-
Kwon Jaein – Jiyong wypowiada to nazwisko i imię z ukłuciem żalu w sercu.
Siedzi z Hayi w biurze detektywa Malanovskiego. Ten
starszy mężczyzna o poważnym podejściu do życia, a zwłaszcza do swojej pracy,
częstuje ich kawą. Jiyong kontynuuje:
- A właściwie Jane Kwon. Z taką pisownią wymieniają ją w
obsadzie „Dirty cash”. Oglądał pan tę komedię?
- Nie – odpowiada detektyw.
- Nic pan nie stracił. Z wyjątkiem godziny i czterdziestu
dwóch minut zachwytu urodą mojej matki – Jiyong na chwilę zawiesza głos.
Kładzie na biurku zdjęcie kobiety o zuchwałym spojrzeniu.
- To jedyne, jakie mam. Wyświetla się w Google pod hasłem
„Jane Kwon”. Było na plakacie promocyjnym „Dirty cash”. Moja matka zostawiła
mnie i ojca i wyprowadziła się tu z reżyserem, który obiecał jej karierę. Ale
zagrała tylko w tej kiepskiej komedii. Nie mam z nią kontaktu od… dwudziestu
lat. I chcę ją odnaleźć, by wyjaśnić kilka spraw z przeszłości.
- Więc zleca mi pan odnalezienie matki?
- Tak. Wiem, że to może być trudne. Ona musiała się
postarzeć. Nie mam pewności, czy w ogóle żyje, albo czy gdzieś się nie
wyprowadziła.
Nagle w głowie pojawiają mu się przerażające myśli : a jeśli matka wróciła do Korei? Jeśli szukam jej tam, gdzie jej nie ma? Jeśli to wszystko na nic? Nie, nie miała do kogo
wracać. Wychowała się w domu dziecka. Jej rodzina to tylko ja i ojciec. A
przecież nas porzuciła.
Jiyong odstawia filiżankę z kawą. Już nic nie przełknie. Hayi
chwyta go za rękę.
- Istnieje możliwość, że pana matka wyszła za mąż i
zmieniła nazwisko? – odzywa się detektyw.
- Nie… nie rozwiodła się z moim ojcem.
Rozmawiają jeszcze o innych możliwościach, a gdy się
żegnają, Hayi zwraca się do Malanovskiego:
- Proszę ją odnaleźć. Tylko po to tu przylecieliśmy.
- Zrobię wszystko, co w mojej mocy – zapewnia detektyw –
osobiście zajmę się tą sprawą.
Jiyong
nie dzieli się z Hayi swoimi wcześniejszymi obawami. Postanawia o nich
zapomnieć i dobrze się bawić. Po obiedzie zjedzonym w jednym z barów z fast
foodami, oboje wsiadają do tour busa z odkrytym dachem. Robią sobie zdjęcia na
tle mijanych ulic i wzgórz Hollywood. Wiatr znad oceanu rozwiewa im włosy.
Wysiadają przy wybrzeżu. Przed nimi rozciąga się ogromna, piaszczysta plaża,
porośnięta palmami, tonąca w słońcu. Hayi i Jiyong natychmiast zrzucają z
siebie ubrania i, ona w czerwonym bikini, on w kąpielowych spodenkach w kratkę,
pędzą do wody. Chłopak dobiega pierwszy. Rozkłada szeroko ramiona, Hayi w nie
wpada, oplata go nogami i wspólnie przewracają się w fale. Długo pływają i
wzajemnie chlapią się wodą. Wreszcie Hayi wychodzi na brzeg. Ubrana, przygląda
się Jiyongowi, który stoi zanurzony do pasa w falach. Wygląda na to, że czegoś
szuka.
- A ty co? – pyta Hayi.
- Ja…
- Wychodzisz, czy nie?
- Nie.
- Nie?
- Gacie mi spadły, nie mogę ich znaleźć! – krzyczy
Jiyong.
Hayi wybucha śmiechem, przez co nie jest w stanie się
odezwać.
- To takie zabawne?! Ej! Możesz mi podać moje dżinsy?
Ale ona leży na piasku i turla się ze śmiechu.
- Hayi, co cholery! Zlituj się, zimno mi się robi!
Ona podaje mu dżinsy, ale nadal się śmieje. Gdy ubrany
Jiyong wychodzi na brzeg, bierze Hayi na ręce i w zemście wrzuca do wody.
- Oppa! Mam całą sukienkę mokrą! – rozpacza ona.
Gonią się po plaży, a następnie kładą się na piasku, by
słońce wysuszyło ich ubrania. Ono oślepia, więc odwracają wzrok i przyglądają
się dziewczynie z chłopakiem, którzy zapalają papierowy lampion i wyrzucają go
wysoko w górę.
- Ji, kup mi taki! – wykrzykuje Hayi.
Jiyong prosi, by chwilę poczekała. Znika gdzieś i nie wraca
przez godzinę. Hayi w tym czasie bawi się ziarenkami piasku, przesiewa je przez
dłonie, spaceruje brzegiem oceanu i podziwia zachód słońca. Gdy pomarańczowa
kula chowa się w wodzie, ona, zniecierpliwiona zamierza zadzwonić do chłopaka.
I właśnie w tym momencie zauważa go schodzącego na plażę. Jiyong daje jej
lampion. Hayi z radości obejmuje ukochanego. Przeczesuje dłońmi jego włosy i całuje
go. A on przyciąga ją do siebie i długo nie puszcza. Ponieważ Jiyong kupił też
długopis, zapisują na lampionie swoje imiona, rysują wokół nich serce. Zapalają
go i wyrzucają w powietrze. Objęci, obserwują jak wznosi się i wydaje coraz
mniejszy, aż zupełnie znika na tle ciemnego nieba. Po spacerze promenadą,
wracają do hotelu. Biorą wspólny prysznic. To pomysł Jiyonga, ale Hayi chętnie
się zgadza. Namydla ręce i przesuwa je po ciele chłopaka, nie unikając
intymnych miejsc. On robi to samo jej i po chwili łazienkę wypełniają
niekontrolowane jęki dziewczyny. Hayi i Jiyong ciasno oplatają się jednym
ręcznikiem. Czując wzajemnie dotyk swoich nagich ciał, wpatrują się w ich
odbicie w lustrze. Ubrani, schodzą na kolację w hotelowej restauracji. Siadają
przy stoliku w kącie, zamawiają dwie porcje spaghetti i czerwone wino. Nie
rozmawiają zbyt wiele. Uśmiechają się do siebie z przeciwległych stron stolika.
Hayi widzi po oczach chłopaka, że on coś
knuje. I nie myli się. Gdy przychodzi kelner, Jiyong prosi go, aby włączył
głośniej muzykę.
- Po co? – dziwi się Hayi.
Jiyong wyciąga do niej dłoń.
- Zatańczysz?
- Nie!
- Dlaczego?
- Bo nikt nie tańczy, dlatego!
Hayi rozgląda się po restauracji. Przy stolikach siedzi
sporo ludzi, zajętych kolacją. Spojrzenia ich wszystkich kierują się na nich,
gdy kołyszą się w swoich objęciach. Wracają do pokoju. Jiyong znika w łazience,
a Hayi w tym czasie przebiera się w piżamę. Siada na łóżku i czeka na chłopaka.
A on wraca zupełnie goły.
- Ji… - zaczyna Hayi – zapomniałeś piżamy?
- Nie.
- Nie?
- Nie…
- To… czemu jesteś goły?
Jiyong wyjmuje z kieszeni, rzuconych na krzesło dżinsów,
prezerwatywę. Macha nią, trzymając w dłoni. I odpowiada z zadziornym uśmiechem:
- Bo będziemy się kochać.
Hayi się rumieni, jak jakaś dziewica. I tak się czuje. Jest
rozbawiona i rozluźniona, ale nie pijana po dwóch kieliszkach czerwonego wina.
Przygląda się tatuażom na nagim ciele Jiyonga. Uwielbia je. Uwielbia go całego.
To sprawia, że czuje lekkie pulsowanie w dole brzucha. Z jej ust wydobywa się
cichutkie:
- Ojej…
- No chyba, że nie chcesz…
- Chcę…
- Rozbiorę cię, kochana – postanawia Jiyong – do naga.
- Dobrze. Tak. Rozbierz mnie.
Podnosi ręce, by Jiyong zdjął jej górną część piżamy. Rozbawia
go tym dziecinnym gestem.
- Co? – pyta, gdy on się śmieje.
- Nic. You’re cute - Jiyong całuje Hayi w czoło.
Ona nagle poważnieje. Aby rozładować atmosferę, Jiyong
kładzie się na dziewczynie i zaczyna ją łaskotać. Hayi zarzuca mu ramiona na
szyję, przyciąga go do siebie. Zanurza dłonie we włosach chłopaka. Obsypuje
jego tors czułymi pocałunkami. Jiyong drży, jęczy, szukając ustami jej ust. Jeszcze
nigdy żadna dziewczyna nie podniecała go tak bardzo. Jego penis twardnieje, ona
to czuje. Podnosi pupę, gdy on zdejmuje jej spodnie. Jiyong pragnie dać Hayi jak
najwięcej przyjemności. Jedną ręką dotyka piersi dziewczyny; drugą, pieści ją
między nogami. Przestaje, gdy zauważa, że po jej policzkach płyną łzy. Scałowuje
je.
- Hayi… pamiętasz jak delikatnie cię wczoraj dotykałem?
Ona potakująco kiwa głową.
- Nie bój się, nie sprawię ci bólu – szepcze Jiyong.
- Tak. Wiem.
- To czemu płaczesz?
- Kocham cię…
- Też cię kocham. Ale nie płaczę.
W odpowiedzi Hayi zalewa się kolejnymi łzami.
- A myślałem, że to ja jestem beksa... Jak nie przestaniesz, nie będę się z tobą kochać.
- Nie! Proszę, kochaj się ze mną!
Jiyong znów scałowuje jej łzy.
- Nie płacz, łamiesz mi serce.
- Oppa… – powtarza
ona – to łzy szczęścia, naprawdę.
Uspokaja się, gdy Jiyong kontynuuje pieszczoty, ssie jej
sutki, schodzi ustami coraz niżej. Pieści językiem między nogami i niespodziewanie
wsuwa go w nią. Porusza nim, co wywołuje w dziewczynie nowe fale ekstazy. Hayi drży z
rozkoszy i zaczyna cicho jęczeć. Nie chce, by Jiyong przestawał, a kiedy przestaje, chce, by ją wypełnił. Szepcze jej na ucho, by go mocno objęła i zakłada
prezerwatywę. Hayi się do niego przytula. Czuje jak szybko bije mu serce, jej
nie jest spokojniejsze. Jiyong wchodzi w nią delikatnie. Hayi nadal wydaje się
tam ciasna. Ale to nie sprawia jej bólu, jedynie lekki dyskomfort na początku. Oszołomiona,
zaciska dłonie na ramionach chłopaka i on zatrzymuje się na chwilę. Łączy ich
usta w namiętnym pocałunku. Czeka, aż Hayi się rozluźni i zaczyna poruszać się powoli. Kochają się bez pośpiechu. Jiyong chce przeciągnąć te chwile, lecz
pierwszy osiąga spełnienie. Siada na łóżku. Wsuwa dłonie pod pośladki Hayi i
przyciąga ją do siebie. Ona oplata go nogami. W pozycji siedzącej penis wsuwa
się głęboko w jej wnętrze. Hayi z jękiem odchyla głowę. I zaczyna poruszać biodrami.
Ociera się piersiami o tors chłopaka. Obejmuje dłońmi policzki ukochanego. On
chwyta ją za pośladki, przyspieszając jej ruchy. Wspólnie osiągają spełnienie. Wreszcie
Jiyong znów kładzie dziewczynę na łóżku. I gdy Hayi z trudem łapie oddech, gdy
czuje, że jej oszalałe z ekstazy serce więcej nie wytrzyma, on wbija się w nią
gwałtownie. Porusza się w szybkim tempie, kilkoma mocnymi pchnięciami
doprowadzając ją do orgazmu. Hayi wykrzykuje jego imię i zamyka oczy. Czuje
tylko rozkosz. Z tego stanu wyrywa ją głos chłopaka. Hayi otwiera oczy. Odkrywa,
że policzki ma mokre od łez. Oddycha spokojnie, jednak jest zmęczona, jak gdyby
przebiegła maraton. I czuje równie wielką satysfakcję. Jiyong wciąż na niej
leży, głaszcze ją po włosach i drżącym głosem powtarza jej imię.
- Hayi! Wszystko w porządku?
Ona nadal nie może dojść do siebie. Zastanawia się, jak
nazwać stan, który wciąż trwa. Szczęście? Spełnienie?
- Nie, absolutnie nic nie jest w porządku – odpowiada z
uśmiechem.
To go nie uspokaja.
- Wystraszyłaś mnie. Nie odzywałaś się.
- Byłam w niebie. Choć nie umarłam.
- Lee Hayi… to chyba było dla ciebie za wiele.
Jiyong ją obejmuje. Przytula twarz do jej twarzy.
- Nie! Ja… nigdy nie wyobrażałam sobie, że seks może być
tak przyjemny…
- Naprawdę?
- Yhm.
- Ale byłaś cichutka.
- Chcesz, żebym następnym razem jęczała głośno?
- No, no, ktoś tu wspomina o następnym razie…
Jiyong wsuwa dłoń między jej nogi.
- Ji! – buntuje się Hayi – dziś to ja już nie mam siły!
On z czułością dotyka jej ud po wewnętrznej stronie. I na
tym poprzestaje.
- Nie każdy musi jęczeć jak ci zboczeńcy Jyuni i
Seunghyun – śmieje się Jiyong – najważniejsze, że było ci przyjemnie.
Hayi patrzy mu prosto w oczy. W tym momencie czuje, że
ufa mu bezgranicznie, że może z nim rozmawiać o wszystkim, że kocha go,
najbardziej na świecie. I wyznaje mu to.
- Lee Hayi, jesteś najlepszym, co mnie spotkało w życiu –
odpowiada Jiyong.
Z nocnego stolika sięga
zapalniczkę i papierosy. Palą jednego na zmianę, objęci, wpatrzeni w
gwiazdy błyszczące za oknem na tle granatowego nieba. I odpowiadają za
włączenie alarmu, bo czujniki dymu zadziałały.
Ojej:) Jaki romantyczny rozdział. Jestem mile zaskoczona. Jiyong to taki mały prowokator;) Ale jak tu go nie kochać? No i ta scena miłosna... (powinnaś więcej takich momentów pisać;) Wreszcie Hayi i Jiyong mogą dzielić się swoją miłością w pełni. A końcówka była najlepsza;)
OdpowiedzUsuńOch tak bardzo chcę wiedzieć, co będzie dalej...
Muszę przyznać, że wolę czytać takie sceny, niż opisywać, ale jeszcze trochę takich będzie w przyszłości :D
OdpowiedzUsuńW tej kwestii przyznam Ci rację. Trochę dziwnie opisywać takie sceny:) Ale liczę, że jeszcze podobne się pojawią;)
Usuń