19/07/2017

eyes wide open (rozdział 12)

SOMETHING TO BELIEVE IN

                Było słoneczne popołudnie. Mia siedziała na parapecie w otwartym oknie w swoim pokoju. Słuchała muzyki w słuchawkach i czytała "Jak pokonać wroga". Zasada wydawała się prosta: zbliżyć się, odkryć jego słabość i wykorzystać. Mia układała plan. Musi dowiedzieć się o Dupku czegoś, czym może mu zaszkodzić. A wtedy pokona go jego własną bronią - szantażem. Uśmiechała się do swoich myśli, kiedy usłyszała, że ktoś zawołał jej imię. Wyciągając z uszu słuchawki, zauważyła sąsiada, jak akurat wysiada z samochodu.
- Nie wypadnij - rzucił w jej kierunku.
- Spokojnie, nie mam zamiaru - odpowiedziała z humorem.
- Jesteś sama? - zapytał.
- Yhm. Mama jeszcze nie wróciła z pracy, a z wujkiem się pokłóciłam i do niego nie jeżdżę.
- Jadłaś coś? Jak nie to zapraszam na pizzę.
Nie musiał jej namawiać. Po chwili pukała do drzwi jego mieszkania na parterze.
- Ajussi! - zawołała - powiedzieć ci sekret? Jestem okropnie głodna!
- To dobrze, że kupiłem więcej. Koleżanka z pracy miała do mnie wpaść. Ale... wypadła jej ważna sprawa.
- To ta ruda małpa?
Sunwoo popatrzył na nią zszokowany.
- Mia...
- Tylko cytowałam. Mama tak ją nazwała. Chyba jej nie polubiła. A może była zazdrosna...
- Z... zazdrosna?
Żeby Mia nie widziała jego szoku i zakłopotania, Sunwoo zajął się pizzą, a zamiast do mikrofali o mało co włożyłby ją do zmywarki.
- Tak się zachowywała. Ale ja tam nie wiem, podobno jestem jeszcze za mała, by zrozumieć, co to miłość - powiedziała obojętnie Mia, przypominając sobie słowa Aeri, gdy poprosiła ją o rozmowę i zaszantażowała.
- Wolisz hawajską, czy pepperoni? - zapytał wymijająco Sunwoo.
Krępowało go mówienie o Angelene w taki sposób, zwłaszcza przy jej córce, która powiedziała chyba stanowczo za wiele, przez co jego wyobraźnia podziałała.
- Po kawałku tej i tej, jeżeli mogę.
- Ok.
Mia usiadła przy stole i rozejrzała się dookoła. Nigdy przedtem nie miała okazji widzieć mieszkania Sunwoo. Spodobało jej się, jak je urządził. Dość skromnie, a przy tym gustownie i nowocześnie. Nie było tu nic niepotrzebnego. Każdy mebel i przedmiot pełnił swoją praktyczną funkcję.
- Ajussi - zaczęła Mia, kiedy Sunwoo usiadł obok i przyniósł pizzę - czy prawnik dużo zarabia?
- Jak jest dobry w tym, co robi i ma sporo klientów, to tak. A czemu pytasz? - zainteresował się.
Błagam, niech tylko nie mówi, że sprawdza, czy byłbym odpowiednią partią dla jej mamy..., powtarzał sobie i uspokoił się zaraz, że nie o to Mii chodziło.
- Zastanawiam się, co chciałabym robić w życiu - wyjaśniła, zrzucając przy tym ser z pizzy na czysty obrus i ze swoim najsłodszym uśmiechem powiedziała - sorry... Cały czas myślałam, że mogłabym pracować w handlu albo iść na architekturę, jak wujek. Ale prawnik to też niezły zawód, prawda?
- Najważniejsze, żebyś robiła coś, co sprawia ci przyjemność. Masz jeszcze czas na zastanowienie. Jest też sporo testów w internecie, które pomagają wybrać przyszły zawód. Poszukać ci takich?
- Taaak.
Zjedli pizzę, a potem usiedli do laptopa. Robienie testów z Sunwoo było zabawne, choć Mia nie dowierzała, kiedy kilka razy wyszło jej, że oprócz tych zawodów, o których wspominała, spełniałaby się też w roli artystki.

***



                Mia nie lubiła wf-u. Zwłaszcza gier zespołowych. Nikt nigdy nie chciał wybrać jej do drużyny, mimo że grała dobrze. Wszystkie dziewczyny wolały przyjmować swoje przyjaciółki, a ona z nikim się przecież nie przyjaźniła. Po prostu trafiała tam, gdzie brakowało jeszcze jednego zawodnika. Potem stała na boisku osamotniona, bo nikt z nią nie współpracował i tylko traciła piłki. W takich chwilach czasami udawała, że musi iść do ubikacji. Tak zrobiła i dziś. Wf-istka nie zauważyła jej zniknięcia, bo plotkowała z innymi nauczycielami w kantorku. To pozwalało Mii przeciągnąć swoją nieobecność. Przyglądała się sobie w lustrze w szatni i zastanawiała, do kogo jest podobna. Do mamy? Niezbyt. Do... taty? Niewiele o nim wiedziała. Tylko tyle, że był i ulotnił się, jak usłyszał o dziecku. Znała jego imię i nazwisko. Min Jinsoo. Nic więcej. Nic więcej jej nie interesowało. Aż do tego momentu... kiedy zrozumiała, że jest ciekawa, jak wygląda jego twarz. Wyszła na szkolny korytarz i rozejrzała się dookoła. Panowała tu cisza i spokój. Trwały lekcje. Mia poszła do szatni chłopaków i w sumie sama nie wiedziała po co... Nigdy tu nie była i w pewnym sensie fascynowało ją to miejsce. Pomimo tego szybko wyszła, stwierdzając, że nie ma tu niczego ciekawego. Szła wzdłuż korytarza, aż dotarła do atelier pani Yoon. Zdziwiła się, że drzwi nie były zamknięte. Zaglądając do środka, oddychała niespokojnie, wystraszona, że może tam kogoś zastać. Nie zastała nikogo. Na scenie zauważyła przygotowany mikrofon na stojaku. Pozwoliła sobie podejść, złapać go i lekko przechylić jak to zwykle czyniły gwiazdy rocka podczas koncertów. Zachichotała i westchnęła cicho: wow... Nie włączała mikrofonu, by jej głos zbytnio się nie roznosił. Zamykając oczy, przypominała sobie tekst i śpiewała refren jednej z ulubionych piosenek:

Every minute that I’ve got
Every penny I possess
Yes, I give it to you
What you giving back?

Falling to my knees a lot
Working hard to get you off
Yes, I give it to you
What you giving back?



Zupełnie się zapomniała, a jej serce biło wyjątkowo szybko. I miała wrażenie, że z każdą linijką stawało się lżejsze. Wszystkie problemy w tym jednym momencie zniknęły. Mia straciła poczucie czasu, a gdy je odzyskała, przerażona otworzyła oczy i jej wzrok natrafił na...
- Seungho! - zawołała na widok kolegi z klasy i głównego aktora w musicalu - co ty... tu...
Nic więcej nie wyjąkała. Paliły ją policzki i cała się spociła. Czy kiedykolwiek była tak zawstydzona? Nie czekała na odpowiedź, chciała uciec, lecz chłopiec złapał ją za rękę i przytrzymał.
- Zaczekaj! Ja... mam zwolnienie z wf-u, więc przychodzę tu... pani Yoon mi pozwoliła.
Akurat w tym momencie pojawiła się nauczycielka odpowiedzialna za kółko teatralne.
- Czy ty nie powinnaś być na wf-ie? - zapytała Mię, a ta szybko wyrwała rękę z uścisku kolegi i pognała w kierunku sali sportowej.
Drżała na całym ciele.
- Mia... to... to było wspaniałe! - zawołał za nią Seungho, a ona dołączyła z powrotem do swojej drużyny i odbiła piłkę tak celnie, że wszystkich zatkało.

 ***

                Jinhee, Mikyeon i Jinyoung krzątali się w kuchni u dziewczyn. To był pomysł tej pierwszej, by upiec ciastka.
- Mam za dużo wolnego czasu, za dużo rozmyślam, a zbyt niewiele robię - żaliła się tego dnia.
- To co chciałabyś porobić? - zapytali ją przyjaciele.
Czuła się trochę winna, że ostatnio jak już tylko Jinyoung wpadał do Mikyeon, oboje dotrzymywali jej towarzystwa, by nie zadręczała się i nie była sama.
- Chciałabym upiec ciastka - powiedziała - nigdy tego nie robiłam.
Poszukali przepisu w internecie. Potem wybrali się na zakupy po składniki. Jinyoung pchał koszyk, a dziewczyny wariowały między sklepowymi regałami. Wykłócały się, jaki produkt jest lepszy i każda udawała, że zna się na tym. Oczywiście kupiły też pełno niepotrzebnych rzeczy.
- Pieczemy ciastka - przypomniał Jinyoung - więc po co je kupujemy?
- To tak, jakby nie wyszły - powiedziała Mikyeon.
- A czemu miałyby nie wyjść? - zdziwił się chłopak.
- Nie wiesz, że ja wszystko spieprzę? Taki mam dar wrodzony - przyznała Jinhee z uśmiechem.
- Jakbym słyszał mojego kumpla - podsumował Jinyoung.
- Którego? - zainteresowały się dziewczyny.
- Shin Dongwoo.
- Ach, to pewnie byśmy się dogadali - przyznała Jinhee, a Mikyeon zamilkła.
O nie, znowu "ten diler", pomyślała. Nie znała go, lecz to, że sprzedawał jej chłopakowi narkotyki skutecznie ją do niego zniechęciło.
Po powrocie z zakupów zaraz zabrali się do pracy. Jinhee włączyła muzykę, która przypadła do gustu Jinyoungowi i oboje nucili sobie przy ugniataniu ciasta. Mikyeon szukała wałka, kiedy została trafiona mąką prosto we włosy.
- Ya! Kto to był? - zapytała.
Jinhee i Jinyoung tylko chichotali, więc Mikyeon zaplanowała zemstę na obojgu. Przyjaciółka oberwała mąką w twarz. Z krzykiem schowała się za chłopaka. Zdesperowany objął ramionami swoją dziewczynę. Mikyeon szarpała się i w efekcie wrzuciła Jinyoungowi garść mąki za koszulkę. Przez moment nie zwracali uwagi na Jinhee, a jak wreszcie się opanowali, zauważyli, że jest jakaś poddenerwowana. Stała z telefonem w ręce, nie odrywając wzroku od wyświetlacza.
- Junghwan do mnie napisał... - poinformowała - chce porozmawiać...
- I co mu odpisałaś? - zapytała Mikyeon, podczas gdy Jinyoung pozbywał się mąki zza swojej koszulki.
- Żeby wpadł na ciastka. Przyjdzie tu wieczorem.
- No to musimy się pospieszyć - pocieszała ją przyjaciółka - zobaczysz, pewnie powie, że już nie jest na ciebie zły.
- Nie, żeby coś... Ale chyba zabraknie mąki - wtrącił Jinyoung.
Pomimo obaw, wystarczyło. Ciastka się piekły, a Jinhee, Mikyeon i Jinyoung siedzieli przy stole, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Otworzę. A wy pilnujcie, żeby ciastka się nie spaliły - powiedziała Jinhee i wpuściła Junghwana do mieszkania.
Patrzyli na siebie. Nie widzieli się przez ostatni tydzień, a im wydawało się, że to cała wieczność. Byli stęsknieni, lecz opanowani i powściągliwi.
- Cześć - przywitał się - Jeanny, masz coś we włosach.
Potargał jej je, zsypując biały proszek. Nie było w tym geście niczego czułego, ot co, koleżeńska przysługa.
- To pewnie mąka - wyjaśniła Jinhee - pisałam ci, że pieczemy ciastka. Ja, Mikyeon i Jinyoung. Ale jeszcze nie są gotowe...
Czemu ja tyle gadam?!, zastanawiała się.
- Aaa. Ok.
- Może porozmawiamy u mnie w pokoju?
Poszedł za nią. Usiedli obok siebie na łóżku. Milczeli.
- Chcę ci coś powiedzieć - wyznał wreszcie Junghwan.
Jego powaga ją przerażała. Podejrzewała, że to koniec. Niepotrzebnie przez ten tydzień miała jeszcze nadzieję. Straciła Junghwana. Czuła to, a mimo wszystko dała mu przyzwolenie, by jej to wreszcie wyznał....
- Tak... Słucham...
- Przepraszam, pewnie ostatnio moje słowa sprawiły ci przykrość. Ale wszystko, co powiedziałem to prawda. I nadal mam do ciebie żal.... nie jestem pewien, czy umiem ci po tym wszystkim zaufać. Potrzebuję czasu na przemyślenie.
- Aha. Czyli... chcesz to trochę pociągnąć, a potem zdecydujesz, czy zerwiesz, czy nie...
- Ja po prostu staram się uratować coś, co sam nie wiem, czy jest jeszcze do uratowania.
- Dobrze, postarajmy się - postanowiła Jinhee i popatrzyła na Junghwana. Tak bardzo, bardzo chciała, żeby ją przytulił, pocałował i przyrzekł, że już jest ok... - zerknę, co z ciastkami...
Pojawiła się w kuchni i zapomniała, po co tu przyszła... Mikyeon i Jinyoung posłali jej pytające spojrzenie.
- Poprosił mnie o czas - odpowiedziała.
- Skoro tak, na pewno ci wybaczy - szepnęła Mikyeon.
- Nie poddawaj się - dodał Jinyoung - to nie tak, że musisz wszystko spieprzyć, ciastka wyszły ci suuuper.
Stygły poukładane na blachach. Rzeczywiście, prezentowały się nieźle.
- A, tak, ciastka - przypomniała sobie Jinhee, zabrała kilka do swojego pokoju i poczęstowała Junghwana.
Patrzyła, jak jadł w milczeniu i dopiero, gdy skończył, zapytała, czy mu smakowało.
Tak - przyznał i zapanowała cisza.


OD AUTORKI:


Wykorzystałam refren piosenki: K.I.D - Taker :


Co myślicie o ratowaniu związku Jinhee i Junghwana?

2 komentarze:

  1. Ah ta szalona Mia. Ciekawe, czy Sunwoo po jej słowach zachowa się inaczej względem Angelene. Hehe. Widać, że Mia go lubi. I jarałam się, jak została podsłuchana przez Seongho. <3 Coś czuje, że albo on ją będzie chciał bliżej poznać, albo namawiać na przedstawienie. :D
    Za to Jinyoung i Mikyeon są kochani dla Jinhee. Ale czuję, że Junghwan z nią już nie będzie... Za bardzo widać jak jest zraniniony.
    Podsumowując, rozdział świetny. Weny życzę. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Mia szipuje Angelene z Sunwoo:) Polubiła go i on ją w sumie to też:D A czego chce Seungho, niedługo się wyjaśnia^^
      Och, bo Jinhee wzbudza takie opiekuńcze instynkty haha. A co do Junghwana, racja, że nadal czuje się bardzo zraniony...:(
      Dzięki<3 I lecę czytać u ciebie!

      Usuń