Że jest tak bardzo podniecająca. Że chociaż rozwiedli się pięć lat temu, pewnie nigdy nie przestanie jej kochać... Że nigdy nie znał zimniejszej, tak zdemoralizowanej i mniej czułej kobiety, a mimo wszystko zrobiłby każdą rzecz, o jaką by go poprosiła... i robi, całościowo na jej warunkach. Ale nic nie mówi. Za bardzo się wstydzi, by powiedzieć cokolwiek, więc po prostu wychodzi pospiesznie z hostelu, wsiada do samochodu i jedzie z powrotem pod szkołę karate. W środku cały się trzęsie. W dodatku nigdzie nie ma Jiyonga... gdyby tu był, zająłby go rozmową i odciągnął jego myśli od nieprzyjemnych spraw. Seunghyun postanawia po niego zadzwonić. 

  - Hyung. Gdzie ty jesteś? Nie zdążysz po Yongiego.

  - Co, już tak późno? Seung, jestem jeszcze w niezwykle sprawnych rękach pani fryzjerki. Możesz zająć się Yongim przez pół godziny, godzinę?

  - Mogę.

Aemi i Yongi w tym momencie wybiegają akurat ze szkoły. 

  - Jak było? - pyta Seunghyun, a dzieci pokazują mu, czego się dziś nauczyły. 

  - A ty, tato, gdzie byłeś, znowu ratowałeś dziś  zwierzątka w klinice?

  - Co? Ja nie... A! Tak, udało się go uratować. Taki słodki piesek, maltańczyk, miał złamana łapę. 

  - Czy mój tata nie jest bohaterem? - przepełniona podziwem Aemi zwraca się do Yongiego, a ten się zgadza.

  - Yhm, twój tata jest super. Bo mój cały czas siedzi w tym swoim klubie, odkąd mama wyjechała, to już w ogóle. Gdyby nie Sarang noona, byłbym wiecznie nienajedzony, brudny i nie miałbym nigdy odrobionych lekcji - skarży się Yongi.

Seunghyun jest zaskoczony jego słowami, lecz nie chce kontynuować rozmowy o tym, jakim kto jest ojcem, bo wie, że ostatnio sam stał się okropnym. A poza tym Yongi sprawia wrażenie, jakby miał się zaraz rozpłakać z tęsknoty za mamą.

  - Co powiecie na lody? - pyta, a dzieci z entuzjazmem przyjmują tę propozycję.  Wreszcie po zjedzeniu ogromnych porcji słodyczy i popiciu ich bubble tea, idą pod zakład fryzjerski, który akurat opuszcza uśmiechnięty od ucha do ucha Jiyong. Ku ich zdziwieniu jego włosy nie są skrócone, a jedynie wycieniowane i co więcej, pełne żółtych, różowych, pomarańczowych, czerwonych i zielonych pasemek. 

  - Jak wyglądam? - pyta Jiyong szczerze zadowolony ze swojego nowego wizerunku.

  - Jak szalony - odpowiada mu zgodnie z prawdą Seunghyun, a Jiyong się cieszy. O to przecież mu chodziło! Aemi i Yongi są za to tą fryzurą oczarowani. Jiyong stroi przed nimi pozy niczym model, kiedy niespodziewanie jego wzrok pada na twarz synka, na której widnieje czerwony ślad przypominający trochę kształt ust.

  - Yongi, co ci się stało? Kontuzja na treningu? - pyta, dotykając policzka chłopca i ścierając z niego jakaś mazistą substancję w czerwonym kolorze. - A nie, to... to szminka?!

Seunghyun patrzy znacząco na swoją spłoszoną i zarumienioną ze wstydu córkę.

  - Aemi, porozmawiamy w domu. 

 ***

Sarang opuszcza sierociniec, zakłada słuchawki na uszy i włącza muzykę, by zagłuszyć czymś prośby dzieci, żeby została z nimi jeszcze trochę, które nadal brzmią jej w głowie i które powtarzają się niezmiennie, niezależnie, czy spędzi z podopiecznymi placówki godzinę czy tak jak dziś, niemalże cały dzień. Z jednej strony czuje satysfakcję, że jej obecność umila im czas. Z drugiej wciąż ma wrażenie, że nie robi dla nich wystarczająco, a historie tych samotnych istotek nie dają jej spokoju. Kiedy po śmierci swojej mamy uczęszczała na zajęcia z psychologiem, usłyszała diagnozę: WWO - wysoko wrażliwa osoba. Przez to nikt jej nie rozumie. Przez to ona sama często siebie nie rozumie. Gdyby tak potrafiła być obojętna na wszystko... Ale nie jest. Te biedne dzieci... I do tego Yongi, który okropnie tęskni za mamą. Jiyong jest wiecznie w pracy, więc to ona musi dbać o brata. Sarang oczywiście to robi, bo stawianie czyichś potrzeb ponad swoje to dla niej rzecz zupełnie normalna i naturalna. 

  - Hej, zaczekaj! - niespodziewanie słyszy za sobą głos, wyjmuje z uszu słuchawki i odwraca się. Za nią stoi Hyena, nowa wolontariuszka, która pomogła jej, gdy babcia Jaein, matka (a tak naprawdę ciotka) Jiyonga, zasłabła.

  - Hej, też już wracasz do domu? - odpowiada w formie pytania.

  - Noo. Czego słuchasz?

  - Niczego konkretnego, to przypadkowa playlista.

  - A słyszałaś kiedyś o Manic Street Preachers?

  - Nie, kto to?

  - Mój ulubiony brytyjski zespół. Oni są super cool! A w dodatku jeden z nich zaginął w latach dziewięćdziesiątych i dotąd nie wiadomo, co się z nim stało.

  - Ojej, to smutne.

  - Może chcesz ich posłuchać?

Sarang już zamierza odpowiedzieć, że spieszy się do domu, lecz uświadamia sobie: wczoraj posprzątała mieszkanie i wyprała brudne ubrania. Dziś sobota, więc Yongi nie musi odrabiać lekcji. A poza tym Jiyong pojedzie do klubu dopiero wieczorem.

  - OK, chętnie posłucham. 

Dziewczyny wybierają najbliższą ławkę i siadają obok siebie. Długo słuchają muzyki z telefonu Hyeny, podzieliwszy się jej słuchawkami. Sarang podobają się rockowe piosenki, zwłaszcza ich głębokie teksty, które mniej więcej rozumie, bo jest dobra z angielskiego. A czego nie rozumie, nowa koleżanka natychmiast jej to tłumaczy. Tak mija im ponad godzina, aż w końcu Sarang się opamiętuje i oznajmia, że musi wracać do domu.

  - Jeśli chcesz, to za tydzień polecę ci więcej zespołów. Kocham muzykę rockową! - mówi Hyena.

  - Tak, pewnie, bardzo chętnie!

Sarang macha jej na pożegnanie. Kiedy wchodzi wreszcie do domu, Jiyong jest już gotowy do wyjścia. Nie to mimo wszystko zwraca jej uwagę.

  - Masz kolorowe włosy! - wykrzykuje na jego widok.

  - Taaak. Jak ci się podoba?

  - Wyglądasz super cool.

Jiyong cieszy się z komplementu, a jednocześnie zastanawia się, od kiedy Sarang używa takich określeń.

OD AUTORKI:
Pozdrawiam z wyjazdu! 
I wiecie co? W pociągu napisałam już kolejny rozdział :D
Pozwólcie mimo wszystko, że wstrzymam się trochę z jego publikacją, bo nie chcę dodawać postów w takim tempie😄😄

2 komentarze:

  1. Aż boli mnie serduszku, gdy czytałam ten rozdział... Seunghyun to **** człowieku! Jestem zbyt ciekawa, jak rozplanujesz następną część... Nie mogę się doczekać! Dużo weny życzę i tego, żeby rozdział szybko wleciał <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie za komentarz!
      Oj tak, Seunghyun podpadł :D
      Pewnie dodam kolejny rozdział tak mniej więcej po tygodniu od tego:))

      Usuń