09/03/2016

blue lagoon (rozdział 62)

              - Gdzie jedziemy? Gdzie chcecie mnie zabrać? - powtarza Hakyeon po drodze, jedynie udając, że jest spokojny. Trzęsie się na całym ciele i nie może poradzić sobie z uczuciem suchości w ustach. Głośno połyka ślinę, ale to nie pomaga. Tak wygląda koniec. Dla pokonanych nie ma ratunku. W tym momencie się poddaje, wciśnięty na tylnym siedzeniu między dwóch gangsterów. Trzeci, nazywany przez pozostałych Harry'm, kieruje.
- Nie ty tu jesteś od zadawania pytań. Przymknij się, albo my przymkniemy ci gębę - rzuca, obojętnie.
I Hakyeon więcej się nie odzywa. Ma nadzieję, że jeśli podporządkuje się wszystkim rozkazom, ostatecznie ci faceci potraktują go lepiej. Złudną nadzieję... By nie zacząć panikować, stara się skoncentrować na czymś innym, niż aktualna sytuacja. Patrzy przez samochodową szybę na ludzi wracających z pracy, dzieci bawiące się w parkach, ulicznych sprzedawców kwiatów. Zwykłe, codzienne życie, coś, co już go nie dotyczy. Cały czas wie, w jakim kierunku jadą, choć nie jest pewien, co to oznacza. Wybawienie, czy potępienie? Niewiadoma powoduje jeszcze większy lęk. Wreszcie Hakyeon przekonuje się, że się nie pomylił. Zatrzymują się obok Good style - Good life. Harry rzuca poleceniami "wpuść nas", " poczęstuj kieliszkiem czegoś mocniejszego". Z nerwów Hakyeon wpisuje niepoprawny kod, otwierający drzwi. I zastanawia się, czy to nie jest jakaś szansa. Jeżeli pomyliłby się trzy razy, włączyłby się alarm. Harry przewiduje jego zamiary. Grozi mu, że zginie, jeżeli wymyśli coś głupiego. Hakyeon wpisuje poprawny kod i wpuszcza gangsterów do swojego studia. Oglądają je pobieżnie, zanim trafiają do biura właściciela. Rozsiadają się na zniszczonej kanapie. Hakyeon przeprasza, wyciągając z barku resztkę soju. Nic więcej nie ma. Tamci wyśmiewają go, popijając z jednej butelki. Harry podchodzi do okna i opuszcza roletę. Przegląda porozrzucane na biurku przedmioty, nic wartościowego. Stawia pośrodku pokoju krzesło, na którym siada, poproszony o to, Hakyeon. Pozostali otwierają, zabraną wcześniej z bagażnika walizeczkę, wyposażoną w liczne ampułki i strzykawki, przygotowują igłę. Hakyeon zauważa, że wszyscy mają rękawiczki.
- Możemy zaczynać zabawę - oznajmia Harry, kucając przy swojej ofierze - zadamy ci pytania. A że nie lubimy paprać sobie rąk, za każdą złą odpowiedź zrobimy ci zastrzyk, powodujący skurcze mięśniowe. Przygotowaliśmy też epinefrynę, byś się męczył, zamiast zemdleć z bólu.
- Niepotrzebnie - uspokaja ich (czy siebie?) Hakyeon - mam zamiar odpowiedzieć szczerze na wszystkie pytania.



12 LAT WCZEŚNIEJ

              Jest ciepły czerwcowy dzień. Jiyong gra na konsoli w domu Hakyeona, gdy ten spanikowany wpada do pokoju.
- Czy ciebie zupełnie porąbało?! Znalazłem w magazynie towar Harry'ego. Zabrałeś za niego zapłatę, ale mu go nie przekazałeś?!
- Hyung... tylko się nie denerwuj...
- Już jestem zdenerwowany!
- Przekazałem mu towar... ale fałszywy.
Hakyeon opada na kanapę obok swojego podopiecznego.
- Jiyong... co ty zrobiłeś... idź i oddaj mu prawdziwy towar, natychmiast!
- Nie, hyung.
- Nie?
- Już za późno. Harry siedzi w kiciu i tych dwóch jego ludzi też. Przekazałem ich policji.
- Co?! Ty pierdolony gnojku! Przecież Harry na nas doniesie! Na mnie doniesie! To ja jestem głęboko w du...
- Nie zna twojej tożsamości - wtrąca Jiyong - mojej też nie. Nic nie zrobi, odsiedzi swoje, a my wydamy jego pieniądze.
- Pieniądze i pieniądze! Dla mnie ważniejsze jest życie!
- Hyung i tak rzucasz ten interes, żeby być zwykłym biznesmenem, Shin Hakyeonem. A Harry w ogóle nie wie, jak wyglądasz i nigdy cię nie znajdzie.
- O nie, znajdzie mnie. Wyjdzie z więzienia, znajdzie mnie i zabije. A ty mi nie pomożesz, bo zaćpasz się wcześniej na śmierć.
Jiyong milczy przez pewien czas. Nie pomyślał o konsekwencjach. Pragnął jedynie pieniędzy. Przez własną chciwość naraził Hakyeona. Jest mu okropnie wstyd. Przecież tak wiele zawdzięcza temu człowiekowi.
- Hyung... - powtarza, przepraszająco.
Hakyeon obejmuje dłońmi, bolącą z nerwów, głowę. Załamany, po prostu siedzi w ciszy i stara się znaleźć jakiekolwiek rozwiązanie. Niestety, to jest już przegrana sprawa. Nic nie da się zrobić. Jiyong pocieszająco klepie go w plecy.
- Nie przejmuj się, hyung. Zarobimy mnóstwo pieniędzy i wyjedziemy do Kalifornii. Ojciec powtarzał, że jestem, jak moja matka, skoro jej się tam spodobało, mi się też spodoba. To chyba zajebiste miejsce - przekonuje Hakyeona i wraca do gry na konsoli.


TERAŹNIEJSZOŚĆ

              Kalifornia - to chyba zajebiste miejsce..., niewątpliwie lepsze, niż obecne...
- Mam do ciebie trzy pytania - wyjaśnia Harry - jesteś gotowy?
Po wypiciu resztek alkoholu nie założyli z powrotem maseczek. Hakyeon przygląda się ich niemłodym  twarzom, poznaczonym zmarszczkami i bliznami, obojętnym.
- Tak - odpowiada.
Harry przystępuje do przesłuchania:
- Czy zatrudniałeś wspólników?
- Tak.
- Czy któryś z nich mnie wychujał i wysłał za kratki?
- Nie.
- A więc... kto to był? Kto?
- Ja - odpowiada bez wahania Hakyeon - potrzebowałem kasy... przepraszam... błagam o litość... oddam wam wszystko! Oddam wam studio, jeżeli chcecie!
Pada na kolana, a Harry wybucha lekceważącym śmiechem.
- Oddasz? Z czego? Jesteś okropnie zadłużony, twoje studio bankrutuje. Długo cię szukaliśmy i długo cię obserwowaliśmy. Nie chcieliśmy paprać sobie rąk tą robotą zaraz po wyjściu na wolność. A ty nie próbowałeś uciec, bo po prostu nie masz kasy. Nie masz nic, co by nam zrekompensowało lata spędzone za kratkami. I przede wszystkim, my nie chcemy twoich pieniędzy. My chcemy twojej śmierci.
- Błagam, tylko nie róbcie nic mojej dziewczynie! Ona nie widziała waszych twarzy! Nie wyda was! Błagam, nie róbcie jej krzywdy! - woła Hakyeon, a jego policzki zalewają się łzami.
Harry wydaje kolejne polecenie:
- Usuń monitoring z ostatniego miesiąca.
- Z... miesiąca?
- Ogłuchłeś?
- O... ok.
- I napisz list pożegnalny.
- Co???
- Napisz, że nie możesz wyjść z długów i postanowiłeś się zabić.
- Ale...
- Pisz!
- Zostawicie w spokoju moją dziewczynę? Ostrzegłem ją, że zginie, jeżeli was wyda. Nie jest taka głupia...
- Pisz!!!
Drżącą dłonią Hakyeon przelewa na papier treść swojego listu pożegnalnego. Na koniec dodaje jeszcze wielkie "przepraszam". Przepraszam, Sumin... odchodzę. Kto by pomyślał, że pierwszy odejdę od ciebie...
Słyszy rozmowy gangsterów:
- Zaraz skończymy robotę i spierdalamy do Chin.
- Taaa, tam możemy spokojnie żyć.
- Nie damy się znowu złapać z powodu tego skurwysyna.
Harry podnosi Hakyeona za kołnierz koszuli, do stania, i się śmieje.
- Zabawa skończona. Zaraz zabierzemy się za robotę. Zrobimy ci samobójstwo.


***

              Jiyong wita wracającą z pracy Hayi jej ulubionym makaronem sojowym z warzywami i mięsem. W rzeczywistości wszystkie dania ugotowane przez niego są jej ulubionymi. Oboje siadają na podłodze przy niskim stole i rozmawiają przy jedzeniu o codziennych sprawach. Jiyong opowiada o promocji Seungri'ego. Od kiedy ten występuje ze swoimi kawałkami, do klubu przychodzi coraz więcej osób. Wokalna przyszłość chłopaka zapowiada się świetnie. Dodatkowo, Leo dogadał się z ludźmi z Jellyfish, by Seungri ćwiczył w osobistej sali VIXX w ich dormie. Tam Jiyong umawia się z nim na próby, ustala szczegóły występów, koncepty i inne atrakcje. W opowiadaniu o tym wszystkim przeszkadza mu telefon. To Choi Seunghyun. Jiyong zostawia na chwilę jedzenie i rozmawia z przyjacielem.
- Co się dzieje? - wypytuje później Hayi.
- Jyuni się na niego obraziła i wyprowadziła się do swojej mamy. A Seung nie wie, o co jej chodzi.
- Pewnie się pokłócili.
- Nie... twierdzi, że wszystko było ok. Zaproponowałem mu, że poproszę ciebie, żebyś z nią pogadała.
- Taaa, słyszałam.
- Nie jesteś tym zachwycona.
- Jestem wykończona po pracy, ale to moja kuzynka... pogadam z nią. Skoro tak się zachowała, pewnie nie bez powodu...
- Ok, a ja pojadę wesprzeć duchowo tego nieszczęśnika.
- Duchowo? Chyba alkoholowo...
Jiyong odpowiada jej niewinnym uśmiechem. Dokańczają jedzenie i odnoszą talerze do zmywarki. Hayi jedzie do mamy Jyuni, a Jiyong do Seunghyuna. Zastaje go grającego na komputerze.
- To tak rozpaczasz?
- Hyung, jestem wkurwiony. Muszę się wyżyć.
- Spoko, wyżywaj się.
Jiyong przynosi sobie krzesło z kuchni i siada obok przyjaciela. Przez pewien czas się nie odzywają. Jedynie Seunghyun klnie, pochłonięty grą, tanią strzelanką.
- Hyung, wiesz co mnie tak wkurwiło? Nie, że znowu wyprowadziła się do swojej mamusi, tylko że się wyprowadziła, chociaż ja jej nic nie zrobiłem, a wręcz przeciwnie, jeszcze dziś wstawałem o szóstej i przygotowywałem idiotce kanapki do pracy!
- O, to rzeczywiście poświęcenie. Ale z laskami już tak jest. Mają swoje humorki-srorki. Może to te dni?
- Nie. Dzięki za pocieszenie.
- A co mam ci powiedzieć? Nic nie wiem, tak ja, jak i ty. Zobaczymy, może Hayi coś załatwi. Jeśli nie, narąbiemy się wieczorem, ok?
- No. To upokarzające, żeby moja własna żona ode mnie uciekała. A jej matka uważa pewnie, że jestem okropnym mężem...
Grają wspólnie przez następne trzy godziny. Niespodziewanie drzwi do mieszkania się otwierają. W pokoju zjawia się wyczerpana Hayi i obrażona Jyuni.
- I co, sprawa załatwiona? - zagaduje Jiyong.
Seunghyun podchodzi do Jyuni i chwyta ją za rękę.
- Wróciłaś... to... wporzo?
- Nie.
- Nie? A ja, co ja ci zrobiłem?!
- Co mi zrobiłeś?! Dzieciaka mi zrobiłeś, głupku!
Zapada chwilowa cisza, aż wreszcie Seunghyun krzycząc i podskakując ze szczęścia, rzuca się wszystkim na szyję, a zrozpaczona Jyuni zaczyna głośno płakać.
- I jeszcze się cieszysz?! Wiedziałam, że mnie nie zrozumiesz! Ja nie lubię dzieci! Nie lubię, nie lubię, nie lubię! - powtarza przez łzy i wszyscy skupiają się na pocieszeniu jej.
W tym momencie do Jiyonga dzwoni telefon. Sumin. Świetnie.
- Tak? Co ty znowu wymyśliłaś? Już mnie więcej na nic nie nabierzesz...
- Jiyong...
- Co jest? - pyta, słysząc jej szloch.
- H... Ha... Hakyeon - jąka się Sumin - powiesił się u siebie w studiu.


OD AUTORKI:


OGŁOSZENIE: zostało jeszcze 10 rozdziałów tego opowiadania do opublikowania. Mam już w głowie zarys czegoś nowego. Chciałabym poprosić czytelników o pomoc, a konkretnie o zagłosowanie w ankiecie po boku:)

 PS. Wreszcie się doczekałam comeback'u Hi <so happy^^>


12 komentarzy:

  1. Dzieciaka mi zrobiłeś - padłam ze śmiechu:) Ale fajnie będzie;)
    Ale Hakyeon... oni naprawdę go zabili???:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, zaczynają pojawiać się dzieci:>
      Tak, zabili Hakyeona, nie chciałam, żeby było za kolorowo w tym opowiadaniu... ale tym samym uratował Ji:)

      Usuń
    2. Trochę jest mi smutno, bo zaczynałam go lubić:( No, ale nie zawsze może być kolorowo...
      Ale tak się cieszę, że będą dzieci;) Będzie jeszcze więcej śmiesznych sytuacji;)

      Usuń
    3. Ofc postaram się, żeby oprócz tego smutku było też wesoło!:)
      A słuchałaś nowych piosenek Lee Hi?

      Usuń
    4. Słuchałam;) Bardzo podoba mi się "World Tour" i "Hold My Hand". Co do "Breathe" mam mieszane uczucia. Ale jeśli do którejś piosenki mam mieszane uczucia, to najprawdopodobniej w końcu ją polubię, tak jak to było u mnie z "Bae Bae" BIGBANG;) A Ty co myślisz o jej nowym albumie?;)

      Usuń
    5. Moje ulubione to "Fuck with us" i "Hold my hand", ale podobają mi się wszystkie, no i jej głos i kolaboracja z fajnymi osobami^^

      Usuń
    6. A zwłaszcza z Mino;)

      Usuń
  2. Zgłaszam się, bo ostatnio jakoś zapomniałam napisać ci komentarza. No więc ten rozdział był jednocześnie wesoły i smutny. Szkoda mi Hakyeona bo było widać że się chłop zmienił, a tu nagle umarł i to tak tragicznie. A Jyuni mam nadzieję, że przekona się do dzieci. A i oczywiście ja już przesłuchałam cały album Lee Hi. Są świetnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak uważam:) "fuck with us" z DOK2♥★♥
      A Jyuni to typ buntowniczki i po prostu musiała zrobić rozpierdziel, ale ostatecznie pogodzi się z sytuacją:D

      Usuń
  3. Super ^^
    Mam nadzieję, że jyuni jednak przekona się do dzieci.
    weny życzę :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. thx:) a z Jyuni tak jak napisałam wcześniej:)

      Usuń