15/07/2015

blue lagoon (rozdział 28)

                Hyeyoon uśmiecha się do Hyuntae przy śniadaniu.
- Jak się czujesz? – pyta chłopak.
- Dobrze. Od kilku dni czuję się naprawdę dobrze. Żadnych porannych mdłości.
Mimo wszystko Hyuntae upiera się, że pojedzie na wykład i zrobi dla Hyeyoon szczegółowe notatki, a ona w tym czasie rozpakuje część swoich rzeczy, które nadal stoją w kartonach. Denerwuje go to, że jeszcze tego nie zrobiła. Wpędza w poczucie, że zmusił dziewczynę do przeprowadzki. Hyeyoon tłumaczyła mu wiele razy, że nie rozpakowała rzeczy, które po prostu są jej mało potrzebne i w poprzednim mieszkaniu też trzymała je upchnięte w kąt. Nie chce, by Hyuntae czuł się winny, że zmusił ją do czegokolwiek. Dlatego zgadza zająć się wspomnianymi kartonami i zrezygnować z wykładu. Na pożegnanie czule całuje się z mężem. Gdy tylko on wychodzi, siada przed otwartą szafą. Na wieszakach wiszą jej letnie sukienki i kilka ciążowych, sprezentowanych przez panią Im. Teściowa kupiła też mnóstwo śpioszków, kaftaników i body, póki co w kolorach i fasonach uniwersalnych dla chłopca i dla dziewczynki. Hyeyoon wyobraża sobie swoje dziecko w tych wszystkich ubrankach. Zastanawia się jakie ono będzie. Nie tylko ze względu na płeć. Podobne bardziej do niej, czy do Hyuntae?
A jaka ja byłam, gdy się urodziłam?
Hyeyoon przypomina sobie zdjęcia z okresu jej niemowlęctwa. Mama usypiająca ją w ramionach, karmiąca piersią. Czy wykonując te czynności i wiele innych, miała jakieś obawy? Kiedy urodził się Seunghyun, wydawała się być doświadczoną matką. Przynajmniej w oczach pięcioletniej wówczas Hyeyoon. I ona wydawała się być doświadczoną siostrą, gdy opiekowała się Seunghyunem. Nie bała się, że przypadkowo zrobi mu krzywdę, bo była zbyt mała i nieświadoma niebezpieczeństw. Jak to będzie trzymać na rękach własne dziecko? Z całą odpowiedzialnością za nie, świadomością dorosłej kobiety, przez dziewięć miesięcy noszącej tę małą istotkę pod sercem, a nie pięcioletniej siostry, w życiu której nie wiadomo skąd zjawił się brat. Hyeyoon przekonuje siebie, że choć była pierwszym dzieckiem swojej matki, ona umiała się o nią troszczyć. I chce zobaczyć tamte zdjęcia, aby przekonać , że w oczach pani Choi nie ma żadnych obaw. Wyjmuje album z jednego z kartonów, o których wspomniał Hyuntae. Długo go przegląda, ale ze starego, pożółkłego papieru, trudno jej coś wyczytać. Postanawia odłożyć zdjęcia do szafy. Niestety tylko najwyższa półka została pusta. Hyeyoon wie, że tam nie sięgnie. Przysuwa sobie obrotowe krzesło i układa w szafie albumy. Chce zejść po następne rzeczy z kartonów. Gdy opuszcza stopę, traci równowagę. Krzesło się odsuwa i Hyeyoon z jękiem upada na podłogę. Do pokoju wpada przerażona pani Im.
- Hyeyoon-ah!
Pomaga dziewczynie wstać z podłogi. Hyeyoon się śmieje i nie wygląda, jakby coś ją bolało.
- Co za niezdara ze mnie!
- Nic ci nie jest?
- Nie, nie, wszystko w porządku.
- Na pewno?
- Tak!
- A…
- Z dzieckiem? Mamo! Ja upadłam na tyłek, nie na brzuch.
- Co to w ogóle za pomysł, by stawać na obrotowym krześle! – emocjonuje się teściowa i każe służącej rozpakować resztę kartonów, choć Hyeyoon zapewnia, że nic jej się nie stało. Gdy Hyuntae wraca z wykładu, matka od razu prosi go o chwilę rozmowy. Hyeyoon domyśla się na jaki temat. I się nie myli.
- Spadłaś z krzesła – mówi jej mąż – jedziemy do lekarza.
- Ale po co?
- Sprawdzić, czy nic się nie stało dziecku.
- Oczywiście, że nie. Ile razy mam to powtarzać?
- A skąd ty to możesz wiedzieć?
- Kochanie… – Hyeyoon bierze kilka głębszych wdechów, żeby się uspokoić.
Ma dosyć tej rozmowy. Tłumaczenia wciąż tego samego.
- Jestem matką. Matki to czują – mówi – a ty panikujesz. Nie pozwalasz mi jeździć na uczelnię, ze zwykłego upadku robisz tragedię!
- Przepraszam…
Hyuntae obejmuje Hyeyoon. Sadza ją sobie na kolanach i dotyka jej jeszcze płaskiego brzucha – po prostu się martwię…
Przestaje się martwić, gdy wieczorem kładą się do łóżka. Podnosi nocną koszulkę Hyeyoon, pieści jej nagie ciało. Układa się za nią, rozchyla nogi dziewczyny i wchodzi w nią. A ona zaczyna jęczeć i zastanawia się, czy to słychać w sypialni teściów. Jeśli tak, zupełnie się tym nie przejmuje. Osiąga spełnienie, nie czekając na Hyuntae.

***

                Seunghyun zostawia samochód na strzeżonym parkingu. O taki wóz trzeba dbać. Zwłaszcza gdy to własność kogoś innego. Jiyong pożyczył mu samochód na czas swego pobytu w Ameryce. Czarnym BMW zdecydowanie szybciej, niż zawodną komunikacją miejską, dojeżdża się na uczelnię. Co więcej, Seunghyun czuje się dumny, kiedy stoi na światłach, opuszcza szybę i spojrzeniem zza ciemnych okularów, przyciąga uwagę zachwyconych dziewczyn oraz ich zazdrosnych chłopaków. Śmigać po mieście takim wozem – to jest coś! Ustalił z Jyuni, że w dni, w które ona zaczyna pracę na ranną zmianę, jedzie samochodem, w pozostałe on, czyli dziś. Wychodzi z parkingu i wspina się po schodach na trzecie piętro – winda jak zwykle zajęta. Seunghyun wyjmuje z torby klucze i odkrywa, że drzwi są otwarte. Zastanawia się, czy Jyuni nie spełniła oczekiwań na okresie próbnym i straciła pracę? Pełen obaw, wchodzi do mieszkania i woła dziewczynę. W odpowiedzi słyszy głos, lecz inny, niż się spodziewał. W kuchni zastaje Hyeyoon.
- Noona? A co ty tu robisz?
- Gotuję obiad dla mojego kochanego braciszka – mówi ona.
Stoi przy kuchence, przy garnkach. Na widok Seunghyuna uśmiecha się, podchodzi do niego i cmoka go w policzek, który on natychmiast wyciera.
- Noona. Ślinisz. Dobrze, że będziesz miała dziecko, wreszcie spożytkujesz swój instynkt macierzyński – Seunghyun przykłada rękę do brzucha Hyeyoon – hello my baby girl!
- Zrób sobie własne. Spożytkujesz wreszcie swój instynkt ojcowski. I przestań macać mnie po brzuchu i tak nic jeszcze nie poczujesz.
- A kiedy będziesz gruba?
- Nie wiem no. To dopiero czwarty miesiąc. Lekko się… zaokrąglam – tłumaczy Hyeyoon i niespodziewanie czuje tak silny skurcz, że aż zgina się w pół.
- Co ci?!
- Nie, nie… nic…
- Siadaj, dokończę obiad – postanawia Seunghyun.
Stoi przy garnkach, a Hyeyoon daje mu wskazówki i wypytuje go o studia. Cieszy się, że brat jest zadowolony z zajęć z weterynarii. Zjadają wspólnie. Hyeyoon kilka razy krzywi się z bólu, ale zapewnia, że wszystko w porządku. Dopiero, gdy wstaje, żeby umyć naczynia, Seunghyun zauważa:
- Noona… ty krwawisz.
Hyeyoon się odwraca. Najpierw widzi plamę krwi na krześle, gdzie siedziała, później tę na swoich spodniach, w zgięciu między nogami. W jednej chwili strumienie łez zalewają jej policzki, dopada ją kolejny skurcz. Hyeyoon wydaje z siebie rozpaczliwy krzyk. Seunghyun przytrzymuje siostrę, by nie upadała.
- Jedziemy do szpitala – oznajmia.
I zaraz zaprowadza do windy zapłakaną, obolałą Hyeyoon.
- Nie, nie… nie.
- Wszystko będzie dobrze – uspokaja ją Seunghyun, układając na tylnym siedzeniu samochodu.
Hyeyoon ściska się za brzuch, choć wie, że to wywołuje jeszcze większe krwawienie. Stara się tego nie robić, ale to naturalny odruch, gdy walczy z coraz silniejszymi skurczami.
- Dlaczego to tak boli? Gdyby wszystko miało być dobrze, to by tak nie bolało…
- Wytrzymaj jeszcze chwilę. Już niedaleko – odpowiada Seunghyun.
Sprawia wrażenie opanowanego, ale to tylko pozory. Odwraca się, gdy zatrzymują ich światła i widzi plamę krwi powiększającą się na tapicerce. Wie, że nie będzie dobrze. Jednak nie może tego powiedzieć Hyeyoon. Zaciska dłonie na kierownicy, żeby nie zacząć krzyczeć: dlaczego to dzieje się właśnie jej? Zaprowadza Hyeyoon do szpitala i oddaje w opiekę lekarzom. W oczach siostry odczytuje prośbę: zrób coś. Co może zrobić? Wydaje mu się, że krzyczy, by lekarze uratowali jej dziecko, ale tak naprawdę milczy. Siedzi na krześle w korytarzu i liczy kafelki na podłodze, chcąc skupić na czymś uwagę, by czekanie było łatwiejsze. Obejmuje dłońmi bolącą z nerwów głowę i wtedy uświadamia sobie, że cokolwiek się wydarzy, musi zawiadomić Hyuntae. Dzwoni do szwagra i mówi mu o wszystkim, opanowany. Nie odpowiada, gdy tamten pyta go, jak może być taki spokojny. Nie wie. Hyuntae zjawia się zadziwiająco szybko. Obaj czekają na wiadomości o Hyeyoon, jak na wyrok. Na korytarz wychodzi lekarz – starszy mężczyzna z zatroskanym wyrazem twarzy. Hyuntae i Seunghyun domyślają się, co zamierza im powiedzieć. Nie chcą tego słyszeć, ale żaden z nich go nie powstrzymuje.
- Przykro mi. Dziecka nie udało się uratować…
Pytania, na które lekarz nie zna odpowiedzi: dlaczego? Jak to się stało? I wreszcie:
- Czy… mogę zobaczyć żonę?
- Pacjentka chce rozmawiać tylko z bratem – przekazuje lekarz.
Te słowa zwalają Hyuntae z nóg. Chłopak siada na krześle, powtarzając w myślach: ona nie chce mnie widzieć. Nie chce mnie widzieć.
Seunghyun boi się, że nie da rady rozmawiać z Hyeyoon. Nie wie, co jej powiedzieć, jak ją pocieszyć. Niepewnie wchodzi do sali. Siostra leży w białej pościeli, ze wzrokiem wbitym w sufit. Wygląda, jakby spała, choć ma otwarte oczy. Lekarz uprzedził, że jest pod wpływem silnych środków przeciwbólowych i uspakajających.
- Noona… - szepcze Seunghyun.
Czuje, że jeśli podniesie głos, nigdy nie przestanie krzyczeć. Siada przy łóżku dziewczyny i chwyta ją za rękę.
- Seunghyunnie – odzywa się Hyeyoon, cicho, szeptem – Seunghyunnie… mówiłeś, że wszystko będzie dobrze…
- Tak mi przykro…
Nim zdąży dodać coś jeszcze, do sali wpada zapłakany Hyuntae.
- Hyeyoon-ah!... – urywa, widząc, że i w jej oczach pojawiają się łzy.
Myśli o tym, że wspólnie łatwiej będzie im znieść to cierpienie. Reakcja dziewczyny zupełnie go zaskakuje.
- Nic nie mów. Kazałeś mi rozpakować moje rzeczy. Spadłam z krzesła i straciłam dziecko – wyrzuca z siebie z wyrzutem Hyeyoon.
Mimo działania leków, jej głos wydaje się silny. Hyuntae czuje, że serce rozpada mu się w drobne kawałki pod ciężarem nie do zniesienia.
- Hyeyoon-ah… zapewniałaś, że nic ci nie jest…
- TY mi kazałeś rozpakować moje rzeczy – przerywa mu ona ze złością – to twoja wina!
Hyuntae wydaje z siebie przepełniony bólem krzyk i wybiega z sali, powtarzając niczym opętany:
- Jestem mordercą! Jestem mordercą! Zabiłem swoje dziecko.

***

                Seunghyun jeszcze raz spogląda na śpiącą Hyeyoon. Lekarze powiedzieli, że nie obudzi się do rana. Tak działają środki uspokajające. I dobrze. Niech śpi. Sen to najlepsze lekarstwo. Seunghyun opuszcza szpitalną salę i siada na korytarzu z telefonem w ręce. Nalewa sobie wody ze stojącego  w rogu dozownika. Wypija cały kubek i dopiero wtedy dzwoni do Jyuni. Ona odbiera po kilku sygnałach.
- No?
- Cześć. Co tam?
- Wracam z pracy, a ty?
- Jestem w szpitalu – oznajmia Seunghyun i zanim zdąży paść jakiekolwiek pytanie, dodaje – Hyeyoon poroniła.
- O Boże…
- U nas… w kuchni… na krześle…
- Cii…
- Ona obwinia Hyuntae, ale naprawdę nikt nie wie, czemu to się stało.
- Pewnie jest w szoku… jak się czuje?
- Śpi.
- Wróć do domu, proszę.
- Nie.
- Posprzątam w kuchni…
- Ok.
Seunghyun się rozłącza. Wreszcie udaje mu się dodzwonić do Hyuntae i dowiedzieć, gdzie on teraz jest. Znajduje go pijanego w jednym w podrzędnych barów. Dosiada się do niego.
- To nie twoja wina – zapewnia – ty to wiesz. Hyeyoon to wie.
- Oskarża mnie.
- Bo nie może zaakceptować tego, co się stało. Woli zrzucić winę na ciebie, tak jej łatwiej.
- To niesprawiedliwe – buntuje się Hyuntae, spijając resztki ze swego kieliszka – nie zrobiłem nic złego. To było moje dziecko, kochałem je.
Zaczyna płakać. Seunghyun obejmuje go, nie przejmuje się tym, jak to wygląda w oczach innych.
- Wiem, hyung – odpowiada.
Pocieszająco klepie Hyuntae po plechach. Potem wsiada z nim do taksówki i odprowadza go do domu.  Opowiada wszystko państwu Im. I żegna się. Nie chce dzielić z nimi takich chwil. Jedzie do siebie, gdzie czeka Jyuni. Obejmuje chłopaka i pyta, czy coś zje, albo się czegoś napije. On kiwa głową, że nie. Nie odzywa się, jej nie musi nic tłumaczyć. Kładzie się na łóżko, zwinięty w kłębek. I czuje dłoń Jyuni głaszczącą go po policzku.
- Seung…
- Posprzątałaś… w kuchni?
- Yhm.
- Jak?
- Normalnie… ręcznikiem…
- I co? Co z nim zrobiłaś?
- Seunghyun, proszę…
- To było dziecko, taka mała, słodka, istotka – Seunghyun już nie powstrzymuje łez – widziałem jak Hyeyoon krwawiła, widziałem to wszystko, a nie chciałem tego widzieć.
Jyuni przytula go mocno i oboje płaczą.

2 komentarze:

  1. Przepraszam, że dopiero teraz, ale wczoraj po prostu padłam ze zmęczenia, więc przeczytałam rozdział w drodze do pracy;)
    Strasznie smutny ten rozdział, ale w sumie gdyby było ciągle wesoło, to nie byłoby ciekawie. Tak mi jest przykro z powodu Hyeyoon. Na razie jest pod wpływem emocji, więc nie dziwię się, że atakuje Hyuntae. Oby tylko on sobie nic nie zrobił z poczucia winy... A Seunghyun okazuje się być bardzo troskliwym bratem. Gra przed wszystkimi opanowanego, ale tak naprawdę, jest bardzo wrażliwy. Mam nadzieję, że wszystko się jeszcze ułoży...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko:) ja też tu łapię internet jak się da i i nie zawsze piszę komentarze od razu, ale w niedzielę wracam i wszystko wróci do normy :D wlaśnie o to chodziło, żeby nie było cały czas tak wesoło, ale następne rozdziały już nie będą takie smutne:)

      Usuń