01/07/2015

blue lagoon (rozdział 26)

                - Kwon Jaein – Jiyong wypowiada to nazwisko i imię z ukłuciem żalu w sercu.
Siedzi z Hayi w biurze detektywa Malanovskiego. Ten starszy mężczyzna o poważnym podejściu do życia, a zwłaszcza do swojej pracy, częstuje ich kawą. Jiyong kontynuuje:
- A właściwie Jane Kwon. Z taką pisownią wymieniają ją w obsadzie „Dirty cash”. Oglądał pan tę komedię?
- Nie – odpowiada detektyw.
- Nic pan nie stracił. Z wyjątkiem godziny i czterdziestu dwóch minut zachwytu urodą mojej matki – Jiyong na chwilę zawiesza głos.
Kładzie na biurku zdjęcie kobiety o zuchwałym spojrzeniu.
- To jedyne, jakie mam. Wyświetla się w Google pod hasłem „Jane Kwon”. Było na plakacie promocyjnym „Dirty cash”. Moja matka zostawiła mnie i ojca i wyprowadziła się tu z reżyserem, który obiecał jej karierę. Ale zagrała tylko w tej kiepskiej komedii. Nie mam z nią kontaktu od… dwudziestu lat. I chcę ją odnaleźć, by wyjaśnić kilka spraw z przeszłości.
- Więc zleca mi pan odnalezienie matki?
- Tak. Wiem, że to może być trudne. Ona musiała się postarzeć. Nie mam pewności, czy w ogóle żyje, albo czy gdzieś się nie wyprowadziła.
Nagle w głowie pojawiają mu się przerażające myśli : a jeśli matka wróciła do Korei? Jeśli szukam jej tam, gdzie jej nie ma? Jeśli to wszystko na nic? Nie, nie miała do kogo wracać. Wychowała się w domu dziecka. Jej rodzina to tylko ja i ojciec. A przecież nas porzuciła.
Jiyong odstawia filiżankę z kawą. Już nic nie przełknie. Hayi chwyta go za rękę.
- Istnieje możliwość, że pana matka wyszła za mąż i zmieniła nazwisko? – odzywa się detektyw.
- Nie…  nie rozwiodła się z moim ojcem.
Rozmawiają jeszcze o innych możliwościach, a gdy się żegnają, Hayi zwraca się do Malanovskiego:
- Proszę ją odnaleźć. Tylko po to tu przylecieliśmy.
- Zrobię wszystko, co w mojej mocy – zapewnia detektyw – osobiście zajmę się tą sprawą.
                Jiyong nie dzieli się z Hayi swoimi wcześniejszymi obawami. Postanawia o nich zapomnieć i dobrze się bawić. Po obiedzie zjedzonym w jednym z barów z fast foodami, oboje wsiadają do tour busa z odkrytym dachem. Robią sobie zdjęcia na tle mijanych ulic i wzgórz Hollywood. Wiatr znad oceanu rozwiewa im włosy. Wysiadają przy wybrzeżu. Przed nimi rozciąga się ogromna, piaszczysta plaża, porośnięta palmami, tonąca w słońcu. Hayi i Jiyong natychmiast zrzucają z siebie ubrania i, ona w czerwonym bikini, on w kąpielowych spodenkach w kratkę, pędzą do wody. Chłopak dobiega pierwszy. Rozkłada szeroko ramiona, Hayi w nie wpada, oplata go nogami i wspólnie przewracają się w fale. Długo pływają i wzajemnie chlapią się wodą. Wreszcie Hayi wychodzi na brzeg. Ubrana, przygląda się Jiyongowi, który stoi zanurzony do pasa w falach. Wygląda na to, że czegoś szuka.
- A ty co? – pyta Hayi.
- Ja…
- Wychodzisz, czy nie?
- Nie.
- Nie?
- Gacie mi spadły, nie mogę ich znaleźć! – krzyczy Jiyong.
Hayi wybucha śmiechem, przez co nie jest w stanie się odezwać.
- To takie zabawne?! Ej! Możesz mi podać moje dżinsy?
Ale ona leży na piasku i turla się ze śmiechu.
- Hayi, co cholery! Zlituj się, zimno mi się robi!
Ona podaje mu dżinsy, ale nadal się śmieje. Gdy ubrany Jiyong wychodzi na brzeg, bierze Hayi na ręce i w zemście wrzuca do wody.
- Oppa! Mam całą sukienkę mokrą! – rozpacza ona.
Gonią się po plaży, a następnie kładą się na piasku, by słońce wysuszyło ich ubrania. Ono oślepia, więc odwracają wzrok i przyglądają się dziewczynie z chłopakiem, którzy zapalają papierowy lampion i wyrzucają go wysoko w górę.
- Ji, kup mi taki! – wykrzykuje Hayi.
Jiyong prosi, by chwilę poczekała. Znika gdzieś i nie wraca przez godzinę. Hayi w tym czasie bawi się ziarenkami piasku, przesiewa je przez dłonie, spaceruje brzegiem oceanu i podziwia zachód słońca. Gdy pomarańczowa kula chowa się w wodzie, ona, zniecierpliwiona zamierza zadzwonić do chłopaka. I właśnie w tym momencie zauważa go schodzącego na plażę. Jiyong daje jej lampion. Hayi z radości obejmuje ukochanego. Przeczesuje dłońmi jego włosy i całuje go. A on przyciąga ją do siebie i długo nie puszcza. Ponieważ Jiyong kupił też długopis, zapisują na lampionie swoje imiona, rysują wokół nich serce. Zapalają go i wyrzucają w powietrze. Objęci, obserwują jak wznosi się i wydaje coraz mniejszy, aż zupełnie znika na tle ciemnego nieba. Po spacerze promenadą, wracają do hotelu. Biorą wspólny prysznic. To pomysł Jiyonga, ale Hayi chętnie się zgadza. Namydla ręce i przesuwa je po ciele chłopaka, nie unikając intymnych miejsc. On robi to samo jej i po chwili łazienkę wypełniają niekontrolowane jęki dziewczyny. Hayi i Jiyong ciasno oplatają się jednym ręcznikiem. Czując wzajemnie dotyk swoich nagich ciał, wpatrują się w ich odbicie w lustrze. Ubrani, schodzą na kolację w hotelowej restauracji. Siadają przy stoliku w kącie, zamawiają dwie porcje spaghetti i czerwone wino. Nie rozmawiają zbyt wiele. Uśmiechają się do siebie z przeciwległych stron stolika. Hayi widzi po oczach chłopaka, że on coś knuje. I nie myli się. Gdy przychodzi kelner, Jiyong prosi go, aby włączył głośniej muzykę.
- Po co? – dziwi się Hayi.
Jiyong wyciąga do niej dłoń.
- Zatańczysz?
- Nie!
- Dlaczego?
- Bo nikt nie tańczy, dlatego!
Hayi rozgląda się po restauracji. Przy stolikach siedzi sporo ludzi, zajętych kolacją. Spojrzenia ich wszystkich kierują się na nich, gdy kołyszą się w swoich objęciach. Wracają do pokoju. Jiyong znika w łazience, a Hayi w tym czasie przebiera się w piżamę. Siada na łóżku i czeka na chłopaka. A on wraca zupełnie goły.
- Ji… - zaczyna Hayi – zapomniałeś piżamy?
- Nie.
- Nie?
- Nie…
- To… czemu jesteś goły?
Jiyong wyjmuje z kieszeni, rzuconych na krzesło dżinsów, prezerwatywę. Macha nią, trzymając w dłoni. I odpowiada z zadziornym uśmiechem:
- Bo będziemy się kochać.
Hayi się rumieni, jak jakaś dziewica. I tak się czuje. Jest rozbawiona i rozluźniona, ale nie pijana po dwóch kieliszkach czerwonego wina. Przygląda się tatuażom na nagim ciele Jiyonga. Uwielbia je. Uwielbia go całego. To sprawia, że czuje lekkie pulsowanie w dole brzucha. Z jej ust wydobywa się cichutkie:
- Ojej…
- No chyba, że nie chcesz…
- Chcę…
- Rozbiorę cię, kochana – postanawia Jiyong – do naga.
- Dobrze. Tak. Rozbierz mnie.
Podnosi ręce, by Jiyong zdjął jej górną część piżamy. Rozbawia go tym dziecinnym gestem.
- Co? – pyta, gdy on się śmieje.
- Nic. You’re cute - Jiyong całuje Hayi w czoło.
Ona nagle poważnieje. Aby rozładować atmosferę, Jiyong kładzie się na dziewczynie i zaczyna ją łaskotać. Hayi zarzuca mu ramiona na szyję, przyciąga go do siebie. Zanurza dłonie we włosach chłopaka. Obsypuje jego tors czułymi pocałunkami. Jiyong drży, jęczy, szukając ustami jej ust. Jeszcze nigdy żadna dziewczyna nie podniecała go tak bardzo. Jego penis twardnieje, ona to czuje. Podnosi pupę, gdy on zdejmuje jej spodnie. Jiyong pragnie dać Hayi jak najwięcej przyjemności. Jedną ręką dotyka piersi dziewczyny; drugą, pieści ją między nogami. Przestaje, gdy zauważa, że po jej policzkach płyną łzy. Scałowuje je.
- Hayi… pamiętasz jak delikatnie cię wczoraj dotykałem?
Ona potakująco kiwa głową.
- Nie bój się, nie sprawię ci bólu – szepcze Jiyong.
- Tak. Wiem.
- To czemu płaczesz?
- Kocham cię…
- Też cię kocham. Ale nie płaczę.
W odpowiedzi Hayi zalewa się kolejnymi łzami.
- A myślałem, że to ja jestem beksa... Jak nie przestaniesz, nie będę się z tobą kochać.
- Nie! Proszę, kochaj się ze mną!
Jiyong znów scałowuje jej łzy.
- Nie płacz, łamiesz mi serce.
- Oppa…  – powtarza ona – to łzy szczęścia, naprawdę.
Uspokaja się, gdy Jiyong kontynuuje pieszczoty, ssie jej sutki, schodzi ustami coraz niżej. Pieści językiem między nogami i niespodziewanie wsuwa go w nią. Porusza nim, co wywołuje w dziewczynie nowe fale ekstazy. Hayi drży z rozkoszy i zaczyna cicho jęczeć. Nie chce, by Jiyong przestawał, a kiedy przestaje, chce, by ją wypełnił. Szepcze jej na ucho, by go mocno objęła i zakłada prezerwatywę. Hayi się do niego przytula. Czuje jak szybko bije mu serce, jej nie jest spokojniejsze. Jiyong wchodzi w nią delikatnie. Hayi nadal wydaje się tam ciasna. Ale to nie sprawia jej bólu, jedynie lekki dyskomfort na początku. Oszołomiona, zaciska dłonie na ramionach chłopaka i on zatrzymuje się na chwilę. Łączy ich usta w namiętnym pocałunku. Czeka, aż Hayi się rozluźni i zaczyna poruszać się powoli. Kochają się bez pośpiechu. Jiyong chce przeciągnąć te chwile, lecz pierwszy osiąga spełnienie. Siada na łóżku. Wsuwa dłonie pod pośladki Hayi i przyciąga ją do siebie. Ona oplata go nogami. W pozycji siedzącej penis wsuwa się głęboko w jej wnętrze. Hayi z jękiem odchyla głowę. I zaczyna poruszać biodrami. Ociera się piersiami o tors chłopaka. Obejmuje dłońmi policzki ukochanego. On chwyta ją za pośladki, przyspieszając jej ruchy. Wspólnie osiągają spełnienie. Wreszcie Jiyong znów kładzie dziewczynę na łóżku. I gdy Hayi z trudem łapie oddech, gdy czuje, że jej oszalałe z ekstazy serce więcej nie wytrzyma, on wbija się w nią gwałtownie. Porusza się w szybkim tempie, kilkoma mocnymi pchnięciami doprowadzając ją do orgazmu. Hayi wykrzykuje jego imię i zamyka oczy. Czuje tylko rozkosz. Z tego stanu wyrywa ją głos chłopaka. Hayi otwiera oczy. Odkrywa, że policzki ma mokre od łez. Oddycha spokojnie, jednak jest zmęczona, jak gdyby przebiegła maraton. I czuje równie wielką satysfakcję. Jiyong wciąż na niej leży, głaszcze ją po włosach i drżącym głosem powtarza jej imię.
- Hayi! Wszystko w porządku?
Ona nadal nie może dojść do siebie. Zastanawia się, jak nazwać stan, który wciąż trwa. Szczęście? Spełnienie?
- Nie, absolutnie nic nie jest w porządku – odpowiada z uśmiechem.
To go nie uspokaja.
- Wystraszyłaś mnie. Nie odzywałaś się.
- Byłam w niebie. Choć nie umarłam.
- Lee Hayi… to chyba było dla ciebie za wiele.
Jiyong ją obejmuje. Przytula twarz do jej twarzy.
- Nie! Ja… nigdy nie wyobrażałam sobie, że seks może być tak przyjemny…
- Naprawdę?
- Yhm.
- Ale byłaś cichutka.
- Chcesz, żebym następnym razem jęczała głośno?
- No, no, ktoś tu wspomina o następnym razie…
Jiyong wsuwa dłoń między jej nogi.
- Ji! – buntuje się Hayi – dziś to ja już nie mam siły!
On z czułością dotyka jej ud po wewnętrznej stronie. I na tym poprzestaje.
- Nie każdy musi jęczeć jak ci zboczeńcy Jyuni i Seunghyun – śmieje się Jiyong – najważniejsze, że było ci przyjemnie.
Hayi patrzy mu prosto w oczy. W tym momencie czuje, że ufa mu bezgranicznie, że może z nim rozmawiać o wszystkim, że kocha go, najbardziej na świecie. I wyznaje mu to.
- Lee Hayi, jesteś najlepszym, co mnie spotkało w życiu – odpowiada Jiyong.
Z nocnego stolika sięga zapalniczkę i papierosy. Palą jednego na zmianę, objęci, wpatrzeni w gwiazdy błyszczące za oknem na tle granatowego nieba. I odpowiadają za włączenie alarmu, bo czujniki dymu zadziałały. 

3 komentarze:

  1. Ojej:) Jaki romantyczny rozdział. Jestem mile zaskoczona. Jiyong to taki mały prowokator;) Ale jak tu go nie kochać? No i ta scena miłosna... (powinnaś więcej takich momentów pisać;) Wreszcie Hayi i Jiyong mogą dzielić się swoją miłością w pełni. A końcówka była najlepsza;)
    Och tak bardzo chcę wiedzieć, co będzie dalej...

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę przyznać, że wolę czytać takie sceny, niż opisywać, ale jeszcze trochę takich będzie w przyszłości :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tej kwestii przyznam Ci rację. Trochę dziwnie opisywać takie sceny:) Ale liczę, że jeszcze podobne się pojawią;)

      Usuń