-
Nie chcę tak żyć – oświadcza Jane z ciężkim westchnieniem.
Stoi z kieliszkiem szampana w ręce, odwrócona twarzą do
szyby. Jakby było coś do świętowania. Absolutnie nie ma nic. Po niespokojnej
nocy obudziły ją wcześnie rano ostre słoneczne promienie. Leżała w łóżku i
liczyła w myślach wszystkie życiowe porażki. Nie po to po rozstaniach z każdym
kolejnym kochankiem, po pożegnaniu się z karierą aktorki, spędzała długie godziny u
różnych psychologów, by teraz znów stoczyć się na dno, skąd nikt nie mógł jej
już wyciągnąć. Przez tyle lat nauczyła się po prostu nie myśleć o
przeszłości. Nie spodziewała się, że duchy dawnych czasów powrócą tak nagle.
Bez sił wstała z łóżka, wykąpała się i zjadła całe pudełko lodów. A gdy słońce
wzniosło się wysoko nad horyzont, stanęła przy oknie i wbiła wzrok w kołyszące
się na wietrze palmy. To choć trochę koiło nadszarpnięte nerwy. Potem Delilah wróciła ze szkoły i powiedziała, że zjadła obiad na mieście. Teraz, ubrana w czarny, jednoczęściowy kostium kąpielowy smaruje się kremem do opalania i obserwuje odbicie matki w ogromnym lustrze.
- Mówisz tak codziennie, odkąd zjawił się Smok – stwierdza.
- Przypomniał mi wszystko, o czym starałam się zapomnieć.
- Po prostu przeszłość cię dopadła, mamo.
- I po co te złośliwości?
- Po kimś to mam.
Delilah uśmiecha się słodko. Jane chce ją uszczypnąć, ale
córka odsuwa się w porę i mówi:
- Idę na plażę.
Zabiera słomkowy kapelusz i wychodzi z hotelowego apartamentu,
w którym obie zamieszkały po tym, jak Gary, kolejny „kochaś” Jane, odszedł od
niej, bo „nie mógł znieść jej humorów”. Delilah zjeżdża windą na parter, gdzie
spotyka…
- Smok!
- Dee! Jak się masz?
- Super, a ty?
- Ja też . Dee, to Hayi, moja dziewczyna, Hayi, to
Delilah, moja…
- Kuzynka! – wtrąca ona.
A więc o wszystkim
wie, myśli Jiyong.
Dziewczyny podają sobie ręce.
- Hayi, ile ty masz lat? – pyta Delilah.
- Dziewiętnaście, a ty?
- Szesnaście.
- Gówniara – śmieje się Jiyong.
Delilah kopie go w tyłek, a następnie znów zwraca się do
Hayi:
- Jesteś trzy lata starsza ode mnie, a wyglądasz tak
młodo!
- Wszyscy mi to mówią – odpowiada Hayi – a zwłaszcza on.
- Ja mam dwadzieścia siedem, jakby ktoś pytał – odzywa się,
przed chwilą wspomniany, Jiyong.
- Nikt nie pytał – przekomarza się z nim Delilah.
Mówi, że idzie na plażę i proponuje, by Hayi i Jiyong
wybrali się razem z nią. Co prawda właśnie stamtąd wracają, ale zgadzają się.
Co innego mieliby robić w tak gorące popołudnie? Hayi prosi tylko, aby
poczekali pięć minut i idzie do pokoju przebrać się w drugi, suchy kostium
kąpielowy.
- Ty wszystko wiesz! Że Jane to moja ciocia, że mnie
adoptowała i zostawiła… - Jiyong wypomina kuzynce z lekkim wyrzutem, że nic mu
nie powiedziała, gdy rozmawiali wcześniej. A przecież musiała go rozpoznać.
Nawet udawała, że po raz pierwszy słyszy imię „Jiyong”, nie przyznała się, że
Jane to jej matka. Dlaczego?
- No wiem… mama mi powiedziała, gdy tylko tu
przyjechałeś, ale zabroniła mi z tobą o tym rozmawiać… Tak, to głupie, ale nie
znałam cię nawet… chciałam być lojalna wobec mamy, dlatego kłamałam.
Przepraszam, teraz rozumiem, że źle się zachowałam. Wiem, że tylko mną manipulowała,
żeby uniknąć odpowiedzialności za dawne błędy.
- Spoko, nie mam do ciebie pretensji. Cieszę się, że
właśnie Jane powiedziała mi wszystko. Była mi to winna, tak uważam. Choć
zupełnie nie spodziewałem się tego, co usłyszałem. To mnie trochę zdołowało.
- Nie będziesz się z nią więcej zadawać, co nie?
- Nie.
- A ze mną? Chcesz mieć taką porąbaną kuzynkę?
- Hmm… No nie wiem!
Nagle słyszą głos Hayi:
- Przyniosłam piłkę plażową, ale trzeba ją nadmuchać!
We trójkę wychodzą z hotelu na zalaną słońcem promenadę.
- Dee, nazywasz się Black, nie jesteś córką Steve’a,
prawda? – wypytuje ją po drodze Jiyong.
- Nie, co ty! Mama rozstała się z nim zaraz po premierze
filmu. Mój ojciec ma na imię Edward, dawno zostawił mamę i to zwykły cham.
- O, mój nie jest lepszy.
- Interesują go tylko młode panienki?
- Nie, interesuje go tylko alkohol.
Zatrzymują się na plaży i rozkładają koce w niewielkim
cieniu palm.
- Ji, oppa, nadmuchasz wreszcie tę piłkę? – Hayi staje za
nim i mocno obejmuje go w pasie – nie puszczę, dopóki nie nadmuchasz!
- Kuźwa, jak mam nadmuchać, jak mnie tak ściskach, że
mnie dostępu do tlenu pozbawiasz?
- Nie puszczę!
Hayi przytula się do pleców chłopaka. On wsuwa ręce pod
jej uda i podnosi ją. Przebiega tak kilka metrów.
- O Boże, tym się na jakieś miłosne harce zebrało, to ja
już sama tę piłkę nadmucham – postanawia Delilah.
Proszą leżących obok ludzi, by popilnowali im kocy i wbiegają
razem do oceanu. Stają zanurzeni do pasa w wodzie i rzucają do siebie piłkę. Zostają
na plaży, dopóki nie zachodzi słońce. Wtedy Delilah oznajmia, że musi wracać,
żeby zdążyć przygotować się na randkę. Hayi i Jiyong wypytują ją o chłopaka, a
ona ze śmiechem opowiada, że poznali się w jednym z rockowych klubów i
przegadali całą noc i dziś to dopiero ich drugie spotkanie. Oboje życzą Delilah
powodzenia i nie ukrywają, że czekają na relacje z jej miłosnych podbojów.
- Nic wam nie powiem! – odgraża się nastolatka, wytyka
język i znika za drzwiami hotelowego apartamentu.
A oni i tak wiedzą, że taka gaduła jak Delilah opowie im
wszystko ze szczegółami, no może pominie te nieco pikantne. Wracają do pokoju i
biorą wspólny prysznic, co stało się ich sekretnym zwyczajem zawsze po powrotach z
plaży.
- A propos pikantnych szczegółów… - śmieje się Jiyong i
dotyka intymnych części ciała Hayi.
Ona udaje niedostępną, bo wie, że to go kręci, ale
wreszcie zgadza się kochać z nim na stojąco pod prysznicem.
Ubrani, idą na kolację do baru na rogu ulicy. Dawno
przestali jeść w hotelowej restauracji, ponieważ pieniądze kończyły się w
zaskakującym tempie i musieli zrezygnować z luksusów. Siadają przy stoliku na
dworze, gdzie wieje przyjemny wiatr od oceanu, i składają zamówienie. Jiyong ma
skupiony wyraz twarzy. Hayi wie, że zastanawia się nad czymś intensywnie. I
nawet wie nad czym. Zna go dobrze, umie rozpoznawać wszystkie nastroje chłopaka,
odgadywać myśli.
- Ty nie chcesz wracać do Seulu, prawda? – pyta.
- Nie mam do czego wracać – odpowiada Jiyong ze wzrokiem
wbitym w jakiś odległy punkt – nic mnie tam nie trzyma. Mam tylko ciebie, Lee
Hayi, i dobrze mi z tobą, tu. Lubię to miasto, plażę, słońce.
- Witamina D i te sprawy. „Lee Hayi, słońce działa motywująco”.
- Exactly.
Na ekranie nad drzwiami wyświetla się numer ich
zamówienia i idą odebrać jedzenie. Gdy są znów w pokoju i przebierają się do
spania, Hayi narzeka, że spaliła sobie na plaży plecy. Jiyong prosi, by się
położyła, bierze krem nawilżający i robi jej masaż. I ona odzywa się nagle:
- A gdybyśmy tu zostali?
- Co? Gdzie?
- No tu, w Ameryce.
Teraz Jiyong rozumie, że Hayi nawiązuje do poprzedniej
rozmowy. Zaskoczony, na chwilę przestaje ją masować, a zaraz jego dłonie stają
się wręcz natarczywe.
- Nie, Hayi, nie!
- Dlaczego?
- Bo nie mogę ci tego zrobić. Ty masz w Seulu rodzinę, przyjaciół…
- Oh… rodzice są na mnie obrażeni. Chyba mama trochę
przystopowała, ale tata tak łatwo nie ustąpi. Przyjaciele mają własne życie.
Poza tym są telefony, Internet. No i można
się odwiedzać. Odległość tysięcy kilometrów to nic. Jest większy problem.
- Jaki?
- Brak pieniędzy.
- Trochę o tym myślałem…
- Jiyong, nie bierz tyle kremu, cała się lepię, fu.
- Sorry. Eh, gdybym sprzedał auto…
- Twoje ukochane BMW?!
- No cóż… są rzeczy ważne i ważniejsze..
Jiyong pociąga nosem, udając, że płacze.
- Ok. Powiedzmy, że na pewien czas to wystarczy. Ale z
czego byśmy się później utrzymywali? Jiyong, kurde, gdzie mi z tym kremem we
włosy?! I co z pracą? Z mieszkaniem?
Jiyong odwraca Hayi na plecy, kładzie się na dziewczynie
i patrzy jej prosto w oczy.
- Lee Hayi, trzeba wymyślić dobry plan.
Rozdział bardzo przyjemny:) Dobrze, że relacje pomiędzy Jiyong'iem, Hayi i Delilah ułożyły się tak przyjaźnie, pomimo tego, co zrobiła Jane. Czuję, że następne rozdziały będą jeszcze zabawniejsze znając twój styl pisania, dlatego niecierpliwie na nie czekam;) I super, że wrocisz do Leo. Bardzo się cieszę z tego powodu;)!
OdpowiedzUsuńTak sobie pomyślałam, że skoro zostają w Ameryce to wezmę do opowiadania Delilah, żeby się nie nudzili :) poza tym lubię wprowadzać nowe osoby i jeszcze troszkę ich będzie:)
UsuńWłaśnie lubię, kiedy pojawiają się nowi bohaterowie:)
Usuń