27/01/2016

blue lagoon (rozdział 56)

               Hayi przewraca się z boku na bok. Jeśli spała, to tylko przez chwilę. Nie powinna się niczym denerwować. Jutro jedzie na ceremonię rozdania dyplomów ukończenia studiów. Pozdawała wszystkie egzaminy i nagrała płytę. Sama pisała teksty do, skomponowanych przez muzyków z Uniwersytetu, melodii. Zdecydowała się na język koreański i jedynie czasami wtrącała wers w angielskim. Na płycie zatytułowanej "First love" znalazło się pięć utworów ( razem z intro "Turn it up"): "It's over", "Dream", "Rose" i "1.2.3.4". Wiedziała, że z tym materiałem miałaby szansę na karierę, jaką sobie wymarzyła. A przede wszystkim, naprawdę nie powinna się denerwować! 
Wyciąga ramiona, żeby przytulić się do Jiyonga i wreszcie zapaść w spokojny sen, lecz natrafia na puste miejsce obok siebie. Gdzie poszedłby o tej godzinie?! Ciemność oznacza, że jest jeszcze noc. Spanikowana Hayi siada na poduszce i rozgląda się dookoła. Czuje zapach dymu papierosowego i zauważa Jiyonga, siedzącego w szeroko otwartym oknie. Leżące obok pety świadczą o tym, że spalił chyba pół paczki.
- Ji... - zaczyna Hayi, kiedy ich spojrzenia się spotykają, jej nadal przerażone, jego pełne przygnębienia i rezygnacji - powiedziałam ci, żebyś nie siadał w otwartym oknie.
- No przecież nie wylecę... Chyba, że znowu mnie tak wystraszysz. Wydawało mi się, że śpisz, a ty do mnie gadasz.
- Bo spałam. Ale się obudziłam i ciebie nie było obok. Też się wystraszyłam - wyjaśnia Hayi, głosem pełnym wyrzutu.
- Jestem tu cały czas, śpij.
Hayi podchodzi do niego i chwyta go za rękę. Mimo, że chłodna, jest lekko spocona.
- Ji, jak mam spać, jak widzę, że czymś się zadręczasz?
- Wszystko ok. Po prostu siedzę sobie - odpowiada Jiyong i odwraca wzrok w stronę oceanu. To wystarcza, by Hayi wiedziała, że ją okłamał. Czuje, że coś się dzieje.
- Przejmujesz się zwolnieniem Zacka? Powiedziałam ci, że nie jesteś winny, sam też ci to powiedział.
- Ja pierdolę, niczym się nie przejmuję! Siedzę sobie! Nie wolno?
Jiyong wyrywa rękę z jej uścisku. Zagryza wargi, jakby się powstrzymywał, by nie powiedzieć więcej nieprzyjemnych słów. Zdenerwowana Hayi klepie go w udo, żeby sprowokować jakąś reakcję. Nienawidzi, gdy Jiyong na nią krzyczy, ale coś, czego naprawdę nie może znieść, to ta obojętność. I nie zamierza tak tego zostawiać. Powtarza oskarżycielsko:
- Znów mi to robisz!
- Co?
- Nie chcesz mi powiedzieć, co się dzieje.
- Hayi...
Jiyong siada przodem do pokoju, przyciąga ją do siebie i obejmuje nogami w talii. Kładzie ręce na jej ramionach.
- Chcę cię pocałować, cholernie tego chcę... To się dzieje.
Hayi odwraca twarz.
- Nie! Nie pocałujesz mnie, póki nie powiesz mi, czemu tak tu siedzisz i palisz papierosa za papierosem.
- Zastanawiam się... nad różnymi sprawami.
- Jakimi?
- Co mam ci do zaoferowania... Nie skończyłem studiów, a nawet szkoły średniej. Leczyłem się na odwyku, u psychiatry. Trzymam cię tu z dala od twojej rodziny. Nigdy się nie dorobię zajebistych pieniędzy, nie zamierzam rzucać palenia i nie chcę mieć dzieci. Taka przyszłość cię zadowala?
Jiyong przez cały czas patrzy jej w oczy i dziwi się, że nie widzi w nich smutku, ani rozczarowania, a wręcz przeciwnie, spokój.
- Oppa, czy ty nie rozumiesz? - zaczyna Hayi z uśmiechem - nie chcę, ani pieniędzy, ani dzieci, tylko ciebie. Jak mam ciebie, to mam wszystko.
Wreszcie pozwala się pocałować. Jiyong namiętnie wpija się w usta Hayi, niemal pozbawiając ją tchu. Nadal nogami oplata dziewczynę w talii i przeczesuje dłońmi jej włosy. Ma wrażenie, że nigdy nie nasycą się wzajemnie tym całowaniem. Aż wreszcie wracają do łóżka i zasypiają, spleceni w uścisku, choć Jiyong powtarza, że gdyby Hayi nie musiała być jutro wyspana, do rana nie pozwoliłby jej zasnąć.
               Wstają wcześnie, by bez nerwów przygotować się na uroczystość zakończenia studiów. Ona zakłada zwykłą, czarną sukienkę z krótkimi rękawami, on ciemne dżinsy i białą, luźną koszulkę. Hayi, choć zazwyczaj nakłada tylko lekki makijaż, dziś starannie się pudruje, obrysowuje oczy eyelinerem, a usta przeciąga ciemnowiśniową szminką. Ma świadomość, że się postarza, lecz to planowany efekt. Tak chce wyglądać, odbierając dyplom, na elegancką, poważną i pewną siebie. Mimo, że Jiyong uważa, że jest śliczna bez makijażu, robi jej mnóstwo zdjęć w tej nowej kreacji, zanim wychodzą z mieszkania. Dojeżdżają metrem na Uniwersytet. Zabytkowy, biały budynek prezentuje się naprawdę okazale. Na dziedzińcu jest już scena i rzędy krzeseł dla zaproszonych gości. Jiyong siada mniej-więcej pośrodku, by wszystko dobrze widzieć, a jednocześnie nie wystawiać się zbytnio na główny plan i nie być zupełnie w tyle. Hayi dołącza do innych studentów. Ze wszystkich stu dwudziestu, którzy dwa lata temu zaczynali naukę na kierunku wokalistyka, zostało trzydzieści dziewięć osób, w tym Hayi i Will. Zajmują miejsce w pierwszym rzędzie i rozmawiają o swoich płytach. Ona nagrała piosenki w stylu jazzowo-bluesowym, on w typowo rockowyn. A zaraz z pozostałymi studentami zaprezentują wyniki swojej ciężkiej pracy na scenie. Póki co przemawia rektor Uniwersytetu. Zapowiada występy tegorocznych absolwentów w kolejności alfabetycznej. Wyczytanie nazwiska Hayi wyrywa Jiyonga z lekkiego zamyślenia. Za jego namową wybrała piosenkę "Rose", bo choć wszystkie kawałki lubiła podobnie, musiała zdecydować się na jeden. Widzi zainteresowanie publiczności i wie, że wybrała dobrze. Czuje się na scenie swobodnie, jakby występowała codziennie. I tak powinno być. A może kiedyś naprawdę rozpocznie karierę. Na koniec kłania się nisko i otrzymuje głośne brawa. Z uśmiechem macha do Jiyonga. I cieszy się, jaki jest dumny z jej sukcesów. Mijają trzy godziny, zanim wszyscy studenci śpiewają po piosence. Hayi powoli ma dość. Co z tego, że najadła się na śniadanie, i tak zgłodniała. Will śmieje się, że burczy jej w brzuchu, a ona bije go w zemście. Niestety, to jeszcze nie koniec. Z nudów liczy ilość okien, rynien i rzeźb na przedniej i bocznych ścianach Uniwersytetu. Nareszcie wszyscy studenci ubierają specjalne togi i odbierają dyplomy. Hayi z westchnieniem ulgi biegnie do Jiyonga i wyciąga go z rzędów krzeseł. Jest przekonana, że głodni, znudzeni, zmęczeni dusznym powietrzem i ostrym słońcem wracają już do domu, ale po drodze postanawiają zjeść coś na mieście. Jiyong tak chce, a Hayi jest to obojętne, byle by tylko nie jeździć więcej metrem i zaczerpnąć świeżego powietrza. Obawia się, że kompletnie przepociła sukienkę. Powtarza sobie, że to nic dziwnego przy takich temperaturach i jeszcze w komunikacji miejskiej, ale czuje się nieswojo, gdy Jiyong zaprowadza ją do luksusowej restauracji. Na co dzień nie jadają w tak drogich lokalach, lecz skoro dziś jest jej szczęśliwy dzień... zamawia mnóstwo smakołyków i butelkę dobrego, półsłodkiego wina. Nie przejmuje się już niczym. Je z apetytem i nuci melodie, lecące w restauracji. Gdyby była sławna i bogata, pewnie codziennie żywiłaby się w ten sposób. Po winie zaczyna lekko kręcić jej się w głowie. Jiyong też sporo pije, a przy tym zostawia połowę zamówionego jedzenia. Powtarza, że nie jest głodny przez to gorąco, choć nigdy wcześniej te temperatury mu nie przeszkadzały. W dodatku w restauracji działa klimatyzacja. Hayi i Jiyong zostają tam dość długo. Wieczorem jadą do jednego z parków na odbywające się codziennie o dwudziestej przedstawienie, wykorzystujące wodę i muzykę. Niezbyt wyobrażają sobie jeszcze, jak to ma wyglądać, ale na pewno nie spodziewają się tylu ludzi. Ledwo znajdują miejsce do stania, dość daleko fontann, przy drzewie z kolorowymi kwiatami. Zaczyna grzmieć i lekko kropić, lecz nikogo to nie odstrasza. Wszystko odbywa się planowo. Przy muzyce fontanny włączają się i wyłączają naprzemiennie, zmieniają kolory, a z rzutnika wyświetlają się na wodzie krajobrazy Los Angeles. Przejęta tym wszystkim Hayi, nie zwraca uwagi, że deszcz mocniej pada, zrywa się nieprzyjemny wiatr. Czuje jedynie obejmujące ją od tyłu ramiona i, że niespodziewanie Jiyong wsuwa jej coś w rękę. Zaskoczona, spuszcza wzrok. W swojej dłoni zauważa pierścionek z niewielkim, błyszczącym oczkiem, odbijającym kolory fontann. Gdy wreszcie przytomnieje wystarczająco, by się odwrócić, Jiyong patrzy na nią z powagą. Chwyta ją za ręce i błaga:
- Lee Hayi, wyjdziesz za mnie? Wyjdź za mnie, proszę...
To odbiera jej głos. I wszystkie zmysły. Hayi po prostu czuje, że po policzkach strumieniem spływają jej łzy. A Jiyong czeka na odpowiedź. Jego spojrzenie to najbardziej niewinne spojrzenie, jakim kiedykolwiek ją obdarzono, pełne zaufania, miłości i niepewności. Hayi nie chce więcej męczyć chłopaka, bo widzi, jaki jest blady i spanikowany. A, że sama nadal nie może nic powiedzieć, jedynie potakująco kiwa głową. I Jiyong zakłada jej pierścionek.


***

               Burza się rozszalała. Jiyong trzyma się uchwytu w metrze. Hayi trzyma się Jiyonga. Co chwilę zerka na swój pierścionek zaręczynowy. Dopiero, gdy trochę ochłonęła, zauważa, że ma go na palcu wskazującym, zamiast na serdecznym i śmieje się. Jiyong opowiada jej o swoich dylematach.
- Nie nabijaj się ze mnie. To wszystko twoja wina, bo na serdecznym nosisz ten od rodziców.
- Przepraszam... Ja... w ogóle nie podejrzewałam, że możesz mi się oświadczyć...
- Nie chciałaś?
- Chciałam... tylko... ty nie sprawiasz wrażenia osoby zainteresowanej małżeństwem...
Metro zatrzymuje się na stacji i Hayi wpada na Jiyonga.
- Po prostu nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałem. No i Seung mi nagadał.
- Chyba nie kazał ci się mi oświadczyć?!
- Ha ha, nie. Ale zasugerował coś, co nie dawało mi spać.
- Więc o to chodziło! Zastanawiałeś się, czy poprosić mnie o rękę, czy nie?
Hayi udaje obrażoną. Jiyong przybliża się i całuje ją w czoło.
- Nie... zastanawiałem się, czy się zgodzisz...
- Głupku, za to, to naprawdę powinnam być obrażona... Nie wyobrażam sobie świata bez ciebie.
Znów na siebie wpadają. Wysiadają na następnej stacji i wracają do wcześniejszej rozmowy.
- Jiyong, co ci zasugerował Seunghyun?
- Żebyśmy zrobili podwójny ślub.
- W sensie Jyuni z Seunghyunem i my?
- Nie, wiesz, ja z Jyuni i ty z Seunghyunem.
- Oppa!
Zrobiłaby mu coś za te głupie żarty, gdyby nie to, że grzmi, błyska się i leje deszcz. Zupełnie przemoczeni, starają się jak najszybciej przebiec odcinek ze stacji do ich apartamentowca.
- Przecież to za niecałe trzy miesiące! - krzyczy Hayi, przypadkowo stawiając stopę prosto w wodę.
- A co? Wolałabyś już dziś?
- Spadaj. Planujecie wszystko beze mnie!
Zatrzymują się na chwilę. Jiyong chwyta Hayi za rękę. Już i tak są przecież przemoczeni; ubrania, włosy, ciała.
- Nie, nie zaplanowalibyśmy niczego bez ciebie. To tylko propozycja... zrobilibyśmy ten podwójny ślub... i zostalibyśmy w Korei, gdybyś chciała...
Wreszcie wbiegają do budynku i czekają na windę.
- Tak? Chciałabym... - odpowiada Hayi z uśmiechem - chciałabym tego, naprawdę.



5 komentarzy:

  1. Oświadczył się jej ❤💗❤ hura!
    Cudny rozdzialik went życzę 😁

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu się zdecydował ♡ Teraz mogę w spokoju czekać na ten podwójny ślub. To może być całkiem ciekawe biorąc pod uwagę różne temperamenty bohaterów. Ale zostawiam to twojemu mózgowi ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak sama zauważyłaś, ze względu na różne temperamenty bez lekkich spin się nie obejdzie;)

      Usuń
  3. Cieszę się, że Hayi nagrała w końcu płytę;) Yes, yes! Ji i Hayi narzeczeństwem!!!:) I taki piękny pierścionek;)

    OdpowiedzUsuń