Sawoo
budzi Hayi smsem, że chce z nią rozmawiać na skype'ie. Ona przykrywa kołdrą
nagich: siebie i leżącego obok Jiyonga. Włącza laptopa. Brat dziękuje im za
wysłaną kartkę i wypytuje o Amerykę. Hayi wysyła mu kilka zdjęć,
przedstawiających tutejsze krajobrazy i najbardziej znane obiekty. Jiyong
przeciera zaspane oczy, opowiada szczegółowo, co zwiedzali w Los Angeles. Sawoo
słucha z zainteresowaniem. Później odchodzi na chwilę, a gdy wraca, oznajmia:
- Noona, mama chce z tobą gadać.
- Ok…
Hayi jeszcze szczelniej przykrywa kołdrą siebie i
Jiyonga. Co nie zmieni faktu, że leżą w łóżku nadzy. Chyba każdej matce trudno
przyzwyczaić się do widoku swojej córki leżącej nago w łóżku z facetem. Twarz
pani Lee pojawia się w kamerce. Nie ma na niej uśmiechu. Hayi się nie dziwi.
Przecież przed wyprowadzką wykrzyczała rodzicom, że ich nienawidzi. Choćby
wypowiedziane w złości, takie słowa musiały zaboleć. O to jej wtedy chodziło.
- Cześć – odzywa się matka – słyszałaś, że Hyeyoon
poroniła?
Co za powitanie,
myśli Hayi, zero ciekawości, co u mnie,
jak mi się żyje. Widocznie na inne nie zasłużyłam…
- Tak. To straszne – przyznaje.
- Hayi… dziś doszła pocztówka dla Sawoo… z Los Angeles.
Wy naprawdę to zrobiliście.
- Tak, mamo. Od trzech tygodni ja i Jiyong jesteśmy w
Ameryce. Nie wierzyłaś?
- Nie chciałam w to wierzyć – chwila ciszy. I wreszcie –
jesteś zdrowa? On dobrze się tobą opiekuje? Zabezpieczacie się?
- Mamo!
- Jestem za młoda na babcię.
- Zabezpieczamy się.
- Odnaleźliście jego matkę?
- Mamo, Jiyong leży obok. Możesz go zapytać. On nie gryzie.
- I jak widać nie śpię naćpany w rowie.
Jiyong nie zapomniał jakimi oskarżeniami obrzucili go
rodzice Hayi i nadal ma do nich o to żal.
- Ji!
Hayi szturcha chłopaka w ramię.
- Jeszcze jej nie odnaleźliśmy, ale wczoraj wieczorem
dzwonił do nas detektyw i dziś pilnie chce się z nami spotkać. Myślę, że ma
jakieś informacje – wyjaśnia Jiyong.
- Musiało ci być ciężko bez matki – odpowiada pani Lee.
Jej głos brzmi całkiem ciepło.
- Tak, było.
- Opiekuj się Hayi, proszę.
- Dobrze. Kocham ją. Już to pani mówiłem.
- Mamo, czy tata ciągle się na mnie gniewa? – wtrąca
Hayi.
- Tak, ale przejdzie mu. Nie martw się.
- A ty, mamo? Gniewasz się na mnie?
- Oczywiście. Ale bardziej za tobą tęsknię.
Do końca rozmowy Hayi powstrzymuje łzy. A gdy żegna się z
matką i zamyka klapę laptopa, zaczyna płakać.
- Ty też tęsknisz? – pyta ją Jiyong.
Hayi nie jest w stanie odpowiedzieć przez dławiące ją
łzy, jedynie potakująco kiwa głową.
- Przepraszam… gdybym wiedział, że to będzie dla ciebie
takie trudne, nigdy bym się nie zgodził tu przylecieć. Jak chcesz, możemy
wrócić. Choćby dziś.
Jiyong mocno przytula Hayi i ona powoli się uspokaja.
- Nie. Nikt nie mówił, że będzie łatwo – stwierdza – a
dziś to jedziemy do detektywa.
Malanovski
wita ich z typową sobie powagą. Jak zwykle zaprasza, by usiedli i częstuje
kawą. Długo milczy, przeglądając stos papierów. Hayi i Jiyong czują, że zaraz
wydarzy się coś ważnego.
- Odnalazłem ją – oznajmia detektyw – odnalazłem Jane
Kwon, pana matkę.
Jiyong wydaje z siebie niekontrolowany jęk. Zakrywa usta
dłonią, by to się nie powtórzyło. Ma wrażenie, że wszystko w nim drży, serce
bije jak oszalałe. Jane Kwon – choć od dwudziestu lat jej nie widział, nie
wydaje mu się obca. To jego matka, która go porzuciła, skazała na tęsknotę i
cierpienie.
- Gdzie… ona teraz jest? – odzywa się Hayi.
Jiyong wie, że dla niej to też są wielkie emocje.
- Nie musiałem daleko szukać – zaczyna detektyw – Jane
Kwon kilkanaście lat temu otworzyła hotel w dzielnicy Santa Monica, przy plaży.
Tam też zamieszkała. Hotel nazywa się Blue Lagoon.
Jiyong
stoi oparty plecami o ścianę budynku, w którym znajduje się biuro detektywa
Malanovskiego. Pali trzeciego z rzędu papierosa i się nie odzywa.
- Ji. Powiedz coś – prosi go Hayi.
- Co mam ci powiedzieć?
- Cokolwiek. Nie odtrącaj mnie. Powiedz mi, co czujesz.
- Nic… boję się – znika cała wcześniejsza obojętność,
otępienie, jakkolwiek to nazwać, Jiyong znów jest tym samym Jiyongiem, w którym
Hayi się zakochała, szczerym, wrażliwym, trochę niepewnym. Ona wyjmuje mu z ust papierosa, zaciąga się nim i gasi o ścianę.
- Czego się boisz? Chcesz ze mną o tym pogadać, a może
chcesz zadzwonić do pani Kim?
- Chcę… cię pocałować.
Jiyong przyciąga do siebie Hayi. Mocno trzyma w dłoniach
jej policzki. Całuje ją pełen furii, wpija się w usta dziewczyny, a gdy odrywa
się od niej, jest już spokojny.
- Boję się, że spotkam się z matką i się rozczaruję.
Oczekuję czegoś od tego spotkania, chociaż sam nie wiem czego… Nie chcę, żeby
się okazało, że to wszystko na nic.
Hayi go przytula, z czułością, jak on ją rano, gdy
płakała po rozmowie ze swoją matką.
- Oppa, chcesz poczekać z tym spotkaniem?
- Nie. Chcę wreszcie mieć to za sobą. Cokolwiek się
wydarzy – Jiyong lekko odsuwa od siebie Hayi i dodaje z uśmiechem – przy tobie
jestem wystarczająco silny, by wszystko znieść.
- No to co teraz?
- Zamieszkamy w hotelu Blue Lagoon!
Jeszcze tego samego dnia zajmują tam pokój z widokiem na
morze i niestety w niekorzystnej cenie. Jiyong zabiera się za przestawianie
mebli, aby łóżko stało na wprost okna, tak jak w poprzednim hotelowym pokoju,
gdzie stopniowo zbliżali się do siebie, kochali się – pierwszy raz. Dla Hayi to
zawsze będzie ich pierwszy raz, nie tamto wszystko, co wydarzyło się na jej
rozmowie kwalifikacyjnej.
Jiyong
się denerwuje. Hayi to czuje. Rozumie jego dylematy: poprosić matkę o rozmowę,
czy poczekać, aż wpadną na siebie przypadkowo? Jiyong skłania się ku pierwszej
opcji, by być choć trochę przygotowanym, wiedzieć, gdzie i kiedy dojdzie do
spotkania. Ale odwleka tę chwilę. Brak mu odwagi, aby zejść do recepcji i poprosić
o rozmowę z kierowniczką.
I tak mijają dni. Hayi i Jiyong spędzają je częściowo na
plaży, częściowo krążąc po hotelu, by zobaczyć Jane Kwon choćby z ukrycia, lecz
ona jakby zaginęła bez śladu. Nic się nie dzieje. To trzyma chłopaka w
niepewności, a niepewność go męczy. Jiyong nie może skupić się na niczym, ani
spać. Całe noce leży wpatrzony w przestrzeń za oknem. Hayi musi go odpowiednio
podniecić, by był w stanie kochać się z nią. On ją za to przeprasza. Ona
zapewnia, że to nic. Nie ma do niego żalu, jedynie się martwi. Stara się
przekonać Jiyonga, aby wreszcie porozmawiał z matką, ale nie chce go zmuszać do
czegokolwiek.
Pewnego popołudnia, tydzień po przeprowadzce do
hotelu Blue Lagoon, zjeżdżają windą, żeby jak co dzień poleżeć na plaży i
popluskać się w falach. Jiyong opowiada sprośny żart. Hayi udaje zgorszenie,
ale się śmieje. Winda zatrzymuje się, by zabrać na dół ludzi czekających na
piętrze. Drzwi się otwierają. I stoi w nich Jane Kwon.
skończyłaś w najciekawszym momencie>_<
OdpowiedzUsuńczekam na next :)
Cieszę się, że napięcie pomiędzy matką Hayi a Jiyongiem trochę zmalało. W sumie Hayi przeżywa teraz trudne chwile zarówno jak Ji. Całe szczęście, że są teraz blisko siebie. Rozumieją się nawzajem i starają się sobie pomóc, jak tylko mogą. Urocza z nich para;)
OdpowiedzUsuńNo i ten koniec...myślałam, że opiszesz co będzie dalej:) Musze niestety być cierpliwa i czekać na kolejny rozdział;)
Mam nadzieję, że wyjazd się udał;)
To zdradzę, że dalej akcja potoczy się trochę inaczej, niż można by się spodziewać :)
UsuńWyjazd się udał, poznałam naprawdę świetnych ludzi z całej Europy (a nawet z Azji:D) i chociaż kurs się skończył, to utrzymujemy kontakt :) Ale też trochę się stęskniłam za takim domowym nicnierobieniem i wysypianiem się :P
Cieszę się wraz z Tobą z udanego wyjazdu;) Super, że poznałaś tylu ciekawych ludzi. Skoro nadal utrzymujesz kontakt, to nie może być inaczej:)
UsuńWłaśnie się spodziewam, że w następnym rozdziale dodasz coś zaskakującego;)