01/05/2017

the song of love (rozdział 14)

                Kim Yejin zrezygnowała z pracy. A konkretnie: nie zrezygnowała, po prostu przestała przychodzić do domu Sakamoto Hikari i Takahashi Kanako. I nikt nie liczył, że kiedykolwiek jeszcze przyjdzie po tym, co wydarzyło się pewnego deszczowego poranka. Gosposia obudziła wszystkich swoim przerażającym krzykiem i przekleństwami:
- Potwory! Bestie! - powtarzała w przypływie niespodziewanej furii.
W jednej chwili Hikari, Kanako i Aika znalazły się wokół gosposi. Tylko Mei zatrzymała się na schodach, stamtąd przyglądała się niecodziennej scenie.
- Kim Yejin, co się dzieje? - pytała, wystraszona Hikari.
- Spokojnie, proszę usiąść i o wszystkim opowiedzieć - poprosiła Kanako.
Oczy gosposi ciskały gromami.
- Spokojnie?! - zawołała - moja córka jest dziwką dla japońskich żołnierzy, a wy mówicie mi, że mam być spokojna, że mam przychodzić do was codziennie, szykować wam jedzenie i prać waszą bieliznę?! Za to, co zrobiliście Dahee... pieprzcie się!
Dowiedziała się o losie tysięcy wywiezionych dziewczyn, pomyślała Aika i chociaż zarzuty Kim Yejin sprawiały jej ból, rozumiała ją. Gosposia oskarżała je, bo nie znała nazwisk prawdziwych oprawców Dahee. One po prostu były blisko, a przede wszystkim, były Japonkami.
- Ale przecież my... my nie odpowiadamy za los Dahee! - odezwała się Mei, wychylając się zza poręczy schodów.
- Milcz! - odpowiedziała gosposia - twój ojciec za to odpowiada! A wy, wy wszystko widzicie i nie robicie nic! Wolicie umywać ręce!
Zapłakana Mei pognała z powrotem do swojego pokoju, a Aika ruszyła za nią. Hikari chciała coś powiedzieć, lecz Kanako ją powstrzymała. Obojętnie jakby się tłumaczyły, jedynie dodatkowo rozwścieczyłyby gosposię. A skoro milczały, ta po prostu wyszła, wciąż przeklinając i zatrzaskując drzwi. Hikari i Kanako spojrzały na siebie porozumiewawczo: Kim Yejin już nigdy do nich nie przyjdzie. A potem zabrały się za przygotowywanie śniadania. Aika zjawiła się w kuchni sama. Nie przekonała Mei, by nie przejmowała się zarzutami gosposi i coś zjadła. Zostawiła ją pogrążoną w rozpaczy i zapłakaną, gdy udała się do szkoły. Podczas lekcji była rozkojarzona. Czy to jej wina, że Japończycy doszli do władzy i okupowali zagarnięte przez siebie ziemie? Że gwałcili, torturowali, mordowali niewinnych ludzi? Że siali strach i zniszczenie? Rzeczywiście widziała to wszystko i umywała ręce? A co miała zrobić? Bezmyślnie notowała w zeszycie formułki powtarzane przez nauczycielkę i po raz pierwszy w życiu czuła się winna, że żyje tak beztrosko w kraju pogrążonym w wojnie, gdzie wszelkie cierpienie było na porządku dziennym. Szkolne przyjaciółki zauważyły dziwne zachowanie Aiki i żartowały, że to z powodu Akiharu. Takuya czuł, że za rozkojarzeniem dziewczyny kryje się coś więcej, lecz o nic nie pytał, po prostu podpowiadał jej, gdy była odpytywana przez nauczycielkę. Nie chciał się narzucać. Wierzył, że sama zdradzi mu, co ją niepokoi, jeżeli poczuje taką potrzebę. Był obok i w ten sposób dodawał jej wsparcia. Po szkole Aika pognała do domu. Wiedziała, że dziś wraca Jonghyun. Spodziewała się, że przyjdzie je odwiedzić. Myśl, że może dowie się czegoś nowego o ojcu podtrzymywała ją na duchu. Byle tylko go zastała! Usłyszała jego głos przez okno. A zaraz potem donośny śmiech Mei, co wydawało się wręcz niedorzeczne po jej porannym wybuchu histerii. Aika wpadła do pokoju kuzynki, skąd dochodziły odgłosy. Zastała Mei leżącą na brzuchu, gdy Jonghyun masował jej plecy i całował kark. Wyglądali jak prawdziwa para zakochanych przyłapana na intymnych igraszkach. Oboje popatrzyli na Aikę, jak na intruza, czym sprawili, że wyszła pospiesznie i udała się do kuchni, gdzie jej matka przygotowywała kluski ryżowe.
- Możesz powiedzieć Mei i Jonghynowi, żeby zaraz zeszli do jadalni? - poprosiła Kanako.
- Nie. Nie mogę - odpowiedziała stanowczo Aika i wyszła do ogrodu. Huśtawka od Akiharu nadal wisiała na drzewie. Kołysała się w lekkich podmuchach wiatru. Aika usiadła na, wilgotnej po porannym deszczu, desce. Huśtała się wysoko i energicznie. Wyładowywała złość. Choć sama nie wiedziała, co ją wywołało. Czekała na Jonghyuna. Chciała, żeby wykorzystał moment, że była sama i przyszedł opowiedzieć jej o ojcu. Nie przyszedł. Ignorował ją, kiedy wszyscy usiedli przy stole. Zagadywał Hikari i Kanako, posyłał sekretne uśmiechy Mei. Aż wreszcie rozległ się brzęk rzuconych przez Aikę pałeczek.
- Nie chce mi się jeść - powiedziała.
Wstała i udała się do swojego pokoju. Jonghyun nie dbał o to, jak niecierpliwie czekała na wieści z Szanghaju. Stęsknił się za Mei i nie wstydził się z tym obnosić. Nacieszenie się ukochaną było jego priorytetem. I choć Aika wiedziała, że to zupełnie oczywiste, kipiała z nerwów. A potem zadzwonił telefon. Odebrała Hikari i zawołała Mei. Aika słyszała, jak kuzynka biegnie po schodach. Przemykając do jej pokoju, żeby porozmawiać z Jonghyunem, czuła przejęcie.
- Dowiedziałeś się czegoś w Szanghaju? - zapytała.
Stała, opierając plecy o drzwi, i patrzyła z determinacją na, siedzącego na brzegu łóżka, chłopaka.
- Tak, kilku rzeczy - przyznał szczerze.
- Powiedz mi - zażądała, co zabrzmiało, jak rozkaz.
- Aika, to nie odpowiedni czas i nie odpowiednie miejsce, żeby...
- No tak, bo ty wolisz mizianki z Mei.
- Aika!
- Co?
- Jak ty to sobie wyobrażasz? Że przeproszę Mei, opowiem ci o Hoonie, a ona nie zainteresuje się w ogóle o czym rozmawiamy?
- Celowo wyszłam do ogrodu. Liczyłam, że przyjdziesz. I wszystko mi opowiesz.
- Nie rozumiem cię. Ty sama radziłaś mi o pewnych sprawach nie rozmawiać przy Mei, a dziś masz o to pretensje i awanturujesz się, jakbyś była zazdrosna.
- Ja zazdrosna? - spytała Aika prześmiewczo - opowiedz mi o ojcu.
- Nie dziś, przyjdź do mnie jutro po szkole.
- Nie wytrzymam tyle czasu w niewiedzy. Zwłaszcza, kiedy już mi powiedziałeś, że dowiedziałeś się czegoś.
- Skoro tak, wyjdź z domu, jak wszyscy zasną. Pożyczę samochód i zatrzymam się przy parku. Wtedy porozmawiamy. Tak, jak ostatnio, dobrze? - zaproponował Jonghyun z ciężkim westchnieniem.
- Yhm - odpowiedziała Aika, odsuwając się od drzwi, bo w tym momencie poczuła, że klamka się poruszyła.
Do pokoju wróciła Mei i spojrzała pytająco na kuzynkę. Aika wyszła w milczeniu i nie przejmowała się, czy Jonghyun powie coś o ich rozmowie, czy nie. Zabrała się za lekcje. Potem usiadła do pianina, a jak już znudziła ją gra, przysłuchiwała się propozycjom Hikari i Kanako o poszukaniu innej gosposi. Wieczorem Mei odprowadziła Jonghyuna do drzwi i pożegnała go cmoknięciem w policzek. Krążyła potem roześmiana po pokojach, aż wreszcie się położyła. Kiedy Aika zyskała pewność, że wszystkie: kuzynka, ciotka i matka zdążyły zasnąć, ostrożnie otworzyła drzwi i wyszła w noc. Księżyc rozjaśniał jej drogę. Nie bała się, była niecierpliwa i rozemocjonowana. Ujrzała zaparkowany w gąszczu drzew samochód i bez wahania wsiadła, zajmując miejsce obok kierowcy.
- Jesteś - rzucił Jonghyun, nie zaszczycając jej choćby jednym spojrzeniem.
Patrzył na wprost, mimo że było zbyt ciemno, by cokolwiek widzieć. Splótł dłonie i nie dodał nic więcej. Sprawiał wrażenie przygnębionego, pełnego powagi.
- Jestem. Dziwne, gdyby mnie nie było, nieprawda? - spytała Aika - przecież chodzi o mojego ojca.
- To straszna historia. A mimo wszystko wiem, że jak bym cię nie zniechęcał i tak zdecydujesz, by ci ją opowiedzieć. Po usłyszeniu jej, już nigdy nie spojrzysz w ten sam sposób na siebie i na swoich bliskich. Ale najgorsza prawda to lepsze niż życie w niewiedzy.
Chociaż wystraszył ją takim wstępem, nie dała mu tego odczuć i z odwagą poprosiła:
- Opowiedz mi tę historię.
- Zastanawiałaś się, jak doszło do tego, że w tysiąc dziewięćset dwudziestym roku twoi rodzice znowu się spotkali. Hoon ukrywał się w Szanghaju po powstaniu w tysiąc dziewięćset dziewiętnastym. A Kanako... Kanako postanowiła go poszukać. Rzuciła wszystko i wyjechała w podróż. Odnalazła twojego ojca bez trudu. Znała jego towarzyszy, oni jej pomogli. Hoon początkowo nie był zachwycony, że Kanako tak się naraża, odwiedzając go na wygnaniu. Wołał ją odrzucić, byle tylko nie wystawiać jej na niebezpieczeństwo. Ale wreszcie się poddał i ich miłość rozkwitała na nowo. Twoja matka napisała list do swojej rodziny, w którym wytłumaczyła, gdzie jest i poprosiła, by się nie martwili. Niestety... ten list wpadł w ręce twojego wujka, jej brata...
- Sakamoto Ryu... - szepnęła Aika.
- Dopiero zaczynał karierę w armii. Lecz japońska propaganda skutecznie ukształtowała jego poglądy... Za pomoc w złapaniu jednego z przywódców zamieszek z tysiąc dziewięćset dziewiętnastego awansował rangą o kilka stopni.
- A więc to prawda! - zawołała Aika - wujek Ryu doniósł na mojego ojca! Oddał go w ręce policji!
- Nie tylko jego... jak pewnie się domyślasz, twoja matka też została aresztowana.
- Co?
- Po pierwsze, zdradziła kraj, wiążąc się z wrogiem. Po drugie, policja wykorzystała ją jako przynętę.
-  Co chcesz przez to powiedzieć?
- Torturowali Hoona na jej oczach. Nie powiedziała nic. Twój ojciec też milczał, gdy katowali ją. Wytrzymywała to dzielnie. Póki bili w plecy... Jak otrzymała pierwszy cios w brzuch, nie tylko zeznała, że Hoon jest jednym z przywódców zamieszek. Wydała jeszcze siedmiu jego towarzyszy. Wiesz czemu to zrobiła? Kanako była w ciąży, o czym tylko ona wówczas wiedziała. Wypuścili ją. A co zrobili z Hoonem i tamtymi towarzyszami... tego nikt nie wie - dokończył Jonghyun.
Aika drżała. Poszczególne elementy układanki zaczynały do siebie pasować. Kanako przejęła nazwisko swojego ojczyma, by nikt nie kojarzył jej oraz jej córki z historią Hoona i z Sakamoto Ryu, który dzięki donosowi awansował w wojsku, a przerażona Hikari postanowiła od niego odejść.
- Przeze mnie... mama wydała mojego ojca i siedem innych osób.
- Nie myśl o tym tak. Pomyśl, jak cię kochała, od pierwszych chwil twojego życia, jak nadal cię kocha.
Nie starał się jedynie pocieszyć Aiki. Wierzył w to, co mówił. A jednocześnie był pewien, że w jej sytuacji czułby się podobnie.
- Moje życie nie jest tak cenne, jak choćby jednego z tych towarzyszy, a co dopiero siedmiu! Oni walczyli za kraj, a ja... ja korzystam z przywilejów bycia Japonką!
- Twoja mama tego dla ciebie chciała. Żebyś była bezpieczna. Zapłaciła za to wysoką cenę.
- Nie. Nie ona za to zapłaciła. Zapłacił za to mój ojciec i siedmiu jego towarzyszy... jeżeli on żyje i jeżeli kiedykolwiek bym go spotkała... byłby zawstydzony moją postawą i mojej mamy.
- Jesteś wspaniała, odważna, inteligentna, ładna... masz dobre serce, pomagasz wszystkim dookoła i nikogo nie krzywdzisz. Czemu miałby być zawstydzony? Czemu ktokolwiek miałby być zawstydzony twoją postawą? O Boże... Aika, tak mi przykro - dodał, widząc w jej oczach ból i cierpienie. Przygarnął ją do piersi. W tym momencie rozpłakała się głośno. Powoli zrzucała z siebie napięcie dzisiejszego dnia. A Jonghyun nie wypuszczał Aiki z objęć i głaskał jej włosy, pozwalając, by wylała wszystkie łzy.

***

                Rozpoczęły się wakacje. I choć Aika z utęsknieniem ich wyczekiwała, brakowało jej szkoły. Miała za dużo wolnego czasu i zbyt niewiele do roboty, by zająć czymś niespokojne myśli. Hikari i Kanako przyjęły nową gosposię, Koreankę - Min Seonri, która straciła wszystkich bliskich i bała się wywiezienia na front w roli pocieszycielki dla japońskich żołnierzy. W zamian za pomoc w domowych obowiązkach przyjęły ją do swojego domu. Aika zagadywała kilka lat starszą od siebie Seonri, towarzyszyła jej podczas codziennych prac, lecz gosposia dyskretnie pokazywała, że wolałaby być sama. Nuciła wtedy koreańskie piosenki i uśmiechała się zagadkowo. A przy tym pracowała sumiennie. Mei to spotykała się z Jonghyunem, to przygotowywała do występów i też nie szukała towarzystwa kuzynki. Takuya przeniósł się na wakacje do dziadków, a Akiharu codziennie chodził na treningi kendo. 
                Pewnego razu wyrwał się wcześniej i zaprosił Aikę do letniego domku, gdzie przeżyli swój pierwszy raz. Przystała na tę propozycję. Miała dość huśtania się w ogrodzie, samotnych konnych wycieczek i wieczorów na szczycie nasypu torów kolejowych, kiedy czerwone słońce chowało się za koronami drzew, a w blasku ostatnich promieni przejeżdżał pociąg. Na dzikiej plaży Aika i Akiharu zrzucili z siebie ubrania i kąpali się w jeziorze. Wreszcie, zmęczeni, położyli się na piasku i wpatrywali w obłoki przesuwające się po niebie, nazywając ich kształty. Trzciny szumiały na wietrze, a przywiązane do drzew konie, rżały raz po raz. Idealne, spokojne, letnie popołudnie, przesycone uczuciem nostalgii za czymś, co dopiero mieli utracić. Zjedli przygotowane przez gosposię Akiharu kanapki ryżowe, popili herbatą i przenieśli się do domku, do pokoju na poddaszu. To wtedy Aika, zapytana, co ją dręczy, opowiedziała o aresztowaniu swoich rodziców w 1920 roku. Siedziała, podciągając kolana i wpatrywała się pustym wzrokiem w niewielkie okno.
- Jak się tego dowiedziałaś? - zapytał Akiharu, a Aika milczała.
Zrozumiał, że nie chciała zdradzać mu, w jaki sposób do tego wszystkiego dotarła. Usiadł za nią i objął ją.
- Mój ojciec chce, żebym we wrześniu wstąpił do szkoły dla oficerów. To z tego powodu wysłał mnie na dodatkowy kurs kendo i kazał przychodzić na posterunek, bym uczył się o działaniach policji... Mój ojciec... stara się, bym go kiedyś zastąpił.
- Ale nie zrobisz tego, prawda?
- Nie.
- Sprzeciwisz się mu?
- Tak. Celowo obleję test sprawnościowy. Ojciec pewnie się zdenerwuje... nie zdziwię się, jak się mnie wyrzeknie.
- Ja ci pomogę - obiecała Aika - zamieszkasz u mnie!
W odpowiedzi ułożył ją na posłaniu, które sobie tu zrobili i całował z pasją. Zdjął z dziewczyny jeszcze lekko wilgotny kostium, w którym się kąpała i nie odrywał rąk od jej ciała. Zachichotała, zsuwając mu majtki i chwyciła w dłoń jego męskość. Szybko doprowadziła go do krzyków rozkoszy. A potem przypomniała sobie, jak przyłapała Mei i Jonghyuna na wspólnych igraszkach. Przekręciła się na brzuch, po czym poprosiła Akiharu:
- Kochajmy się w tej pozycji.
Bez komentarza ułożył ręce na linii jej bioder, które uniosła, podciągając kolana i ostrożnie wbił się w jej wnętrze. Jęczała głośno z twarzą wtuloną w miękki koc. Chwilami milkła i przymykała oczy, a czasami wołała "jeszcze, jeszcze!". Osiągnął spełnienie, nim ona zdążyła. Położył się obok i pogłaskał jej plecy.
- Kocham cię - powtarzał.
Aika nie zmieniając pozycji, jedynie wyprostowała nogi i zwróciła twarz w jego kierunku. Oddychała szybko, a jej czoło pokrywały krople potu i kilka mokrych kosmyków.
- Aki... - zaczęła, patrząc mu prosto w oczy - jesteś synem komendanta posterunku. Dowiedz się, jak zakończył się proces Oh Hoona. Dowiedz się, jak zakończył się proces mojego ojca. Błagam.

2 komentarze:

  1. Ojej... Strasznie żal mi Yejin i jej córki. Smutne, że się tego dowiedziała i obwinia te kobiety. Gdyby wiedziała, kim kiedyś była matka Aiki... No ale cóż poradzić. Widzę, że Aika coraz bardziej przejmuje się losem Koreańczyków i choć boję się, że wpadnie w kłopoty, to cieszę się, że widzi problem.
    Cieszę się, że Jonghyun jej wszystko opowiedział i większość się wyjaśniła. Aika potrzebowała tej wiedzy i jestem ciekawa co dalej z tym zrobi. Czy kiedyś przyzna się przed matką co wie? I to szlachetne jak postąpiła ta kobieta, bo mimo wszystko miłość matki do dziecka jest najważniejsza. Chciałabym jednak bardzo by Hoon żył.
    Kocham też Aikę i Akiego razem. Są wręcz tak cudowni. On ją rozumie. Nie ma na niego wpływu ojciec który jest chory według mnie. Cieszę się, że on chce mu się sprzeciwić i mam nadzieję, że to też nie przyniesie kłopotów. Zastanawia mnie tylko jak zareaguje teraz na prośbę Aiki. Nie spodziewałam się w takim momencie tej prośby i mam wielką nadzieję, że czegoś się dowiedzą.
    Kocham to jak jest skonstruowane to opowiadanie. <3 Strasznie już jestem zżyta z bohaterami i się o nich martwię, bo nigdy nic nie wiadomo co na takiej wojnie może się z nimi stać. ;; Weny dużo życzę, pozdrawiam i idę na nowe opowiadanie. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Dahee, to wracam do jej wątku już za 1 albo 2 rozdziały i powiem tyle, że jej sytuacja się bardzo, bardzo zmieni:)
      Dobrze zauważyłaś, że Aika przejmuje się Koreańczykami, co więcej w tym momencie to jedynie z Jonghyunem, czyli też Koreańczykiem, rozmawia w 100% szczerze. To prawda, odkrycie tej rodzinnej historii, wpłynie na jej losy... Czy matka się o wszystkim dowie, to nie zdradzam:) A co do Akiharu, obawiam się, że trochę się wkurzycie za to, co wymyśliłam:) Ale tak musi być, by akcja się potoczyła zgodnie z moimi planami^^ Racja, tu się może wydarzyć wszystko:D

      Usuń