25/09/2016

Beautiful killer - N (VIXX) - CZĘŚĆ III END

                Kocham Hakyeona. Kocham go za wszystko i mimo wszystko, ze wszelkimi prawami i wbrew wszelkim prawom. Uświadomiłam to sobie w najgorszym momencie. W momencie, w którym sama muszę oddać za niego życie lub go zabić. Nieustannie myślałam o śmierci, mojej i jego. Tyle wycierpiałam, by osiągnąć to, co mam. Tak bardzo walczyłam o przeżycie. Zrezygnuję z tego dla kogoś, kogo poznałam zaledwie kilka tygodni temu? Wmawiałam sobie, że go nie kocham. Że to nie miłość. Żałowałam, że nie zabiłam mężczyzny, który był moim testem. I tak chciał umrzeć. A mi po pierwszym morderstwie, zapewne nie tak trudno przyszłoby drugie. Leżałam z Hakyeonem w łóżku i wyobrażałam sobie, że wstrzykuję truciznę w jego ciało. Budziłam się w nocy z krzykiem i nie mogłam się uspokoić. Wymiotowałam po każdym konkretnym posiłku.
- Daisy, co się dzieje? -zapytał mnie zaniepokojony Hakyeon.
- Nic - kłamałam - mam te dni. Jestem trochę... rozchwiana.
Przytulił mnie i głaskał po włosach, a ja wtedy zdecydowałam, że muszę go zabić. Skoro ktoś tego chciał, Hakyeon musiał zawinić. Wyjmował z lodówki butelkę wina, a ja stałam za nim ze strzykawką w ręce, gotowa wbić mu ją w plecy i pozbawić go życia. Zbliżałam się do niego małymi kroczkami, drżałam, jakbym dostała gorączki. Podniosłam rękę i... Hakyeon niespodziewanie się odwrócił. Przez chwilę tylko na siebie patrzyliśmy. Nadal mogłam wykonać zadanie, zaatakowałabym go, zanim zdążyłby się zorientować, po trzech minutach by nie żył. A ja po prostu rozpłakałam się. Hakyeon zabrał mi narzędzie zbrodni i położył na stole. Choć przecież mógł wstrzyknąć tę truciznę mi, gdyby tylko chciał. Domyślił się, próbowałam go zabić. Nie musiałam niczego tłumaczyć.
- Daisy... Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?! - powtarzał.
Chciałam, by okazał złość. Tak, jak zwykle okazywał ją Leo. Chciałam, żeby mnie uderzył, zadał mi ból. Wtedy mogłabym stwierdzić, że go nienawidzę. Ale Hakyeon jedynie patrzył na mnie zranionym wzrokiem i pytał "dlaczego?". Po jego policzkach płynęły łzy. Opowiedziałam mu całą swoją historię. Od dnia, gdy znalazłam martwych rodziców, gdy przez ciotkę straciłam słuch w jednym uchu, gdy zostałam członkiniom mafii. Słuchał z uwagą, nie przerywając mi i nie przestając płakać. Wiedziałam, że opowiadając mu to wszystko, wydałam wyrok na nas oboje.
- Zabij mnie - poprosiłam wreszcie - i tak mnie zabiją za to, że zdradziłam swoich ludzi. Zabij mnie i ucieknij. Wyjedź z Korei, rozpocznij nowe życie, ty jeszcze możesz być szczęśliwy. A ja... dla mnie już nie ma  szans. Zabij mnie, proszę, tak, bym za bardzo nie cierpiała... Zabij mnie szybko i bezboleśnie. Ja... chciałabym dla ciebie zginąć - wyznałam.
- Nie! Nic nie mów. Jeszcze oboje możemy być szczęśliwi! - zawołał Hakyeon.
- Chciałam cię zabić! - przypomniałam.
- Nie chciałaś. Gdybyś chciała, to byś to zrobiła - złapał mnie za ręce - Daisy, dwa lata temu, tym samym ratując mnie, zmarła w wypadku samochodowym moja narzeczona. Nigdy się po tym nie pozbierałem. I nie zgadzam się, kategorycznie nie zgadzam się, żebyś dla mnie umierała!
- Ale...
- Nie. Już wystarczająco wycierpiałaś. Nikt więcej cię nie skrzywdzi, obiecuję. Kocham cię, Kim Dayoung - nazwał mnie moim prawdziwym imieniem.
- Ja ciebie też. Kocham, kocham, tak bardzo cię kocham!
Nie powstrzymywaliśmy łez. Niecierpliwie zrzucaliśmy z siebie wzajemnie ubrania. Kochaliśmy się na kuchennym stole. Potem piliśmy wino i układaliśmy plan. Siedziałam na kolanach Hakyeona, wtulona w niego, czułam jak bije jego serce. Powtarzał, że oboje jeszcze możemy być szczęśliwi i ja naprawdę zaczęłam w to wierzyć. Nasz plan wydawał się dziecinnie prosty. Kupiliśmy bilety na jutrzejszy prom do Japonii. Miałam iść rano na uczelnię, Hakyeon do firmy. Najważniejsze, byśmy zachowywali się tak, jakby nic się nie działo i niby przypadkowo spotkali się przy przystani. Z Japonii wyruszymy w świat, gdzieś, gdzie nas nie odnajdą. Musiałam tylko udać się do willi Leo, by zabrać mój paszport. Przechowywał go w biurze. Kolejny dowód, że kontrolował każdą część mojego życia. Na zajęciach byłam rozkojarzona. Moi znajomi zauważyli, że coś się dzieje. Skłamałam, że boli mnie brzuch. W sumie to nie skłamałam. Bolał mnie z nerwów. Wreszcie pojechałam do willi Leo. Zdziwił się, kiedy mnie zobaczył. Powiedziałam, że przyjechałam ustalić szczegóły zabójstwa Hakyeona.
- A co tu ustalać?! - wybuchnął - po prostu go zabij!
Obiecałam zrobić to dzisiaj. Stwierdził, że skoro już przyjechałam, to trochę się zabawimy. Powtarzałam sobie, że to ostatni raz i nigdy więcej nie oddam się Leo. Wreszcie nastąpiło to, na co czekałam. Zniknął w łazience. A ja rzuciłam się do jego biura i znalazłam mój paszport. Ledwie zdążyłam. Zastał mnie, ukrywającą go w kieszeni spodni, które zaczęłam szybko zakładać.
- Już chcesz uciec? - zapytał.
- Uciec? Szefie, mam dużo roboty. Ale wystarczy jeden telefon i znowu cię odwiedzę - yhy, tak, pewnie! - papa - dodałam, całując go w policzek.
- Daisy...
- Tak?
- Ja... czasami jestem dla ciebie niedobry... Ale wiesz, że cię lubię, prawda?
To mu się wzięło na wyznania!
- Tak, szefie, wiem.
Uśmiechnęłam się i opuściłam willę. Po drodze minął mnie Ravi i wymieniliśmy obojętne "cześć". Rozpierała mnie radość. Byłam wolna! Pojechałam do swojego mieszkania i spakowałam potrzebne rzeczy. Godzinę później czekałam przy przystani. Ludzie powoli się schodzili, rodziny, zakochani, młodzież. Hakyeon się spóźniał. Pomyślałam, że coś zatrzymało go w firmie. Zaczęłam się niecierpliwić. A jeżeli się rozmyślił? Wystawił mnie? Powinnam uciec sama? Nie! Byłam zła na siebie, że w niego zwątpiłam. Gdy ludzie wchodzili na pokład promu, a Hakyeon nadal się nie zjawiał, postanowiłam zadzwonić. Na nowy numer, nie ten na podsłuchu.
- Cześć, Daisy - usłyszałam.
To nie był głos Hakyeona. To był głos Leo!
Oblał mnie zimny pot. Cała zesztywniałam.
- Szefie? - zapytałam.
- Co? Twój ukochany się nie pojawił? Nic dziwnego, to mi postanowił złożyć wizytę. Och nie, nie przyszedł tu dobrowolnie. Wiesz, co mu powiedziałem? "Mam Daisy. Jak chcesz ją ocalić, przyjdź". I przyszedł. Wpadł prosto w moje sidła. Daisy, malutka, ty też to usłyszysz: jeżeli chcesz go ocalić, przyjdź. Szybko.
Rozłączył się. A ja po prostu się rozpłakałam. Prom wypełnił się ludźmi, a ja siedziałam na swojej torbie, wylewając potoki łez. I zastanawiałam się: ile mam czasu na ułożenie nowego planu?


PERSPEKTYWA LEO

                Siedzieliśmy naprzeciwko siebie. Ja i Cha Hakyeon. Moja ofiara. Był lekko poobijany, bo nie mogłem się powstrzymać, by nie zobaczyć, jak zwija się i jęczy z bólu, kiedy Hongbin i Ken okładali go pałkami. Wiedziałem, że Daisy się w nim zakochała. Stała się inna. Nigdy taka przy mnie nie była. Przez to znienawidziłem Hakyeona. Pozwoliłem jej lecieć z nim do Paryża, by mieć pewność. Wysłałem tam Hyuka i kazałem ich obserwować. Byli tak zapatrzeni w siebie, że się nie zorientowali. Daisy, przez tyle lat szkolona na swoje stanowisko, nie zauważyła, że to pułapka. Kipiała we mnie wściekłość. Ta ja jestem zleceniodawcą zabójstwa. Człowiek, który zgłosił się do mnie ze zdjęciem Hakyeona, interesował się tylko bieżącą sytuacją firmy. Nie chciał nikogo zabijać. A ja nie mogłem wyjść przy Daisy na tego najgorszego. Więc okłamałem ją, że zleceniodawca jest jeden. Wierzyłem, że się opamięta. Że nie poświęci swojego życia dla tego mięczaka. Pomyliłem się. Kłamała, kiedy okazywała mi uczucia. A ja ją naprawdę pokochałem! Ravi zagadnął mnie dziś, że Daisy szukała czegoś w moim gabinecie. Przejrzałem nagrania z monitoringu i aż mnie zmroziło. Zabrała swój paszport. Planowała uciec! Z nim! Z Cha Hakyeonem! Wszystko do mnie dotarło. Udało mi się go tu sprowadzić. I trochę się nad nim poznęcać. Och, wszystko układało się idealnie! Zacząłem tylko niepokoić się, czemu Daisy tak długo się nie zjawia.
- Lubisz muzykę? - zapytałem Hakyeona - umilę ci to czekanie. Posłuchamy sobie jej ulubionej piosenki. Kiedy się skończy, a Daisy nie przyjdzie, po prostu zrobię ci trujący zastrzyk. A jeśli przyjdzie... jeszcze trochę porozmawiamy.
Nastawiłem piosenkę Davida Lyncha i Lykke Li - I'm waiting here. Moje biuro wypełniło się łagodną muzyką.
- Mam nadzieję, że nie przyjdzie - odpowiedział Hakyeon.
Ogarnął go strach.


PERSPEKTYWA DAISY

                W gabinecie Leo grała muzyka. Rozpoznałam moją ulubioną piosenkę...  Obaj siedzieli naprzeciwko siebie, szef i Hakyeon, związany w podartych ubraniach, zakrwawiony. Ten widok łamał mi serce. Chyba bym upadła, gdyby nie podtrzymywał mnie Ravi. Leo kazał mu wyjść i być za drzwiami. A potem mnie zgwałcił. Na oczach Hakyeona. Zmusił go, by się przyglądał, bo jak choćby na moment odwracał wzrok, dostawałam w twarz. Przyglądał się i krzyczał, jakby to jego gwałcono. Po tym wszystkim Leo rzucił we mnie strzykawką z trucizną.
- Zabij jego lub siebie - powiedział - jeżeli zabijesz siebie, wiedz, że ja i tak jego zabiję. Jeżeli zabijesz jego, pozwolę ci żyć.
- Zabij mnie... - błagał Hakyeon, a ja wydałam z siebie rozpaczliwy krzyk - zabij mnie, Kim Dayoung.
Po jego policzkach płynęły łzy. I po moich też.
- Daisy! Zdecyduj wreszcie! - ponaglał Leo.
Jednym gestem wbiłam igłę w nogę Hakyeona i upadłam na podłogę, szlochając. Wydał z siebie tylko stłumiony jęk. I zasnął.
- Już dobrze. Już dobrze, Daisy - powtarzał Leo.
Tulił mnie, głaskał po włosach, całował. Miałam ochotę zwymiotować.
- Ravi! - zawołał wreszcie - masz się pozbyć ciała.
Zabrał Hakyeona. Wyswobodziłam się z objęć Leo i powiedziałam, że chcę zostać sama.
- Możesz iść do swojego pokoju. To nadal twój pokój - przypomniał.
W torebce trzymałam zastrzyk z antidotum, zdobyty, zanim tu przyjechałam od zaprzyjaźnionego nielegalnego farmaceuty. Wiedziałam, że w ciągu dziesięciu minut muszę je podać Hakyeonowi, by go uratować. Gdybym tylko miała pojęcie, gdzie jest... Mógł mi to zdradzić tylko Ravi. Zadzwoniłam do niego.
- Gdzie? Gdzie go zabrałeś?! - krzyczałam.
- Daisy, nie mogę ci tego powiedzieć.
- Rozmawiałam z szefem. Pozwolił mi go ostatni raz zobaczyć.
- Jest w furgonetce w garażu. Zaraz wyruszam z nim do doktora Min, żeby wiesz... wykorzystać organy...
Rozłączyłam się. I wreszcie zwymiotowałam. Byłam akurat w toalecie. Ruszyłam w kierunku garażu. Chciałam wyjść bocznymi drzwiami, by pozostać niezauważoną. Niestety, natknęłam się tam na Hongbina.
- Szefie! - zawołał - mam ją!
W jednej chwili poczułam uderzenie w twarz. To Leo.
- Ty zdziro! Ty przebiegła suko! Odpocząć w swoim pokoju, tak?! Darowałem ci życie! A ty zamiast docenić moją dobroć chciałaś uciec!
- O Boże nie... chciałam zobaczyć Hakyeona - powiedziałam - błagam, błagam, pozwól mi go tylko zobaczyć. Ostatni raz! Potem będę twoja, będę cię kochała, zrobię wszystko!
- Nie wierzę ci. Nie wierzę ci, Daisy - odpowiedział i dał mi śmiertelny zastrzyk.
Upadłam. Odszedł. Zostawił mnie tam. Samą. Mam minutę, minutę zanim zapadnę w sen i nigdy więcej się nie obudzę. Widziałam otwartą furgonetkę. I Hakyeona. Dzieliły nas trzy metry. Cała wieczność. Czołgałam się, czując jak opanowuje mnie odrętwienie, kolejne mięśnie obumierają. Nie wolno mi zasnąć. Nie wolno mi zamknąć oczu. Nie wolno!!! Półprzytomna wyjęłam z torebki antidotum i wstrzyknęłam Hakyeonowi, wydając z siebie ostatnie tchnienie.


ROK PÓŹNIEJ

PERSPEKTYWA HAKYEONA

                Co najbardziej spodobało mi się na Hawajach? To, że tu wiecznie świeciło słońce. Kim Dayoung lubiła słońce. Pamiętam, jak opalając się na moim tarasie wystawiała twarz ku ostrym promieniom i uśmiechała się. Niestety, pamiętam też jej łzy.
- Yeon, znowu rozmyślasz o Daisy? - zapytał Ravi, wychodząc ze swojego pokoju z jakąś półnagą panną.
- Nie.
- Nie kłam, już ja znam ten twój uśmieszek.
Tak, rozmyślałem o Daisy z uśmiechem, choć czasami też płakałem.
- Minął już rok. Yeon, ona tak zdecydowała. Umarła, bo chciała, byś ty żył. Ciesz się tym, poznaj sobie miłą dziewczynę, pokaż, że ofiara Daisy miała sens.
- Tak - zgodziłem się z nim - kiedyś tak zrobię, jeszcze jest za wcześnie.
- Kto to Daisy? - zapytała półnaga panna.
- To... - zaczął Ravi.
- To ktoś, kto oddał za mnie życie - powiedziałem.
Rok temu, Daisy wstrzyknęła mi antidotum i umarła. Zanim się obudziłem Ravi był już w połowie drogi do lekarza, który miał wyciąć i handlować moimi organami. Czasami żartowaliśmy, że gdybym pozostał nieprzytomny jeszcze kilkanaście minut... Obaj doznaliśmy szoku, że żyję. Ravi znalazł obok mnie torebkę Daisy, gdzie znajdowało się opakowanie po antidotum. Obok leżała strzykawka. Zrozumieliśmy wszystko. Płakaliśmy, jak dzieci.
- Gdybym wtedy nie nakablował Leo, że szukała czegoś w jego gabinecie... - powtarzał Ravi.
Czuł się winny jej śmierci. Tak, jak ja (przecież zamiast mi mogła wstrzyknąć antidotum sobie...) To nas połączyło. Poza tym chyba miał już dość nieuczciwego życia z bezdusznym szefem. Postanowiliśmy uciec. Wynajmowaliśmy domek na Hawajach, pracowaliśmy, Ravi podrywał dziewczyny. W Korei uznano mnie za zaginionego. Tylko moi rodzice wiedzieli, gdzie naprawdę jestem. Ravi wyszedł ze swoją panną. A ja modliłem się, przyrzekając kiedyś, pewnego słonecznego dnia udowodnić Dayoung, że jej ofiara miała sens.

OD AUTORKI:

To była ostatnia część tego krótkiego opowiadanka. I ja naprawdę przepraszam za zakończenie! Tak to po prostu wymyśliłam... Przepraszam też za okropnego Leo, kogoś musiałam zrobić tym złym i wypadło na Leo biedaka xD 

Ach i zapraszam jeszcze na piosenkę, mam nadzieję, że oddaje klimat: 

David Lynch & Lykke Li - I'm waiting here 

I tak dla zainteresowanych, przy wymyślaniu opowiadania inspirowałam się też kawałkiem Ich Troje - "Zastrzel mnie", który przypadkowo usłyszałam haha.

14 komentarzy:

  1. No w końcu się doczekałam! I było warto! Jednak przewidziałam że Leo pokochał Daisy, ale że oni przeżyją tego się nie spodziewałam. Sądziłam , że na pewno Daisy przeżyje, ale nie miałam do końca pojęcia z kim czy Leo czy Hakyeon. Kurczę straszne zakończenie, ale jak już my -opowiado-blogerzy wiemy to zawsze można coś jeszcze wymyślić i dać zaskakujące momenty. Może dopiszesz jeszcze z kilka części np. zemsta na Leo albo się okaże gdzieś tam, że Leo i Hakyeon to jakaś bliska rodzina i może Leo się kiedyś zmieni, albo spotkają siostrę Daisy oczywiście wiem, żę nic o tym nie pisałaś,ale może z domu dziecka o której nic Daisy nie wiedziała czy coś, ale będzie miała inny charakter czy coś pomyśl...bo to świetne opowiadanie naprawdę. I nie ukrywam, że chciałabym więcej części z Leo może to zły charakter no ale kto tam wie w końcu to my możemy pisać co nam się podoba i czytać wspaniałe opowiadania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba takim zakończeniem chciałam przede wszystkim zaskoczyć:) Sama lubię nieprzewidywalne i smutne zakończenia :D Nie planowałam więcej części tego opowiadania, choć może jeszcze kiedyś coś... dzięki za podpowiedzi :D
      I wpadam dziś czytać rozdział u ciebie:)

      Usuń
  2. To opowiadanie było genialne ^^ i nie gniewam sie ze Leo został tym złym bo nawet tu pasuje (choć i tak go uwielbiam). Szkoda ze tak smutno sie zakończyło, ale było ciekawie.
    P.S jest teraz jakaś faza na ich troje ^^ najpierw moja koleżanka od której ja przejęłam a teraz ty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że zostało mi wybaczone :D No Leo pasuje na bad ass'a, choć oczywiście wszyscy wiemy, że naprawdę jest miły, dobry i kochany :D
      Haha, byłam fanką Ich Troje w podstawówce i lubię czasami wrócić do tego, co wtedy słuchałam, zwłaszcza do takich mniej popularnych piosenek, co w radiu nie usłyszę, typu "Zastrzel mnie' :D

      Usuń
  3. Tego wyznania Leo, że niby to lubi Daisy się nie spodziewałam. Bardzo się cieszę, że była perspektywa Leo;) I aż nie mogłam uwierzyć, że się w niej zakochał, bo w ogóle tego nie okazywał! Wręcz przeciwnie, znęcał się nad nią! Ten gwałt to już był szczyt! Jezu, masakra jakaś... Naprawdę mi się chciało płakać na koniec:( Ale opowiadanie było super i wielki szacun z mojej strony za to;) Oby więcej takich 3-shotów;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Cieszę się, że udało mi się pokazać chorą psychikę Leo :D Jak Daisy była dla niego miła, to też był miły, jak go odtrącała, to się mścił:(

      Usuń
    2. No w sumie, trochę logiki w jego postępowaniu jest. Gdyby opanował swoje napady wściekłości i nie zmuszałby Daisy do współżycia to może i by się w nim zakochała... Chociaż na początku opowiadania myślałam, że to Ravi będzie jej miłością;) Ale Hakyeon pokazał, że potrafi kogoś naprawdę pokochać, więc dobrze, że byli razem choć trochę:)

      Usuń
    3. Ravi za to pomógł uratować Hakyeona :D Mimo że wcześniej nieźle mu i Daisy zaszkodził, chociaż nieumyślnie. O tak, zapewne jakby Leo okazał jej miłość, to by ją odwzajemniała:) Myślę, czy kiedyś nie dać jeszcze jednej części, jak zasugerowała Gabriela. Ale to naprawdę: kiedyś :D I wbrew pozorom, byłaby dość optymistyczna...:)

      Usuń
    4. O tak, tak!!! To znakomity pomysł;) Ale wskrzeszenie Daisy chyba by było niemożliwe... Za to może Hakyeon by mógł kogoś poznać;) Tak czy inaczej, uważam, że kolejną część bym z chęcią przeczytała, ale to Ty jesteś autorką i decydujesz;)

      Usuń
  4. No to tak
    Na początek chciałam przeprosić za to iż nie wychodziłam na twojego bloga dość długo ale ostatnio nie mam zbyt wiele wolnego T_T To opowiadanie było naprawdę świetne i cholernie mi się podoba a Leo po prostu kocham (dziwna dziewczyna która kocha zle postacie) :D Zazwyczaj wolę aby opowiadania dobrze się kończyły coc w twoim wypadku dobrze wyszli smutne zakończenie X_X

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. spoko luzik, ja się cieszę, że w ogóle wchodzisz, nieważne, czy regularnie, czy nie:) Też zwykle lubię negatywnych bohaterów, są tacy... no wyraziści i z charakterem (przeważenie przystojny w dramach np:D), choć Leo to był taki bad, bad i osobiście chętnie bym mu nakopała:) Oh miło mi, że cię przekonałam do tego zakończenia^^ Pozdrawiam!

      Usuń
  5. I znowu płaczę. Daisy była cudowną postacią. Chyba moją ulubioną kobieca postacią z tych wszystkich opowiadań. Przeszła wiele. Ta jej miłość do Hakyeona to coś cudownego. I biedak. Dwa razy kobieta zginęła zamiast niego. To musiało go okropnie boleć. Dodatkowo nawrócenie się Raviego, ja wiedziałam, że są w nim pokłady dobroci. Piękne to było. <3 Nie lubię smutnych zakończeń, ale u ciebie wręcz je kocham, bo prowadzisz to tak, że nie przyjmuję innej wersji zakończenia do głowy i myślę, że tak być musi. Kocham normalnie i duuuużo weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że polubiłaś Daisy:) Tak, Hakyeon niestety musiał przeżyć 2gi raz stratę bliskiej osoby:( Ravi się nawrócił, bo chciałam wnieść coś pozytywnego do tego pesymistycznego opowiadania :D A Leo oczywiście kocham, tylko po prostu musiałam kogoś ostawić jako "tego złego". Lubię zaskakiwać zakończeniem zwłaszcza jak piszę coś krótszego, a wiem że większość oczekuje happy end'u, więc jestem złośliwa i piszę złe XD Dziękuję za te wszystkie miłe słowa<3

      Usuń
  6. Podoba mi się, że zakończenie nie było przesłodzone.
    Msz lekkość pisania, zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń