Delilah
z rezygnacją pokłada się na biurku. Nie tak wyobrażała sobie zarządzanie
hotelem. Co z tego, że mama przepisała wreszcie niewielkie udziały na nią i na Deasunga, skoro i tak zlecała im najnudniejsze
zadania. Prawdopodobnie założyła, że nie mają nic lepszego do roboty. Istotnie,
przez tydzień odkąd Delilah skończyła z wyróżnieniem szkołę, nie wychodzili ze swojego
wspólnego apartamentu, z drobnymi wyjątkami, jeżeli akurat miała zaplanowany
lot.
Załamana,
podnosi się popija łyk mrożonej kawy i postanawia po prostu szybko uporządkować
papiery, jak kazała jej mama. Po chwili znowu się rozprasza, rozmyślając o
Daesungu. Wyciąga z kieszeni telefon i pisze mu zwykłego sms-a „co tam?”. Po
chwili przychodzi odpowiedź „siedzę w recepcji. Nic się nie dzieje:/ Twoja mama
robi to celowo TT </3” „Co?” „ Stara się nas odseparować… bo nie chce
jeszcze być babcią…:>”, „Oppa, jesteś głupi”, ”Ty też. I śmierdzisz!!!”,
„Co??? Lecę ci wpierdolić”, „Super, o to chodziło, byś tu szybko przyszła:):):)”
Gdy tylko Delilah zjawia się w recepcji, Daesung unieruchamia
jej ręce, jak przestępcy.
- No to się doigrałaś. Chciałaś mi zrobić coś złego? Zaraz się zemszczę.
- Jak...?
Delilah czuje
narastające pożądanie. I wie, że Daesung też jest już podniecony.
- Ymm… Co powinienem ci zrobić? Położę cię na biurku i…
- Tak! Oppa, zrób mi coś naprawdę złego.
- Ok…
Daesung uwodzicielsko się śmieje. Układa dziewczynę na
biurku, wsuwa ręce za jej koszulkę i zaczyna łaskotać. Oburzona, wyrywa mu się
i przypadkowo zrzuca telefon stacjonarny.
- Idioto! Ile mam ci powtarzać, że nie znoszę łaskotania?
- Przepraszam… Ale ty się tak słodko denerwujesz.
Daesung chce ją pocałować, a ona lekko klepie go w usta.
- Lepiej nic więcej nie mów. I nie chcesz mnie widzieć
naprawdę zdenerwowanej.
W tym momencie zjawia się, pochłonięta rozmową z pokojówką,
mama. Delilah schyla się, by nie dać się przyłapać tu, gdzie obecnie nie
powinna być. Jane podchodzi do recepcji i przygląda się z uwagą Daesungowi.
Przez chwilę się nie odzywają.
- Co z tym telefonem? – dziwi się wreszcie Jane.
- Z telefonem? – powtarza, zakłopotany Daesung – a, z
telefonem! Spadł.
- To postaraj się, żeby nie spadał, bo nikt się nie
dodzwoni, a sezon się zaczyna i wiesz ile mamy rezerwacji.
- Tak.
Jane, odchodząc, odwraca się jeszcze na moment.
- Daesung?
- T… tak?
- A co ty taki spocony?
- A… a, nic… gorąco dziś.
- Codziennie jest gorąco, nie zauważyłam, żeby dziś było
wyjątkowo. I masz przecież klimatyzację.
- Tak, podkręcę ją trochę.
- I mógłbyś wreszcie podnieść ten telefon.
Daesung pospiesznie wykonuje jej polecenie. Jak tylko
Jane odchodzi, Delilah wybucha śmiechem, przedrzeźniając ją:
- A co ty taki spocony? Mógłbyś wreszcie podnieść ten
telefon!
- Taa, zabawne… - powtarza, zawstydzony Daesung –
musisz mnie TAM macać, akurat jak rozmawiam z twoją mamą?!
- Przepraszam… Ale ty się tak słodko denerwujesz.
- Nie chcesz widzieć mnie naprawdę zdenerwowanego.
- Chcę.
- Jeszcze się policzymy.
- Ymm, super!
Delilah wraca porządkować papiery. Śmieje się po drodze, rozbawiona całą tą sytuacją. A w drzwiach zastaje mamę.
- Chcesz zarządzać hotelem, a nie możesz wysiedzieć w
spokoju i przejrzeć kilku papierów?
- Przeglądałam… Wyszłam po prostu do kibla.
- A nie do recepcji?
- Nie… dlaczego do recepcji?
- Kłamczucha. Ja wiem, co znaczą te rumieńce!
***
-
Seung! Seunghyun! – krzyczy Jyuni, zaplątana w pościeli – Choi Seunghyun! Chodź
tu szybko!
- Zaraz przyjdę, jestem w kiblu! – odpowiada jej, spuszczając wodę i słyszy głos swojej żony:
- Choi Seunghyun, rooodzę!!!
- Co?!
Wystraszony, w jednej chwili zjawia się w pokoju, jeszcze
zapinając rozporek. Jyuni, zupełnie spokojna, oznajmia z uśmiechem:
- Żartowałam. Pilot od telewizora, dasz mi go?
- Ty! To już nie jest zabawne.
- Oh, sorry. Dasz mi go, czy nie?
- Nie.
- Choi Seunghyun!
- Co?
- Gówno. Sama go sobie wezmę.
- To po cholerę mnie wołałaś? Aish, nie dasz się
człowiekowi w spokoju wyszczać.
- Chodź tu. Przytulisz mnie? – pyta Jyuni, wpatrzona
obojętnie w telewizor i przeskakując kanały. Seunghyun siada obok. Obejmuje ją
i głaska po brzuchu, zaokrąglonym i napinającym się przy ruchach ich córeczki.
- Ok… Ostatnio jesteś jakaś dziwna… Co się dzieje?
- Ok… Ostatnio jesteś jakaś dziwna… Co się dzieje?
- Nic się nie dzieje. Poprosiłam po prostu, żebyś mnie
przytulił… Jak tylko przytyłam, przestałam być dla ciebie atrakcyjna... –
wyżala się Jyuni, a Seunghyun śmieje się, nie przestając głaskać jej po brzuchu.
- No to dojebałaś. Jak chcesz wiedzieć, mam ochotę ostro
cię przelecieć, ale obawiam się, że to nie byłoby dobre dla Aemi. I wiecznie straszysz mnie, że rodzisz. A seks z rodzącą stanowczo odpada.
- Nie chodziło mi o seks, głupku. Mógłbyś po prostu
czasami okazać mi zainteresowanie, a nie tylko Aemi i Aemi.
- Jesteś o nią zazdrosna.
- Nie!
- Jesteś!
- Nieprawda!
Nieoczekiwanie Jyuni z jękiem obejmuje się za brzuch.
- Co… co się dzieje? – powtarza spanikowany Seunghyun,
przyglądając się jej przepełnionej cierpieniem minie.
- R… rooodzę!
- O ja pierdolę… spokojnie, spokojnie, zaraz wezwę taxi,
pojedziemy do szpitala…
- Choi Seunghyun!
- Oddychaj, uspokój się, jestem tu…
- Choi Seunghyun, to ty się uspokój… - Jyuni wybucha
niepohamowanym śmiechem – żartowałam.
- Zabiję cie! Obiecuję, jak tylko urodzisz Aemi, to cię
zabiję.
- Przepraszam. Wybaczysz mi?
- Jeżeli pozwolisz mi towarzyszyć przy porodzie.
- Nie.
- Jyuni-ah…
- Nie chcę, żebyś oglądał, jak się męczę. Już o tym
rozmawialiśmy.
- To ci nie wybaczę.
- Przecież powiedziałam „przepraszam”…
- Jak Aemi odziedziczy charakter po mamusi, naprawdę nie
wytrzymam.
Jest niedzielne popołudnie. Jyuni i Seunghyun zamawiają
jedzenie z ulubionej restauracji. Zjadają, oglądając telewizję. Jyuni od kilku miesięcy jest na urlopie i nie przejmuje się
wcześniejszymi obowiązkami związanymi z pracą. Seunghyun, zerkając na
nieciekawy film przygodowy, uczy się do poniedziałkowego kolokwium. Od
dawna nie może skoncentrować się na niczym innym, niż na zbliżającym się
porodzie. Chciałby być obecny przy tym, jak jego dziecko zapłacze, łapiąc
pierwszy oddech. Niestety, Jyuni denerwowała się, gdy kazał jej to jeszcze raz
przemyśleć. Nie miała zamiaru więcej się
zastanawiać nad czymś, o czym już zdecydowała. Im natarczywiej o tym wspominał, osiągał tylko gorsze efekty.
Jyuni naprawdę nie chciała, by przyglądał się jej cierpieniom. I czuła, ze sama
lepiej to zniesie, jeżeli Seunghyun nie wejdzie na porodówkę, przeżywając
wszystko z nią. Jednocześnie, była przerażona. Naczytała się wystarczająco o
porodach i nie uspokajały jej zapewnienia, że jak już bierze się w ramiona
swojego maluszka, zapomina się wcześniejsze cierpienie. A z jednej strony, chciałaby
wreszcie urodzić i znowu czuć się pożądana. To prawda, była trochę zazdrosna z
jaką uwagą Seunghyun interesował się Aemi, a z jaką ją samą. I chociaż nie
wątpiła w jego miłość, miała wrażenie, że stała się po prostu „matką”. A
zupełnie siebie w pełnieniu rodzicielskich obowiązków nie widziała. Codziennie
leżała i narzekała, wymyślając przedziwne zachcianki i żartując na wszelkie,
wyjątkowo nieśmieszne sposoby.
Seunghyun ma nadzieję, że przejdzie jej to po porodzie, w którym mimo wszystko, ostatecznie pozwoli mu uczestniczyć.
Seunghyun ma nadzieję, że przejdzie jej to po porodzie, w którym mimo wszystko, ostatecznie pozwoli mu uczestniczyć.
Później
odwiedzają ich Hayi, Jiyong i Sarang z cistkami i pudełkiem lodów. Po pikniku na
balkonowej podłodze, idą na pobliski plac zabaw. Jest ładna, wiosenna pogoda. Słońce
grzeje wyjątkowo ostro, jak na połowę maja. Hayi i Jyuni siadają na murku i
rozmawiają o opiece nad Sarang. Wszystko dobrze się układa, wniosek do sądu o
zaadoptowanie dziewczynki od dawna jest złożony, rozprawa wyznaczona. Kim Yoona
miała przygotować opinie psychologiczne o przyszłych rodzicach. Hayi i Jiyong
obawiają się tylko, że znają się i ci, co ich nie poprą. Jyuni stara się
uspokoić kuzynkę. Choć dziwi się jej, że bierze na siebie taką
odpowiedzialność. Jiyong i Seunghyun huśtają Sarang, a ona śmieje się,
powtarzając „wyżej, wyżej”. Namawia ich na jej ulubione zabawy, biegają z nią po placu i chowają się, śpiewają piosenki dla dzieci. Wreszcie
siadają obok Hayi i Jyuni. Jedynie Sarang przyłącza się jeszcze do dziewczynek,
bawiących się w popularną kreskówkę. Ostatnio sprawiała wrażenie weselszej. Hayi,
Jiyong i Seunghyun nagrywają sobie z nią śmieszne filmiki. Jyuni stara się
ignorować dziewczynkę. Za to Sarang podchodzi i powtarza zadowolona, opierając
dłonie na jej brzuchu:
- Aemi się rusza. Cześć, Aemi, to ja, Sarang, twoja unni.
Seunghyun przykłada ucho do brzucha swojej żony.
- Sarang, Aemi odpowiedziała ci „cześć”.
- Nieprawda. Jeszcze nie może nic powiedzieć –
wtrąca Jyuni.
- Sercem to powiedziała! – upierają się Seunghyun i Jiyong.
Jyuni przygląda się dziewczynce i, sama tym zaskoczona, twierdzi w tym momencie, że dzieci czasami są urocze.
- Chciałabym siostrę, albo brata – przyznaje z uśmiechem
Sarang.
Jiyong postanawia udawać, że nie słyszał jej sugestii.
Hayi odpowiada, zakłopotana:
- A Sawoo? To tak, jakbyś miała brata…
- Nie chcę „tak, jakby’, chcę naprawdę… nie byłabym
zupełnie sama – dodaje z powagą Sarang.
Hayi sadza ją sobie na kolanach.
- Ejjj, nie jesteś sama. Masz przecież nas i na dworze
jest jeszcze tyle dzieci do zabawy…
- Sarang, a znasz taką piosenkę?- rozbawia ją Seunghyun –
na zielonej łące, raz, dwa, trzy, skakały zające, raz, dwa, trzy…
***
-
Seung, masz go? – wypytuje Jiyong.
- No, mam.
- Ok. Ile ci jestem winien?
- Nic. To prezent dla Sarang. Możesz jej powiedzieć, że byłem
przy jego narodzinach.
Seunghyun podaje Jiyongowi szczeniaka rasy Shar-Pei w miękkim transporterze.
- O ja pierdzielę… jest wspaniały – Jiyong wyciąga
szczeniaczka i pozwala mu chwilę pochodzić po chodniku, wreszcie rozczulony,
bierze go na ręce – czy to on, czy ona? Bo chyba się w tym stworzonku w ukryciu podkochuję.
- On, zbokolu.
- A, spadaj. Muszę pokazać go Sarang.
Jiyong przywozi do domu szczeniaka w transporterze,
wyciąga i nie odstępuje na moment, aż zjawia się Hayi i Sarang, opowiadająca o
zbliżającym się w przedszkolu przedstawieniu. Po chwili przypomina sobie:
- Już jesteśmy w domu. Powiesz mi wreszcie, co to za niespodzianka?
- Już jesteśmy w domu. Powiesz mi wreszcie, co to za niespodzianka?
- Zapytaj Ji – odpowiada Hayi z przejęciem.
- Sarang! Sarang! – krzyczy podekscytowany Jiyong – nie
czuj się więcej samotna – oznajmia i oddaje w jej ręce merdającego
ogonkiem szczeniaczka.
A następnego dnia odbywa się rozprawa sądowa o opiekę nad
Sarang.
Szczeniaczek^^ jaki kochany prezent.
OdpowiedzUsuńA ta scenka w recepcji genialna^^ tak jak Daeś ♡
Weny
o, cieszę się:)
Usuńi też bym takim prezentem nie pogardziła:]
Ojej! Jak słodko!;)
OdpowiedzUsuńCóż za wspaniała wymiana wiadomości, pomiędzy Daesung'iem, a Delilah;) Och! Ja, na miejscu Deli spaliłabym się ze wstydu, gdyby moja mama odkryła co wyprawiałam ze swoim chłopakiem;)
Seunghyun i Jyuni! Moja ulubiona para ever! Są tacy śmieszni! A teraz jeszcze bardziej słodcy, przez to zamieszanie wokół ciąży Jyuni;)
Ji, ten to jednak jest kochany facet;) Ten piesio mnie rozwalił;)
Przepraszam, że dopiero teraz ale miałam dużo spraw na głowie. Nie tylko na uczelni, ale też w życiu prywatnym;)
P.S. Co myślisz o comeback'u VIXX?;) A i zapowiedzi BTS?;)
Spoko, nie musisz przepraszać:) Cieszę się, że mimo to znalazłaś czas tu wpaść i napisać też rozdział u siebie!
UsuńA Jyuni to żartowanie niekoniecznie wyjdzie na dobre..:>
Zapowiedź BTS bardzo mi się podoba, a co do VIXX, miałam nadzieję na coś mroczniejszego, ale jest wesoło i też jest nieźle:) A ty co uważasz o BTS I VIXX?
Brzmi dość poważnie, a zarazem ciekawie, przez co już nie mogę się doczekać, jak sprawy się potoczą między Jyuni, a Seung'iem;) I pewnie nic nie zdradzisz apropo Hayi, Ji i opiece nad Sarang?;)
UsuńW sprawie BTS i VIXX zgadzam się z Tobą całkowicie;) Na BTS nie mogę się już doczekać;) A VIXX, no właśnie, myślałam, że będzie mrocznie (bo takie były zapowiedzi) a wyszło funky:) Ale i tak, mi się podoba;) No i cieszę się też z faktu, że Leo coraz częściej się uśmiecha;)
Tak, Leo się rozruszał^^
UsuńHmm, zdradzę tyle, że w kolejnym rozdziale jest opisana ta rozprawa sądowa:)