29/10/2014

extreme dimension (rozdział 2)

***
          Jaejoong przebudzał się. Leżał na twardej podłodze w małym, ciemnym pokoju. Brak okien nie pozwalał określić pory dnia. Dookoła unosił się nieprzyjemny zapach stęchlizny, moczu i potu.
Niczego nie pamiętam, stwierdził w myślach Jaejoong, nie pamiętam, co się stało ani jak się tu znalazłem.
Ktoś, kogo imienia również nie potrafił sobie teraz przypomnieć, powiedział mu kiedyś, że jeśli nie pamięta się początku danego wydarzenia, musi być ono snem. Prawdziwym koszmarem w tym przypadku. Jaejoong chciał się uszczypnąć i wówczas odkrył, że nie może się ruszać. Jego ciało od głowy, aż po palce u stóp było jak sparaliżowane. Uświadomił sobie, że jeżeli jednak nie śni, nigdy nie da rady samodzielnie podnieść się z twardej podłogi. Im więcej analizował swoją sytuację, w tym większą wpadał panikę. Nagły wzrost adrenaliny spowodował, że Jaejoong powoli zaczął odzyskiwać czucie. Najpierw udało mu się poruszyć wargami, które z powodu długiego braku przyjmowania płynów stały się suche i popękane. Wydobył się z nich żałosny jęk. Później Jaejoong sięgnął do kieszeni w poszukiwaniu telefonu komórkowego. Zamiast go znaleźć, przekonał się,  że mocz, którego smród unosił się w powietrzu, to jego własny.
Zeszczałem się w spodnie, przyznał Jaejoong przed samym sobą, zabiję tych, co mnie do tego doprowadzili.
Spróbował się podnieść, ale jego mięśnie ogarnęła fala bólu i powaliła z powrotem na podłogę. Jaejoong wył niczym ranne zwierzę, miotając się jak w gorączce. Nie wiedział ile to trwało. W sytuacji, gdy nie można odróżnić dnia od nocy, trudno zachować poczucie czasu. Z każdą chwilą chłopaka ogarniała coraz mocniejsza wściekłość na ludzi, którzy go na to skazali.
- Zabiję was wszystkich! – powtarzał.
Kiedy ból stopniowo ustępował, Jaejoong wstał, gotowy wprowadzić swoją groźbę w czyn. Dopadł do drzwi. Nie przestając krzyczeć, kopał w nie i walił pięściami, dopóki nie zdał sobie sprawy, że jego wysiłki są daremne.
- Skurwysyny, nie daruję wam tego! Zapłacicie za wszystko! Zapłacicie mi za to!!! – ostanie słowa Jaejoong wypowiedział ze łzami rozpaczy w oczach i z powrotem osunął się na podłogę. Przypomniał sobie, że tym kimś, kto kiedyś powiedział mu o niemożliwości odtworzenia początku danego wydarzenia, był jego przyjaciel Yoochun. Zaczęły wracać i inne wspomnienia.

          Zbliża się wieczór. Promienie letniego, chylącego się ku zachodowi słońca, oślepiają. Jaejoong, ubrany w czarne dżinsy i koszulkę z krótkim rękawem czeka na peronie. W ręce trzyma bukiet bladoróżowych lilii. Jest podekscytowany przyjazdem Seunghee. To ich pierwsze spotkanie, choć już od trzech miesięcy regularnie prowadzą video rozmowy przez Internet.
Jaejoong kilka razy przechodzi wzdłuż cały peron. W końcu pociąg z głośnym gwizdem wjeżdża na stację. Wśród wysiadających tłumnie podróżnych pojawia się uśmiechnięta twarz Seunghee. Dziewczyna rozgląda się wokół, a kiedy dostrzega idącego do niej Jaejoonga, sama rusza w jego stronę. Oboje zatrzymują się w pewnej odległości od siebie. Obserwują się wzajemnie badawczym wzrokiem i nic nie mówią. Niespodziewanie Jaejoong wybucha śmiechem. Seunghee mu wtóruje. Potem, wciąż rozbawiona, pyta:
- Co?
Jaejoong przypomina sobie o bukiecie lilii i wręcza je dziewczynie.
- To dla ciebie.
- Dzięki.
Seunghee zanurza twarz w miękkich płatkach.
- Rozkosznie pachną.
To ty rozkosznie pachniesz, myśli Jaejoong i znów wybucha śmiechem.
- Co?! – pyta Seunghee.
- Został ci pyłek na nosie.
Wyciera jej nos palcem. Następnie zdecydowanym ruchem chwyta Seunghee za rękę i wyprowadza z budynku dworca. Podczas gdy idą przez miasto opowiada jej o najważniejszych zabytkach i historiach z owymi zabytkami związanymi.
- Skąd to wszystkie wiesz? – dziwi się Seunghee.
Jaejoong odpowiada z dumą:
- Mówiłem, że jestem mądry.
Zaprasza Seunghee do restauracji w centrum. Siadają przy stoliku na dworze. Słońce zdążyło już skryć się za horyzont, zerwał się lekki wiatr, ale nadal jest gorąco.
Seunghee i Jaejoong zamawiają mnóstwo przystawek. Zanim biorą się za jedzenie, ona nalewa dla siebie pełną szklankę wody i wypija jednym łykiem.
- Taka spragniona? – komentuje Jaejoong.
- Aż zaschło mi w gardle ze zdenerwowania.
- Zdenerwowania?
Seunghee przytakuje skinieniem głowy.
- Czym się tak zdenerwowałaś?
- Bałam się, że… - Seunghee uśmiecha się nerwowo – eh nie, to głupie.
- Powiedz mi.
- Czasem mam przeczucie… że coś złego się wydarzy . Bałam się, że wydarzy się coś takiego, że się nie spotkamy.
- Kiedy zobaczyłaś mnie na stacji zdenerwowanie zniknęło?
- Trwało jeszcze chwilę.
- Dlaczego?
- Wtedy bałam się, że się mną rozczarujesz.
- Seunghee… - Jaejoong wymawia jej imię z uczuciem.
- Tak?
- Seunghee, to co właśnie powiedziałaś jest największą głupotą jaką mogłem usłyszeć.
- Miałam swoje powody, by się bać.
- Jakie powody?
- Co znaczył ten śmiech, kiedy mnie zobaczyłeś? – wspomina Seunghee – wydawało mi się, że śmiejesz się ze mnie i byłam tak zdenerwowana, że mogłam jedynie sama też się roześmiać.
- Ten śmiech znaczył… - Jaejoong na moment zawiesza głos – nawet sobie nie wyobrażałem, że na żywo wyglądasz tak pięknie.
Seunghee wypija drugą szklankę wody. Jaejoong, nie spuszczając z niej wzroku, przyznaje:
- Seunghee, ty się chyba rumienisz.
Zawartość kolejnej szklanki ląduje na jego twarzy.
- Aish! – krzyczy Jaejoong, odskakując od stołu – dlaczego to zrobiłaś?!
- Dlatego, że nadal się ze mnie śmiejesz!
Jaejoong nalewa wody do swojej szklanki i mierzy w Seunghee.
- Nie zrobisz tego – mówi ona.
Jaejoong oblewa ją szklanką wody.
- Pożałujesz tego! – grozi dziewczyna.
Już ponownie napełnia swoją szklankę, gdy zauważają kogoś zbliżającego się do ich stolika z groźną miną - jak się domyślają - właściciel restauracji. Jaejoong chwyta Seunghee za rękę i rzucają się do ucieczki. Zatrzymują się kilka ulic dalej, gdy niemal braknie im tchu.
- Nie zapłaciłeś za jedzenie! – woła Seunghee, uspokoiwszy się trochę.
- Zapłaciłem przy składaniu zamówienia.
- Nie widziałam, żebyś płacił.
- Bo nie patrzyłaś.
- Bo nie zapłaciłeś.
- Zapłaciłem.
- Kłamiesz.
Jaejoong wciąga Seunghee do pobliskiej bramy i namiętnie całuje. Ona odpycha go lekko.
- Zapomniałam kwiatów z restauracji – stwierdza ze smutkiem.
Jaejoong zamyka Seunghee usta następnym pocałunkiem, który tym razem ona odwzajemnia. Zarzuca chłopakowi ramiona na szyję i przywiera do niego całym ciałem. Odpycha go znów, kiedy czuje jego dłonie zanurzające się pod jej bluzkę.
- Nie tak szybko… - prosi, odwracając głowę – ktoś kiedyś bardzo mnie zranił – wyjaśnia, gdy siedzą już w innej restauracji, jedzą zamówione jedzenie i piją drinki.
Jaejoong głaszcze Seunghee po policzku.
- Ja nie chcę cię zranić – zapewnia.
Wydaje mu się, że Seunghee znów delikatnie się rumieni, odpowiadając:
- Wiem.
          Na dworze jest już zupełnie ciemno. Seunghee i Jaejoong trzymają się za ręce i spacerują wybrzeżem rzeki Han. Dziewczyna opowiada o swojej pierwszej miłości. O chłopaku, którego poznała w liceum i który krótko później bardzo ją zranił. Jaejoong wie, że te wspomnienia wciąż sprawiają Seunghee ból. Pragnie jakoś ją pocieszyć, ale nie ma pojęcia, co więcej może zrobić oprócz wysłuchania jej.
- Od tamtego czasu nie spotkałam się z żadnym chłopakiem… aż do dzisiaj – przyznaje na koniec Seunghee.
Jaejoong mocniej ściska jej dłoń i powtarza:
- Nie zranię cię.
Proponuje Seunghee, żeby poszli do niego i ona się zgadza. Muszą pokonać dziesiątki schodów, by wspiąć się do położonej na wzgórzu kamienicy. Z okien mieszkania Jaejoonga widać przejeżdżające pociągi. To przypomina Seunghee o konieczności wczesnego powrotu do domu.
- Jutro mam występ – informuje.
- Zaśpiewaj coś dla mnie – prosi Jaejoong.
- Ale ja…
On przykłada jej palec do ust.
- Nawet nie próbuj się wykręcać. Obiecałaś zaśpiewać, kiedy się spotkamy.
- Zgoda, ale chcę żebyś o czymś wiedział. Przez to, że tak długo nie spotykałam się z nikim… jestem tym wszystkim trochę oszołomiona… Przyzwyczaiłam się do występowania przed dużą publicznością, dlatego śpiewnie tylko przed tobą może mi nie wyjść zbyt dobrze.
- Jeśli chcesz większej publiczności, proponuję zawołać sąsiadów, ale uwierz, że nie będą to okoliczności bardziej sprzyjające występowaniu – żartuje Jaejoong.
- Nie, nie rób tego! – chichocze Seunghee – zaśpiewam tylko dla ciebie, daj mi chwilę na przygotowanie.
Stoi odwrócona twarzą w stronę okna, wykonując arię „Habanera”  z opery Carmen. Jaejoong wpatruje się w jej odbicie w szybie. Jest zachwycony głosem Seunghee. Zanim ona kończy śpiewać, on bierze ją w objęcia, odwraca przodem do siebie i znów łączy ich usta w pełnym pasji pocałunku. Niecierpliwymi dłońmi rozpina bluzkę Seunghee i zdejmuje razem z biustonoszem. Zanurza twarz w oświetlonych blaskiem księżyca piersiach dziewczyny. Ona wzdycha z rozkoszą, gdy on ssie jej sutki.
- Jutro mam występ – powtarza – muszę wracać do domu.
- Wrócisz rannym pociągiem – szepcze Jaejoong – za bardzo cię pragnę, byś wracała dzisiaj.
- Ja też cię pragnę, Jaejoong – wyznaje Seunghee.
Przytula się do niego, oplata go w talii nogami. Jaejoong zanosi ją do łóżka i układa w pościeli. Nie przestaje jej całować. Seunghee pomaga mu się rozebrać. On zsuwa z niej majtki i pieści ją między nogami. Przekonany, że jest już gotowa, wchodzi w nią. Seunghee wydaje z siebie głośny krzyk.
- W porządku? – pyta Jaejoong.
- Tak – zapewnia ona, obejmując dłońmi jego policzki – ja… dawno tego nie robiłam.
- Nie myśl o przeszłości – odpowiada Jaejoong w przerwach między gorącymi pocałunkami Seunghee – myśl o nas i o tym, co przed nami.
Seunghee zamyka oczy i poddaje się ekstazie, gdy Jaejoong zaczyna się w niej poruszać. Kochają się długo i namiętnie, a później jeszcze jakiś czas pozostają w miłosnym uścisku.
Patrzą sobie w oczy z powagą, dopóki ta powaga ich nie rozbawia, a wtedy oboje znów wybuchają śmiechem.
- Co? – pyta Seunghee.
- O czym jest tamta aria?
- O miłości, która nie może się spełnić.
- Nie pozwoliłem ci skończyć śpiewać, przepraszam.
- Pozwól mi skończyć to.
Nagle ośmielona Seunghee zrzuca z siebie Jaejoonga, sama siada na nim i kochają się drugi raz. Jaejoonga doprowadzają do szaleństwa, opadające na jego tors, długie włosy dziewczyny.
Upojeni wzajemną bliskością, zasypiają przytuleni, a księżyc nadal oświetla ich nagie ciała.
W nocy Jaejoonga budzi jakiś hałas. Otwiera oczy. Widzi wciąż nagą Seunghee krzątającą się po mieszkaniu.
- Co robisz? – pyta, przecierając oczy.
- Szukam wina.
- Wina?
Seunghee siada obok niego na łóżku.
- Obudziłam się z wielką ochotą na kieliszek czerwonego wina. Jeśli się go nie napiję, nie zasnę.
Jaejoong zastanawia się chwilę i stwierdza zmartwiony:
- Nie mam wina. Mam koniak, soju, piwo…
- Nie – zaprzecza Seunghee.
Jaejoong wyskakuje z łóżka. Zbiera porozrzucane ubrania i wciąga na siebie.
- Co robisz? – tym razem pyta Seunghee.
- Idę po wino.
- Naprawdę?
- Nie patrz tak na mnie, dwie ulice stąd jest sklep całodobowy, wrócę zanim się zorientujesz, że mnie nie ma.
- Pójdę z tobą.
- Nie, poczekaj tu na mnie.
Seunghee się zgadza. Jaejoong wybiega z mieszkania. Przeskakuje po kilka schodków, żeby jak najszybciej załatwić sprawę. Jest gorąca letnia noc, a księżyc wydaje się wyjątkowo jasny. Jaejoong wpatruje się w niego i zastanawia, czy to już pełnia, czy jeszcze nie. Nie zauważa mężczyzny w kominiarce, który od dłuższego czasu utrzymuje się w odległości kilku kroków za nim. Tamten gwałtownie przyspiesza i kopniakiem przewraca Jaejoonga na ziemię.
- Co do chuja?!
- Grzeczniej – słyszy głos, którego właściciel wyłania się z bocznej uliczki. Teraz napastników jest dwóch i Jaejoong wie, że sam nie da sobie rady.
- Czego chcecie? – pyta.
Nie dostaje odpowiedzi.
- Chodzi  wam o tę restaurację, tak?
Próbuje ukryć drżenie głosu. Lepiej dla niego, by tamci nie zauważyli jego strachu.
- To był tylko żart! Wrócę i zapłacę za tamto jedzenie…
Po minach dwóch typów stojących nad nim, do Jaejoonga dociera, że bardzo wątpliwe, czy dziś gdziekolwiek wróci. Wykorzystując ostatnią szansę, wstaje i rzuca się pędem przed siebie. Mimo, że tamci go nie gonią, nie zwalnia, aż do rogu ulicy. W tym miejscu zatrzymuje się, a powracający strach nie pozwala mu wykonać najdrobniejszego gestu. Przed nim stoi trzeci mężczyzna w kominiarce i mierzy do niego z pistoletu. Ostatnie, co Jaejoong zapamiętuje, to ostre ukłucie prosto w klatkę piersiową. Potem jest tylko ciemność.

          Tak właśnie Jaejoong przypomniał sobie jak znalazł się w ciemnym, śmierdzącym pokoju o powierzchni czterech metrów kwadratowych.
To nie sen. To jawa.
Jak długo tu jestem?, Jaejoong odnosił wrażenie, że od kilku dni. Czy to możliwe, by po takim czasie bez jedzenia i picia nadal żył?
Gdzie jest Seunghee? Co teraz robi? Czy jeszcze się kiedyś spotkamy?
Gdy wił się z bólu na podłodze przynajmniej o niej nie myślał. Odkąd ból minął, wyobrażał sobie Seunghee czekającą na niego w jego mieszkaniu. I rozczarowanie jakiego musiała doznać, ponieważ nie wrócił. To wspomnienie doprowadzało go do furii. Znów bezskutecznie kopał i walił w drzwi, dopóki nie stracił sił.
Zapadł w sen. Kiedy ponownie się obudził, potrafił już jedynie wyobrażać sobie wodę, której jego organizm coraz bardziej potrzebował. Czuł, że z pragnienia naprawdę dostaje gorączki. Przez następne godziny balansował między jawą, a snem.
Dźwięk przekręcanego w zamku klucza przywrócił go do rzeczywistości. Podniósł wzrok i dostrzegł stojącego nad sobą chłopaka o pulchnej twarzy, trzymającego tacę.
- Jestem Youngjun – przedstawił się tamten – napij się i zjedz coś. Potem pójdziesz się wykąpać, bo cuchniesz jakby cię ktoś wytarzał w odchodach.
Prawie zgadłeś, pomyślał Jaejoong.
- Musisz być w formie przed spotkaniem z szefem – dodał Youngjun.
Jaejoong wypił dwie szklanki wody, zanim powtórzył:
- Z szefem?
- Tak, z szefem.
Jaejoong wstał z podłogi, rzucił się na Youngjuna i złapał go za koszulkę.
- Z jakim szefem?! Kim ty jesteś?! Co to za miejsce i co ja tu robię?! Co się, do cholery, dzieje?!
Nieco zaskoczony i wystraszony tak gwałtowną reakcją, Youngjun odpowiedział:
- Jak spotkasz się z szefem, będziesz mógł zadać mu wszystkie pytania.
- Zadaję je tobie.
- Ja tylko roznoszę jedzenie.
Jaejoong wreszcie pojął, że niczego nie dowie się od Youngjuna. Zabrał się za posiłek, wyjątkowo dobry i wyjątkowo obfity. Następnie, prowadzony przez Youngjuna, udał się do łaźni  i wykąpał. Dostał też czyste ubrania, dzięki czemu poczuł się nieco lepiej. Ciekawość przed spotkaniem z człowiekiem nazywanym „szefem” chwilowo oderwała jego myśli od Seunghee.
- Powiedziałem, że będziesz mógł zadać mu wszystkie pytania – powtórzył Youngjun – ale nie powiedziałem, że szef ci na nie odpowie.            

2 komentarze:

  1. Przyznam szczerze... Nic a nic nie rozumiem... Coś ty za kryminał wymyśliła? :O :P
    2-ga część, a tu już scena łóżkowa, byłam w szoku xD :P
    Tak mi szkoda Seunghee... :C

    OdpowiedzUsuń
  2. O i Jaejoong tu jest :D Co to się robi :O Biedna Seunghee. Lecę dalej. :D

    OdpowiedzUsuń