26/08/2015

blue lagoon (rozdział 34)

                - Nie chcę tak żyć – oświadcza Jane z ciężkim westchnieniem.
Stoi z kieliszkiem szampana w ręce, odwrócona twarzą do szyby. Jakby było coś do świętowania. Absolutnie nie ma nic. Po niespokojnej nocy obudziły ją wcześnie rano ostre słoneczne promienie. Leżała w łóżku i liczyła w myślach wszystkie życiowe porażki. Nie po to po rozstaniach z każdym kolejnym kochankiem, po pożegnaniu się z karierą aktorki, spędzała długie godziny u różnych psychologów, by teraz znów stoczyć się na dno, skąd nikt nie mógł jej już wyciągnąć. Przez tyle lat nauczyła się po prostu nie myśleć o przeszłości. Nie spodziewała się, że duchy dawnych czasów powrócą tak nagle. Bez sił wstała z łóżka, wykąpała się i zjadła całe pudełko lodów. A gdy słońce wzniosło się wysoko nad horyzont, stanęła przy oknie i wbiła wzrok w kołyszące się na wietrze palmy. To choć trochę koiło nadszarpnięte nerwy. Potem Delilah wróciła ze szkoły i powiedziała, że zjadła obiad na mieście. Teraz, ubrana w czarny, jednoczęściowy kostium kąpielowy smaruje się kremem do opalania i obserwuje odbicie matki w ogromnym lustrze.
- Mówisz tak codziennie, odkąd zjawił się Smok – stwierdza.
- Przypomniał mi wszystko, o czym starałam się zapomnieć.
- Po prostu przeszłość cię dopadła, mamo.
- I po co te złośliwości?
- Po kimś to mam.
Delilah uśmiecha się słodko. Jane chce ją uszczypnąć, ale córka odsuwa się w porę i mówi:
- Idę na plażę.
Zabiera słomkowy kapelusz i wychodzi z hotelowego apartamentu, w którym obie zamieszkały po tym, jak Gary, kolejny „kochaś” Jane, odszedł od niej, bo „nie mógł znieść jej humorów”. Delilah zjeżdża windą na parter, gdzie spotyka…
- Smok!
- Dee! Jak się masz?
- Super, a ty?
- Ja też . Dee, to Hayi, moja dziewczyna, Hayi, to Delilah, moja…
- Kuzynka! – wtrąca ona.
A więc o wszystkim wie, myśli Jiyong.
Dziewczyny podają sobie ręce.
- Hayi, ile ty masz lat? – pyta Delilah.
- Dziewiętnaście, a ty?
- Szesnaście.
- Gówniara – śmieje się Jiyong.
Delilah kopie go w tyłek, a następnie znów zwraca się do Hayi:
- Jesteś trzy lata starsza ode mnie, a wyglądasz tak młodo!
- Wszyscy mi to mówią – odpowiada Hayi – a zwłaszcza on.
- Ja mam dwadzieścia siedem, jakby ktoś pytał – odzywa się, przed chwilą wspomniany, Jiyong.
- Nikt nie pytał – przekomarza się z nim Delilah.
Mówi, że idzie na plażę i proponuje, by Hayi i Jiyong wybrali się razem z nią. Co prawda właśnie stamtąd wracają, ale zgadzają się. Co innego mieliby robić w tak gorące popołudnie? Hayi prosi tylko, aby poczekali pięć minut i idzie do pokoju przebrać się w drugi, suchy kostium kąpielowy.
- Ty wszystko wiesz! Że Jane to moja ciocia, że mnie adoptowała i zostawiła… - Jiyong wypomina kuzynce z lekkim wyrzutem, że nic mu nie powiedziała, gdy rozmawiali wcześniej. A przecież musiała go rozpoznać. Nawet udawała, że po raz pierwszy słyszy imię „Jiyong”, nie przyznała się, że Jane to jej matka. Dlaczego?
- No wiem… mama mi powiedziała, gdy tylko tu przyjechałeś, ale zabroniła mi z tobą o tym rozmawiać… Tak, to głupie, ale nie znałam cię nawet… chciałam być lojalna wobec mamy, dlatego kłamałam. Przepraszam, teraz rozumiem, że źle się zachowałam. Wiem, że tylko mną manipulowała, żeby uniknąć odpowiedzialności za dawne błędy.
- Spoko, nie mam do ciebie pretensji. Cieszę się, że właśnie Jane powiedziała mi wszystko. Była mi to winna, tak uważam. Choć zupełnie nie spodziewałem się tego, co usłyszałem. To mnie trochę zdołowało.
- Nie będziesz się z nią więcej zadawać, co nie?
- Nie.
- A ze mną? Chcesz mieć taką porąbaną kuzynkę?
- Hmm… No nie wiem!
Nagle słyszą głos Hayi:
- Przyniosłam piłkę plażową, ale trzeba ją nadmuchać!
We trójkę wychodzą z hotelu na zalaną słońcem promenadę.
- Dee, nazywasz się Black, nie jesteś córką Steve’a, prawda? – wypytuje ją po drodze Jiyong.
- Nie, co ty! Mama rozstała się z nim zaraz po premierze filmu. Mój ojciec ma na imię Edward, dawno zostawił mamę i to zwykły cham.
- O, mój nie jest lepszy.
- Interesują go tylko młode panienki?
- Nie, interesuje go tylko alkohol.
Zatrzymują się na plaży i rozkładają koce w niewielkim cieniu palm.
- Ji, oppa, nadmuchasz wreszcie tę piłkę? – Hayi staje za nim i mocno obejmuje go w pasie – nie puszczę, dopóki nie nadmuchasz!
- Kuźwa, jak mam nadmuchać, jak mnie tak ściskach, że mnie dostępu do tlenu pozbawiasz?
- Nie puszczę!
Hayi przytula się do pleców chłopaka. On wsuwa ręce pod jej uda i podnosi ją. Przebiega tak kilka metrów.
- O Boże, tym się na jakieś miłosne harce zebrało, to ja już sama tę piłkę nadmucham – postanawia Delilah.
Proszą leżących obok ludzi, by popilnowali im kocy i wbiegają razem do oceanu. Stają zanurzeni do pasa w wodzie i rzucają do siebie piłkę. Zostają na plaży, dopóki nie zachodzi słońce. Wtedy Delilah oznajmia, że musi wracać, żeby zdążyć przygotować się na randkę. Hayi i Jiyong wypytują ją o chłopaka, a ona ze śmiechem opowiada, że poznali się w jednym z rockowych klubów i przegadali całą noc i dziś to dopiero ich drugie spotkanie. Oboje życzą Delilah powodzenia i nie ukrywają, że czekają na relacje z jej miłosnych podbojów.
- Nic wam nie powiem! – odgraża się nastolatka, wytyka język i znika za drzwiami hotelowego apartamentu.
A oni i tak wiedzą, że taka gaduła jak Delilah opowie im wszystko ze szczegółami, no może pominie te nieco pikantne. Wracają do pokoju i biorą wspólny prysznic, co stało się ich sekretnym zwyczajem zawsze po powrotach z plaży.
- A propos pikantnych szczegółów… - śmieje się Jiyong i dotyka intymnych części ciała Hayi.
Ona udaje niedostępną, bo wie, że to go kręci, ale wreszcie zgadza się kochać z nim na stojąco pod prysznicem.
Ubrani, idą na kolację do baru na rogu ulicy. Dawno przestali jeść w hotelowej restauracji, ponieważ pieniądze kończyły się w zaskakującym tempie i musieli zrezygnować z luksusów. Siadają przy stoliku na dworze, gdzie wieje przyjemny wiatr od oceanu, i składają zamówienie. Jiyong ma skupiony wyraz twarzy. Hayi wie, że zastanawia się nad czymś intensywnie. I nawet wie nad czym. Zna go dobrze, umie rozpoznawać wszystkie nastroje chłopaka, odgadywać myśli.
- Ty nie chcesz wracać do Seulu, prawda? – pyta.
- Nie mam do czego wracać – odpowiada Jiyong ze wzrokiem wbitym w jakiś odległy punkt – nic mnie tam nie trzyma. Mam tylko ciebie, Lee Hayi, i dobrze mi z tobą, tu. Lubię to miasto, plażę, słońce.
- Witamina D i te sprawy. „Lee Hayi, słońce działa motywująco”.
- Exactly.
Na ekranie nad drzwiami wyświetla się numer ich zamówienia i idą odebrać jedzenie. Gdy są znów w pokoju i przebierają się do spania, Hayi narzeka, że spaliła sobie na plaży plecy. Jiyong prosi, by się położyła, bierze krem nawilżający i robi jej masaż. I ona odzywa się nagle:
- A gdybyśmy tu zostali?
- Co? Gdzie?
- No tu, w Ameryce.
Teraz Jiyong rozumie, że Hayi nawiązuje do poprzedniej rozmowy. Zaskoczony, na chwilę przestaje ją masować, a zaraz jego dłonie stają się wręcz natarczywe.
- Nie, Hayi, nie!
- Dlaczego?
- Bo nie mogę ci tego zrobić. Ty masz w Seulu rodzinę, przyjaciół…
- Oh… rodzice są na mnie obrażeni. Chyba mama trochę przystopowała, ale tata tak łatwo nie ustąpi. Przyjaciele mają własne życie. Poza tym są telefony, Internet. No i można się odwiedzać. Odległość tysięcy kilometrów to nic. Jest większy problem.
- Jaki?
- Brak pieniędzy.
- Trochę o tym myślałem…
- Jiyong, nie bierz tyle kremu, cała się lepię, fu.
- Sorry. Eh, gdybym sprzedał auto…
- Twoje ukochane BMW?!
- No cóż… są rzeczy ważne i ważniejsze..
Jiyong pociąga nosem, udając, że płacze.
- Ok. Powiedzmy, że na pewien czas to wystarczy. Ale z czego byśmy się później utrzymywali? Jiyong, kurde, gdzie mi z tym kremem we włosy?! I co z pracą? Z mieszkaniem?
Jiyong odwraca Hayi na plecy, kładzie się na dziewczynie i patrzy jej prosto w oczy.
- Lee Hayi, trzeba wymyślić dobry plan.


OD AUTORKI:

Mam nadzieję, że rozdział wyszedł weselszy, jak obiecywałam :) Mały harmonogram na przyszłość (jak mówiłam, lubię spojlerować, wybaczcie xD) Następne 3 rozdziały... cóż trochę głupkowaty humor miałam, jak je pisałam, więc uprzedzam haha. A w 38 rozdziale wracam do Leo, bo się za nim stęskniłam i comeback Leo&Ravi oraz czytelniczka magda165 mnie do tego zainspirowali^^ 

Przed weekendem wrzucę też 9 rozdział Apeiron:)

3 komentarze:

  1. Rozdział bardzo przyjemny:) Dobrze, że relacje pomiędzy Jiyong'iem, Hayi i Delilah ułożyły się tak przyjaźnie, pomimo tego, co zrobiła Jane. Czuję, że następne rozdziały będą jeszcze zabawniejsze znając twój styl pisania, dlatego niecierpliwie na nie czekam;) I super, że wrocisz do Leo. Bardzo się cieszę z tego powodu;)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak sobie pomyślałam, że skoro zostają w Ameryce to wezmę do opowiadania Delilah, żeby się nie nudzili :) poza tym lubię wprowadzać nowe osoby i jeszcze troszkę ich będzie:)

      Usuń
    2. Właśnie lubię, kiedy pojawiają się nowi bohaterowie:)

      Usuń