12/07/2017

eyes wide open (rozdział 11)

BROKEN PROMISES FOR BROKEN HEART

                Jinhee płakała, czując otaczające ją ramiona Chansika. Nie była tym zażenowana. Dał jej przyzwolenie, by wypłakała wszystkie swoje łzy. Tak, jak ona jemu, na przyszpitalnym murku, gdy postanowił, że nie przyjdzie więcej odwiedzić Inyoung. A przyszedł...
- Wiedziałem, że tu jesteś - dodał, jakby czytał w jej myślach.
I wtedy zaczęła się zastanawiać: czy przyszedł tu ze względu na nią? Odwróciła się lekko i popatrzyła mu w twarz.
- Oppa, ja... nie chciałam... Ale zrobiłam coś okropnego - powiedziała, przypominając sobie zraniony wzrok Junghwana, gdy przyznała, że spała naga, wtulona w innego chłopaka.
- Wiem, Mikyeon do mnie dzwoniła. Martwiła się o ciebie. Muszę jej powiedzieć, że cię znalazłem - wyjął z kieszeni telefon i wybrał numer Mikyeon, kiedy niespodziewanie w sali pojawili się rodzice Inyoung. 
Chansik odruchowo zabrał rękę, która pocieszająco głaskała plecy Jinhee. Pani Son popatrzyła na nich podejrzliwie, a pan Son stwierdził z jawną ironią i wyrzutem:
- Chansik, chyba dawno cię tu nie było... - po czym dodał: - Jinhee, płakałaś?
A nie widzi pan?, chciała zapytać, lecz się powstrzymała i ostatecznie nie powiedziała nic. Chansik też milczał. Dyskretnie dał Jinhee znak, by wyszli z sali. Po chwili szli ze zwieszonymi głowami środkiem korytarza. Chansik zadzwonił wreszcie do Mikyeon. Uspokoił ją, że znalazł Jinhee i, że potowarzyszy jej w drodze do domu. Wracali metrem. Niewiele mówili. Jinhee już nie płakała, była po prostu smutna. Zrobiło jej się miło, kiedy Chansik odprowadził ją do samych drzwi i wszedł z nią do mieszkania, bo (czego się nie spodziewała) okazało się puste.
- Mikyeon i Jinyoung są u Junghwana, może jak z nim pogadają, to go trochę uspokoi... - stwierdził i zaprowadził Jinhee do jej pokoju - chcesz pić?
- To ja powinnam ci to zaproponować, jesteś moim gościem.
- Taa... takim gościem, co sam się wprasza - dodał z uśmiechem.
- Nie. Cieszę się, że tu jesteś - powiedziała - możesz przynieść mi piwo. I sobie też.
Poszedł do kuchni. Współczuł Jinhee. Rozumiał jak to jest tracić kogoś bliskiego... A tak musiała się w tym momencie czuć. Jakby traciła Junghwana. Owszem, było w tym sporo jej winy. Ale upijając się wtedy, nie przewidywała tak okropnych konsekwencji... Zdrada pozostawała zdradą, lecz liczyły się przecież intencje. A Jinhee nigdy, przenigdy nie chciała cierpienia swojego chłopaka. Kochała go, niewątpliwie.
- Myślisz, że mi wybaczy? - spytała, kiedy Chansik przyniósł jej piwo, a sobie sok.
- Tak... Taką mam nadzieję. Że jak już ochłonie, to uczucie do ciebie wygra z tym chwilowym... rozczarowaniem.
- Wykrzyczał mi, że ma dość mojego nieodpowiedzialnego zachowania i nie może znieść, że wiecznie narażam się na niebezpieczeństwo.... Ja... jestem dla niego tylko problemem. Może byłoby mu lepiej beze mnie...
Otworzyła piwo i popiła kilka łyków, a potem odłożyła puszkę z cichym westchnieniem. Chansik usiadł obok i złapał Jinhee za rękę.
- Każdy ma swoje wady, Junghwan jest świadomy twoich, a mimo to cię kocha i nie rezygnuje z ciebie tak po prostu.
- Obyś się nie mylił...
- Zobaczysz, wszystko jeszcze się ułoży - starał się ją jakoś pocieszyć i wesprzeć.
- Obiecujesz? - zapytała i popatrzyła mu w oczy tak prosząco, że w tym momencie przysiągłby jej wszystko...
- Obiecuję.

 ***

                Aeri miewała swoje humorki. Czasami wolała być pozostawiona sama sobie, a czasami niespodziewanie domagała się zainteresowania jej osobą. Zazwyczaj nie zgrywała się z Dongwoo. Kiedy on miał czas, ona była pogrążona w swoim świecie. Kiedy on zajmował się czymś, ona akurat nic nie robiła. Dzisiaj też z tego powodu się pokłócili. O ile to była kłótnia... Dongwoo pracował nad projektem na studia, a Aeri skutecznie go od tego odwodziła. Te niewinne przekomarzanki skończyły się seksem. Potem oboje leżeli wtuleni w siebie. Dongwoo głaskał włosy Aeri, wdychając ich zapach. Leniwe, przyjemne popołudnie.
- Wyskoczymy jutro do kina? - zaproponował.
- Jutro nie mogę, mam sesję.
- Nie wspominałaś wcześniej.
- Nie? A myślałam, że wspominałam.
- Ok, to pójdziemy pojutrze. Chyba, że pojutrze masz sesję do innego magazynu.
- Zabawne. I to nie do magazynu.
- A do czego?
- Po prostu, do portfolio - odpowiedziała, wstając.
Poszła do kuchni po coś do picia, unikając tym samym dalszych pytań. Ostatnio jej zachowanie cały czas niepokoiło Dongwoo. Aeri była nieszczera, poddenerwowana i wiecznie atakowała go bez powodu lub z powodów mu nie znanych. W takich chwilach chcąc nie chcąc przypominał sobie zarzuty Mii. "Wystarczy, że przejrzysz jej telefon", doradzała mu wtedy. Nie chciał tego słyszeć. Nigdy nie kontrolował swojej dziewczyny. Nie sprawdzał. Uważał, że może jej zaufać... Ale w tym momencie uległ obawom i dobrał się do telefonu Aeri. Ręce mu się trzęsły, kiedy wchodził w skrzynkę odbiorczą. Nie było tam niczego nieodpowiedniego. Dongwoo usłyszał, jak Aeri odstawia kubek i domyślił się, że zaraz przyjdzie z powrotem do sypialni.
- Przyniesiesz mi wody? - zawołał.
- Ok! - odpowiedziała.
Nie wiedziała, czemu Dongwoo stara się przeciągnąć jej nieobecność. Nie podejrzewała go o to, czym się obecnie zajmował... sam siebie nie podejrzewał, że po przejrzeniu skrzynki odbiorczej wejdzie też w nadawczą. I tam nie znalazł nic. Żadnych dowodów zdrady. Co więcej, sam poczuł się niczym zdrajca. Oblał się mimowolnym rumieńcem. Wstydził się za siebie. Posądzał swoją dziewczynę o nieuczciwość, a to jego, nie jej zachowanie było nieuczciwe. Mając nadzieję, że szybko o tym wszystkim zapomni, odłożył telefon na miejsce. Życie nie raz pokazało mu, że lepiej nie darzyć nikogo zbyt wielkim zaufaniem. Myślał, że wizyty u psychologa pomogły mu pokonać tę barierę. Mylił się widocznie. Nadal bał się, że inni jedynie go oszukują, wykorzystują i spiskują przeciwko... To we mnie tkwi problem, nie w Aeri..., do takich doszedł wniosków, kiedy przyszła z powrotem do pokoju i podała mu wodę. Wypił wszystko naraz.
- Ktoś tu był baaardzo spragniony - zachichotała - stąd ten rumieniec?
Przyłożyła dłonie do jego policzków i pocałowała go w usta.

***

                Kiedy Jinyoung kupił sobie najnowszą płytę The Black Keys, zaopatrzył się dodatkowo w kilka puszek piwa i przyszedł do Dongwoo.
- Patrz, co mam! - zawołał, wchodząc do mieszkania i pokazując swoje zakupy.
Płyta wywarła na Dongwoo większe wrażenie niż alkohol. Lubił ten zespół, zwłaszcza ich teksty. Wielokrotnie pomagały mu pogodzić się z przytłaczającymi myślami. Jak słyszał refren "I really think that you know there could be hell below" wyobrażał sobie, że może rzeczywiście istnieje piekło i wszyscy ci, którzy go skrzywdzili, a nigdy nie zostali ukarani, kiedyś tam trafią, jeżeli w jakiś sposób nie odpokutują swoich złych uczynków za życia. Tak, to była pocieszająca perspektywa. Teksty The Black Keys znaczyły dla Dongwoo wiele.
- Wow! Zazdro! - przyznał.
Potem przeszli do pokoju i rozsiedli się na kanapie.
- To co? Posłuchamy płyty? - zaproponował Jinyoung.
- Pewnie, gdzie ją masz?
- Yyy... To nie dawałem ci jej?
- No.. dawałeś. A ja ją odłożyłem gdzieś tu.
Dongwoo ledwie powstrzymywał śmiech, lecz Jinyoung tego nie zauważył, bo rozglądał się dookoła za swoją płytą.
- Hyung jak mi ją podpierdoliłeś to już nie żyjesz!
- Czemu miałbym ci podpierdalać? No dobra może to prawda, że złodziej pozostaje złodziejem...
- Skończ z tą autoironią. I oddaj mi płytę.
- Ok, rozejrzę się, przecież musi tu być, a ty otwórz to piwo - polecił mu Dongwoo i po chwili krzyknął - mam!!! Była pod poduszką.
- Taaa. Interesujące, jak się tam znalazła... - stwierdził z pogardą Jinyoung.
Słuchali płyty i popijali piwo.
- Zrobiłem coś nie fair w stosunku do Aeri.. - wyznał Dongwoo w pewnym momencie, jak już byli nieźle pijani, i cały czas czuł się winny, opowiadając o zarzutach Mii, o tym, że chwilowo w nie uwierzył i sprawdzał telefon swojej dziewczyny.    
- I nic tam nie było? - wypytywał Jinyoung.
- Nie. Zupełnie. Kilka smsów od koleżanek, od matki i ode mnie. Nic poza tym. Naprawdę czuję się przez to źle... Też nie byłbym zadowolony, gdyby ktoś tak naruszył moją prywatność...
- A może Aeri po prostu część skasowała...?
- Po co miałaby to robić? Wie, że bym jej nie sprawdzał.
- Woli być ostrożna.
- Mówisz tak, bo się nie lubicie.
- Za to ty jesteś w nią bezkrytycznie zapatrzony. Uważasz, że wszyscy cię oszukują tylko nie ONA.
W odpowiedzi Dongwoo zapalił papierosa. Ta rozmowa przestawała mu się podobać. To przecież nie tak, że wiecznie bronił Aeri, to inni bez przerwy bezsensownie ją atakowali! A może nie?
- Co tam? - zapytał, zauważając, że Jinyoung rozmawia na kakao.
- Mikyeon mnie rzuciła...
- Nie.
- Tak.
- Czemu...?
- Nie wiem. Staram się tego dowiedzieć - Jinyoung wbił wzrok w telefon, bo bał się, że wybuchnie śmiechem, jak podniesie wzrok i popatrzy na Dongwoo, a to byłby koniec zabawy - jest zazdrosna... że ostatnio tak dużo rozmawiam z jej koleżanką Jinhee... Znasz tę historię, Junghwan zostawił Jinhee, a ja wiem jak ranią rozstania, więc po prostu się rozumiemy... tylko tyle.
- Co?! Musisz pogadać z Mikyeon i pokazać jej, że jest dla ciebie najważniejsza. Może jeszcze da się to naprawić... Nie poddawaj się, zawalcz o nią, kup jej kwiaty, czy coś... - doradzał Dongwoo z zaangażowaniem.
I wtedy Jinyoung wreszcie wybuchł śmiechem. Nie musiał dodawać, że żartował. Jego reakcja przemawiała sama za siebie. Nie potrafił się opanować, mimo że Dongwoo szarpał go i powtarzał, że tylko udawał, że się nabrał.
- "Kup jej kwiaty, czy coś", to było dobre, hyuuung - nabijał się Jinyoung i wyciągnął rękę po puszkę, przy czym przewrócił kilka pustych.
- Wal się. Ja się wysilam i ci doradzam, a ty co? Już lepiej więcej nie pij... Twój żart był po prostu przegięciem.
- Wybacz, nie zamierzałem tego tyle ciągnąć. Wszystko przez to, że tak się wczułeś. Zainteresowały mnie te cenne rady, nie mogłem ich nie wysłuchać... Jakby Mikyeon rzeczywiście mnie rzuciła, wiem, że byś mi pomógł.
To był ten stan upicia, kiedy Jinyoungowi wystarczyło niewiele, by nad śmiechem zapanowało wzruszenie. Co prawda, nadal wydawał się rozbawiony, mimo że po jego policzkach popłynęły łzy.
- Wiesz, co? Wkurwiasz mnie - przyznał Dongwoo i poszedł do swojej sypialni, potykając się po drodze o... szampon do włosów?!
Jinyoung nie przestawał płakać. Płyta The Black Keys grała po raz szósty, a on myślał o tym, jakim Dongwoo jest dobrym kumplem. Nie powinien był go w taki sposób nabrać. A potem bezczelnie nabijać się z jego rad. I na zakończenie odstawiać jeszcze jakiś dramat. Wstał i na chwiejnych nogach poszedł rzucić się na łóżko obok siedzącego z telefon Dongwoo.
- Co robisz? - zapytał go.
- Dzwonię do psychiatryka, żeby cię zabrali.
- Tak?
- Nie.
Obaj się zaśmiali i znowu wszystko było w porządku.


OD AUTORKI:

*Wykorzystałam piosenkę: The Black Keys - Turn Blue


2 komentarze:

  1. Oczywiście przeczytałam od razy po poprzednim rozdziale, ale komentuję teraz, bo w pracy było ciężko. :D
    Myślę, że z wybaczaniem Junghwana może nie być tak prosto, jak oni by chcieli. Tym razem to wygląda za poważnie, ale obym się myliła. :D
    Martwi mnie, że ten Dongwoo wierzy tylko Aeri. Jinyoung ma rację. Powinien też słuchać innych. Z drugiej strony nie ma żadnych dowodów, tylko słowa Mii, która nie przepada za tą osobą. Eh. Martwię się, że on się potem załamie. ;-; A Jinyoung mnie wystraszył tym żartem też. Nieładnie. :D
    Kocham ich przyjaźń tak wgl. :D
    Życze mnóstwo weny <3 I za tydzień, już będę normalnie czytać na bieżąco. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, tak też zazwyczaj robię :D
      Przyznam, że dobrze myślisz co do Junghwana... stąd też tytuł rozdziału, o którym zapomniałam i dodałam go później xD
      Chansik obiecuje Jinhee coś, czego sam nie może być pewien...
      O tak, gdyby Dongwoo wreszcie odkrył jaka jest prawda to nie dość, że byłby załamany zdradą Aeri, to jeszcze dodatkowo miałby do siebie żal, że wszystkim dookoła nie wierzył... Taki to już jest uparty typ:p
      No Jinyoung też czasami ma niebyt miłe pomysły:)
      Tak, oni jak bracia:)
      Spokojnie :D I dziękuję<3

      Usuń