17/05/2017

eyes wide open (rozdział 3)

MISS KOREA

                Wreszcie weekend!, pomyślała Mikyeon. Leżała na podłodze, rytmicznie podnosząc i opuszczając nogi. Poranny trening, wykonywany zgodnie z instrukcjami z filmiku w internecie, dodawał jej energii. Niestety, polegała tylko na tym, co widziała, bo głos opisujący ćwiczenie, zagłuszała muzyka z pokoju Jinhee oraz jej śpiew. I choć Mikyeon ją uwielbiała, czasami wolałaby, żeby przyjaciółka szła być głośno gdzie indziej. Albo, żeby była głośno, jak zostawała sama. Myślała o tym, kiedy jej telefon zadzwonił. Nie, oczywiście tego też nie słyszała, zorientowała się po wibracjach, odbijających się od blatu biurka. Sprawdziła, kto to. Jung Jinyoung! Już myślała, że się nie odezwie... a on wydzwania po kilku dniach, odkąd się poznali! Jeżeli poszłaby do pokoju Jinhee, poprosić, by przyciszyła muzykę, Jinyoung by się rozłączył. Jak się rozłączy, nie wiadomo, czy kiedykolwiek znowu się odezwie. Zignorowała wycie przyjaciółki zza ściany i odebrała.
- Halo?
- Cześć. To ja, Jinyoung - ledwie słyszała jego głos - co robisz? Imprezę?
- Nie. Imprezę robi Jinhee, ja tylko poranny trening.
- A co robisz wieczorem?
- Hmm... nie wiem - powiedziała po krótkim zastanowieniu.
- Za to ja już wiem.
- Tak?
- Idziesz do klubu z przystojnym, seksownym speakerem...
- Poproszę Jinhee, żeby ściszyła tę muzykę. Nie rozłączaj się.
Odłożyła telefon i poszła do pokoju przyjaciółki. Jinhee stała na łóżku w dresie, w którym zwykle spała i darła się do tubki kremu BB, udając, że to jej mikrofon. Jak tylko zobaczyła Mikyeon, przyciszyła muzykę i powiedziała z niewinnym uśmiechem:
- Sorki. Trochę mnie poniosło.
- Zadzwonił Jinyoung. Zaprosił mnie do klubu.
- I co mu powiedziałaś?
- Jeszcze nic... odłożyłam telefon i przyszłam do ciebie, żebyś mi szybko doradziła.
- To sama mu powiem! - postanowiła Jinhee, rzucając się na poszukiwania telefonu przyjaciółki.
- Co? Nie! Nie waż się! Nie ręczę za siebie, jeżeli to zrobisz! - wołała przerażona Mikyeon.
Pognała za Jinhee do swojego pokoju i spóźniła się. Zastała ją rozmawiającą z Jinyoungiem.
- Tak. Yhm. Tak, Mikyeon mówi, że masz po nią wpaść wieczorem, około 20.00 i zaraz prześle ci sms-a z naszym adresem. To papa, oppa!
Rozłączyła się, dumna z siebie i sama wystukała wiadomość, jaką obiecała Jinyoungowi.
- Kim Jinhee. Już nie żyjesz! - zawołała, zdenerwowana Mikyeon, planując zemstę.
Czy było coś, czego przyjaciółka szczególnie nie lubiła? Tak! Łaskotki. Miała je przecież na całym ciele. Po chwili Jinhee krzyczała wniebogłosy:
- Aaa! Unni, zostaw mnie! Błagam! Bo nie oddam ci telefonu! - ostrzegała, lecz to nie podziałało.
Uciekała, a Mikyeon biegała za nią i wszystko wskazywało, że nie zamierzała jej odpuszczać. Aż wreszcie wyczerpana Jinhee zatrzasnęła się w łazience.
- Jesteś po prostu okropna! - powtarzała Mikyeon, odchodząc od drzwi, które niespodziewanie się otworzyły.
- Patrz, co przypadkowo wysłałam do Jinyounga - powiedziała przyjaciółka.
Mikyeon przeczytała wiadomość. Po ich adresie zamieszkania były znaki: ajslwjxn z lwksn aksnsk//.
- Jinhee!!!
- To nie moja wina, tylko twoja! Ty mnie łaskotałaś i przypadkowo coś poklikałam.
- I jak ja mam mu się po tym pokazać na oczy?!
- Nie histeryzuj, na pewno stwierdzi, że to było zabawne - telefon znowu zawibrował - o, odpisał!
- Co?
- "bzksnak sjskan ajsjs" - przeczytała Jinhee - widzisz, rozbawiło go.
- Super, ma mnie za kretynkę, a ja nie wiem, w co się ubrać i czy w ogóle chcę iść do tego klubu. 
Zrezygnowana Mikyeon udała się z powrotem do swojego pokoju i rzuciła się na łóżko. Przykryła twarz poduszką i pojękiwała z żalu.
- Oczywiście, że chcesz. A co do ubioru, zaraz coś wymyślimy - odpowiedziała Jinhee i dobrała się do szafy przyjaciółki.

***

                Jinyoung lubił weekendy. Chociaż jego praca ograniczała się do spędzania w rozgłośni około godziny codziennie wieczorem przez pięć dni w tygodniu, wywoływało to pewne poczucie obowiązku. Każda audycja wymagała wcześniejszego przygotowania, nie tylko listy utworów, a osobistych refleksji, chwytających za serce historii i newsów ze świata muzyki, by zainteresować słuchaczy. To mu się udawało. Często czytał w komentarzach w zakładce swojej audycji, że jego głos działa uspokajająco, jak lek na wszelkie smutki. Cieszył się, że może dawać ciepło tym osobom, którym go brakowało. Taka praca sprawiała mu przyjemność. I lubił to, co robił, lecz nie tak, jak weekendy, które były jego i tylko jego. A jeżeli chciał, to je z kimś dzielił. Chociażby dziś... Celowo wstrzymał się do soboty, by mieć więcej czasu dla siebie i dla Mikyeon. Wykąpał się, ubrał się stylowo i spryskał perfumem. To wtedy dopadł go stres, czego zupełnie nie rozumiał. Mimo, że zwykle cichy i lekko wycofany, był też jednocześnie pełen charyzmy, czym wręcz przyciągał dziewczyny. Nie wstydził się z nimi flirtować, bez trudu namawiał je na seks. Wreszcie uświadomił sobie, czemu tak było. Niestety, wszystkie wydawały mu się po prostu obojętnie. Nie obchodziło go, co o nim pomyślały, czy wywarł na nich pozytywne wrażenie. Bo rzadko kiedy po wspólnie spędzonej nocy umawiał się z nimi ponownie. Z Mikyeon to inna sprawa. Nie tylko pociągała go fizycznie. Spodobał mu się jej charakter. Miała w sobie tyle energii i pozytywnych emocji. Zarażała uśmiechem. Tak, jak jego głos był dla niektórych lekiem na smutki, dla niego tym samym stała się Mikyeon. Chciał, by dobrze go odebrała, a nie miała za sztywniaka, który stresuje się randką. Zaraz: to randka? Tak nazywał ich wyjście. Kiedy odkładał perfum, z szafki wypadł mu woreczek z kokainą. Zapasu było sporo, bo ostatnio Jinyoung niezbyt często zażywał narkotyki. Tylko mała dawka..., powtarzał sobie, dodałaby mi odwagi... Uległ pokusie. Efekty poczuł, jak wsiadał do taksówki. Wiercił się, zagadywał kierowcę i niecierpliwił, kiedy zobaczy Mikyeon. Aż wreszcie stanął w drzwiach mieszkania dziewczyn i aż zagwizdał na jej widok. Miała na sobie buty na koturnach, obcisłe legginsy i błyszczący top. Włosy związała w kitkę, bo tak było wygodnie. W ręce trzymała małą torebeczkę.
- Cześć, Mikyeon - przywitał się - wyglądasz... wow... super... sexy.
Coś w jego zachowaniu ją niepokoiło. Był inny, niż tego dnia, kiedy się poznali w ogrodzie u rodziców Jinhee. Wydawał się dziwnie rozkojarzony, jakby... nie, niemożliwe.
-  Cześć. Dzięki... - odpowiedziała.
- Jinyoung, oppa! - zawołała Jinhee, nadal w dresie, w jednej chwili zjawiając się w drzwiach - zadbasz o to, żeby Mikyeon dobrze się bawiła i nie wracała za wcześnie? Bo wiesz... zaprosiłam Junghwana.
- Spoko - rzucił Jinyoung - a ja zapraszam panią Miss Korea do taksówki.
Jaką "panią Miss Korea?", pomyślała Mikyeon. Tego typu teksty w ogóle do niego nie pasowały. Już miała pewność, że z Jinyoungiem dzieje się coś niedobrego. A mimo to wsiadła z nim do taksówki. Gdyby się wycofała, Jinhee by ją skrzyczała... bo sama była zbyt naiwna i beztroska, żeby nabrać co do chłopaka podejrzeń. Po drodze Mikyeon wysłuchała monologu Jinyounga, o niczym tak naprawdę. Miała nadzieję, że może chociaż w klubie na parkiecie przejdzie mu ta faza. Jak tylko weszli do pełnej imprezowiczów, dusznej sali, porwała go do tańca. Kolorowe światła migały, a muzyka dudniła głośno. Mikyeon starała się utrzymywać tempo, które narzucał Jinyoung. Po godzinie on w ogóle się nie zmęczył, a ona była cała spocona i ledwie łapała oddech.
- Muszę się napić - powiedziała.
Ruszyła w kierunku baru, ciągnąc Jinyounga za rękę, bo nie chciała, żeby zostawał sam.
- Tak! Napijmy się piwa! - powtarzał.
- Wolałabym colę - zasugerowała, bo nie wyobrażała sobie, co by było, gdyby on dodatkowo pił alkohol... W tym momencie zachwiał się, potrącając jakąś dziewczynę. Przepraszał ją wylewnie, kiedy do akcji wkroczył napakowany typ i popychając go lekko, zapytał:
- Przywalasz się do mojej laski?
- Nie! Ja? Co ty! - tłumaczył ze śmiechem Jinyoung - mam swoją! Miss Korea.
Niespodziewanie przytulił Mikyeon i wtedy to zauważyła...
- Oppa, krew ci leci z nosa! - zawołała, przerażona.
- Ja mu nic nie zrobiłem - dodał ten napakowany typ, objął swoją dziewczynę i zniknęli na parkiecie.
- Wszystko ok, nic mi nie jest, nic mi nie jest, naprawdę - twierdził Jinyoung.
Podniósł rękę do twarzy i obojętnie wytarł krew. Mikyeon postanowiła zabrać go do ubikacji. Wstydziła się iść do męskiej, więc wybrała damską. Kazała Jinyoungowi usiąść na podłodze i podała mu ręczniki papierowe. Nie myślała chwilowo o tym, jak nie cierpi krwi. Kucając obok chłopaka, pytała zatroskana:
- Jak się czujesz?
- Dobrze. Dobrze, naprawdę - zaśmiał się - miło mi, że się o mnie troszczysz.
- Głupku...
Dziewczyny, które wchodziły i wychodziły, patrzyły na nich, zaciekawione. Krew wreszcie przestała lecieć.
- Mieliśmy się napić - przypomniał Jinyoung.
- Nie chcę pić - odpowiedziała Mikyeon - chcę do domu, proszę.

***

                Jinhee, przeglądała się w lustrze, ubrana w komplet czerwonej bielizny i satynowy szlafrok. Dziwnie się czuła taka wystrojona. Niekiedy miała wrażenie, że bycie sexy po prostu jej nie pasowało. Te wszystkie spinki, zapinki, falbanki i fiszbiny tylko utrudniały ruchy. Lecz dzisiaj postanowiła się trochę pomęczyć, żeby zaskoczyć Junghwana. Uczesała włosy i pomalowała usta. Jeszcze tylko przyniesie piwo z lodówki. Albo nie! Lepiej wino. Czerwone, w kolorze jej bielizny. Jak dobrze, że zazwyczaj miała w zapasie butelkę, czy dwie. Ustawiła ją w swoim pokoju na komodzie, która służyła za nocny stolik, i przygotowała kieliszki. Zapalała świece, kiedy przyszedł Junghwan.
- Przyniosłem sushi! - zawołał od progu i zmierzył Jinhee zaskoczonym spojrzeniem.
- To super, bo zupełnie zapomniałam o jedzeniu. Ale mam wino!
W podskokach pognała do swojego pokoju, a Junghwan za nią. Zobaczył, że naprawdę się postarała ze stworzeniem nastroju i nadal zaskoczony zapytał:
- A co to za okazja?
- Taka, że Mikyeon poszła do klubu z Jinyoungiem i jesteśmy sami, podoba ci się?
- Ty mi się podobasz - odpowiadając, pochwycił dziewczynę w ramiona, a łącząc ich usta w pocałunku, zmusił ją, by wreszcie zamilkła. Musiała stanąć na palcach, by objąć go za szyję. Była gotowa oddać mu się w tym momencie, zanim jeszcze zabiorą się za sushi i popiją winem. Niestety, nieoczekiwanie zabrzmiał dzwonek do drzwi. Jinhee niechętnie oderwała się od chłopaka i zarzuciła szlafrok, który nie wiadomo kiedy znalazł się na podłodze.
- Otworzę - powiedziała.
- Zapraszałaś kogoś jeszcze?
- Tak, wiesz, marzy mi się grupowa orgia.
Zrozumiała nieodpowiedniość tego komentarza, kiedy otworzyła drzwi i zobaczyła wystraszoną twarz sąsiadki, mieszkającej piętro wyżej i trzymającej za rękę swojego sześcioletniego synka.
- O... dobry wieczór pani Byun - przywitała się Jinhee.
- Przepraszam... widzę, że pani już jest wykąpana... Ale... dowiedziałam się, że moja matka miała zawał i trafiła do szpitala. Rozumie pani, nie chciałabym tam brać Mihyuna. Czy mogłabym go u pani zostawić na 2-3 godziny? - sąsiadka nie przestawała trząść się z nerwów, sprawiając, że jak zwykle pomocna i wrażliwa Jinhee nie umiała powiedzieć jej "nie".
- Tak... Dobrze. Mogę się zająć Mihyunem. Niech pani jedzie do szpitala.
- Dziękuję! Nie wiem, jak ja się odwdzięczę! - zawołała pani Byun i poprosiła synka, by był grzeczny.
- W porządku - uspokoiła ją Jinhee i złapała za rękę przestraszonego Mihyuna.
Zamykając drzwi, zastanawiała się, jak wytłumaczy jego obecność Junghwanowi. Nie musiała. Wszystko słyszał i zareagował lepiej niż się spodziewała. Zajął Mihyuna zabawą i wyglądał przy tym, jakby sam był w swoim żywiole. Po chwili obaj gonili się po pokojach i robili przy tym mnóstwo bałaganu. Czas upłynął przyjemnie. Dwie godziny później sąsiadka wróciła uspokojona, że z jej matką już jest lepiej. Zabrała spoconego po zabawie Mihyuna, podziękowała i pożegnała się. Jinhee poszła do swojego pokoju, do Junghwana, zadowolona, że wreszcie zajmą się tym, w czym im przeszkodzono. Nie przewidziała tylko, że on, zmęczony zabawą z synem sąsiadki, zasnął. Usiadła obok i z niezadowoleniem popijała wino, aż do powrotu Mikyeon. Wtedy wstała i wyszła z pokoju, ciekawa zwierzeń przyjaciółki. Lecz znowu to nie tego się spodziewała... Mikyeon kucała na podłodze, opierając plecy o drzwi.
- Jinhee... on... on był naćpany! - zawołała i rozpłakała się głośno.

4 komentarze:

  1. Dawno mnie tutaj nie było >_< przepraszam ale już nadrabiam zaległości z nowym opowiadaniem :D w które się wciągam a zakończenie pozostawia niedosyt TT i zagadkę co się dalej stanie! Czekam na nexta i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki i cieszę się, że wciąga:) Nie przepraszaj, ja też u ciebie miałam do ponadrabiania, tak się jakoś składa, że jak ja mam czas, to ty nie masz i odwrotnie:P Ach, życie xD
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. O matko to z Jinyoungiem mnie zasmuciło. Najpierw byłam szcześliwa, że spotka się z Mikyeon i podekscytowana. Ale jak zażył kokę, to myślałam, że go uduszę. On jej się spodobał takim jakim jest, a nie jako wyluzowany podrywacz. Zrobił zdecyodwanie złe wrażenie na niej. Ciekawe co w związku z tym zrobi Mikyeon. Czy Jinyoung będzie się tłumaczył? Jestem baardzo ciekawa. Za to Jinhee i Junghwan mnie rozbawili. Zabawa z dzieckiem była urocza i biedak potem zasnął. Czy ten Junghwan tu jest jakimś słodkim aniołem? Bo przez ten fragment takowym mi się wydał. :D Haha :D
    Bardzo podobał mi się ten rozdział, choć troszkę i podenerwował zachowaniem Jinyounga. Czekam niecierpliwie na next. : D Weny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mikyeon też jednocześnie była zdenerwowana i zła, a o tym jeszcze więcej w kolejnych rozdziałach:) Dałam jego perspektywę, Jinyounga w sensie, by go choć troszeczkę wytłumaczyć, czemu to zrobił, co i tak nie zmieni faktu, że no zrobił źle... I to prawda, jej się spodobał taki cichy i spokojny, jaki był, kiedy go poznała:) Nie chce innego.
      No Jinhee i Junghwan to oboje jeszcze trochę dzieci xD Chociaż... mam z nimi pewne plany na przyszłość i oboje pokażą też swoje gorsze strony, niestety.
      Dziękuję!:)

      Usuń