-
Dlaczego nazwała pani hotel „Blue Lagoon”?
- Był taki film… bardzo znany. Jak pan wie, interesuję
się kinematografią.
- Film? A może piosenka?
Jane chce zaprzeczyć, lecz wie, że jest już za późno.
- Proszę, żeby pani stała i patrzyła na to
przedstawienie… - dodaje Jiyong i włącza z telefonu piosenkę Oh mercy – „Blue
lagoon”.
Ubrany w elegancki garnitur, nie zwraca uwagi, że
wszystko dzieje się w holu przy recepcji, wyciąga rękę do Hayi w długiej,
zielonej sukience i zaczynają zmysłowo tańczyć. W ich oczach, uśmiechach,
ruchach jest tyle radości. Jane czuje dreszcze. Już to kiedyś widziała. Nie!
Już to kiedyś przeżyła. Wraca wspomnienie niecierpliwych, zachłannych dłoni
Woonwoo, przesuwających się wzdłuż jej pleców, uczucie beztroski, spowodowane
zbyt dużą ilością wypitego alkoholu, bo przecież Jane ani wtedy, ani teraz, ani
nigdy nie była naprawdę szczęśliwa… I wreszcie pocałunek. Jane stara się zdusić
w sobie emocje, ale ledwo powstrzymuje drżenie nóg, nagle dziwnie miękkich,
jakby wciąż nie wytrzeźwiała po tamtym wieczorze sprzed dwudziestu lat, chowa
za kosmykami włosów bladość policzków, bo ma wrażenie, że cała krew odpłynęła
jej z twarzy i zmagazynowała się w sercu, dlatego bije ono jak oszalałe. A
kiedy Jiyong przyciąga do siebie Hayi, mocno oplata ją ramionami i ustami
dotyka jej ust, Jane się odwraca, ewakuuje.
-
Jaein, Jane, nazywaj się jak chcesz, i tak nadal jesteś tą samą osobą! – Jiyong
wpada za nią do biura i krzyczy, zapominając o grzecznościowej formie „pani” –
miałaś stać i patrzeć, nawet tego nie możesz dla mnie zrobić?!
Jane odwraca się w stronę chłopaka, po jej policzkach
spływają łzy. To ten moment, kiedy musi się poddać. Mur obronny, który budowała
wokół siebie przez dwadzieścia lat, został zburzony. Oto ruiny jej świata.
- Jiyong… - Jane bierze kilka głębszych oddechów i nieco
się uspokaja – powiem ci prawdę, choć nie jestem pewna, czy ty chcesz to
usłyszeć.
Bez paniki, powtarza sobie w myślach
Jiyong, nie możesz teraz uciec. Przecież
o to chodzi – o prawdę.
Boi się słów, które zaraz popłyną z ust matki niczym
wartki potok i nie tak łatwo będzie je powstrzymać. Raz wypowiedziane,
pozostaną w pamięci na zawsze. Drzwi się otwierają i w biurze zjawia się Hayi.
Z determinacją oświadcza:
- Ja też chcę być przy tej rozmowie!
Jane prosi, aby oboje usiedli i sama krąży po biurze,
naprzeciwko nich.
- Jiyong, nie kłamałam. Nie jestem twoją matką, jestem
twoją ciocią – zaczyna – ja i moja siostra bliźniaczka byłyśmy identyczne, nie
tylko z wyglądu, ale i z charakteru. Wychowałyśmy się razem w Domu Dziecka.
Potem nasze drogi trochę się rozminęły. Gain… wpadła w złe towarzystwo. Seks,
narkotyki… Ja byłam już żoną Woonwoo, kiedy zaszła w ciążę. Pilnowałam, by nie
ćpała przez te dziewięć, nie, siedem miesięcy. Urodziłeś się za wcześnie, bo
chyba nie pilnowałam siostry wystarczająco… Lekarze nie dawali ci szans… ważyłeś zaledwie
kilogram… ale byłeś silny, Jiyong, w przeciwieństwie do Gain. Nie umiała wziąć
na siebie odpowiedzialności. Postanowiła oddać cię do Domu Dziecka. I wtedy
Woonwoo… przyznał się, że jesteś jego synem. Wyobrażasz sobie jaki zadał mi tym
cios? Mój mąż zdradził mnie z moją siostrą! Prosił, żebym mu wybaczyła… żebym
się zgodziła… żebyśmy cię razem wychowywali. Nie chciałam, byś jak ja dorastał
w Domu Dziecka. Ale marzyłam o innym życiu! Jiyong, naprawdę byłyśmy z Gain
identyczne. Też nie umiałam wziąć na siebie odpowiedzialności. Chciałam być
aktorką! Mieć u stóp cały świat, a miałam tylko niewiernego męża i dziecko,
które nieustannie przypominało mi, że zostałam zdradzona. Dlatego… gdy poznałam
Steve’a, nie zastanawiałam się ani chwili. Tak, porzuciłam cię… o ile
kiedykolwiek byłeś „mój”. I nigdy tej decyzji nie żałowałam, bo wiedziałam, że
nie zapewnię ci szczęśliwego dzieciństwa, na które zasługiwałeś.
Jane milknie, a Jiyong czuje dłoń Hayi na swojej dłoni i
wypełniającą go, przerażającą pustkę.
- Nie jesteś moją matką – powtarza – nie jesteś matką,
która porzuciła swoje dziecko. Po prostu mąż cię zdradził, a ty od niego
odeszłaś. Czy wiesz na co mnie przez to skazałaś? Czy wiesz, że Woonwoo mnie
bił? Czy wiesz, że w wieku czternastu lat uciekłem z domu, kradłem, dilowałem,
ćpałem? Czy choć raz o tym pomyślałaś?
W oczach Jane znów pojawiają się łzy, ale nie spływają. I
nie pada żadna odpowiedź.
- On cię kochał, Jane – wtrąca Hayi.
- Nie, ja jej nienawidziłem – zaprzecza Jiyong.
Lecz Hayi się upiera:
- Kochał cię, otworzył klub i nazwał go Blue Lagoon. To
tytuł twojej ulubionej piosenki.
- Nienawidziłem cię Jane, a teraz nienawidzę jeszcze
bardziej.
- Jane, myślisz, że jesteś bez winy, bo porzuciłaś
nieswoje dziecko? Bo to owoc zdrady? Porzuciłaś Jiyonga dwa razy. Najpierw, gdy
go „zaadoptowałaś”, chociaż wiedziałaś, że nigdy nie będziesz w stanie go
pokochać i potem, gdy uciekłaś z kochasiem, bo obiecał ci karierę, której i tak
nie zrobiłaś. A teraz porzucasz go po raz trzeci, kiedy mówisz mu te wszystkie
okropne rzeczy.
- Ja… - Jane sprawia nagle wrażenie słabej i bezbronnej –
nie chciałam, żeby cierpiał…
- Ty nie chciałaś wiedzieć, że cierpię – poprawia ją
Jiyong.
- Przepraszam.
- Za co? Przecież nie żałujesz swojej decyzji.
- Jiyong… jeśli będziesz w potrzebie, pomogę ci… mam
trochę oszczędności…
- Oh, jaka jesteś wspaniałomyślna, Jane! Chcesz mnie
przekupić? O co ci chodzi?
- A co mam zrobić? – Jane rozkłada ręce – tak, jestem złą
osobą. Uderz mnie w twarz, obrzuć najgorszymi wyzwiskami, zasługuję na
wszystkie.
Ale Jiyong odpowiada tylko:
- Mimo to dziękuję, że powiedziałaś mi prawdę.
Wstaje i ciągnie ze sobą Hayi. Gdy wychodzą, słyszą
jeszcze głos Jane:
- Bądź szczęśliwy, Jiyong. O nic więcej nie proszę.
Jiyong
leży na brzuchu, na łóżku i płacze w poduszkę. Nie, nie płacze, wyje i słyszy
go chyba całe piętro. Powstrzymywał się podczas rozmowy z Jane, ale gdy tylko
znalazł się w pokoju hotelowym, coś w nim pękło i już nie dusił w sobie emocji.
Hayi siedzi obok i głaszcze go po włosach, by czuł, że
nie został z tym wszystkim sam. Ale dobrze wie, że nie zmieni przeszłości. Co
więc może dla niego zrobić? Gdy Jiyong trochę się uspokaja, popycha go lekko,
by położył się na plecach. Siada na nim. Pozbawia ubrań najpierw siebie, potem
chłopaka. Dotyka go, całuje każdy centymetr jego nagiego ciała. Jej bliskość to
najlepsze pocieszenie. Jiyong czuje narastające podniecenie i jęczy coraz
głośniej. Hayi zaczyna śpiewać:
Was such a lovely day
It was so easy…
Hayi wprowadza go w swoje wnętrze. Przez jej ciało
przechodzi dreszcz rozkoszy, a głos drży, lecz ona nie przestaje śpiewać:
And all that I wanted to do
Was to rest my head on you
On you, on you, on you…
To rest my head on you…
Hayi delikatnie porusza biodrami. Jiyong nie przestaje
jej obserwować, półprzymkniętymi z rozkoszy, oczami. Wyciąga ręce, dotyka
piersi i, opadających długimi falami, włosów dziewczyny. Jęczy głośno, jak
jeszcze nigdy dotąd. A ona kontynuuje śpiewanie:
All I wanted to do
Was rest my head on you
All I want, all I want to do
Is rest my head on you
Wreszcie, w momencie, gdy Jiyong przeżywa największą
rozkosz, Hayi czuje, że rozlewa się w niej słodkie ciepło. Pochyla się, jej
włosy łaskoczą chłopaka. On przyciąga ją do siebie i ciasno oplata ramionami.
Nic więcej nie ma znaczenia, tylko ona. Leżą tak, oblani słodkim potem, spleceni
w miłosnym uścisku. Całą wieczność.
- Oppa… nie zapytałeś Jane o nazwisko swojej biologicznej
matki, o nic, co jej dotyczy, nie zapytałeś.
- Nie, nie zapytałem.
- Ty nie chcesz jej szukać.
- Nie.
- Dlaczego, oppa?
- Bo nie chcę znów znaleźć tylko rozczarowania. Przeszłość nie
jest ważna, prawda?
- Ty musisz wiedzieć, co jest dla ciebie ważne.
- Lee Hayi… chcę, żebyś śpiewała.
- No przecież właśnie zaśpiewałam.
- Nie. Chcę, żebyś śpiewała tak naprawdę. Na scenie. Proszę.
Rzeczywiście, smutny był ten rozdział, ale dzięki temu wiele się wyjaśniło. Ta cała przeszłość nie była ciężka tylko dla Jiyong'a, ale dla Jane też. Całe szczęście, że Ji ma Hayi:)
OdpowiedzUsuńNigdy wcześniej nie słyszałam tego utworu, ale spodobał mi się, więc dziękuję;)
Lubię zespół Archive tak poza kpopem, dlatego wykorzystałam ten utwór :)
UsuńMuszę przyznać, że się tego nie spodziewałam 0_0
OdpowiedzUsuńFajnie, że się wyjaśniło a między Hayi i Jiyong'iem wszystko dobrze.
Cieszę się, że udało mi się czymś zaskoczyć:)
Usuń