30/11/2022

blue lagoon (rozdział 93)

    Daesung z przerażeniem przygląda się swojej żonie pakującej walizkę. Dee wrzuca do niej wszystkie swoje rzeczy, które tylko wpadną jej w ręce: ubrania, kosmetyki, książki, papiery.

  - Co ty robisz? - powtarza w kółko, załamany.

  - Już ci powiedziałam, przenoszę się do innego apartamentu.

  - Dee, nie spisuj tego małżeństwa na starty przez to, że nie możemy mieć dzieci. Przecież się kochamy. Ja ciebie kocham. I mam nadzieję, że ty mnie też.

Milczała. A więc w tym momencie widocznie nie była przekonana co do swoich uczuć. Całą swoją energię wkładała w pakowanie, jakby wynosiła się z ich wspólnego apartamentu na dobre.

  - Jezu, nie spisuję na straty małżeństwa, po prostu chcę dać nam trochę czasu. Szczególnie po tym, co mi przed chwilą zaproponowałeś. Jak mogłeś?

  - Uważam, że to o wiele rozsądniejsze od tego, co ty zaproponowałaś Hayi.

  - O, już ci na mnie naskarżyła? A może to Smok?

  - Nieważne kto.

  - Żebym tylko ja mu nie naskarżyła, co wyprawia jego żona, kiedy akurat nie nagrywa w studiu.

  - A co niby wyprawia?

  - Hayi ma romans.

Daesung wybucha śmiechem.

  - Nie, Dee, przegięłaś.

  - Co, ty też będziesz bronić jej świętości? Wiesz co, zastanów się z Jiyongiem nad zbudowaniem jej świątyni. Moglibyście się tam spotykać, oddawać jej pokłony, składać ofiary (na przykład ze mnie) i modlić się do niej!

  - Nie wierzę po prostu, żeby Hayi miała mieć romans. To niedorzeczne. Ona szaleje za Jiyongiem. A tobie odbija.

  - No to zapytaj ją, dokąd wymyka się z hotelu codziennie wieczorem.

  - Sama ją zapytaj.

  - Nie. Nie rozmawiamy, gdybyś zapomniał.

  - Nie rozumiem, czemu odsuwasz od siebie wszystkich i wymyślasz tak okropne plotki.

Dee już nie odpowiada, po prostu zabiera ze sobą walizkę i opuszcza apartament. Daesung słyszy, jak kieruje się do windy. A więc, by być od niego jak najdalej, zmieni jeszcze piętro. Z westchnieniem siada na łóżku. Tak, wie, że Dee cierpi, jemu również nie jest łatwo. Lecz on mimo wszystko nie wyżywa się na innych. Ona robi to nieustannie. A poza tym widzi winę we wszystkich, tylko nie w sobie. Daesung kompletnie nie wie, jak z nią rozmawiać i jak jej nie urazić. Nie wie, komu poradzić się w tej kwestii. Nie chce dzielić się swoimi prywatnymi sprawami z osobami, które nie są w to w pełni wtajemniczone. A więc chyba pozostała mu tylko Hayi... Daesung postanawia wyżalić się jej i opowiedzieć o tym, jak żona zareagowała na jego ostatnią propozycję. Idzie więc i puka po chwili do drzwi jej pokoju, które w tym samym momencie się otwierają. Hayi jest ubrana do wyjścia, a zważywszy na dość późną porę, na pewno nie na sesję w studiu nagraniowym. Przez chwilę Daesung zastanawia się, czy Dee nie miała racji, lecz szybko się reflektuje. Nie. Niemożliwe. Na pewno Hayi zaraz powie, dokąd zamierza się udać.

  - Hej. Idziesz gdzieś? - pyta ją.

  - Tak, akurat wychodziłam, a co, coś się stało?

Hm. To niewiele mu rozjaśniło.

  - Nie... choć w sumie tak. Dee się wyprowadziła. 

  - Jak to, dokąd?

  - Póki co tylko do innego apartamentu.

  - O jeny, wchodź, pogadamy, mam jeszcze chwilę.

Hayi zaprasza go do pokoju i siadają wspólnie przy stoliku. 

  - Nie wiem, co złego było w mojej propozycji, żebyśmy adoptowali dziecko - żali się Daesung.

  - Według mnie nic. Ale Dee mogło to jakoś przytłoczyć... Wiesz, zanim dojdzie do adopcji, jest mnóstwo badań, testów, które stanowią potwierdzenie, że dana para będzie dobrymi rodzicami.  Dla niektórych to może być trochę... upokarzające. Ja i Jiyong też przez to przechodziliśmy, zanim zaadoptowaliśmy Sarang.

  - Ale przecież nie mieliby się czego u nas przyczepić. Ja i Dee... żyjemy chyba dość poprawnie.

  - Oczywiście, że tak.

Zapada chwilowa cisza. Hayi nie za bardzo wie, jak pocieszyć Daesunga. Poza tym rozumie jego rozgoryczenie, bo sama ma żal do Dee o to, jak na nią ostatnio napadła.

  - No i przy okazji, chcę cię przeprosić za Dee. Nie miała prawa wymagać od ciebie i Jiyonga, żebyście urodzili i oddali jej dziecko. Ja na pewno nigdy bym nie zgodził się go od was przyjąć. 

  - Nie przepraszaj. Nie masz powodu. Dee jest, jaka jest i mam nadzieję, że w końcu przejdzie jej ta śmiertelna obraża na mnie.

  - Oby przemyślała sobie to wszystko w tym osobnym apartamencie i zmądrzała wreszcie.

Hayi posyła Daesungowi pełen pokrzepienia uśmiech.

  - Nie chcę cię wypraszać... Niestety muszę już wychodzić.

  - A gdzie ty w zasadzie idziesz?

  - Ja... coś załatwić - odpowiada Hayi enigmatycznie, a przy tym dziwnie się rumieni.

I to sprawia, że Daesung też nabiera podejrzeń. Czy powinien porozmawiać o tym z Jiyongiem?

***

    Jyuni nie może opanować uśmiechu, kiedy słyszy dzwonek do drzwi, a w progu ponownie zauważa jego. Seunghyun, miłość jej życia. Od czasu wypadku przychodzi tu już drugi raz.

  - Hej - mówi, dziś dla odmiany podając jej pudełko czekoladek.

  - Hej. Dzięki, akurat brakowało mi czegoś słodkiego.

I dostała dwie słodkości w pakiecie...

  - Mogę wejść?

  - Oczywiście. Nie widzisz, że cieszę się, że tu jesteś?

  - Nie wiem, czy mam dobre wieści, chcę pogadać o Aemi.

  - O Boże, coś jej się stało?

Jyuni nigdy nie czuła się specjalnie związana z córką, lecz sama myśl, że coś mogłoby się jej stać, wywołuje panikę.

  - Nie. Nie w tym rzecz. Ona po prostu... chyba wyczuwa, że między nami dzieje się coś dziwnego i stąd to jej niepokojące zachowanie.

  - A co niepokojącego robi Aemi?

Jyuni prowadzi byłego męża do pokoju, potem idzie przygotować kawę w ekspresie. Seunghyun przez cały czas milczy. Dopiero gdy siadają koło siebie na kanapie, każdy ze swoim kubkiem aromatycznego płynu, oznajmia:

  - W zeszłym tygodniu z premedytacją popsuła ulubioną zabawkę Yongiego. Chociaż odkupiliśmy mu ją z jej kieszonkowego, uparła się, że go nie przeprosi i nigdy więcej się do niego nie odezwie. Oczywiście nie powiedziała, czym konkretnie tak ją zdenerwował.

Jyuni rozważa przez chwilę te słowa.

  - Może się pokłócili? Jak to dzieci. Może to nie dotyczy tego, co dzieje się pomiędzy nami... o ile pomiędzy nami cokolwiek się dzieje.

  - Dobrze wiesz, że tak.

Tyle wystarcza, by ich usta znowu spotkały się w czułym pocałunku. W milczeniu kubki z kawą lądują na pobliskim stoliku, a oni przemykają do sypialni. Nie czują się zdziwieni takim biegiem wypadków. Może to było do przewidzenia. Może od kiedy tylko Seunghyun tu wszedł, oboje wiedzieli, że ta wizyta skończy się w ten sam sposób jak większość ich poprzednich spotkań. Po wszystkim milczą. Zupełnie jakby nie mieli sobie nic do powiedzenia. Ale nikt nigdzie się nie spieszy, pozostają w swoich objęciach przez całą wieczność. 

  - Ja... - zaczyna w pewnym momencie Jyuni, patrząc Seunghyunowi w oczy tak, jak gdyby chciała wyznać mu miłość - pogadam w weekend z Aemi.

  - OK - odpowiada Seunghyun, chyba nieco rozczarowany, że nie usłyszał tego wyznania, na które liczył, choć było już przecież tak bardzo blisko. 

A potem kochają się znowu. I wtedy dzwoni jego telefon. Głośny sygnał zakłóca miłosne doznania. 

  - No ten to ma wyczucie! - rzuca Seunghyun.

  - Kto?

  - Jiyong. Nie odzywaj się. Nie może się dowiedzieć, że znowu u ciebie jestem.

  - OK. - Jyuni kiwa głową na znak zgody, a Seunghyun rzuca do telefonu obojętne:

  - No cześć, co tam?

  - Hej. Nie przeszkadzam ci?

  - Nie, to znaczy... trochę. W pracy jestem, akurat leży przede mną taka mała, słodka, urocza psinka.

Jyuni ledwie powstrzymuje śmiech. Seunghyun postanawia więc ostrzec ją gestem, by była cicho. Ruch, który wykonuje, jakby podcinał jej gardło, tylko dodatkowo ją rozbawia. Jyuni leży po chwili z twarzą w poduszce, która ma stłumić jej śmiech. Dawno nie czuła się taka... szczęśliwa?

  - A. Aha. To może zdzwonimy się później?

  - Skoro już odebrałem, to mów, masz jakiś dziwny głos.

  - Przed chwilą gadałem z Daesungiem.

  - O. I co, poprosił cię, żebyście zrobili im z Hayi dzieciaka?

  - Nie. Gorzej. Zasugerował mi, że... fuck, nie przejdzie mi to przez usta, że Hayi ma romans.

  - Co?!

  - Podobno wymyka się z hotelu codziennie wieczorem, nikomu nie chce powiedzieć gdzie... Daesung myślał, że to kolejne idiotyczne wymysły obrażonej na cały świat Dee, niestety sam widział dziwne zachowanie Hayi.

  - Hyung... nie no, nie wierzę. Z kim miałaby mieć ten romans? Poza Willem, z którym nagrywa i który ma rodzinę, z nikim stamtąd nie utrzymuje kontaktu. 

  - Może poznała kogoś nowego?

  - Ale kiedy? 

  - W studiu. Albo... Albo to ten cały Will. Dla niektórych fakt, że ma rodzinę, nie jest powodem, by powstrzymać się od zdrady - oznajmia Jiyong, a Seunghyun czuje, że to przytyk do niego i że ten od początku go rozgryzł. 

  - Nie wiem. Nie chce mi się wierzyć, żeby Hayi... Nie, to ostatnia osoba, która mogłaby zrobić coś w tym stylu. Najlepiej o tym zapomnij. 

  - Postaram się.

  - Piwo dziś wieczorem?

  - Brzmi świetnie. 

Jiyong się rozłącza. Jyuni, która słyszała całą rozmowę, spogląda smutno na Seunghyuna.

  - To znaczy, że wychodzisz ze swoim przyjacielem i muszę już sobie iść?

  - Na to wygląda - zgadza się Seunghyun, po czym przytrzymuje kobietę i zawisa nad nią. - Ale zanim pójdziesz... zdążymy to zrobić jeszcze raz. I zrobimy. Jyuni, potrzebuję cię, jesteś moim cholernym powietrzem. 

 

zdjęcie pochodzi z: LINK

 

4 komentarze:

  1. Szkoda mi Dae ^^ czekam na kontynuację :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurcze cholernie mi szkoda Dae... A jeszcze te podejrzenia :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz, oczywiście pamiętam o Twoim opowiadaniu i zamierzam wszystko ponadrabiać, jak tylko trochę lepiej się poczuję i będę mieć chwilkę<3

      Usuń