18/05/2016

blue lagoon (rozdział 72)

                Delilah i Daesung zatrzymują się przy automatach z gadżetem do wylosowania. 
- Zagramy? - proponuje Dee.
- Ok - odpowiada Daesung z tajemniczym uśmiechem - jeżeli wylosuję pierścionek, to poproszę cię o rękę.
- Nie wymyślaj, bo już się stresuję.
- Że wylosuję coś innego?
- Nie. Że ze wszystkich innych rzeczy wylosujesz akurat pierścionek.
- Jesteś okropna!
- Dobra, dobra, wiem, wylosuj wreszcie.
Daesung wrzuca monetę i wylosowuje jeden z przedmiotów - pierścionek.
- Dee! Widzisz? To przeznaczenie! - krzyczy, podekscytowany.
- Przeznaczenie? Jak mogłeś wylosować coś innego, głupku, skoro połowa tego to pierścionki? - pyta Delilah, przewracając oczami, wyrażającymi politowanie.
- Dee, ja nie żartowałem. Zostaniesz moją żoną? Tak, to oświadczyny.
Delilah ledwie się powstrzymuje, by nie wybuchnąć śmiechem na wspomnienie tego, z jaką powagą zapytał ją o to. A jednocześnie czuje wzruszenie i pewne niedowierzanie.
- Czy ja jestem aż taka tania? Do mnie z pierścionkiem za dolara? - stara się obrócić wszystko w żart.
Ale Daesung się nie śmieje.
- Przepraszam - odpowiada - jak się zgodzisz, obiecuję ci prawdziwy pierścionek na zaręczyny...
Zanim Delilah reaguje na jego zapewnienie, dzwoni jej telefon. To Jiyong.
- Smok! Od miesiąca masz mnie w dupsku, a jak już dzwonisz to akurat w takim momencie!!! - wykrzykuje, wzburzona.
- Jakim? Znowu się pieprzyliście?
- Nie. Myślisz, że nie robimy nic innego, tylko się pieprzymy?!
- Tak.
- Kurwa.
- Dee, ludzie słuchają... - szepcze jej do drugiego ucha Daesung.
Rzeczywiście, przechodnie obracają się za nimi i przyglądają się z zaciekawieniem.
- To co to za moment? - wypytuje Jiyong.
- Nieważne... Chcesz coś, czy tak tylko dzwonisz? Jak to nic istotnego, to wolałabym pogadać później... - a wcześniej odpowiedzieć Daesungowi wyczekiwane "tak", bo zaraz jej tu zejdzie na zawał z tym pierścionkiem w ręce.
- Chcę. To dotyczy twojej mamy. I mojego taty - oznajmia Jiyong - Dee, potrzebuję twojej pomocy.


***

                Druga rozprawa o opiekę nad Sarang wywołuje jeszcze więcej emocji, niż poprzednia. Jiyong nie śpi całą noc, Hayi od rana jest blada z nerwów, nie wspominając, że od kilku dni zdarza jej się wymiotować. Przyjeżdżają do sądu zestresowani. Tylko Sarang wygląda na spokojną. Choć, jak rodzice Hayi pytają ją, czy się denerwuje, odpowiada, że tak. Kim Yoona poradziła jej wcześniej, by nie zastanawiała się zbytnio, co chce powiedzieć, po prostu odpowiadała na pytania. A Sarang i tak myślała nieustannie, jak przeciągnąć sędziego na ich własną stronę. Napięcie wzrasta, gdy w sali zjawia się Young Minjung, elegancka, dumna i zdeterminowana. Jiyong dziwi się, kiedy, krótko zanim zaczyna się rozprawa, przychodzi też jego ojciec i obdarza go pocieszającym uśmiechem. W tylnych ławach siadają Jyuni i Seunghyun z małą Aemi. 
Wystąpienie Young Minjung nikogo już nie zaskakuje. Usatysfakcjonowana powtarza wszystkie zarzuty przeciwko Jiyongowi. Kim Yoona w roli obrońcy wypada dziś o wiele lepiej. W przeciwieństwie do rzeczniczki, przygotowała chociaż do powiedzenia coś innego, niż poprzednio. Później sąd wywołuje nowego świadka - Sarang. W tym momencie Hayi i Jiyong mocno chwytają się za ręce. To ich ostatnia szansa... Sarang niepewnie podchodzi do barierki, kiedy z ust sędziego padają słowa:
- Proszę, żebyś się przedstawiła, powiedziała ile masz lat i kim są dla ciebie pani Hayi i pan Jiyong.
- Nazywam się Cha Sarang... - zaczyna cicho, wystraszona i zawstydzona, że tyle ludzi się jej przysłuchuje - mam siedem lat i po wakacjach idę do pierwszej klasy. Hayi i Jiyong to moi przyjaciele.
- Chciałabyś, żeby byli twoimi adopcyjnymi rodzicami? - pyta Kim Yoona.
- Tak.
- Dlaczego? - wtrąca Young Minjung.
Sarang zastanawia się przez moment. Wygląda, jakby się stresowała, a mimo to po chwili jej głos nie jest już tak cichy i niepewny.
- Kocham ich. I oni mnie też kochają. Hayi rezygnowała ze śpiewania, żeby być więcej w domu. Jiyong kupił mi psa, żebym nie czuła się samotna. Oni wiedzieli, jak tęsknię za mamą, bo z nią też się przyjaźnili i widzieli ją, jak umarła. Nie zostawili mnie, chociaż czasami sprawiałam kłopoty. Ostatnio byliśmy na wakacjach nad morzem. Moja mama chciała, żebym została z nimi. A ja wiem, że moja mama nie chciałaby czegoś, co nie byłoby dla mojego dobra. Nie mam nic więcej do powiedzenia - oznajmia Sarang z powagą i przez pewien czas wszyscy się po prostu w nią wpatrują.
To nie była mowa siedmioletniej dziewczynki, to była mowa dorosłej osoby. Ale sposób, w jaki została wypowiedziana wskazywał, że nie jest to wyuczona, wcześniej przygotowana treść, tylko improwizacja. Sarang wraca na swoje miejsce, wśród oklasków zgromadzonych w sali przyjaciół.
- Już zdecydowała - podsumowuje Kim Yoona - w tej spornej kwestii powinniśmy przede wszystkim pokierować się tym, o co poprosiło dziecko.
Oczy zgromadzonych skupiają się na Young Minjung. Niezadowolona, przemawia:
- Ja też nie mam nic więcej do powiedzenia.
Kiedy sąd ogłasza Hayi i Jiyonga rodziną adopcyjną Sarang, rozlegają się brawa. Po policzkach dziewczynki płyną strumienie łez, gdy biegnie się przytulić i podziękować swoim nowym prawnym opiekunom. Kim Yoona śmieje się do nich. A Hayi niespodziewanie mdleje w ramionach Jiyonga.


***

                  - Zasłabłam? Naprawdę zasłabłam? - powtarza zaskoczona Hayi, gdy Jiyong i jej rodzice wyprowadzają ją z sali i sadzają na korytarzowym krześle.
- Źle się czujesz? - pyta zmartwiona Sarang.
Hayi głaska ją po włosach.
- Już mi lepiej. A ty byłaś dziś genialna.
- Może pojedziemy do szpitala? - proponują Hayi jej rodzice.
- Nie... naprawdę mi lepiej.
- To pewnie przez te emocje - twierdzi pan Lee.
Pani Lee siada obok i chwyta córkę za rękę. Jiyong przynosi Hayi wodę. Po chwili dookoła zjawiają się inni, Kim Yoona, Kwon Woonwoo, Jyuni i Seunghyun z gratulacjami.
- To wszystko dzięki Sarang - podsumowuje Jiyong i bierze dziewczynkę na ręce.
- Jeszcze uczcimy ten sukces, tylko nie dziś. Dziś musimy wszyscy odpocząć - obiecuje Hayi.
Naprawdę już czuje się dobrze, lecz nie na tyle, by wyprawiać przyjęcie. Poza chce w domu porozmawiać z mężem sam na sam. Ma mu coś do powiedzenia. Hayi, Jiyong i Sarang żegnają się ze wszystkimi i wracają taksówką. W domu siadają na kanapie i zamawiają z restauracji coś do jedzenia.
- Już mnie od was nie zabiorą, prawda? - powtarza Sarang.
- Nie. Od dziś jesteśmy twoją rodziną. Wreszcie możemy być szczęśliwi. W trójkę - odpowiada Jiyong.
Hayi chrząka znacząco i poprawia go:
- W czwórkę.
- W czwórkę?! Ty...
- Hayi ma w brzuszku dzidziusia - wyjaśnia roześmiana Sarang.
- Co?! - wykrzykuje Jiyong - Hayi, zrobiłaś test, byłaś u lekarza?
- Tak.
- Kiedy?
- Ojej, w zeszłym tygodniu.
- I... co?
- Co: co? Ji, nie cieszysz się? Jestem w ciąży.
- To nie tak, że się nie cieszę... po prostu wiedziałyście od kilku dni i nic mi nie powiedziałyście! - zwraca się oskarżycielsko do Hayi i Sarang - już nie żyjecie, obie!


***

                - Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! - wykrzykuje Woonwoo, dając Jiyongowi prezent - dla ciebie też coś mam - dodaje, witając się z Sarang.  
Zadowolona z nowej lalki barbie, idzie obejrzeć ją w pokoju.
Jiyong zaprasza Woonwoo do mieszkania.
- Ja mam dziś urodziny, nie Sarang. Rozpieścisz ją, tato.
- Jest zazdrosny. Bo wcześniej od niego wiedziałam, że Hayi ma w brzuszku dzidziusia.
- Nie jestem zazdrosny! Aish, ta mała mnie wykańcza.
Woonwoo śmieje się z ich przekomarzanek.
- Dla Hayi też coś mam - oznajmia - dla maluszka jeszcze nie.
- Hayi powinna zaraz wrócić - wyjaśnia Jiyong - pogadajmy, albo pooglądajmy telewizję.
Siadają na kanapie z kubkami z kawą.
- Pewnie się niecierpliwicie, że zostało jeszcze tyle miesięcy do porodu - zagaduje Woonwoo.
- Tak, mamy już wózek, ubranka, zabawki... szukamy też większego mieszkania - opowiada Jiyong i zauważa, że ojciec od pewnego czasu go nie słucha - tato, co się dzieje?
- Nic... nic, nic. To zaskakujące... nie podejrzewałem, że tak szybko mi wybaczysz... Rozmawiasz ze mną tak, jakbyśmy chwili nie przeżyli z dala od siebie.
Jiyong obejmuje Woonwoo ramieniem.
- Tato... to Hayi pokazała mi, jak wybaczać...
Jiyong wyciąga z kieszeni telefon i odczytuje sms-a: "przyleciała z opóźnieniem. Ale już jesteśmy w windzie". Potem włącza muzykę. Nastawia piosenkę Oh Mercy - "Blue lagoon". Akurat w tym momencie zjawia się Hayi, nie sama... Jiyong przygląda się swoim rodzicom i przysłuchuje ich zdziwionym głosom:
- Woonwoo?
- J... Jaein?

KONIEC

17 komentarzy:

  1. Dae oświadczył się jej!!!!
    Kolejny świetny rozdział i zachwycające zakończenie choć nie chcę żeby to był koniec :'( naprawdę uwielbiam to opowiadanie ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. yey, dziękuję :) Nie spodziewałam się sama, że może się tak komuś spodobać. Cieszę się, że wpadałaś i komentowałaś, mam nadzieję, że następne też cię nie zawiedzie, choć nie jest już o naszych kochanych BigBang.

      Usuń
  2. Ja pitolę!!! :))) Genialne!!!
    Oczywiście jak zobaczyłam napis koniec, to pomimo Twoich wcześniejszych uprzedzeń nadal nie mogłam w to uwierzyć:( Ale cieszę się, że to opowiadanie ma szczęśliwy koniec dla wszystkich głównych bohaterów;) To były wspaniałe 72 rozdziały. Miło było mieć okazję czytać każdy kolejny z nich z ogromnym napięciem;) Dobra robota!!!
    Oczywiście czekam na Twoje nowe opowiadanie z równie ogromnym entuzjazmem;) I dziękuję za te wszystkie mile spędzone chwile na czytaniu Twojego opowiadania;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję, że wspierałaś mnie i motywowałaś komentarzami! Jakoś tak musiałam dać szczęśliwe zakończenie, chociaż zazwyczaj rzadko to robiłam xD Uznałam, że tu po prostu by pasowało i nie chciałam zawieźć czytelników, bo pewnie na nie liczyli ;D
      Cieszę się, że mimo sesji masz czas zaglądać do mnie i oczywiście trzymam kciuki:)

      Usuń
    2. Czytanie Twoich opowiadań to dla mnie przyjemność;) Mam nadzieję, że u ciebie też praca licencjacka ma się dobrze;)

      Usuń
    3. Cieszę się:) A z poprawkami licencjatu powinnam się wyrobić w ten weekend^^

      Usuń
    4. Trzymam kciuki!!!:)

      Usuń
  3. Jejku, to aż się prosi o jeszcze jeden rozdział. Tyle emocji i w dodatku zachowanie Sarang mnie rozczuliło. Była taka urocza, ale w sądzie to całkiem inne dziecko. Ach, naprawdę będę za tym tęsknić.
    Weny życzę^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też tęsknię za twoim opowiadaniem o BB, to jesteśmy kwita:D (Ach, jaka ja okropna:>) Dziękuję, że wpadałaś, czytałaś i komentowałaś, a wenę akurat dziś miałam, to chyba dzięki tobie!:)

      Usuń
  4. Stoje na przystanku. Czekam na busa bo jadę do kolegi prosto z pracy. I płaczę wzruszona końcówką i także wylewam zaległe łzy które powstrzymywałam przez czytanie tego w pracy. To opowiadanie na długo zapadnie w moje serce. 72 rozdziały, a czytałam je na jednym tchu. Ale stop. Resztę zrelacjonuje dziś wieczorem lub jutro popołudniu. By uzupełnić i opowiedzieć wszystkie moje refleksje. <3 Kocham tego bloga. Póki będziesz pisać, ja będę go czytać to pewne. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, przyznam, że też dość emocjonalnie podchodziłam do pisania tego opowiadania, więc cieszę się, że udało mi się wywołać nim emocje:)
      I jestem ciekawa twoich opinii co do postaci!
      Bardzo mi z tego powodu miło<3
      Ruszam po school of hard knocks z nowym opo:)

      Usuń
  5. To zaczynam esej :D Może nie wyjdzie źle bo nie o każdym mam dużo do powiedzenia. :D
    Na pierwszy ogień główni bohaterowie.
    A więc Hayi od początku wydawała się ciekawą dziewczyną. A z czasem pokochałam jej charakter coraz bardziej. Przypominała mi trochę mnie. Ja często wybaczałam najgorsze rzeczy ludziom i jeszcze inne cechy miałam, czy może i mam podobne. :D Miło też było pośledzić jej poczynania ona takim przełomie czasu. Widać było jak dorastała i przez to łatwo się do niej przywiązałam. Kochałam ją za to, jak była wierna miłości do Jiyonga i podziwiałam niezmiernie. <3
    Jiyong za to, najpierw troszku mnie zdenerwował. Potraktował ją okropnie, potem szybko mi przeszło, ale jak ją odrzucił i mówił, że jest zły, to byłam taka wściekła. Później wiedziałam, że nie umarł. Czułam to w żyłach, ale szokłam jak niby okazało się, że jest z Harą i byłam zła. Aż wreszcie okazało się, że to ona namieszała i moja nienawiść przelała się na nią. Jiyong potem zyskał moje zrozumienie i już nic go nie zachwiało. Byłam za tym, by byli jak najszczęśliwsi razem i po prostu zaczęłam się zakochiwać w jego postaci w tym opowiadaniu. To co przeszedł przechodziło ludzkie pojęcie. Jego przeszłość była przerażająca. Na szczęście poznał Hayię? (nie wiem jak odmienić) :D
    Seunghyun, to kolejna osoba, którą chcę opisać. Otóż ten człowiek jest moim biasem od początków kopopu, a tu w opowiadniu od razu skradł moje serce. Miał coś z charakteru tego T.O.P, którego tak kocham. :D Wykreowałaś go na zabawną, oraz taką... przyjacielską. Jego romans, związek i małżeństwo z Jyuni to było dla mnie coś weselszego. Ich wieczne kłótnie mnie bawiły bardziej niż martwiły. :D
    Jyuni za to na początku zdawała mi się irytująca, dopóki nie zaczęła z Seunghyunem. Nie spodziewałam się tego, choć kto się czubi ten się lubi. :D Byłam potem strasznie szczęśliwa, że się razem zeszli, bo spojrzałam na nią całkowicie inaczej. :D
    Hara... To najbardziej znienawidzona postać w tym opowiadaniu. Tak mnie denerwowała i wszystko burzyła. Nie wybaczyłam jej nic. Nawet jak potem przyszła zmieniona przez Lee Minho. Przykro mi, ale uprzedziłam się od początku opowiadania na nią. Wszystko psuła. Nawet skrzywdziła Leo i tego też nie potrafię znieść. Co za babsko. :D
    Hyuntae to moja miłość w tym opo. Nie pytaj czemu, bo nie potrafię tego wyjaśnić. Po prostu od pierwszej chwili mnie zaciekawił. :D Byłam taka podjarana jego wątkiem i Hyeyoon. Cieszyłam się, że zdecydował się na ślub z nią, jak oznajmiła mu, że jest w ciąży. Jakoś tak strasznie chciałam o nim jak najwięcej czytać. A potem te poronienie. Cierpiałam razem z nimi. Płakałam, chciałam, by to okazało się nieprawdą i potem jak on się obwiniał, miałam ochotę go przytulić. A kiedy zaczęli się oddalać od siebie byłam taka przerażona. Nie chciałam, by Hyeyoon go zostawiła. Przeżyli razem takie ciężkie chwile. A jednak... Smutno mi przez to było. Miałam cały czas nadzieję, że jednak ona nie kocha Sangbae w ten sposób, albo coś się jeszcze wydarzy, że zechce wrócić do Hyuntae. Jak dostała papiery rozwodowe to zaś mi smutno było i na szczęście pocieszyłaś go na koniec Lizzy. Chwała ci za to, bo bym cierpiała. :D Ale i tak uważam, że był cudowny. Waa :D
    Hyeyoon. Na początku lubiłam ją. Po poronieniu niby rozumiałam jej złość i wgl. Ale z czasem bardziej było mi żal Hyuntae. Ja wiem, że ona była zraniona mocno i wgl tą sytuacją... Ale no.. Jestem okropna. Potem jak go zdradziła to zawrzałam >< Ja rozumiem, że mogła ich miłość się wypalić i wgl, ale nie podobało mi się to, że zaczęła od zdrady i oszustwa. W dodatku po tym co razem przeszli.. I przez to jej związek z Sangbae nie był dla mnie za bardzo pozytywem.

    CDN

    OdpowiedzUsuń
  6. Co do Sangbae to ja go nawet lubiłam tylko samo to, że chciał to robić z mężatką. No ale ogólnie wiedziałam niby, że to dobry chłopak. Choć zachwiałam się, że przerazi się odpowiedzialności, jak Hyeyoon zaszła w ciąże i tu znowu widziałam szansę dla Hyuntae, ale na szczęście podołał chłopak. :D
    Teraz Hakyeon. Postać ta na początku była dla mnie okropna. Ale czasem zdawało mi się, że go rozumiem, a czasem, że jest okropny i koniec kropka. Aż wreszcie zaczął się zmieniać, zrozumiał jak ważna jest dla niego Sumin. I na koniec zrobił czyn godny szlachetnego człowieka. Poświecił się dla Jiyonga. Tak gorzko płakałam na tym co się z nim stało. Na dodatek nikt się nie nawet nie dowiedział o jego poświęceniu. To mną tak wstrząsnęło, że na samo wspomnienie chce mi się płakać.
    Sumin... Lubiłam jej imię, bo sama takowe dałam przyjaciółce głównej bohaterki w moim pierwszym opowiadaniu. :D Haha :D No ale ogólnie ta postać była dla mnie też fajna. Tak bardzo kochała Hakyeona i nie potrafiła go zostawić. Pewnie na jej miejscu postępowałabym podobnie. Nikt jej za to nie rozumiał. A wtedy kiedy szczęście zaczęło jej dopisywać, to nagle wszystko runęło. Odebrali jej miłość. W brutalny sposób. Ja bym też się załamała. Ale Sarang powinna być tym, dlaczego ona powinna nadal żyć. Ja byłam załamana, że jednak się poddała, choć tego się spodziewałam. ;-;
    Sarang za to była cudownym dzieciaczkiem. Biłam jej brawo za rzucenie książką w Hakyeona. Pokochałam tą małą i tak cierpiałam, że mama ją zostawiła. I jeszcze widziała ją martwą. ;-; Martwiłam się też jak Jiyong ranił ją wahaniem się, czy zaadoptować to dziecko. Ja wiedziałam, że to była ciężka decyzja, ale nie widziałam od początku tego, by mieli ją oddać do domu dziecka. Jej poważna przemowa na rozprawie to wgl było coś. <3 Jaram się, że dostali do niej prawa i jeszcze ma szczeniaczka i rodzeństwo w drodze. To choć trochę mogło jej wynagrodzić te wszystkie bóle dzieciństwa. Biedna mała Sarang. <3
    Teraz może Leo. Jego pojawienie się wywołało u mnie radość. Najpierw załamałam się, że zakochał się w Harze, ale miałam nadzieję, że ją naprawi. No i się myliłam trochę. Tak bardzo się o niego martwiłam. Bo cudowny był. A potem ona go zraniła i miałam jej dość już totalnie. Wściekłam się. Z drugiej strony gdy dowiedziałam się o uczuciach Minyeong (nie wiem czy dobrze piszę), to zaraz chciałam by ją zauważył. Lecz był na początku taki ślepy. A potem ten seks w toalecie. Ja wiedziałam, że ona mu szybko tego nie wybaczy i nie dziwiłam jej się. Ale też trochę źle to odebrała. Cieszyłam się, że chłopak się nie poddał i walczył o nią. Strasznie czekałam, aż ze sobą się zejdą i pomoc jej mamie okazała się cudowną do tego okazją. Byłam wtedy już pewna, że nic ich nie rozdzieli i jarałam się każdą chwilą z nimi. I potem jeszcze te oświadczyny. Waaa Leo <3
    O Minyeong już napisałam co chciałam. :D
    A Yoona. Zapominam o niej. To była cudowna pani terapeutka. Wiele pomogła Jiyongowi, a potem jeszcze i Hayi i Sarang. Tacy ludzie jak ona powinni być doceniani. Toż to był anioł. :D
    Co do znajomości z Ameryki. Czyli współpracowników Jiyonga. Byli spoko, ale no nie zdążyłam ich dobrze poznać. A zaś Lizzy była wspaniała. Bawiło mnie jej podejście do życia, a potem i tak skończyła z Hyuntae :D Za co ją wielbię. :D A jej ten fetysz na te Lucky Strike itd. Uwielbiałam ją za to. :D
    Rodzice Jiyonga... Gaein, której nie raczyłam poznać bliżej w tym opowiadaniu, to taka postać której znowu nie wybaczyłabym choćby nie wiem co. Woonwoo zdradził żonę z jej siostrą, bił swojego syna, dla mnie to nie do pomyślenia. Nie wybaczyłabym mu tak wiele. Chyba, że naprawdę pokazałby skruchę tak jak zrobił to na koniec i w tym momencie przechodziła mi złość na niego. Człowiek się zmienił i wszystko zrozumiał, więc ciężko byłoby go już odrzucić, bo tak bardzo ciężko człowiekowi się zmienić. Jaene za to... Nie miałam jej za złe zostawienie Jiyonga. Jakoś no rozumiałam, że po zdradzie
    CDN

    OdpowiedzUsuń
  7. musiała się źle czuć. Dziecko nie było niczemu winne, ale też no nie było jej. Mogła się nim zająć, zabrać ze sobą, czy coś. Jednak z drugiej strony nie miała takiego obowiązku.
    Za to jej córka Delilah po pierwszej scenie źle wypadała w moich oczach, lecz od następnej od razu zmieniłam zdanie. :D Okazała się bardzo fajna. Żal mi jej było jak nie wyszło jej z Jaredem, ale jej romans z Daesungiem, to było coś niesamowitego. Waaa :D On wgl był taki uroczy i świetny. Biedny oberwał od Jiyonga i Seunghyuna za nic. :D Wgl jarałam się tą braterskością jaka obudziła się w Jiyongu. :D Ale no.. Nie o nim pisze. :D
    O i zostali mi Seungri, który tu był krótko, ale matko jaki cudowny. :D Pokochałam go od pierwszych chwil i jarałam się, że śpiewał w Disare. :D A potem ten kontrakt w YG. Niby smutno było, że Hayi się poddała i mu go oddała tak jakby, ale z drugiej strony miała rację co do opieki nad Sarang. <3
    Aaa i Seungri i jego romans z Jinah <3 cudo. Pan Casanova zakochał się, a ona myślała, że się nią tylko bawi. Waaa jarałam się jak wyznał jej, że ją kocha. <3

    I tak oto opisałam chyb a w większości co chciałam z siebie wyrzucić po tym opowiadaniu. Ja już nie wiem, które opowiadanie na tym blogu jest najlepsze, bo w tym się zakochałam po uszy jak chyba widać. Przywiązałam się do school of hard knocks, bo długo je czytam i tam też kocham postacie. A Song of love to dzieło itd. :D Jeszcze został mi aperion i zapowiedzi kolejnego opowiadania, by potem być na bieżąco jak ruszy. :D Waa moje emocje. Życzę dużo weny i czekam na dlasze dzieła. :D


    O MATKO SERIO WYSZEDŁ ESEJ. 1500 słów z haczkiem. Matulu. :D I musiałam to podzielić na trzy komentarze przez to. Poniosło mnie. Wiec przepraszam z góry za błędy przez emocje. :D I jeszcze jak kogoś pominęłam ważnego to daj znać. :D Jestem ciekawa, czy będzie ci się to chciało czytać. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej! Przyznam szczerze, że jestem wzruszona i bardzo, bardzo mile zaskoczona twoimi komentarzami i tym, że miałaś po tym opowiadaniu tyle refleksji, że wszystko przeanalizowałaś tak głęboko, umiałaś się wczuć w każdą z postaci tak, jak ja wyobrażałam sobie jej emocje no i w ogóle, nigdy jeszcze nie doczekałam się tak dogłębnej recenzji, za co bardzo ci dziękuję i przede wszystkim za czas, jaki na to poświęciłaś!
      Ja też w charakterze Hayi odnalazłabym wiele moich cech, chyba ją trochę stworzyłam też na moje podobieństwo. A tak przy okazji, to twoja Saeron mi ją bardzo przypominała (jak pamiętasz, też ją bardzo lubiłam!), zwłaszcza w tym, że nie poddawała się ze swoim uczuciem, umiała wybaczać i dążyła do swoich celów, mimo wszelkich przeciwności.
      Jiyong... w zasadzie to nie wiem, czy on się w tym opowiadaniu na przestrzeni rozdziałów zmienił. Na pewno w wielkim stopniu wydoroślał i poradził sobie ze swoimi "koszmarami". Zmienił sposób postępowania, dzięki Hayi, bo ona pokazała mu, co oznacza być dla kogoś dobrym. Ja też stworzyłam jego postać z założeniem, że to postać pozytywna, po prostu niewiele wcześniej otrzymywał w życiu dobroci, a więc niewiele jej też dawał.
      Seunghyun, chciałam by był taki, jak widzę TOPa, co sądząc po twojej opinii chyba mi się udało :D No shipowałam go z Jyuni odkąd obejrzałam IRIS, więc musiałam ich zrobić parą. Chciałam, żeby byli nieprzewidywalni i zabawni.
      Może cię to zdziwi, zanim zaczęłam pisać, chciałam by TOP i GD mieli odwrotne role (w sensie: obstawić TOPa w roli GD, a GD w roli TOPa). Ale ostatecznie uznałam, że tak, jak zrobiłam, lepiej pasowało do ich prawdziwych charakterów.
      Wszystkie pozostałe wątki tworzyłam podczas pisania:D Gdyby to opowiadanie miało tyle rozdziałów, ile początkowo zaplanowałam pozostałych wątków by nie było... Ale cóż, jak widać, miałam wenę :D
      Cieszę się, że lubiłaś Hyuntae! Też uważam, że Hyeyoon czasami była zimną suką, to było w sumie zamierzone, lubię dawać postaciom też te negatywne cechy.
      Samobójstwo Sumin zaplanowałam dość wcześnie. To, że Hayi i Jiyong adoptują Sarang też, więc celowo wcześniej wplatałam różne ich interakcje z małą:D
      No i na koniec uznałam, że musi się pojawić Seungri i Daesung:) Taeyanga dość było niewiele, tak wyszło xD
      Plany do Leo wymyśliłam na prośbę jednej z czytelniczek i też się o nim rozpisałam:)
      Wiem, że nie było zbyt dużo o tych wszystkich amerykańskich przyjaciołach, oni zwykle się pojawiali na chwilę i znikali. Hayi i Jiyong często się przemieszczali, to też z tego powodu. Lizzy zrobiłam taką trochę "ważniejszą" postacią :D No i jak mówisz, przydała mi się, żeby pocieszyć Hyuntae:)
      Ach i poświęcenie Hakyeona. Radziłam się wtedy koleżance, czy lepiej, żeby Ji to odkrył, czy nie. Powiedziała, że nie, bo on wiele przeszedł, a to by go dobiło. W pewien sposób Hakyeon był dla niego ważny, a zginął przez niego i dla niego... Odszedł rzeczywiście nieco zapomniany.
      Dziękuję jeszcze raz za wszystkie miłe słowa!

      Usuń
    2. Rzeczywiście między Hayi i Saeron jest podobieństwo. :D Jak tak teraz mówisz to je dostrzegłam. :D No i fakt nie wyobrażam sobie GD i TOP zamienionych rolami tutaj. :D
      A no i racja, że lepiej, że nie wiedział o poświęceniu Hakyeona. Ale z drugiej strony mi smutno, że było tak jak było. ;/ No cóż. Ale tak musiało być :D
      Nie masz za co dziękować. To ja dziękuję za tak wspaniałe opowiadanie i tyle emocji. :D

      Usuń
    3. Rozumiem mi też smutno się to pisało:(
      Cieszę się bardzo!<3

      Usuń