11/05/2016

blue lagoon (rozdział 71)

                Jiyong przygląda się mężczyźnie o postarzałej, pokrytej zmarszczkami twarzy i chociaż tyle lat się nie widzieli, wie, że to jest jego ojciec. Pozwala mu zbliżyć się o kilka kroków, a sam pozostaje w bezruchu. Za wiele wspomnień, tych złych, nie tych dobrych. Wszystkie wracają w jednej chwili. Ojciec sprawia wrażenie przygnębionego i zmęczonego życiem, nie mniej zaskoczonego, niż Jiyong.
- Byłem na badaniach - odpowiada Kwon Woonwoo - a... ty, co tutaj robisz?
- Moim przyjaciołom urodziło się dziecko. Byłem ich odwiedzić. Jesteś chory, tato?
- Nie, to tylko badania kontrolne.
- Yhm.
- Jiyong, porozmawiamy?
- Ok.
                Zajmują stolik w bufecie. Jiyong stara się powstrzymać łzy, nie przestające płynąć mu po policzkach. Nie powinien tak reagować, to już przeszłość, to wszystko już przeszłość. Ojciec pyta go, co chciałby do picia.
- Zapłacę - proponuje - kawa? Herbata? Sok?
- Kawa... z mlekiem i z cukrem. I... nie musisz za mnie płacić.
- Zapłacę.
Woonwoo odchodzi od stolika i wraca po chwili z kawą, jedną dla Jiyonga i jedną dla siebie. Wszystko dzieje się tak nieoczekiwanie, że przez pewien czas się nie odzywają.
- Jak mnie rozpoznałeś, tato?
- Przecież jesteś moim dzieckiem. Dorosłeś, ale pozostałeś moim dzieckiem. Rozpoznałbym, choć byśmy się nie widzieli milion lat. Jak odszedłeś... brakowało mi ciebie.
- Ach tak, nie było nikogo do bicia.
- Nie... naprawdę mi ciebie brakowało!
- Nie próbowałeś mnie szukać, bo mogłeś wreszcie zachlać się na śmierć. Nie interesowało cię, co robię, czy w ogóle jeszcze żyję.
Jiyong bez zastanowienia wyrzuca z siebie słowa, jak automat. Woonwoo spuszcza spojrzenie na kubek z kawą.
- Wydawało mi się, że nie chcesz mnie więcej widzieć. Nic dziwnego. Byłem potworem. Piłem i biłem cię, oskarżałem o to, że Jaein nas zostawiła, a tak naprawdę ja jedyny zawaliłem. Później wstydziłem się za siebie i znów piłem i znów wyżywałem się na tobie. I... Jiyong, wiem że nie istnieje dla mnie usprawiedliwienie. Uciekłeś, nie próbowałem cię znaleźć. Wierzyłem, że tak byłoby dla ciebie lepiej. Nareszcie zrozumiałem, jak wiele dla mnie znaczysz. Jesteś jedynym sukcesem, jaki osiągnąłem. Nie ty zniszczyłeś mi życie, to ja ci je zniszczyłem. Pijąc, przestawałem cokolwiek czuć. Ale... od dziewięciu lat nie spróbowałem alkoholu. Postanowiłem żyć bez znieczulenia i cierpieć. Wierzyłem, że Bóg weźmie moje cierpienie i w zamian da ci szczęście... - Woonwoo zaczyna płakać, szczerze i rozpaczliwie, co wprawia Jiyonga w lekkie zakłopotanie. Wszyscy w bufecie na nich patrzą i nie domyślają się, jaki oglądają dramat. A kawa od dawna jest już zimna.
- Mi też ciebie brakowało... - odpowiada niepewnie Jiyong - chciałem, żebyś nie pił. Chciałem, żebyś mnie znalazł i błagał o wybaczenie! Powtarzałem, że cię nienawidzę, a to siebie nienawidziłem, tak, że sam sobie zadawałem ból, tatuażami. Odnalazłem Jaein, mając nadzieję, że pomoże mi wszystko zrozumieć, że chociaż ona poprosi, żebym jej wybaczył! Powiedziała tylko, że nic mi nie jest winna, bo nie jest w ogóle moją matką. Porzuciliście mnie: Gaein, Jaein, ty tato...
- Przepraszam... Przepraszam... O Boże, przepraszam - powtarza Woonwoo - m... mogę cię przytulić?
- Nigdy nie zapytałeś, czy możesz mnie uderzyć, a pytasz, czy możesz mnie przytulić? - zarzuca mu Jiyong.
Woonwoo podchodzi i po prostu go obejmuje, powtarzając jego imię.
- Jiyongiee, nie płacz... kocham cię, nie płacz.
Wypijają resztki zimnej kawy. Wtedy w bufecie zjawiają się Hayi i Sarang.
- Szukałyśmy cię! Oppa... płakałeś? Co się dzieje? - Hayi przenosi spojrzenie z Jiyonga na Woownoo i z Woonwoo na Jiyonga. Nie wie, kim jest starszy pan i dlaczego jeden i drugi płakał. Czyżby... nie, to niemożliwe.
Jiyong przypomina sobie, że Sarang chciała pić i podaje jej otwartą już butelkę. Wreszcie wyjaśnia:
- To mój ojciec. Tato, a to moja żona i nasza Sarang.
- Dzień dobry... Kwon Woonwoo - przedstawia się ojciec.
Wyciąga rękę do ich obu. Hayi niepewnie ją przyjmuje. Jest zaskoczona i trochę zakłopotana, jak Sarang, pytająco przyglądająca się mężczyźnie.
- Tato, my już pójdziemy - postanawia Jiyong.
Woonwoo go przytrzymuje, nie powstrzymując się od najważniejszego w tym momencie pytania:
- Zobaczymy się jeszcze?
- A chcesz?
- Tak. Jeżeli ty chcesz...
Jiyong zostawia Woonwoo wizytówkę. Kilka dni później ojciec zaprasza go z Hayi i Sarang do siebie do domu.


***

                Okolica wygląda tak, jak wyglądała lata wcześniej. Rzędy odrapanych domów, przypominających nędzne baraki po jednej i po drugiej stronie piaszczystej drogi. Hayi i Jiyong chwytają Sarang za ręce i z rozbiegiem podnoszą ją wysoko.
- Jeszcze, jeszcze, jeszcze! - powtarza, uradowana.
I tak docierają do drzwi jednego z domów.
- To tu? - dopytuje Hayi.
- Tu mieszkałeś? - chce wiedzieć Sarang.
- Yhmm, czternaście lat - odpowiada Jiyong, naciskając dzwonek.
Po chwili Woonwoo zaprasza ich do domu. Tu też wszystko wygląda identycznie, mimo upływu czasu. Zaskakujące wrażenie.
- Przynieśliśmy coś słodkiego na deser - oznajmia Hayi, podając Woonwoo bombonierkę.
- Dziękuję, siadajcie. Wszystko już jest gotowe.
 Hayi, Jiyong i Sarang zajmują miejsce przy stole. Zapada niezręczne milczenie. Słychać tylko brzęk naczyń, kiedy Woonwoo przynosi do pokoju przygotowane przez siebie dania. Wreszcie włącza muzykę, by nie było zbyt cicho i siada z gośćmi. Zabierają się za jedzenie.
- Już nie pamiętałem, że tak dobrze gotujesz, tato - komentuje Jiyong.
Dokłada sobie kurczaka w sosie ostrygowym i kiełek rzodkiewki.
- Jest pyszne - dodaje Hayi - prawda, Sarang?
Mała odpowiada skinieniem głowy.
- Musicie przychodzić częściej - podsumowuje Woonwoo, lekko zawstydzony, choć zadowolony z komplementów.
Wcześniejsze napięcie wreszcie opada. Hayi i Jiyong opowiadają jak się poznawali, jak polecieli do Los Angeles, rozmawiali z Jaein i spędzili trzy lata w Ameryce, jak wrócili i wzięli ślub. Kiedy Sarang po jedzeniu idzie pooglądać telewizję, wyjaśniają, że starają się ją adoptować. Woonwoo twierdzi, że nie wie, co powiedzieć o sobie. Po prostu pewnego dnia postanowił nie pić, zacząć wszystko na nowo. Od kilku lat walczył z alkoholizmem i się nie poddawał.
Od dawna w ukryciu śledził poczynania Jiyonga, nie domyślał się tylko, że jego syn był dilerem i otworzył klub muzyczny z nielegalnych pieniędzy. Od tego momentu nie słyszał o nim nic więcej. Nic dziwnego. Jiyong leczył się z uzależnienia od narkotyków. Następne trzy lata był a Ameryce.
- Chcesz iść do swojego pokoju? - proponuje mu Woonwoo.
Jiyong odpowiada niepwenie:
- Tak...
 Idzie za tatą. Jego pokój... czy jeszcze powinien w ogóle nazywać się jego pokojem? Jiyong zauważa, że Woonwoo nie ruszył tu niczego. Pozostawił wszystko tak, by sprawiało wrażenie, jakby w dniu ucieczki syna zatrzymał się czas. Na biurku porozrzucane serie komiksów, w szafach pojedyncze ubrania. Jiyong szepcze, że chce zostać sam i ojciec zostawia go tu. Przejęty zagląda wszędzie, szukając dowodów, że to był kiedyś i jego dom, jego pokój. Przeżył tutaj, niekoniecznie szczęśliwych, czternaście lat. Potem siada na kanapie i stara się uspokoić. Nie chce płakać. Nie chce pamiętać niczego złego. Po chwili emocje opadają. Jiyong z uśmiechem wraca do pokoju dziennego. Hayi i Sarang, zajęte oglądaniem jego zdjęć w starych, zniszczonych albumach, w ogóle go nie zauważają. Woonwoo częstuje je czekoladkami.
- Tato! Jak możesz im to pokazywać?! - krzyczy Jiyong z oburzeniem.
- Oppa, byłeś uroczym dzieckiem - uspokaja go Hayi, rozczulona fotografiami.
- I nosiłeś śmieszne ubrania - dodaje Sarang.
- Super, nabijajcie się ze mnie, ja wam to jeszcze wypomnę - obiecuje Jiyong i siada koło Woonwoo.
- Dla ciebie też coś znalazłem - oznajmia ojciec, pokazując synowi zdjęcie przedstawiające Gaein i Jaein, piękne i zupełnie identyczne.
- Chyba nie chcesz powiedzieć, że je pomyliłeś i przespałeś się z Gaein... - ironizuje Jiyong.
- Nie... ja... ja byłem, i nadal jestem, zakochany w Jaein... W Gaein... coś mnie pociągało. Buntowała się przeciwko wszystkim zasadom, nikogo nie słuchała, imponowała mi jej niezależność. Aż nie zrozumiałem, jaka jest naprawdę... W ciąży też o siebie nie dbała. Imprezowała, brała narkotyki. Czasami wydawało mi się, że była opętana. Nienawidziłem jej. Jak urodziła ciebie i tak po prostu przepadła, Jaein przy mnie została. Do czasu... Nie winiłem jej za odejście. Winiłem ciebie... Aż zrozumiałem, że ja sam jestem jedynym winnym. Wszystko przez to, że zdradzałem Jaein... Chciałbym ją przytulić, przeprosić... Chciałbym jej tyle powiedzieć...
- Dlaczego tego nie zrobisz?
- Dlatego, że się wstydzę. Nie byłem dobrym mężem, nie byłem dobrym ojcem. Wstydzę się spojrzeć jej w oczy. I nie wiem, czy w ogóle chciałaby to wszystko usłyszeć.
- Przepraszam, że wam przeszkadzam... - zaczyna Hayi, wybuchając z Sarang głośnym, niepohamowanym śmiechem - Jiyong, znalazłam twoje gołe zdjęcie.


OD AUTORKI:

Tak, tak, to przedostatni rozdział tego opowiadania, za tydzień opublikuję ostatni. Już dziś chciałam podziękować wszystkim czytającym i komentującym, serducho dla was <3 !!! I mała prośba, nie zostawiajcie mnie, mam już zaczęte nowe opowiadanie i będę je publikować po Blue Lagoon, jak napisałam w jednym z wcześniejszych postów. Póki co zapraszam do zakładki "bohaterowie SCHOOL OF HARD KNOCKS", kto tam jeszcze nie zaglądał:) ZAKŁADKA Jbc na wszelkie pytania, sugestie chętnie odpowiadam. 

5 komentarzy:

  1. Zabawny i trochę wzruszający rozdział choć smutno ze już koniec bo to opowiadanie biło swietne^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę się cieszę, że się podobało:) Też mi żal się z tym opowiadaniem rozstawać (pisałam je 1,5 roku! o.O), za to mam sporo pomysłów na następne^^

      Usuń
  2. Wzruszył mnie ten rozdział;) Spodziewałam się bardziej wybuchowej reakcji Jiyong'a na to wszystko, ale się opanował;) Może dlatego, że były przy nim Hayi i Sarang. W każdym bądź razie, cieszę się, że pogodził się z ojcem. Na jego miejscu nie wybaczyłabym tak szybko, ale podobno czas leczy rany;)
    Och... to już przedostatni rozdział?:( Trochę mi będzie żal rozstawać się z bohaterami Blue Lagoon, ale na szczęście napiszesz inne, którego nie mogę się już doczekać, tak samo jak wielkiego finału tego opowiadania;) Piszesz zbyt ciekawie, aby Cię zostawiać;) Będę Cię nadal wspierać, i w pisaniu i w nauce;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i wzajemnie:) Aż się ciepło na serduchu robi, jak się to słyszy (czyta:D). Napisałam już ostatni rozdział (jestem zła - oczywiście opublikuję za tydzień:P) i tam jakby pada odpowiedź, czemu Jiyong tak po prostu wybaczył:) Pojawia się też jeszcze Dee i Daesung tak na zakończenie^^

      Usuń
    2. Och, teraz mi narobiłaś takiego "apetytu" na następny rozdział...:) Ale nic, poczekam;)

      Usuń