07/01/2017

the song of love (rozdział 8)

              Gyesoon przez kilka dni zmagała się z gorączką. Czasami rozpoznawała sylwetkę Misuk, pozostałych kobiet z namiotu lub Minhyuka, dbających o to, by wytrzeć jej spocone czoło, czy zrobić zimny okład. Potem znowu traciła świadomość. Wymarznięcie i stres podczas ucieczki w góry skończyły się silną chorobą, a jeden z żołnierzy, posiadający wykształcenie lekarza, był pełen obaw, żeby nie rozwinęło się coś gorszego. Lecz po tych kilku dniach Gyesoon się polepszyło. Obudziła się pewnego ranka i zdziwiła, gdy zauważyła, że obok siedzi i robi na drutach matka Jaesika. Popatrzyły na siebie w milczeniu, po czym pani Kim powiedziała:
- Dostałam wiadomość o jego śmierci. Przyjechałam tak szybko, jak tylko mogłam. Rozmawiałam z Yonghwą. Zaprowadził mnie na grób Jaesika i przywiózł do ciebie. O Boże - jęknęła - nadal w to nie wierzę... mam wrażenie, że Jaesik zaraz przyjdzie i powie: cześć, mamo, co ty tu robisz?
Po jej twarzy popłynęły łzy.
- Proszę pani, ja czuję jego obecność - wyznała Gyesoon - i to nie z powodu gorączki. Czułam jego obecność przedtem, kiedy zabiłam tego drania, który go torturował. Byłam niczym sparaliżowana, mimo że za drzwiami słyszałam kroki. A w pewnym momencie po prostu instynktownie rzuciłam się do ucieczki. Wreszcie zrozumiałam... To był Jaesik, chciał, żebym się ratowała. Choć wszyscy możecie twierdzić, że oszalałam, ja wierzę, że cały czas jest przy mnie. Dba, żebym żyła i była silna. Muszę się starać, dla niego, chociaż tak okropnie cierpię.
Matka Jaesika złapała ją za rękę.
- Ja też w to wierzę - przyznała i zamilkła na moment, by potem dodać - Gyesoon-ah, jeszcze jesteś rozpalona. Musisz się wyleżeć, a przede wszystkim dużo jeść i pić. Podgrzeję ci kluski, dobrze?
Gyesoon jadła, gdy do namiotu przyszły Misuk, Jisoo i Suyeon.
- O, czujesz się już lepiej - zauważyły.
- Tak, troszeczkę - przyznała z uśmiechem.
Polubiła te trzy kobiety. Zwłaszcza Misuk, która ryzykowała życie, angażując się w misję odbicia Jaesika i była przy nim w chwili jego śmierci.
- Gorączka spada - dodała matka chłopaka.
Minhyuk, który szkolił się w armii Yongjuna i przechodził codziennie ciężkie treningi, wykorzystywał każdą przerwę i zaglądał do siostry. Uspokoił się, jak zobaczył, że Gyesoon powoli zdrowieje. Wiadomość, że jej stan się poprawia doszła do kogoś jeszcze... 
              Yonghwa przybył niespodziewanie pewnego popołudnia i z uśmiechem wszedł do namiotu kobiet. Były tam wszystkie cztery: Gyesoon, Misuk, Jisoo i Suyeon. Matka Jaesika postanowiła wracać już do wsi na terenie Mandżurii, gdzie obecnie przebywała.
- Witam was serdecznie - ukłonił się Yonghwa - Gyesoon, możemy wyjść i porozmawiać?
- Jeszcze zupełnie nie wyzdrowiała. Lepiej, jak my wyjdziemy i zostawimy was samych. Jest tu, mimo wszystko, cieplej - zauważyła Misuk, opuszczając namiot z Jisoo oraz Suyeon.
Gyesoon i Yonghwa nie domyślili się, że zrobiła to celowo i podsłuchiwała ich rozmowę w ukryciu.
- Cieszę się, że zdrowiejesz. Ostatnio wiele musiałaś przejść i wszyscy się o ciebie martwiliśmy. Matka Jaesika chciała cię odwiedzić. Stwierdziłem, że może obie tego potrzebujecie... Nie masz mi za złe, że ją tu przywiozłem? - zapytał Yonghwa.
Dzisiaj był taki, jak zwykle, uprzejmy i uczynny. Nie wydawał się niczym spięty, czy zmartwiony.
- Oczywiście, że nie - odpowiedziała - dziękuję, że tak o nas wszystkich dbasz.
- Skoro jestem waszym liderem, to jeden z moich obowiązków. A tak przy okazji... przepraszam. Wiem, że nie byłem dla ciebie ostatnio zbyt przyjemny. Po prostu obawiam się, że to, co zrobiłaś, przyniesie okropne w skutkach konsekwencje... Już i tak w mieście wiszą plakaty z twoim wizerunkiem. Szukają cię.
- Naraziłam was - powiedziała lekko zaskoczona, że przeprosił - lecz ty też nie jesteś bez winy. "Jeszcze go zobaczysz", nie zapomniałam twojej obietnicy. I zobaczyłam Jaesika. Nie żył!!!
- Nie wyobrażasz sobie, jak mi z tego powodu przykro.
- Czemu obiecujesz coś, czego nie jesteś pewien, czy spełnisz? Wierzyłeś wtedy w to? Że ja i Jaesik jeszcze się zobaczymy?
- Nie wiem.
- Więc czemu... czemu to powiedziałeś?!
- Powiedziałem to, żeby ratować ciebie. Żebyś nie szła na posterunek i nie pchała się w ręce tych potworów. Żeby cię powstrzymać.
- Pozwoliłeś, by zabili Jaesika, a tak się troszczysz, żeby nie zabili mnie?! - Gyesoon podniosła głos, nagła złość wywołała na jej twarzy rumieńce.
Yonghwa usiadł na podłodze i... chwycił jej dłoń, zamykając ją w swoich.
- Jaesik oddał życie za kraj, jego śmierci towarzyszył konkretny cel, a twoja... twoja byłaby kompletnie bezsensowna.
Gyesoon wyrwała rękę z uścisku Yonghwy i zagryzła wargi, powstrzymując łzy. Chciała powiedzieć, że w jej śmierci też byłby sens. Lecz przecież dopiero co zrozumiała, że Jaesik nie chce, by do niego dołączyła... Musiała się poddać w sprzeczce z liderem.
- Przyjmuję przeprosiny - powiedziała.
Yonghwa znowu się ukłonił i wyszedł, a wtedy dopadła go Misuk, oznajmiając, że akurat wracała do namiotu, bo bardzo zmarzła. Rozmawiali przez pewien czas, lecz Gyesoon ich nie słyszała. Odeszli, albo tak się zamyśliła, że nie zwracała uwagi, co się dzieje dookoła. Wieczorem, kiedy szykowała się do spania, a Jisoo i Suyeon poszły się wykąpać w prowizorycznych łaźniach, Misuk boleśnie złapała jej przegub.
- Ja i Yonghwa jesteśmy sobie przeznaczeni. Nie zapominaj o tym - oznajmiła wyjątkowo stanowczo i obcesowo.
Puściła przegub dziewczyny, pozostawiając tam lekko czerwony ślad. O dziwo Gyesoon nie czuła bólu, jedynie przyjemne ciepło, odkąd Yonghwa chwycił jej dłoń i pozostawił je po sobie.

***

              Aika przyjrzała się swojej wyjętej z gipsu ręce. Nie zauważyła śladu po złamaniu. Pomachała nią i przyłożyła do nosa.
- Feee! Jak śmierdzi! - zawołała.
- Tak, śmierdzi, bo jej nie myłaś, kiedy nosiłaś gips - stwierdził Jonghyun, rozbawiony.
Aika czasami zachowywała się rozbrajająco dziecinnie, a czasami znowu była wyjątkowo poważna. I tak nie zapomniał, jak go okłamała w kwestii gustu cioci Hikari. Gdy towarzysząca jej matka nie słyszała, poprzysiągł dziewczynie zemstę. A Aika jedynie zachichotała.
- Ojej, już się boję!
Kanako była zagadywana przez wszystkich o zabójstwo w jej hotelu. Czy policjanci nadal badają to miejsce? Czy mają jakiś ślad? Czy złapano winnych?
- Wiem tyle, co wy wszyscy. Oficer Kagawa Goro został zamordowany przez dziewczynę udającą prostytutkę, która kilka dni wcześniej złożyła mu wizytę na posterunku - odpowiadała.
Była spokojna i opanowana. Czekała na korytarzu, podczas gdy Aika i Jonghyun byli w gabinecie. Ledwie wyszli, ruszyła w ich kierunku.
- Wszystko prawidłowo się zrosło - uspokoił ją.
- Cieszę się - przyznała Kanako, przytulając córkę - czy Aika wspominała ci o Dahee? Rozchorowała się i jej matka się niepokoi...
- Tak, Aika wszystko mi powiedziała. Dzisiaj po dyżurze mam zamiar odwiedzić Dahee i zapisać jej odpowiednie lekarstwa.
- Dziękuję.
Kanako i Jonghyun ukłonili się sobie.
- Cześć! - zawołała jeszcze Aika, kiedy matka powtarzała, żeby się pospieszyły na czekającą przy szpitalu dorożkę.

***

              Aika znowu to zrobiła, czytała książki, które znalazła kiedyś w biurku swojej matki z wyjątkowo szczegółowymi opisami erotycznych scen, pozycji i sposobów kochania się. Raz wspomniała o tym Dahee, lecz przyjaciółka jedynie zakłopotała się i obrzydziła. Aika nie czuła nic podobnego. To, co czytała fascynowało ją i wywoływało przyjemne podniecenie. Powodowało, że chciała poczuć dłonie mężczyzny na jej jeszcze niezupełnie rozwiniętym ciele. Czasami, kiedy się kąpała, dotykała swoich wrażliwych miejsc, aż nie wywołała tego lekkiego pulsowania. Niestety, to tylko podsycało pragnienie, by ktoś, kogo kochała, zrobił jej wszytko, co wyczytała w książkach. Wreszcie zrozumiała, że nie wytrzyma, jeżeli nie usłyszy chociaż, jak w rzeczywistości wygląda seks. Musiała kogoś zapytać. Oczywiście matka i ciotka odpadały. Skrzyczałyby ją jeszcze za te zainteresowania... A więc wieczorem Aika zakradła się do pokoju Mei. Kuzynka akurat siedziała przy toaletce i czesała włosy. Aika wskoczyła na łóżko i z zadumą wpatrywała się w sufit.
- Mei... - zaczęła niepewnie - jak to jest, kiedy...
- Kiedy, co?
- No wiesz...
- Nie, nie wiem.
- Kiedy się kochasz z Jonghyunem.
Mei omal nie upuściła szczotki. W odbiciu w lustrze widziała rumieniec na swojej twarzy i podniecenie na twarzy Aiki.
- To cię nie powinno interesować - odpowiedziała.
- Ale mnie interesuje. I co?
- I pstro!
- Mei, proszę... proszę, powiesz mi chociaż, co wtedy czujesz?
- Wszystko.
- Wszystko?
- Tak, tylko... intensywniej.
-  Czy to przyjemne uczucie?
- Jeżeli oboje tego chcecie i oboje robicie to tak, jak chcecie, najprzyjemniejsze...
Mei zamyśliła się na moment. Pytania Aiki ją zawstydzały. Jedynie przy Jonghyunie zapominała o wstydzie.
- A wy? - spytała kuzynka - wy jak to robicie?
- Aika!
- Co?
- Wyjdź! Wyjdź, natychmiast.
- Och, przecież nie musisz mi zaraz opowiadać wszystkich szczegółów. Powiedz, jaka jest twoja ulubiona pozycja. A Jonghyuna? Czy wy to tylko klasyczna?
Mei złapała Aikę za koszulkę nocną i zmusiła do wstania.
- Powiedziałam: wyjdź. Nie masz prawa zadawać mi takich pytań. Jesteś za młoda, poza tym, to i tak nie twoja sprawa.
- Ale Mei... - jęknęła Aika.
- Wynocha! A jak jeszcze raz mnie o to zapytasz, powiem o wszystkim cioci Kanako i na pewno nie pozwoli ci się spotykać z Akiharu! - odparła Mei, wypychając kuzynkę ze swojego pokoju i zatrzaskując drzwi.
- Ja... jestem tylko ciekawa...! - zawołała jeszcze Aika i zrozpaczona, że nic a nic się nie dowiedziała, poszła z powrotem do siebie. 
W nocy nie mogła spać. Wyobrażała sobie nieprzyzwoite sceny i czuła, jak zalała ją fala gorąca. Rzucała się i układała to na boku, to na brzuchu, to znów przewracała na plecy. Sen nie chciał przyjść. Wreszcie się poddała i po cichutku przemknęła do kuchni. Ciepłe mleko powinno pomóc na bezsenność. Podgrzewała je, gdy niespodziewanie usłyszała kroki. Odwróciła się od palnika i zapytała, zaskoczona:
- Mama?
- Jeszcze nie śpisz?
- Nie mogę. A ty?
- Ja też nie mogę.
- Co sądzisz o Jonghyunie?
- Nic. Jest miły.
- Jest Koreańczykiem.
Mleko się zagotowało. Kanako sięgnęła kubki dla siebie i dla Aiki.
- To co? Wszystko w porządku, póki nie jest zdrajcą.
- Mamo, czy ty wiesz, co Japończycy robią koreańskim "zdrajcom" w więzieniach? Torturują ich. Biją, przypalają i obcinają kończyny.
- Aika...
- Mamo, czy to nie okropne?!
- Kto ci o tym naopowiadał? Jonghyun?
- Nie. Akiharu. Jest załamany, bo jego ojciec chce, by on też był oficerem.
- To nie Japończycy wymyślili tortury. Już prehistoryczne ludy...
- Co mnie interesują prehistoryczne ludy! Mamo, to się dzieje dzisiaj... My okupujemy ten kraj i ja... ja się czuję z tym okropnie!
Kanako pogłaskała Aikę po policzku.
- Uspokój się. Jesteś cała rozpalona. Trwa wojna. To okropne czasy, nic nie poradzimy. Możemy tylko cieszyć się, że my żyjemy bezpiecznie.
- Cieszyć się? Z czego? Mój ojciec jest Koreańczykiem, prawda?
W tym momencie Kanako upuściła kubek z mlekiem. Roztrzaskał się na podłodze, lecz ona sama stała, jak sparaliżowana.
- Skąd wiesz? - zapytała, z paniką, wpatrując się w Aikę.
- Słyszałam, jak ciocia o nim wspominała. Mój ojciec ma na imię Hoon. A wujek Ryu na niego doniósł. Kiedy ciocia o tym wspomniała rozpłakałaś się i dałaś jej w twarz. Mój ojciec... Gdzie jest i co się z nim dzieje?
- Nie wiem.
- Nieprawda! Mamo, czy mój ojciec cię zgwałcił? Co zrobił, że nie chcesz mi nic powiedzieć, nie możesz zdradzić choćby jego nazwiska!
Drżąca na całym ciele Kanako położyła dłonie na ramionach córki i popatrzyła prosto w jej pełne łez oczy.
- Aika. Nigdy więcej o nim nie wspominaj. Nie pytaj o niego, ani mnie, ani nikogo innego. Po prostu zapomnij o jego istnieniu. Tylko tak jesteśmy bezpieczne. Obiecujesz?
W tym momencie obiecałaby jej wszystko. Nigdy nie widziała, by matka czegokolwiek tak bardzo się bała. Nie, to nie strach, to czysta panika.
- Tak, mamo, obiecuję...
Kanako zabrała dłonie.
- Śpij. Ja tu posprzątam - powiedziała.
Aika powoli wróciła do swojego pokoju. Płakała do rana.

***

              Aika czuła się pewnie przy Akiharu. Weszli na zamarznięte jezioro, trzymając się za ręce. Lód był wystarczająco gruby, żeby ich utrzymać. Już od kilku tygodni panowały mrozy. Aika i Akiharu, nie puszczając swoich rąk, kręcili się dookoła, aż oboje ze śmiechem wylądowali na zamarzniętej tafli. Leżeli tak, podziwiając słońce, lekko przedzierające się przez chmury i rozmawiali o swoich codziennych sprawach.
- Co z Dahee? - zagadnął chłopak - Takuya opowiadał, że się rozchorowała. Wiesz, co? Chyba na nią leci...
- Oczywiście! Takuya od dawna kocha się w Dahee, tylko nie chce się do tego przyznać, ani mi, ani niestety jej... Wyswatajmy ich!
- Jak?
- Hmm... no nie wiem, może wymyślimy coś, jak już Dahee wyjdzie ze szpitala.
- Ze szpitala?
- Takuya ci nie opowiadał? Jonghyun, chłopak Mei, trzy dni temu jeszcze raz zajrzał do Dahee, bo cały czas gorączkowała i leki jej nie pomagały. Zabrał ją do siebie do szpitala na szczegółowe badania. Okazało się, że to zapalenie płuc. Biedaczka.
- Już rozumiem, czemu Takuya ostatnio opuszcza treningi. Pewnie siedzi u Dahee. Może sami się wyswatają.
- Może.
- Zimno ci? - spytał Akiharu, gdy Aika zadrżała i znowu złapał jej rękę.
- Troszeczkę.
- To wracajmy. Nie chcę, żebyś ty też się rozchorowała.
- Jeżeli byś mnie odwiedził... To choroba nie byłaby taka zła.
- Wtedy... nie moglibyśmy...
- Czego? - zachichotała Aika.
Zamilkła, kiedy poczuła na sobie ciężar Akiharu i ostrożnie oplotła ramiona dookoła jego szyi. Pocałował ją, początkowo ledwie muskając jej wargi swoimi. Lekko uchyliła usta i to skłoniło go do pogłębienia pocałunku. Nie spieszyli się, powoli smakowali swoich ust, chwytając się przy tym za wyziębione policzki. Akiharu spowodował, że znowu doświadczała tego przyjemnego pulsowania w dole brzucha i mimo mrozu, ogarniało ją gorąco. Kiedy wreszcie oddalili od siebie swoje usta i jedynie oddychali niespokojnie, patrząc sobie w oczy, szepnęła:
- Zróbmy to. Zróbmy to w moje szesnaste urodziny.
Czuła jego podniecenie. Czuła, że Akiharu chce tego, czego sama chciała. Przytaknął. Wstali i ruszyli z powrotem. Akiharu odprowadził Aikę do jej domu, gdzie długo jeszcze rozmawiali. Uradowana, usiadła potem do pianina i grała wszystkie wesołe melodie, które znała. Późnym wieczorem rozległo się kołatanie do drzwi, a potem krzyk Kim Yejin.
- Gdzie on jest?! Gdzie on jest?! Gdzie jest Lee Jonghyun?!
Kanako, Hikari i Mei otoczyły zaraz pomoc domową. Aika przerwała grę i przysłuchiwała się.
- O co chodzi? - zapytała Kanako.
- Dahee! - rozpaczała Kim Yejin - zniknęła ze szpitala!!!

OD AUTORKI:

Obiecałam rozwinięcie wątku Yonghwy, no to proszę, oto ono:D 

Jak uważacie? Aika jest jeszcze dzieckiem, czy powinnam rozwinąć te jej fascynacje...? 

Co myślicie? Czemu Kanako nie pozwala wspominać Aice o ojcu? Obiecuję, że kolejne 2 rozdziały ujawniają o nim pewnie istotne fakty^^ 

No i... wierzycie, że Jonghyun ma coś wspólnego ze zniknięciem Dahee? 

Pozdrawiam:)

6 komentarzy:

  1. Co do ojca Aiki mam mnóstwo przypuszczeń, może zrobił coś strasznego, albo był zdrajcą narodu albo to jakaś najbliższa osoba Aice, no mogłabym tak jeszcze długo pisać, sama jestem ciekawa jaką on ma mroczną stronę. A co do Jonghyuna no to oczywiście mój tok myślenia rozważa obie opcje a która wg mnie jest prawdopodobna to że jest nie winny może dlatego że nie chcę by bym winny. Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały i życzę tylko i wyłącznie WENY! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok :D Cieszę się, że masz różne hipotezy:)

      Usuń
  2. Aika z tą nieprzyzwoitą książką mnie rozwaliła:) Już miałam taką skrytą nadzieję, że Kanako wyjawi jakieś informacje na temat ojca Aiki... Zostawiłaś mnie z pytaniami, które sama chciałam zadać, ale już to za mnie zrobiłaś;) Co prawda, jakby Aika zrobiła "to" z Akiharu, to było by to wielkie wydarzenie!:) Ale to jeszcze takie niewinne dziecko... Mei w sumie też, ale to oddzielna sprawa;) Jonghyun chyba nie ma nic wspólnego z Dahee. Po co ma sobie sprawiać więcej kłopotów?;) A co do Kanako, to myślę, że albo chce zerwać z przeszłością, albo uchronić przed nią córkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aika bywa czasami zbyt ciekawska w pewnych sprawach haha^^
      Mogę tylko zdradzić, że przez wiele okoliczności straci trochę tą swoją niewinność (niekoniecznie dosłownie:p)
      My wiemy, że Jonghyun jest po stronie swoich rodaków. Ale matka Dahee, Mei, Aika są pewne, że przeciwko, a Dahee to mimo wszystko Koreanka, w dodatku Jonghyun wysłał ją do szpitala, z którego zniknęła i z tego powodu padają na niego podejrzenia, co doprowadzi niedługo do pewnego punktu zwrotnego:)
      Z Kanako, zgadłaś:) W sumie to w obu przypadkach i jak obiecałam, w 2 kolejnych rozdziałach wiele się wyjaśnia:)

      Usuń
    2. Ciekawe jak ta jej niewinność będzie powoli zanikać;) Bo mam nadzieję, że jednak szybko nie stanie się stuprocentową kobietą. Ona jest jeszcze za mała i zbyt rozkoszna na to;)
      Oby tylko zniknięcie Dahee nie przyniosło przykrych konsekwencji...
      I super, że sprawa ojca Aiki zbliża się do wyjaśnienia;)

      Usuń
    3. Niestety nic już więcej nie mogę powiedzieć:)

      Usuń