31/08/2022

blue lagoon (rozdział 80)

    Sarang siedzi przy stoliku z Jinsu, chłopcem, który nie mówi, dziś wspólnie rysują rysunek, na zmianę dodają po jednym elemencie i po chwili kartkę zapełniają kwiaty, leśne zwierzęta, ptaki oraz przepiękne kolorowe motyle. Gdyby świat był taki, jak na tym obrazku... Sarang myśli o tym, że miała dziś spotkać się z babcią Jaein. Jak zwykle były umówione przed sierocińcem, lecz ta zadzwoniła rano z informacją, że niezbyt dobrze się czuje, i zaprosiła ją do siebie po skończonym wolontariacie. "Przyjdziesz?", zapytała. Sarang obiecała Jiyongowi, że zrobi dziś zakupy, a poza tym wieczorem, kiedy on będzie w Desire, zamierzała jeszcze posprzątać mieszkanie, jednocześnie zajmując się Yongim. Nie wiedziała więc, kiedy miałaby odwiedzić babcię, lecz odpowiedziała "Przyjdę". Gdy zbliża się pora obiadu, dzieci idą do stołówki, wolontariuszki również i wszyscy siadają przy jednym, długim stole. Sarang usadawia się na wprost Hyeny.

  - Nie mogę się uwolnić od piosenek, które mi wysłałaś, cały czas ich słucham. Kompletnie mną zawładnęły - oznajmia. Nieczęsto zdarza się jej pierwszej rozpocząć rozmowę, lecz dziś to robi. Na twarzy Hyeny pojawia się uśmiech.
  - Tak, wiem, one są jak narkotyk.
Do końca posiłku rozmawiają o ulubionym zespole Hyeny, Manic Street Preachers, a potem żegnają się z dziećmi i opuszczają budynek. I wtedy tamta proponuje, by poszły pospacerować po parku.
  - W zasadzie trochę się spieszę... - zaczyna Sarang i w jednym chwili zapomina o swoich zobowiązaniach. - Ale chętnie z tobą pójdę.
Do parku na szczęście jest bardzo blisko i już niedługo obie przechadzają się wąskimi alejkami pełnymi kwitnących drzew wiśni.
  - Chyba masz sporo obowiązków. - Dość niski jak na dziewczynę i szorstki głos Hyeny odrywa Sarang od nieustannego sprawdzania godziny. Z jej własnym głosem, dziewczęcym i melodyjnym, tworzy on ogromny kontrast. Dopiero po chwili pada odpowiedź, a w zasadzie potok słów, który niczym niespokojna woda przelewa się przez tamę duszonego w sercu smutku i goryczy.
  - Kiedy miałam siedem lat, zostałam adoptowana. Hayi i Jiyong wiele dla mnie poświęcili. Ona porzuciła karierę muzyczną, by się mną zająć. On... wiem, że nigdy nie chciał mieć dzieci i choć później robił wszystko, by sąd pozwolił mu się mną zaopiekować, na początku był wściekły na moją mamę, że odebrała sobie życie i  poprosiła ich, by troszczyli się o mnie. Hayi i Jiyong byli jej oddanymi przyjaciółmi, byli też jedynymi bliskimi mi osobami, nie miałam nikogo innego i nie chciałam trafić do obcych. To wtedy postanowiłam, że jeśli mnie zaadoptują, nigdy ich nie zawiodę i nigdy nie pozwolę, by żałowali swojej decyzji, że będę im bezwzględnie posłuszna, będę się dobrze uczyć, będę im we wszystkim pomagać i przede wszystkim postaram się nie sprawiać żadnych, zupełnie żadnych problemów. A oni po prostu się do tego przyzwyczaili.
Wchodzą na niewielki zaokrąglony mostek, dookoła którego rozciąga się staw i pływają po nim kaczki.
  - Nie możesz dawać im się wykorzystywać, Sarang. Skoro cię adoptowali, to znaczy, że cię chcieli, taką, jaka jesteś. A jesteś wyjątkowa, bo masz dobre i czyste serce. To oni powinni być ci wdzięczni.
Sarang się peszy, choć słowa Hyeny sprawiają jej przyjemność. Zachęcone kaczki podpływają do mostku, licząc pewnie na to, że dziewczyny przynoszą im coś do jedzenia. Ale one ich nie zauważają, wpatrują się w siebie wzajemnie. Ta rozmowa sprawia, że stają się sobie bliskie jak przyjaciółki. A wszystko inne przestaje istnieć.
  - Hayi wyjechała na trzy miesiące do Ameryki. Po tylu latach wreszcie zyskała szansę, by rozwijać swoją muzyczną karierę, a my zostaliśmy sami. Jiyong nie zauważa, że oprócz swoich wykonuję jeszcze wszystkie jej obowiązki, ja natomiast nie mam śmiałości się skarżyć. Tak bardzo chciałabym, by zauważył, że sobie ze wszystkim nie radzę... Ale on jest pochłonięty swoimi sprawami. I chociaż nie mam już sił, to cieszę się, że mu pomagam i że jest ze mnie zadowolony.
  - Nie możesz wiecznie zadowalać innych, pomyśl o sobie.
  - Ale ja też jestem zadowolona, kiedy inni są ze mnie zadowoleni.
  - Tak? A ja myślę, że przede wszystkim jesteś przemęczona. To, że inni o ciebie nie dbają, nie znaczy, że sama możesz o siebie nie dbać.
  - Ale oni nie są złymi rodzicami! I... dbają o mnie, jak mogą, naprawdę! Boże, za dużo ci powiedziałam, co ty sobie pomyślisz o mojej rodzinie...
  - Nie usprawiedliwiaj ich. Nie pozwoliłoby ci się tak przemęczać, gdyby byli dobrymi rodzicami! Ale przede wszystkim to ty jesteś winna, że pozwalasz się tak traktować.
Sarang zaczyna histerycznie szlochać, słysząc odpowiedź Hyeny, a przestraszone kaczki, wszystkie naraz podrywają się do lotu. Co ona zrobiła? Szczerze kocha Hayi i Jiyonga. Nie powinna stawiać ich w tak złym świetle. Nie powinna w ogóle opowiadać o swoich rodzinnych sprawach osobie, którą ledwie zna. Milczy, bo ma wrażenie, że wszystkie jej słowa zostają obrócone przeciwko jej bliskim. Nie może się opanować, szloch sprawia, że cała się trzęsie, w dodatku czuje się taka samotna i żałosna... Nie wie, jak to się dzieje, że trafia prosto w ramiona Hyeny, która już tylko milczy, przytulając ją do siebie i głaszcząc po włosach. Sarang jest od niej młodsza o cztery lata, a mimo to wyższa o kilka centymetrów.
  - ... jestem taka zmęczona, tak bardzo zmęczona... - powtarza przez łzy i pociąga nosem.
- Och, już dobrze, przepraszam. Głupio się wyraziłam: twoi adopcyjni rodzice nie są źli, ty też nie robisz niczego złego, zła jest cała ta sytuacja i to ją powinnaś zmienić.
  - Ale jak??? - Sarang odsuwa się od Hyeny, policzki ma opuchnięte i zaczerwienione od płaczu.
Wygląda jak półtora nieszczęścia. Znów sprawdza godzinę w telefonie i przerażona, że jest już tak późno, powtarza, że naprawdę musi iść. Hyena mimo wszystko nie pozwala jej odejść. Chwyta ją za ramiona, przytrzymuje niemalże siłą, a gdy ta ustępuje, prowadzi ją na najbliższą ławkę, gdzie obie siadają. W tym momencie dzwoni telefon Sarang. Na ekranie widnieje imię "Jiyong".
  - Przede wszystkim nie odbierzesz tego telefonu. Masz prawo być zajęta. Poza tym opowiesz swoim adopcyjnym rodzicom o tym, co czujesz.
  - Ale Hayi wróci dopiero za dwa miesiące.
  - OK, więc porozmawiasz z Jiyongiem, a z Hayi potem.
  - Yhm, to nie będzie proste... nie opowiadam im o tym, co czuję, odkąd zobaczyłam moją mamę martwą, po tym jak nałykała się tych cholernych tabletek.
Hyenę przechodzi dreszcz. Sarang nosi w sobie tyle bólu... jak to możliwe, że jej adopcyjni rodzice tego nie widzą, jak to możliwe, że nikt tego nie widzi?
  - Cóż, to nigdy nie jest proste. Mi też nie przyszło łatwo przyznać się rodzicom, że jestem homoseksualna.
Sarang zamiera. Czy powinna być zaskoczona? Hyena nigdy wcześniej o tym nie wspomniała. A mimo wszystko Sarang ma wrażenie, jakby już to wiedziała.
  - I jak zareagowali? - pyta.
  - Tak, jak się spodziewałam. Wyrzekli się mnie. Gdy tylko skończyłam dziewiętnaście, lat znalazłam pracę i przeprowadziłam się do mojej dziewczyny. Niedługo potem się rozstałyśmy, a ja byłam zmuszona szukać sobie pokoju, lecz nigdy, przenigdy nie żałowałam tego, że powiedziałam rodzicom, kim jestem. A czy to akceptują, czy nie, to już ich problem.
  - Nie jestem tak odważna jak ty. - Sarang spuszcza wzrok, wbija go w swoje buty, po czym dodaje: - Naprawdę muszę już iść.
  - Sarang, cokolwiek postanowisz, pamiętaj, że ja jestem obok, że widzę, jak ci ciężko, że mogę cię wysłuchać, wesprzeć i po prostu... zrozumieć.
  - Dziękuję, unni.
Wracając do domu, Sarang oddzwania do Jiyonga, lecz on nie odpowiada. W kuchni na stole natomiast leży kartka. "Pojechałem do klubu. Yongi jest u dziadków Lee. Miłego wieczoru, Złotko:)". Jak może być miły, skoro mam tyle na głowie?, zastanawia się Sarang. A mimo to czuje się dziwnie ze świadomością, że nie jest niezastąpiona. Nie było jej, a Jiyong jakoś sobie poradził. Podgrzał obiad, zjadł (naczyń akurat już nie umył) i zawiózł Yongiego do rodziców Hayi. Sarang nie jest głodna, lecz nakłada sobie nabierkę zupy, która wczoraj ugotowała, a następnie przebiera się i jedzie do babci Jaein. Martwi ją trochę fakt, że ta ostatnio tak często kiepsko się czuje.

***

    Sarang leży na łóżku w swoim pokoju z słuchawkami na uszach, w których grają oczywiście piosenki Manic Street Preachers. Myśli o Hyenie. Myśli o słowach Hyeny. Nie chce tak żyć, musi coś zrobić, porozmawiać z Jiyongiem. "Nie możesz obarczać mnie wszystkimi obowiązkami. Nie daję sobie już rady, jestem tylko dzieckiem, bardzo, za bardzo zmęczonym dzieckiem... Pomóż mi. Proszę". Powie mu to wszystko, tylko nie wprost, nie w tak dosadny sposób, na to się nie zdobędzie. Ubierze to w delikatniejsze słowa, a i tak pewnie przy ich wypowiadaniu będzie miała ochotę zapaść się pod ziemię. Niespodziewanie jej myśli rozprasza przychodzący SMS. Sawoo pisze "Jesteś w domu?????". Sarang natychmiast sobie przypomina: dziś środa, dzień, w którym młodszy brat Hayi, student matematyki, przychodzi uczyć ją dodatkowo tego przedmiotu. Jak to możliwe, że zupełnie o tym zapomniała? "Tak, jestem", odpisuje. Po chwili nadchodzi odpowiedź: "To otwórz mi drzwi😄😜😜". Sarang wyjmuje z uszu słuchawki, rusza do przedpokoju i wpuszcza Sawoo do środka.
  - Długo czekałeś? - pyta.
  - Trzy razy naciskałem dzwonek, potem napisałem do ciebie.
  - Wybacz, słuchałam muzyki w słuchawkach i nie wiedziałam, że przyszedłeś.
  - A może się zakochałaś?
Sarang puszcza mimo uszu te uwagę. Idą do jej pokoju. Sawoo rozgląda się dookoła, a potem pyta o resztę domowników. Ona wyjaśnia, że Yongi jest jeszcze w szkole na zajęciach dodatkowych, a Jiyong zapewne w klubie. Chyba oboje są nieco skrępowani tym, że nikogo nie ma w domu. Taka sytuacja nigdy wcześniej się nie zdarzała. Co więcej, Sarang zorientowała się dość dawno, że jej przyszywany wujek, którego odkąd tylko pamięta zamiast wujkiem nazywała "oppa", jest nią zainteresowany. A on natomiast zorientował się, że ona o tym wie, lecz nie odwzajemnia tego zainteresowania. Może to niespodziewanie spowodowało pomiędzy nimi skrępowanie.
  - Wypijesz kawę? - pyta Sarang, przerywając milczenie.
  - Wypiję. Ale sam sobie ją zrobię. A ty uszykuj zadania, które ostatnio ci zadałem, sprawdzimy je.
Po tych słowach idzie do kuchni. Sarang wzdycha. Nie odrobiła tych zadań. Nie będzie kłamać, po prostu powie Sawoo prawdę.
  - Nie wiem, jak to się stało, zapomniałam - tłumaczy, gdy on wraca do jej pokoju z kubkiem kawy i siada obok przy biurku.
  - Uuu, za karę będziesz musiała pójść ze mną do kina na najnowszy film Marvela - mówi w żartach.
Sarang się nie śmieje. Sawoo jest przystojny, cholernie przystojny... wysoki w przeciwieństwie do swojej siostry, szczupły, ma gładką cerę, a jego usta tworzą kształt przypominający serce. Włosy, lekko falowane, opadają mu zmysłowo na oczy, które wydają się jeszcze wyraźniejsze zza szkieł okrągłych okularów w cienkich, złotych oprawkach. Ale Sarang nic do niego nie czuje poza czystą sympatią. Kompletnie nic, chociaż inne dziewczyny za nim szaleją... I dziś po raz pierwszy zastanawia się, czemu tak jest.
  - Nie mam ostatnio czasu się wyspać, a co dopiero iść do kina.
  - Ciężko wam bez mojej siostry?
  - Yhm.
  - Gdybyś potrzebowała pomocy, daj znać. - Sawoo poza tym, że jest przystojny, lubi też pomagać innym.
  - Dziękuję, oppa.
  - A przy okazji muszę zagadać do mojego szwagra, żeby nie obciążał cię tak obowiązkami.
- Ja sama siebie nimi obciążam - odpowiada Sarang zgodnie z prawdą. - I sama z nim pogadam, nie martw się o mnie.
  - Na pewno?
  - Na pewno.
  - No to lecimy z tą matmą. 
Sarang nie może się skupić, kiedy Sawoo tłumaczy jej po kolei zadania, których nie rozwiązała w ramach przydzielonej jej przez niego pracy domowej. Myśli o Hyenie. Myśli o niej, kiedy po korepetycjach jedzie do szkoły po Yongiego. Obserwuje zza szyby autobusu światła neonów, uliczny ruch, rozpędzone motocykle, a w uszach znów ma słuchawki. Aż wreszcie wysyła Hyenie wiadomość, używając tylko cytatu z piosenki ich już wspólnego ulubionego zespołu: "Under neon loneliness motorcycle emptiness". Nie oczekuje odpowiedzi, lecz ta przychodzi bardzo szybko. "Just me and you, doing something true, even if it lasts for seconds...". Sarang omal nie przegapia przystanku, na którym powinna wysiąść. Słowa Hyeny powodują, że w jej brzuchu fruwają motyle. Odruchowo chce skasować wiadomość, tak żeby mieć pewność, że nikt przypadkowo jej nie zobaczy. Ale powstrzymuje się, by móc do niej wracać, czytać ją w ciężkich chwilach czy też w łóżku przed snem. To przecież nic nie znaczy... Jedynie wymieniają się cytatami z piosenek. To nic złego, nic złego... zupełnie nic.
A może się zakochałaś?

OD AUTORKI:
Kooochani, wykorzystane teksty piosenek to: 

1) Manic Street Preachers - motorcycle emptiness

2) Manic Street Preachers - as holy as the soil (that buries your skin)

To mój ulubiony zespół, zachęcam do posłuchania!

Czekacie na kolejne rozdziały? Czy przynudzam?

Gdybyście wiedzieli, jak to się wszystko potoczy...

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz