21/03/2016

apeiron (rozdział 27)

Nothing's gonna happen


KYUNG

                Policzyłem do dziesięciu i otworzyłem oczy. Ból głowy mnie sparaliżował. Fuck, wczoraj przesadziłem z alkoholem. Piłem całą noc z U-Kwonem, zastanawiając się, gdzie może być Zico z tą swoją Angie, by nie napisać choćby głupiego smsa, że żyje. I czy nas ci skurwiele też prędzej, czy później dopadną. Gdybyśmy w ogóle mieli pojęcie, co to za typy… wymyślilibyśmy strategię obrony. Zico chociaż ułożył wcześniej plan działania, my go nie posiadaliśmy. Podniosłem się lekko i zrobiło mi się niedobrze. W ostatnim momencie wbiegłem do kibla i zwymiotowałem. Po tym poczułem się o wiele lepiej. Aż zauważyłem na podłodze stertę ciuchów do wyprania. No nie. To chyba najwyższy czas na kupienie nowej pralki. Wyszedłem, żeby tego nie widzieć. Wypiłem naraz pół butelki wody, bo czułem jeszcze nieprzyjemny smak rzygów i postanowiłem wrócić do żywych po przepitej nocy. Wykąpałem się, ogoliłem, patrząc na tę stertę ciuchów. Ok, wproszę się do kogoś i to wypiorę, tylko nie dziś. Dziś mam zamiar leżeć i roztaczać wokół siebie seksowy zapach mojego nowego żelu „magic shower” dla sportowców. Żele dla sportowców pachną tak odświeżająco, naszła mnie refleksja. A ja potrzebowałem odświeżenia. Zupełnie nagi otworzyłem szafę i z przerażeniem stwierdziłem, że nie mam nic czystego do ubrania, jedynie przyciasny dres z myszką Mickey, w którym ćwiczyłem na wf-ie w szkole i nie wywaliłem go z sentymentu, albo po to, żeby mi przypominał, że byłem bezguściem. Doszedłem do oczywistych wniosków: jeżeli nie zrobię dziś tego pieprzonego prania, jutro pójdę w tym dresie sprzedawać ludziom wełniane pościele i garnki do gotowania na parze. Mam dystans do siebie, ale to nie byłoby, ani zabawne, ani sensowne, to byłaby po prostu kompromitacja. Zwykle szedłem skorzystać z pralki Zico, ale odkąd zniknął i jego mieszkanie zostało przeszukane przez tych, z którymi zadarł, stwierdziłem, że lepiej się tam nie pojawiać. Zwłaszcza, że zaniepokojona sąsiadka zgłosiła włamanie i zaginięcie właściciela, a drzwi zabezpieczone były przez policję specjalną taśmą. Zdecydowałem, że pójdę do P.O. Napisałem mu smsa, żeby się dowiedzieć, czy jest już w domu (przeważnie szedł w weekend do swojej dziewczyny), ale mi nie odpowiedział. Może jeszcze nie wrócił, a może wrócił tak wykończony przez – wiadomo jaką – aktywność fizyczną, że zaraz zasnął i nie słyszał mojej wiadomości. I tak pamiętałem kod do jego mieszkania, a potrzebowałem tylko pralki, więc to obojętne, czy go zastanę, czy nie. Spakowałem ubrania, których pilnie potrzebowałem, przewiesiłem torbę przez siebie i wyszedłem. Na dworze było zimno. To rześkie powietrze działało, jak lek na kaca. Doszedłem do drzwi mieszkania P.O, pełen energii. Zdziwiłem się, bo były uchylone. Pewnie, gdybym nie przeżył tego wszystkiego, co przeżyłem jako członek gangu, pomyślałbym, że nic się nie dzieje, Jihoon po prostu zapomniał je zamknąć. Ale z całym moim doświadczeniem, wiedziałem, że kto, jak kto, Jihoon nie pozwoliłby sobie na taką nieostrożność. Przeszedł mnie dreszcz, jakbym był bohaterem horroru, wkraczającym do nawiedzonego domu. Nic dziwnego, to podobna sytuacja. Nie wiedziałem, co zastanę, jak już wejdę. W głowie pojawiały mi się makabryczne wizje. To nie tylko moja wyobraźnia. Zastanie P.O, nieżywego, w kałuży zasychającej krwi, było w tym momencie prawdopodobne. Zwłaszcza, że wnętrze mieszkania wskazywało na wcześniejszą obecność włamywaczy. Kroczyłem bezszelestnie w okropnym bałaganie. Meble były przewrócone, codzienne przedmioty, ubrania porozrzucane, naczynia potłuczone. Rozległ się dziwny odgłos. Coś, jakby skrzypnięcie drzwiczek. Zrozumiałem, że nie jestem tu sam. Powinienem uciec, ale ciekawość mnie powstrzymywała. Skierowałem się do pokoju, z którego dochodził hałas. Co dawało mi przewagę, to to, że byłem bliżej drzwi, niż włamywacz. Mijając kuchnię, zabrałem wielki tasak i poczułem się pewniej. Widziałem sylwetkę intruza, jego plecy, jak wyciągał z sejfu za tylną ścianą szafy, naszą walizeczkę z pieniędzmi. Przyszedłem w najwłaściwszym momencie, już jestem bohaterem! Wyobrażałem sobie, jak podchodzę do tego gagatka. A później biorę zamach i atakuję go tasakiem. Zbliżyłem się do niego i niechcący upuściłem torbę na podłogę. Włamywacz odwrócił się i oboje krzyknęliśmy z przerażeniem:
- Kyung?!           
- U-Kwon?!!! Czy ciebie popierdoliło?!
- Mnie?! To nie ja w dresie z myszką Mickey zamachuję się na kogoś tasakiem.
Skapnąłem się, że nadal trzymam go wymierzonego w U-Kwona i odłożyłem na podłogę, a zamiast niego, podniosłem torbę.
- Byłem pewien, że to włamywacz.
- Akurat nie ja się włamałem, jak już tu przyszedłem, mieszkanie tak wyglądało.
- Ok, to wiele wyjaśnia, ale w dalszym ciągu pozostają dwa istotne pytania: gdzie jest P.O i co robisz z naszymi pieniędzmi?
U-Kwon zaproponował, żebyśmy na chwilę usiedli. Opadliśmy na kanapę, dziwnie wystawioną na środek pokoju, ale chociaż nieprzewróconą. Westchnąłem. Wcześniejszy strach spowodował, że znowu zrobiło mi się niedobrze. U-Kwon wyciągał szkło, wbite w podeszwę swojego buta. Siedzieliśmy sobie spokojnie w tym bałaganie i rozmawialiśmy, jak prawdziwi przyjaciele.
- P.O dziś do mnie dzwonił z nieznanego numeru. Opowiadał, że ci ludzie, co ścigają Zico, uwięzili go i Bomi, chcieli pieniędzy.
- O ja pierrr… ale skoro dzwonił, to chyba ich uwolnili, nie?
- Nie, uciekli oboje, Jihoon i Bomi. Zabili jednego z tych kolesi i zostawili trupa w jej domu. Prawdopodobnie jeszcze nikt go nie znalazł.
- Powinniśmy dyskretnie pozbyć się ciała? – zapytałem.
- Nie, nie wtrącajmy się w to. Powinniśmy szybko przenieść pieniądze i zgłosić włamanie na policję. P.O twierdzi, że to jedynie rozwiązanie. Włamywacze nie domyślili się, że mamy tu ukryty sejf, ale psy by tego nie przeoczyły.
- Gdzie chcesz przenieść pieniądze?
- Do Japonii. Czy nie powiedziałeś, że lecisz tam szukać swojej dziewczyny? – U-Kwon zamilkł na chwilę, znacząco się uśmiechając.
Zaraz, chyba nie nadążałem za jego rozumowaniem.
- Chcesz, żebym podróżował z kradzioną walizką wypchaną taką kasą?!
- Nie, wymyśliłem coś rozsądniejszego.
- Ty?!
- Zabawne. Taeil ma fałszywy dowód osobisty, którym posługiwał się w kasynach. Niech otworzy fikcyjne konto w banku i wpłaci pieniądze. Ty wyjedziesz do Japonii, wypłacisz stopniowo wszystko w bankomacie i ulokujesz niewielkie sumy w kilku japońskich bankach, oczywiście posługując się swoim własnym, osobistym dowodem, by nie ryzykować, że nas złapią.
- A jak nas złapią jeszcze w Korei?
- To możliwe, że zainteresują się człowiekiem, który wpłaca taką gotówkę. Musimy po prostu działać szybko. I jak już wypłacisz pieniądze w Japonii, zniszczyć fałszywy dowód.
- Co na to Taeil?
- Jeszcze nic nie wie.
- Porozmawiajmy z nim, skoro musimy się spieszyć.
Zastaliśmy go, wpatrującego się w zdjęcie Hayoung. Choć do jej ślubu zostało kilka dni, Taeil nadal wierzył, że wybierze jego. Był rozkojarzony i długo musieliśmy mu tłumaczyć nasz plan. Wreszcie załapał. Bez wahania wystroił się w elegancki garniak, zrobił sobie, dodającą trochę lat, fryzurę i poszedł do banku otworzyć konto. Ja i U-Kwon zgłosiliśmy na policję włamanie do mieszkania P.O, jego zaginięcie i opowiedzieliśmy ustaloną wcześniej wersję, jak to dziś odkryliśmy. Wszystko okazało się prostsze, niż przypuszczaliśmy. Wróciłem do domu późnym wieczorem, bo jeszcze użyczyłem sobie pralki Taeila. Przyniosłem mokre ubrania do siebie i rozwiesiłem. Położyłem się na kanapie, oglądając telewizję. Na lokalnym kanale mówili o wzrastającej w Sabuk liczbie włamań, ciele od dawna poszukiwanego, groźnego gangstera, odkrytym w jednej z seulskich willi i zniknięciu córki właściciela – Yoon Bomi. Zastanawiałem się ile czasu potrzebuje policja na powiązanie tego z zaginięciem P.O. Ucieszyłem się, że ja, póki co, jestem anonimowy, nie ścigają mnie listami gończymi służby mundurowe. Postanowiłem odejść z gangu, jak tylko załatwię w Japonii sprawę pieniędzy. Rozdzielimy je po równo pomiędzy wszystkich członków i rozpoczniemy nowe, spokojne życie. Niczego innego nie pragnąłem – tylko być z Namjoo i nie obawiać się o jutro. Znalazłem w Internecie adres siedziby firmy jej rodziców i tam planowałem rozpocząć poszukiwania mojej dziewczyny. Wyobrażając sobie, jak znów się zobaczymy, zasnąłem. Obudziły mnie dźwięki dobiegające z mieszkania wyżej. Ta sąsiadka codziennie sprowadzała sobie innego fagasa i pieprzyła się tak głośno, jakby pornola nagrywała. To tylko mi przypominało ile czasu nie uprawiałem seksu. Wkurzyłem się. Napisałem karteczkę „JAK MOŻNA TAK GŁOŚNO SIĘ PIPRZYĆ?!” i nakleiłem jej na drzwi.  Następnego dnia na swoich znalazłem odpowiedź „JAK MOŻNA OKRADAĆ NIEWINNYCH LUDZI?!”. Nieźle się przestraszyłem, zanim się skapnąłem, że chodzi jej o namawianie niewinnych ludzi do kupowania tych wszystkich małowartościowych rzeczy na pokazach. Cóż. Ubrania mi nie wyschły, ale dosuszyłem je suszarką (dobrze, że chociaż suszarka działała w tym domu bez zarzutu). W granatowym garniaku, pachnący perfumami, pojechałem do pracy. Przeważnie miejscem pokazów były mniejsze firmy, restauracje, hotele. Dziś jakaś prywatna willa w Seulu. Właściciel dostawał odsetki za każdą rzecz, sprzedaną na terenie jego rezydencji. Rozmawiałem z nim chwilę, wypiłem kawę, zanim przyszli i rozsiedli się wszyscy „niewinni ludzie”. Choć zwykle prezentowanie towarów na pokazach nie sprawiało mi żadnych problemów, dziś byłem dziwnie zestresowany. Chyba dlatego, że postanowiłem po pracy dać szefowi swoje wypowiedzenie. Starałem się skupić i z sensem opowiadać o najnowszych promocjach. Jeszcze ten jeden raz, później poświęcę wszystko dla Namjoo. Lecz ledwie zacząłem od kilku słów powitania, willę opanowała ciemność. Już dostawałem palpitacji, kiedy okazało się, że nic się nie dzieje, po prostu wyskoczyły korki. 

3 komentarze:

  1. Współczuję Kyung'owi takiego poranka. Na jego miejscu nie wiedziałabym od czego zacząć;) Ale ten jego zamierzony atak tasakiem był przekomiczny;) W pierwszej chwili, na miejscu U-Kwon'a oczywiście bym się przeraziła, ale później chyba zwijałabym się ze śmiechu na podłodze na widok jego z tasakiem w ręku ubranego w strój z myszką Mickey;) Tak samo współczuję mu takiej głośnej sąsiadki:)
    U-Kwon miał dobry plan;) Teraz mnie ciekawi co się wydarzy w Japonii:) I jak przebiegną poszukiwania dziewczyny;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak szczerze, to nie wiedziałam, jak zacząć rozdział (jak zwykle xD) i tak zaczęłam od tego poranka haha. A w Japonii wydarzy się coś niespodziewanego (chyba) :))

      Usuń
    2. Zawsze najgorzej zacząć, ale potem już idzie szybko;) A w tym przypadku początek mi się podobał, bo taki życiowy:) Uuu już chciałabym wiedzieć co takiego niespodziewanego się wydarzy:)

      Usuń