22/08/2018

i will protect you (rozdział 34)

Hyunggu: Hej, widzimy się dziś?
Younghee: Nie mogę, jestem w pracy.
Hyunggu: To może odwiedzę cię tam?
Younghee: Nie, jestem zajęta.
Hyunggu: Czy wszystkie kelnerki są tak zapracowane?^^

Younghee pozostawiła to bez odpowiedzi. Nie chciała cały czas kłamać. Lecz po prostu nie potrafiła powiedzieć mu: tak, przyjdź, przyjdź i zobacz, co naprawdę robię. Jak zwykle w weekend klub był pełen klientów, młodych chłopaków bawiących się za pieniądze rodziców i biznesmenów w garniturach. Niektóre z dziewczyn oddawały im się, o czym szef lokalu udawał, że nic nie wie. Często podchodzili oni do Younghee i pytali o jej stawki, a ona tłumaczyła ze znużeniem, że tu tańczy, tylko tu tańczy... Czemu znalazłam się w takim miejscu?, zastanawiała się. Przebłysk. Wspomnienie. Przeszłość.

                Younghee przychodzi na rozmowę kwalifikacyjną, ma być kelnerką. Trochę się denerwuje, chce dobrze wypaść, chce tam pracować, w tym eleganckim, nowoczesnym lokalu. Celowo ubrała się tak nieskromnie, by zrobić wrażenie na szefie. Czemu na rozmowie spotyka kobietę?
- Yhm, opowiedz mi o swoich zaletach - namawia ta pani.
I Younghee opowiada, że jest zorganizowana, zabawna, towarzyska.
- Już pracowałam na stanowisku kelnerki - przypomina, o czym wspomniała też w CV i liczy, że ta pani zapyta o to zapyta.
Wtedy opowie, że zdobyła tam doświadczenie, potem zrezygnowała, bo przeprowadziła się tu, do Seulu i zaczęła studia.
Ale tamta nie pyta.
- A może chcesz czegoś więcej? - proponuje.
W jej głos wkrada się fałsz. W oczy ciemność. W skupieniu przypatruje się reakcji kandydatki.
- Niby czego?
- No, pieniędzy, oczywiście.
Czy ta pani proponuje jej wyższe wynagrodzenie?
- Ach, tak, pewnie, że chcę! - woła Younghee.
Jak tu duszno. Zamknięte okno. Naiwność.
- Super, wszystkiego cię nauczymy.
- Yyy to znaczy czego?
- Tańca, kochaniutka. Tańca.

Ach, to tak się tu znalazłam. Przez cały czas wmawiałam sobie: nic złego się nie dzieje, oszukiwałaś siebie, oszukiwałaś wszystkich dookoła i niespodziewanie dotarło do ciebie, że tkwisz w tym po uszy, myśli Younghee. Owszem, wszystkiego jej nauczyli, była w tym bardzo dobra i zarabiała tyle, ile jeszcze nigdy w życiu. Wreszcie zapomniała o biedzie, o noszeniu zniszczonych butów i kupowaniu jedzenia na kreskę. Nie. Nie tylko zapomniała o biedzie, zaznała trochę luksusu. Ale czy to warto?
- Na scenę, Younghee! - usłyszała stanowczy ton, szef.
A scenę oznaczała klatka, gdzie znajdowała się rura do tańczenia. Younghee udała się tam, przywołała nieszczery uśmiech. Z głośnika rozbrzmiał kawałek Primal Scream - I'm gonna cry myself blind. Younghee pomyślała: kawałek o moim życiu.

Have you ever had a broken heart
Have you ever lost your mind
Have you ever woke up screamin'
cause you're so lonely you could die...

Piruet, kilka obrotów, nic wielkiego, wyuczone ruchy.

Good times don't come easy
Dreams don't always come true
The world looks like a prison
When you're stingin with the blues...

I szpagat na koniec, oklaski, oklaski, oklaski, a w jej sercu ta sama objętność.

Cry, cry cry
Cry, cry cry
I'm gonna cry myself blind

I napływające do oczu łzy. Nie! Nie tu. Nie w tym momencie. Younghee stara się uciec z klatki, lecz oblegają ją natarczywi klienci, obmacują i pytają: za ile możesz być moja?
Nigdy nie będę twoja, myśli, nie należę do nikogo, nie należę do siebie. Tak bardzo chciałaby wypłakać mu się w ramionach. Tak bardzo chciałaby, żeby był obok. Hongseok. Czasami zjawiał się w lokalu. Ale potem poprosiła, by tego nie robił, by pozostali tylko przyjaciółmi.

***

                - No i powiedziała, że mam tam nie przychodzić i, że lepiej pozostać tylko przyjaciółmi - podsumował Hongseok, gdy siedzieli przy piwie i wpatrywali się w uliczny ruch zza okna ich ulubionego pubu.
Hyojong posłał mu pełen smutku uśmiech.
- Ach, laski - rzucił ze znudzeniem, tak jak gdyby znał się na nich.
W pubie panował ruch, grała głośno muzyka, i tylko ich obojgu, samotnych, odizolowanych od reszty.
- A jak Chaewon?
- Nie wiem. Nie mam żadnych wieści. Nic.
- Ale powiedziałeś, że zostawiła ci numer telefonu, dzwoniłeś?
- Nie.
- Czemu?
- Nie chcę się jej narzucać.
- Czyżby?
- Co to za przesłuchanie?
- Nie przesłuchanie, po prostu gadamy szczerze, znaczy się: ja gadam szczerze, a ty zgrywasz twardziela i myślisz, że mnie na to nabierzesz.
- Nikogo nie zgrywam - oburzył się Hyojong - nie dzwoniłem, to nie dzwoniłem, ona też nie zadzwoniła przez te wszystkie miesiące, kiedy siedziała w Busan.
- Jesteś zły na nią.
- Jestem zły na siebie.
- A może przestała cię interesować, co?
- O czym ty mówisz?
- O tobie i twojej pani kurator.
- Słucham???
- Hyung, wiem dobrze, co się między wami dzieje.
Hyojong uderzył czołem o stolik i pozostał w tej pozycji.
- 1:0 dla ciebie, przejrzałeś mnie na wylot.
- Nic trudnego, gdy prawda jest wypisana na czyjejś twarzy.
- Super, może powinienem rozważyć noszenie maski.
- Hahaha.
- Przez cały czas udawałeś, że o niczym nie wiesz?
- Bo czekałem, aż sam mi powiesz.
- Sorry.
- To coś poważniejszego?
- Tak. Nie. Nie wiem. To było coś poważniejszego. Aż Chaewon nie pojawiła się znowu...
- A potem znowu znikła.
- Tak.
- Nie. Nie zatrzymałeś jej po prostu - przyznał Hongseok.
W tym momencie przerwała im kelnerka.
- No, czegoś sobie jeszcze życzycie, chłopcy? - zapytała.
A chłopcy podziękowali i kelnerka zostawiła ich samych.
- Ale to nie tak, że przestała mnie interesować - rzucił po chwili Hyojong.
Hongseok nie skojarzył początkowo, o co mu chodzi.
- Kto?
- Lee Chaewon.
Ledwie dwa dni minęły od kiedy powiedziała, że lepiej, gdyby się wyprowadziła. Czy istotnie poczuła ulgę? On nie. Co poczuł? Jedynie przypływ tęsknoty. Wszystko tak oto rozpoczyna się na nowo, powolny proces zapominania. W milczeniu wypił resztkę piwa. Hongseok nie spuszczał z niego wzroku. Co jeszcze starał się z niego wyczytać? Czy mu się to udało?
- Hyung, skoro tęsknisz, po prostu zadzwoń - namawiał.
Hyojong mimo wszystko pozostał sceptyczny.
- Nie,  mam inny pomysł - uparł się i trzymał się tego usilnie.
- A jaki?
- Nie powiem. Nie chcę zapeszać. A co do Younghee...

***

Hongseok: Hej, co porabiasz?
Younghee: Hej, praca...
Younghee: ^^
Younghee: A ty?
Hongseok: Nudzę się.
Younghee: Wybacz, nie dotrzymam ci dziś towarzystwa.
Hongseok: Wybaczam:(

Younghee wpatrywała się z uśmiechem w telefon. Hongseok, potrafił być uroczo rozbrajający i w tym momencie żałowała, że nie może wyjść z nim tego wieczoru. Gdziekolwiek. Oczywiście jak z przyjacielem. A potem stanęła na scenie. O niczym nie myśl, nakazała sobie, wtedy wszystko przestaje istnieć, jest tylko klub, rura i klienci. Younghee zamknęła oczy, wykonywała automatycznie każdy kolejny ruch. Zupełnie się wyłączyła, nic nie widziała, nic nie słyszała, dopóki jej uszu nie dosięgnęły oklaski. A więc chyba dobrze wypadła. Innym się podobało. Gdy się kłaniała, klienci rzucali jej do stóp pieniądze. Szybko je pozbierała i zaczęła się wycofywać na zaplecze. Ale nie zdołała uciec niezauważona i po drodze musiała pomęczyć się z kilkoma natrętami. Naprawdę liczyli, że wreszcie ulegnie, skoro przez cały czas konsekwentnie ich spławiała? Younghee dopiero za drzwiami zaplecza oznakowanymi "tylko dla personelu" poczuła się bezpiecznie i wydała z siebie westchnienie ulgi. Inne dziewczyny szykowały się do występu. Wokół roznosiły się ożywione rozmowy. Younghee nie trzymała się z nikim, sama, wiecznie sama. Czasami miała wrażenie, że nikt jej tu nie lubi, lecz nie przejmowała się tym, bo też nikogo nie lubiła. A potem, gdy zmywała makijaż, usłyszała:
- Younghee, jest tu jakiś chłopak...
- Nie chcę żadnych klientów! - zawołała.
- Nie jest klientem, tylko twoim przyjacielem.
Hongseok!, przeszło jej przez myśl. I podekscytowana wypadła z zaplecza. Ale to nie był Hongseok... to był Hyunggu. Zszokowani przez moment po prostu patrzyli na siebie.
- Co ty tu robisz? -  wreszcie zapytała Younghee.
- Ja? - zdziwił się - a ty? Co ty tu robisz?
Younghee przypomniała sobie, że stoi ubrana tylko w bieliznę, czerwono-czarny komplet z koronek i fiszbin.... dla niego nigdy takich nie nosiła.
- Yhm... akurat... oblałam się piwem i przebierałam się w czyste ciuchy...
- Nie kłam, proszę.
On wszystko wie, koniec.
Nie potrafiła spojrzeć mu w oczy. Co było gorsze: prawda, jaką ukrywała, a może fakt, że po prostu kłamała? Nie zamierzała się usprawiedliwiać, ani w tym, ani w tamtym przypadku.
- Nic nie powiem, boję się, że potem wykorzystasz to przeciwko mnie - powiedziała, odwracając się od niego i ruszając z powrotem na zaplecze, lecz on ją zatrzymał:
- Younghee!
- Tak?
- Już od dawna wiedziałem, że coś ukrywasz, nie wiedziałem, tylko co konkretnie, podejrzewałem, że masz kogoś, tu, w klubie, mimo wszystko nigdy nie pomyślałbym...
- Wybacz, że cię rozczarowałam.
W tym momencie przypomniał jej się Hongseok i to urocze "Wybaczam:(". Ale z Hyunggu nigdy nie było tak prosto.
- Nie masz mi poza tym nic do powiedzenia? - zapytał.
- A co chcesz, żebym ci powiedziała?
Younghee pozostała spokojna. Hyunggu za to drżał, jakby było mu zimno. Ledwie powstrzymywał się, by nie krzyczeć.
- Może, co tu konkretnie robisz - zaproponował, chociaż nie był pewien czy naprawdę chce to wiedzieć.
A Younghee odpowiedziała mu zgodnie z prawdą, jak zwykle powtarzałam wszystkim nachalnym klientom:
- Jestem tancerką, tylko tancerką.
- I nic więcej?
- Nie, nic więcej.
- No to czemu mnie okłamywałaś?!
- A jak byś zareagował, gdybym powiedziała ci, że zarabiam pole dance'em?
- Nie byłbym zachwycony.
- Otóż to.
- Mimo wszystko po prostu powinnaś mi powiedzieć, a ty przez cały czas kłamałaś... nie wierzę, że nie masz nic do ukrycia.
- Niby co miałabym ukrywać?
- Ledwie tu wszedłem, a dwie dziewczyny zaproponowały mi swoje usługi.
- Yhm, ja nie proponuję ci swoich usług.
- A innym?
Nie wierzy mi. Nie wierzy, powtarzała z przerażeniem. Hyunggu był pewien, że go zdradziła. I w zasadzie zdradziła... to bez znaczenia, że akurat nie z klientem, a ze swoim... hm? przyjacielem? Nie wierzy jej, gdy odpowiada szczerze, więc niech wierzy w kłamstwa.
- Może - powiedziała.
I uwierzył. Nie żałowała, zraniła go, lecz w zamian zyskała wolność. Czy nie tego chciała? Czy nie starała się uciec, oddalić od niego, kiedy tylko wyszedł z wojska? No i oto nadarzyła się idealna okazja. Nie powinno dokuczać jej sumienie, sam się o to prosił, przyszedł tu, a za ciekawość czasami słono się płaci.
- Younghee, to obrzydliwe... i ty też jesteś obrzydliwa! - wykrzyczał jej prosto w twarz, a potem odszedł pospiesznie i przez cały czas powstrzymywał się tylko, by nie biec.
Czy jeszcze go zobaczy? Nigdy nie wiadomo, kiedy widzimy kogoś po raz ostatni. Jeżeli tak... to bardzo przykre pożegnanie. Lecz pewnie po tym wszystkim Hyunggu nie zniesie jej widoku. W tym momencie natomiast otaczały ją oczy pozostałych tancerek i kilku klientów, stała się dla nich idealnym tematem do plotek i przestraszyła się konsekwencji. Z powrotem wpadła na zaplecze, ubrała się i popędziła w kierunku drzwi, chociaż nie skończyły się jej godziny pracy. Lato, na dworze wreszcie wieczorny chłód, nastolatkowie w salonach gier i nastolatki na parkietach tanich dyskotek. Każdy w wirze zabawy. Younghee w rozpaczy. Nikt nie zwracał na nią uwagi, gdy szwendała się ulicami, a po jej policzkach spływały pojedyncze łzy. Dopiero jak zasłabła w samym centrum miasta ktoś się zainteresował i po chwili wreszcie zadzwonił po pogotowie.

Hongseok: Heeej, jesteś tam jeszcze?
Hongseok: Co robisz?
Hongseok: Nudzi mi się.
Hongseok: Czemu nie odpowiadasz?
Hongseok: Wiesz, jak nazywa się smutna filiżanka kawy? Depresso :D
Hongseok: Wszystko OK???

OD AUTORKI:

Informuję, że pozostały tylko 2 rozdziały tego opowiadania do końca. Ale jeszcze trochę się podzieje:)

1 komentarz:

  1. Po zerwaniu z Hyunggu już prawie nic nie stoi na przeszkodzie, by Younghee była z Hongseokiem :)

    OdpowiedzUsuń