06/04/2016

blue lagoon (rozdział 66)

                Jiyong jeszcze nie śpi, a Hayi budzi się, słysząc z sąsiedniego pokoju krzyk Sarang.
- Pójdę sprawdzić, co się dzieje - mamrocze i wygrzebuje się z pościeli.
Jiyong ją powstrzymuje.
- Nie, ja pójdę. Ty już wystarczająco się nachodziłaś.
Zastaje dziewczynkę siedzącą na kanapie, zapłakaną, przyciskającą do siebie pluszowego misia - Guffy'ego.
- Znowu przyśniło ci się coś złego? Opowiesz mi co?
- Nie.
- Aigoo. Nic nie chcesz mi opowiedzieć. To może opowiesz Guffy'emu? Już on się postara, żebyś nie miała więcej żadnych złych snów.
- Nie.
- Chyba powinienem cię nazywać "panną NIE".
- Nie.
Oboje się uśmiechają.
Jiyong bierze chusteczkę, by wytrzeć zapłakaną twarz Sarang.
- Dobranoc, malutka - dodaje i odchodzi.
Sarang wykrzykuje błagalnie:
- Jiyong!
- Tak?
- Mogę przyjść do was?
- Nie.
- Boję się spać sama.
- Nie śpisz sama, śpisz z Guffy'm.
- Ostatni raz... proszę.
- Przedwczoraj i wczoraj też był ostatni.
- To dziś ostatni z ostatnich...
Oczy Sarang znów wypełniają się łzami i głos jej drży. Jiyong nie może tak po prostu odejść. Choć postanowił sobie, że więcej w tej kwestii nie ulegnie, odpowiada:
- Ok. Ostatni z ostatnich.
- Guffy też chce do was przyjść!
Sarang wciska się między swoich obecnych opiekunów, przytulona do pluszowego misia. 
                Jiyong nie śpi do rana. Nie chce odpowiedzialności, jaka na niego spadła. Zrozumiał to na pogrzebie Sumin, który odbył się dość późno z powodu przeprowadzanej sekcji zwłok. Nie wykazała niczego nowego w kwestii bezpośredniej przyczyny zgonu - przedawkowanie środków nasennych. Natomiast okazało się, że tego dnia, którego Sumin popełniła samobójstwo, uprawiała seks ("z zapoznanym w klubie facetem" - dodała jej przyjaciółka Choa, przesłuchiwana na policji). Pojawiło się przypuszczenie, że ofiara została zgwałcona. Bo czy załamana stratą Hakyeona, przespałaby się z przypadkowym facetem? Ale oprócz poobcieranych nadgarstków nie znaleziono dowodów, by ktokolwiek stosował w stosunku do Sumin przemoc. Skontaktowano się z tym człowiekiem, z którym wyszła z klubu. Zeznawał, że rzeczywiście uprawiał z nią seks, ale była to jej inicjatywa i na jej życzenie ją związał. Powtarzał, że nie zrobił nic, czego nie chiała. Rozstawiali się w niezręcznej, lecz pokojowej atmosferze. Co potwierdzała informacja od Choa, że Sumin, opuszczając kawalerkę tego mężczyzny, wysłała jej wiadomość, że wszystko ok i, by się nie martwiła. Podobno wychodząc z klubu ofiara była pijana, ale do czasu powrotu do domu zdążyła wytrzeźwieć. Wszystkie dowody wskazywały na zaplanowane samobójstwo, a w to Jiyong nie chce wierzyć. Jak musiała być zdesperowana, by przekazać mu opiekę nad Sarang, obarczyć go odpowiedzialością, na jaką się nie przygotował? I on i Hayi nie wiedzieli, czy powinni w ogóle zabrać dziewczynkę na pogrzeb. Po śmierci mamy pogrążyła się w rozpaczy. Nie chciała jeść, rozmawiać z psychologiem, jeździć do przedszkola, nie miała ochoty na zabawę. Ostatecznie Jiyong zapytał Kim Yoonę o opinię. Powiedziała, że lepiej dla Sarang, by pożegnała się z mamą na pogrzebie, bo później obwiniałaby siebie i ich, że jej nie zabrali. Ubrana w czarną sukienkę z koronek, wpatrywała się w zdjęcie Sumin i popłakiwała cicho, nie pozwalając komukolwiek się zbliżyć i ją pocieszyć. W dzień zazwyczaj zachowywała się wyjątkowo spokojnie. Niestety, w nocy budziła się, krzycząc i nie zasypiała, aż Hayi i Jiyong nie zabrali jej do swojego łóżka. Spała pośrodku, rozdzielając ich i przez to oddalali się od siebie. Zwłaszcza, że Hayi chciała zaakceptować ostatnią wolę Sumin, a Jiyong się wahał.
                Odwraca się twarzą do pokoju, by nie widzieć równo i spokojnie oddychającej Sarang. Jak mógłby zakłócić ten spokój i oddać ją? Jak mógłby jej nie oddawać i wychowywać?! Hayi powiedziała, że przecież dotąd dobrze dogadywał się z Sarang. Próbował jej wytłumaczyć, że to co innego zajmować się chwilowo cudzym, nie własnym dzieckiem. Nie rozumiała. Tak zakończyła się ta rozmowa i wszystkie następne. Powinna być jeszcze babcia Sarang. Jedyne, co Jiyong słyszał o tej kobiecie to to, że wyrzuciła córkę z domu, gdy dowiedziała się o jej ciąży i nadużywała alkoholu. Podobno zgodziła się na sekcję zwłok Sumin zupełnie obojętnie, na pogrzebie zjawiła się pijana i po chwili przepadła, jakby była duchem i po prostu się zdematerializowała.
                Następnego dnia Hayi i Jiyong zapraszają Jyuni z Seunghyunem, by popilnowali Sarang i jadą do YG Entertainment. Sekretarka zaprowadza ich i wsiada z nimi w windę. Wysiadają na szóstym piętrze. Hayi idzie do jednej z sal, by omówić szczegóły i spisać kontrakt ze swoim przyszłym producentem. Nie denerwuje się, przeciwnie, jest wyciszona i opanowana. Za to zestresowany Jiyong prosi o wodę, jak sekretarka proponuje mu coś do picia. Nie oddala się od drzwi, zza których zaraz wyjdzie Hayi. Gdy nareszcie wychodzi, przyciska ją do siebie, podnosi i obraca dookoła.
- Gratulacje! Dawaj kontrakt, chcę się dowiedzieć co masz w planach, zamiast kochania się z mężem 24/7.
- Zaraz... Jak wyjdziemy z wytwórni...
- Zaczynasz od singla, od płyty? Czy wcześniej wystąpisz w jakiś programach? Ile masz zarabiać? To rzeczywiście kontrakt na dwa lata? - Jiyong zarzuca ją pytaniami, aż znajdują się na dworze, na parkingu wytwórni. Zatrzymują się i przez chwilę z powagą patrzą na siebie wzajemnie.
- Jiyong...
- W ogóle, gdzie masz kontrakt? W torebce? No, dawaj. Dawaj, dawaj, dawaj!
- Jiyong... - zaczyna Hayi z westchnieniem - nie podpisałam go.
Na jego twarz wstępuje posępny grymas.
- Co?
- Wycofałam się.
- Hayi! Zgłupiałaś?! Dlaczego?!
- Nie potrafiłabym się skoncentrować na karierze... jednocześnie zajmując się Sarang.
Jiyong potrząsa nią za ramiona, powtarzając z furią:
- Odbiło ci?! Straciłaś rozum?! Rzuciłaś karierę, żeby, ja pierdolę, zajmować się dzieckiem?!
- Uspokój się, Jiyong.
- Nie mam zamiaru się uspokoić!
- Nie widzisz jak już to wygląda?! Opiekujesz się Sarang od rana, kiedy jestem w pracy, ja opiekuję się Sarang, kiedy ty jesteś w Desire, albo z Seungri'm. Jeżeli zaczęłabym karierę, w ogóle nie mielibyśmy dla siebie czasu!
- Jak śmiesz?! Czy kiedykolwiek zdecydowałem za ciebie?! Nie! A ty bezczelnie za mnie decydujesz! I to w tak istotnej kwestii! Czy powiedziałem ci kiedykolwiek, że zaadoptuję Sarang?! Nie, kurwa! Nie!
- Też tego nie powiedziałam... Ale potrzebujemy czasu, żeby zastanowić się, co zrobimy... Możemy oddać ją do ośrodka, albo złożyć wniosek do sądu i ją zaadoptować.
- Oddajmy ją! Powiedziałem ci, powtarzałem milion razy: nie chcę dzieci!
- Dlaczego? Byłby z ciebie dobry ojciec.
- O nie, my dear, mam w sobie za wiele ran.
- Każda rana się zabliźnia. Ty... nie skrzywdziłbyś Sarang, bo doskonale wiesz, jak to jest być skrzywdzonym i porzuconym.
- Naprawdę nic nie rozumiesz! Miałaś szczęśliwe dzieciństwo, rodziców, którzy cię kochają!
- Moi rodzice też są przeciwni, żebyśmy adoptowali Sarang.
- Wszyscy są przeciwni! Tylko ciebie popierdoliło!
Hayi mimowolnie zaczyna płakać. Nie to, co zarzuca jej Jiyong jest tak bolesne, lecz to, że jej nie rozumie. I nie chce zrozumieć.
- Oskarżałeś Jane, że cię zostawiła, a wymagasz, bym ja zachowała się identycznie, jak ona!
Jiyong zagryza wargi ze zdenerwowania i zaciska dłonie na ramionach Hayi.
- To zupełnie inna sytuacja.
- Nie, to taka sama sytuacja. Ty też nie jesteś biologicznym dzieckiem Jane.
- Zamknij się! Pieprzona filantropka! Myślisz, że możesz pomóc wszystkim dookoła, ale mylisz się, nic nie możesz!
Hayi odpycha go i odchodzi, głośno płacząc. Jedzie na wieżę telewizyjną i siedzi na tarasie widokowym, aż zaczyna jej być zimno.
Wraca do domu późno wieczorem. Nie zastaje już Jyuni z Seunghyunem. Sarang śpi na kanapie, Jiyong w ich sypialni. Hayi bierze prysznic i zagrzebuje się w pościel, pozostawiając przestrzeń pomiędzy nią, a mężem. Jak tylko zasypia, budzi ją krzyk Sarang. Idzie do pokoju obok i obejmuje dziewczynkę.
- Już dobrze, ciii... - powtarza.
Sarang wtula twarz w zagłębienie jej szyi i pyta niepewnie:
- Mogę do was przyjść?
- Możesz.
Hayi niesie dziewczynkę do drugiego pokoju. Zasypiają, przytulone. Krótko po północy Sarang ma ten sen...Widzi Sumin, martwą, jak tego okropnego dnia. Z przerażeniem uświadamia sobie, że się posiusiała. Hayi powtarza, że to nic i zaraz przebierze pościel. Szepcze Jiyonowi, by wstawał.
- Sarang się posiusiała. Przebieram pościel - wyjaśnia.
- Co? Zsikała się w łóżko?
- Przepraszam... - powtarza wystraszona Sarang.
- Co ty tu w ogóle robisz?! Nie umawialiśmy się, że od dziś śpisz sama?!
Sarang zaczyna płakać i biegnie do drugiego pokoju. Hayi niespodziewanie policzkuje Jiyonga i starając się, by mała jej nie słyszała, oznajmia:
- Masz zamiar tak się zachowywać? Popisujesz się, żeby mi udowodnić, że taki jesteś okropny? Już raz próbowałeś mnie na to nabrać. Boisz się zaopiekować Sarang i robisz wszystko, by pokazać (mi? sobie?), że się do tego nie nadajesz. Ja też się boję, ale przeciwnie, przekonuję siebie samą, że umiem być mamą, umiem pokochać tą małą. Wszystko, co powiedziałeś o swoim dzieciństwie to tylko wymówki. Wiesz o tym i stwarzasz dowody, że nie. Wyżywasz się na Sarang, by pokazać, że nie powinieneś jej adoptować. Przejrzałam cię. Chcesz udawać kogoś złego, żeby zrzucić z siebie odpowiedzialność? Tylko, że ty taki nie jesteś. Nie popisuj się tak więcej. Idź, przeproś Sarang i my też wszystko sobie wybaczmy.
Osłupiały Jiyong siedzi bez ruchu, analizując kilka ostatnich chwil. Hayi go spoliczkowała, bolało. I nieźle na niego nakrzyczała. W dodatku słusznie... Odpowiada jej skinieniem głowy. Przytulają się. Jiyong podnosi Guffy'ego i idzie do Sarang. Zastaje ją całą przykrytą kołdrą. Siada obok.
- Zapomniałaś Guffy'ego - odkłada misia na kanapę i dodaje - przepraszam, Sarang. Pokłóciłem się dzisiaj z Hayi, byłem zdenerwowany i na ciebie nakrzyczałem. Na szczęście mi wybaczyła... ty też mi wybaczysz? Ostatni raz.
Sarang zrzuca kołdrę z twarzy i pocierając zaczerwienione oczy, patrzy na Jiyonga.
- Ostatni z ostatnich?
- Ostatni z ostatnich.
- Ok - odpowiada Sarang.
Jiyong pomaga jej w przebieraniu piżamki, a jak już z powrotem przykrywa ją kołdrą, słyszy cichy płacz.
- Ej, co się dzieje? Nie jestem zły, że się posiusiałaś, zdarza się.
- Chcę do mamy...
Jiyong ostrożnie obejmuje Sarang.
- ... musi ci jej brakować... wiem, ja też tak jakby nie mam mamy.
- Umarła?
- Nie. Zostawiła mnie, bo mnie nie kochała. A twoja mama kochała cię, jak nikogo na świecie.
- Tak ci powiedziała?
- Nie musiała. Pokazywała to. I nazwała cię "sarang" ("miłość").
- To po co łykała te lekarstwa, przeze mnie, bo byłam niegrzeczna?
- Nie, twoja mama chorowała na depresję, od dawna. Brała leki, żeby wyzdrowieć, niestety zbyt duża dawka, zamiast jej pomóc, spowodowała, że umarła. Porozmawiaj z moją przyjaciółką Yooną, ona jest mądra, wytłumaczy ci to lepiej... Ale ja wiem, że twoja mama cię kochała.
- Ja też mamę kochałam...
Jiyong pozwala jej się wypłakać. A jak Hayi zagląda, czy się pogodzili, zastaje ich śpiących obok siebie na kanapie.

5 komentarzy:

  1. Dawno tu nie zaglądał łam, a dużo się tu podziało^^
    Szkoda mi sarang ale myślę, że jijong dzięki niej polubi dzieci^^ a hayi przyjmie kontrakt. Weny życzę^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się, żeby się działo:) I obiecuję weselsze rozdziały, ten był ostatni z tak smutnych^^

      Usuń
  2. Och, jak słodko;) Też bym na miejscu Hayi nakrzyczała na Ji i go spoliczkowała;) Dobrze, że jej słowa do niego dotarły. Z drugiej strony szkoda mi Hayi, że musiała zrezygnować z pracy w YG. Ale opieka nad dzieckiem jest ważniejsza. Jiyong pomimo wielu własnych zaprzeczeń, w roli opiekuna sprawdza się znakomicie;) Bardzo miły rozdział;) Oby takich więcej było;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę zdradzić, że Jiyong jeszcze to wszystko przemyśli i podejmie wreszcie decyzję:) Wracam też do Leo i Min:)

      Usuń
    2. O super, super! Też jestem ciekawa co nowego u Leo i Min;) Mam nadzieję, że Ji podejmie słuszną decyzję;)

      Usuń