05/10/2022

blue lagoon (rozdział 85)

    Yongi z zapałem opowiada o meczu piłki nożnej, który odbył się dziś w szkole.
  - No i wtedy on podał piłkę do mnie, a ja strzeliłem gola i wygraliśmy z tymi idiotami! - emocjonuje się, a kiedy Jiyong nie reaguje ani na jego sukces, ani na słowo, którym nazwał kolegów z równoległej klasy, dodaje: - Ej, tato, ty mnie w ogóle nie słuchasz.
  - Co? Nie, słucham, oczywiście, że słucham...
Yongi postanawia, że lepiej opowie tę historię Aemi, skoro już stoją pod jej drzwiami, i na niej bez wątpienia wywrze większe wrażenie. Jiyong naciska dzwonek, a macocha dziewczynki wpuszcza ich do środka. Mina wita gości uśmiechem i zaprasza do kuchni, gdzie Seunghyun z córką akurat kończą obiad. Yongi cieszy się, że wpadli z wizytą, jest weselszy i nie tęskni tak za mamą, gdy spędza czas ze swoją kuzynką. Bez wątpienia zabawa z nią dobrze mu robi.
  - Bulgogi według przepisu mojej mamy, poczęstujecie się? - pyta Mina.
  - Nie, dzięki, dopiero jedliśmy - odpowiada Jiyong, bo za bardzo denerwuje się wypełnieniem misji, z którą tu przyszedł, żeby móc cokolwiek zjeść. Yongi za to oznajmia:
  - A ja chętnie się poczęstuję!
Z uśmiechem siada obok Aemi i po chwili pałaszuje swoją porcję. Seunghyun za to wkłada miskę do zmywarki i wyciąga z lodówki dwa piwa, jedno dla przyjaciela i jedno dla siebie. Obaj przez chwilę stoją w kuchni, po której krząta się Mina. Mało się odzywają, a ona wyczuwa pomiędzy nimi dziwne napięcie. Czyżby się pokłócili? Zwykle mają sobie tyle do powiedzenia! Czy może nie zamierzają rozmawiać przy świadkach? Chyba tak, bo Jiyong oznajmia:
  - Seung, chciałbym z tobą pogadać.
Zapada chwilowe milczenie, tylko dzieci rozmawiają wesoło przy stole.
  - Nie będę wam przeszkadzać, mam jeszcze trochę pracy, choć przyznam, że jestem czasami szalenie ciekawa, co to są za męskie tajemnice - chichocze Mina i znika na piętrze. 
  - A więc to, że Yongi chce się pobawić z Aemi, było tylko wymówką - podsumowuje Seunghyun, a Jiyong kiwa głową potakująco. - Może pójdziemy do ogrodu?
  - Tak, ogród będzie OK - mówi Jiyong i po chwili siadają z piwem przy stoliku przed domem. 
Seunghyun milczy wpatrzony w swoje splecione na butelce dłonie. Nie ma wątpliwości, o czym Jiyong przyszedł porozmawiać i czemu tak mu zależało, by spotkali się tutaj. W jego domu, przy jego żonie i córce... Na pewno chciał tym sposobem wpędzić go w poczucie winy. Nie pomylił się. Jiyong rzeczywiście tak to sobie obmyślił, lecz kiedy wszystko zaaranżował, nie wie, od czego rozpocząć swoje przemówienie. 
  - Seung, jestem twoim przyjacielem...
  - O, zaczyna się ciekawie...
  - Nie rób sobie jaj, to jest poważna sprawa.
  - No dobra, jesteś moim przyjacielem, z tym się zgodzę, i co?
  - A przyjaźń to nie tylko lojalność, to też szczerość, więc szczerze ci powiem: wiem, z kim masz romans.
Seunghyun uchyla wargi, by coś powiedzieć, lecz nie wie co, więc ostatecznie znowu je zamyka i wygląda przez to wyjątkowo głupio. Nie dziwi się, że Jiyong przyszedł z zamiarem przemówienia mu do rozsądku, dziwi się, że zna tyle szczegółów... To go przeraża. Bo skoro on wie, każdy może wiedzieć... A przecież byli tacy ostrożni!
  - Jak? Jak się dowiedziałeś?
  - Jyuni powiedziała Hayi, że spotyka się z kimś ze swojej przeszłości i kto w dodatku ma żonę. Ty powiedziałeś mi coś podobnego. A więc po prostu dodałem dwa do dwóch.
Seunghyun z głośnym westchnieniem przeczesuje dłonią włosy.
  - Ja pierdolę... kurwaaa.
  - Nie wkurwiaj się tu, tylko zastanów, co z tym zrobić, bo ja już to przemyślałem.
  - Jak to: ty to przemyślałeś?
  - Jeżeli nie zdecydujesz się w ciągu tygodnia, z którą z nich chcesz być, powiem o wszystkim Minie - oznajmia Jiyong, choć tak naprawdę sam nie jest pewien, czy rzeczywiście to zrobi, w tym momencie chce po prostu brzmieć przekonująco. Seunghyun jest zdruzgotany. I wściekły. Czuje się przyparty do ściany. Jak ma podjąć decyzję, z którą z nich chce być? Nie musi się zastanawiać, chce być ze swoją żoną, a z Jyuni... Sam nie wie, czego chce z Jyuni. Na pewno seksu, lecz nie tylko, i to go przeraża. Gdyby chodziło jedynie o seks, mógłby się tego wyrzec. W końcu potrafi panować nad swoimi instynktami. Ale tu chodzi o coś więcej. Jyuni jest jak narkotyk. Uzależnia. I choć przynosi zniszczenie, chce się jej więcej i więcej. 
  - Hyung, jak możesz... powiedziałeś, że jesteś moim przyjacielem.
  - Bo jestem, nie mogę więc siedzieć spokojnie, kiedy niszczysz życie sobie i swojej rodzinie. 
Seunghyun niespodziewanie podnosi się, przewracając swoje piwo. 
  - Święty się znalazł! - wykrzykuje. - A może mam ci przypomnieć, jak skrzywdziłeś Hayi, gdy była jeszcze niewinną nastolatką? 
  - O nie, to był cios poniżej pasa - mówi Jiyong, również wstając. - A więc nic tu po mnie. Rób, co chcesz, nie będę się już wtrącać.
Jiyong odchodzi, żałując, że w ogóle się tu zjawił. Nie wie jeszcze, co powie Yongiemu - czemu już wracają, skoro dopiero co weszli? Może po prostu prawdę: że pokłócił się z Seunghyunem. Zanim cokolwiek postanawia, słyszy ponownie jego głos:
  - Hyung! Sorry... masz rację, we wszystkim masz rację.
  - Tak?
  - Proszę, nie mów o niczym mojej żonie. Ja... zerwę z Jyuni. Jutro.
 
***
 
    Jyuni siedzi w bieliźnie na brzegu łóżka w pokoju w hostelu i spogląda na zegarek. On zaraz tu będzie - sama ta świadomość wprawia ją w podniecenie. Fakt, że przy każdym kolejnym spotkaniu wybierają inne miejsce dodatkowo wywołuje dreszczyk emocji. Jyuni czuje, jakby robili coś nielegalnego, niedozwolonego i nieodpowiedniego. W pewnym sensie tak przecież jest. I wreszcie do jej uszu dochodzi dźwięk kroków, a potem pukania do drzwi. Na jej "proszę" te się otwierają i w pokoju zjawia się Seunghyun. Boże, jest taki seksowny... Jyuni chce robić z nim tylko naprawdę brzydkie rzeczy. Czekając na jego reakcję na jej wyzywający strój, milczy. Dziwi się, że Seunghyun natychmiast nie przejmuje inicjatywy, jak zwykle czyni, a po prostu zamyka za sobą drzwi i opierając o nie plecy, oznajmia z prawdziwą powagą:
  - Hyun Jyuni, ja... my... ja nie mogę więcej się z tobą spotykać. Wybacz mi, to nigdy nie powinno się stać, a skoro już się dzieje, muszę natychmiast to skończyć. - Zawiesza na moment głos. - Kocham Minę. Kocham moją żonę. Nie mogę jej tego robić. Nie możemy też robić tego Aemi. - Jyuni milczy. - Rozumiesz mnie, prawda?
Ale Jyuni nadal nic nie mówi. Nie może wydobyć z siebie słowa, bo wie, że wtedy zalałaby się łzami. Nie może mu pokazać, jak bardzo ją zranił tym, co postanowił. Rozumie go, choć nie może tego znieść i jej serce pęka na tysiąc drobnych kawałków. Jyuni podnosi się i z całych sił policzkuje mężczyznę swojego życia. Seunghyun reaguje jedynie żałosnym jękiem. Dobrze wie, że na inną odpowiedź nie ma co liczyć, więc wychodzi z pokoju i czym prędzej opuszcza hostel. Nie widzi, jak Jyuni szlocha, krzyczy i wyje, rzucając się w pościeli, w której złączyć się miały dwa ciała, a miota się w rozpaczy tylko jedno.
 
***
 
    Jyuni ma oczy spuchnięte od płaczu i ledwie cokolwiek widzi przez opadająca na czoło, mokrą od łez i potu grzywkę. Kiedy dzwoni do Hayi, jest już bardzo późno, pewnie koło północy. Nie wie, ile czasu spędziła w pokoju w hostelu. Na zmianę płakała, spała i znowu płakała. Na szczęście kuzynka odzywa się po kilku sygnałach.
  - Cześć, unni! Coś się stało?
  - On... On... On mnie rzucił! - wykrzykuje Jyuni i znowu zalewa się łzami.
  - Choi Seunghyun?
  - Co?! Skąd wiedziałaś?
  - Seung zwierzył się Jiyongowi, że ma romans z kimś ze swojej przeszłości... domyśliłam się więc.
  - I nic mi nie powiedziałaś?!
  - Co miałam powiedzieć?
  - Że wiesz! Że... Jezu, wyszłam na idiotkę! Gdybym podejrzewała, że się domyślisz, nigdy bym ci nie powiedziała. Gdybym wiedziała, jak to się skończy, też. Czemu ja jestem taka żałosna?!
  - Proszę, unni, uspokój się...
  - Jak mam się uspokoić?! A może o to mu chodziło? Co jeśli zamierzał ponownie rozkochać mnie w sobie i rzucić, bym poczuła się tak, jak sam się poczuł, kiedy go zdradziłam? Nie mogę tego znieść!!!
  - Seunghyun na pewno by tak nie postąpił.
  - No tak, w końcu to święty człowiek, a ja jestem ta zła.
  - Nie mów tak o sobie.
  - Nie będę więcej zawracała wam głowy swoimi sprawami, wyjadę i przestanę uprzykrzać wam życie.
  - O czym ty mówisz? Gdzie wyjedziesz? Unni? Unni?! Unni! - krzyczy Hayi, lecz Jyuni zdążyła się rozłączyć.
W pośpiechu zakłada na siebie ubrania i opuszcza pokój. W recepcji zaczepia ją młody chłopak, stojący za ladą.
  - Zapłaciła pani za godzinę, a spędziła w pokoju pięć. - Upomina się.
Jyuni pełnym złości gestem wciąga portfel, wyjmuje z niego kilka banknotów, rzuca je na ladę i nie czekając na resztę, wychodzi. Na dworze pada deszcz i jest już zupełnie ciemno. Pogoda odzwierciedla jej obecne samopoczucie. Jyuni wsiada w samochód i rusza za miasto. Nie wie, dokąd jedzie i co zrobi. Nie myśli logicznie. W tym momencie jest roztrzęsiona i kompletnie zrozpaczona. Gna prosto przed siebie. Nie reaguje na dzwoniący telefon. Nie obchodzi jej, że Hayi pewnie się martwi, wykonując kolejne połączenia. Po chwili krajobraz miasta ustępuje widokom nieużytków. Jyuni usiłuje się uspokoić, a przed nią rozciąga się pusta droga. Na chwilę zamyka oczy, tylko na krótką chwilę... Wierzy, że kiedy je otworzy, będzie już spokojna. Lecz wtedy traci panowanie nad samochodem i wpada w poślizg, a potem ma wrażenie, że spada i czuje silne uderzenie czołem o kierownicę. 
 
zdjęcie pochodzi z LINK   


OD AUTORKI:
Myślicie, że Seunghyun dobrze zrobił, zrywając z Jyuni?
Jak się podobał rozdział?
 
Kolejny to będzie póki co mój ulubiony, więc czekajcie:>
 
I co tam w ogóle u was? 
Ja miałam intensywny weekend (wesele i chrzciny), 
lecz rozdział dla was oczywiście przygotowałam:))

2 komentarze: