07/06/2017

eyes wide open (rozdział 6)

YOUR LIPS, MY LIPS - APOCALYPSE


                Angelene przeklęła, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Akurat jadła w pośpiechu suchego tosta, popijając kawą. Przecież nie zamykałam, pomyślała. Otworzyła i zawołała:
- Czego ty znowu zapomniałaś? - po czym zauważyła w drzwiach sylwetkę Sunwoo - ach, sorry. Byłam przekonana, że to Mia.
- Mia mnie tu wysłała. Powiedziała, że zaspałaś, a spieszysz się do lekarza, czyli chyba sugerowała, żeby cię podwieźć.
To prawda, Angelene była lekko spóźniona. Ale wolała nie dotrzeć do lekarza niż wsiąść do samochodu z tą rudą elegantką, podglądaną dyskretnie przez okno. Wystarczy, że pół nocy słuchała jej jęków rozkoszy. I że przez nią, zamiast spać, wyobrażała sobie, jak wspaniały musiałby być seks z Sunwoo.
- Mia ma czasami dziwne pomysły. Naprawdę... ja ją kiedyś zastrzelę... a ty wystąpisz w roli mojego obrońcy - westchnęła.
- Czyli kłamała? Nie spieszysz się?
- Spieszę... tylko...
- To cię podwiozę - postanowił.
- Yhm... Ok. Dzięki.
Stojąc cały czas w drzwiach, patrzył, jak się szykowała. A przy okazji wypytał gdzie konkretnie ją podwieźć. Angelene umyła zęby, założyła cienki płaszcz, buty i poszła z Sunwoo do jego samochodu. Wskoczyła na tylne siedzenie, usadawiając się pośrodku. Ruda zajmowała miejsce obok kierowcy i malowała usta. Wymieniły w lusterku nieprzyjemne spojrzenie. Sunwoo chyba to zauważył i pomyślał, że przedstawiając je sobie, rozluźni atmosferę.
- Youngju, moja koleżanka z pracy. Angelene, moja lokatorka - wyjaśnił.
Youngju odwracając się, zapytała ironicznie:
- Amerykanka?
- Tak, kilka lat byłam w Stanach - odpowiedziała Angelene i dodała - szminka ci się rozmazała.
Youngju znowu poczuła się urażona, a po raz pierwszy, kiedy została nazwana przez Sunwoo "koleżanką z pracy". Zdecydowanie po dzisiejszej nocy uważała się za kogoś ważniejszego. Z pogardliwym prychnięciem wytarła rozmazaną szminkę.
- Lepiej już jedźmy - powiedziała - bo Angelena nie zdąży do lekarza, a my spóźnimy się do pracy.
- Nie jestem Angelena, tylko Angelene.
- Ok, jedziemy - wtrącił Sunwoo, celowo przerywając tę werbalną potyczkę - wszyscy ze spokojem zdążymy.
- Co robiłaś w Stanach? - spytała Youngju, jak tylko ruszyli.
- Kursy fryzjerskie - odpowiedziała dumnie Angelene.
- Pracowałaś? - kontynuowała prawniczka.
- Tak. Też pracowałam.
- Gdzie?
- Yhm, to tu, to tam.
- Czyli trzymałaś się dorywczych prac?
- Tak.
- Z tego się utrzymywałaś i opłacałaś kursy? A może ktoś ci opłacał? Rodzice?
- Nie. Ja sama pomagałam im finansowo. I nadal pomagam.
- Szlachetnie, tylko skąd ty na to wszystko miałaś?
Przejrzała mnie, pomyślała Angelene, zgadła, że byłam po prostu utrzymanką mężczyzn. I koniecznie chciała poruszyć tę kwestię przy Sunwoo.
- Może posłuchamy radia? - zaproponował i zaczął szukać stacji, by zagłuszyć czymkolwiek rozmowę.
- Pewnie nie wiesz, ile da się zarobić w dorywczych pracach, bo nigdy nie byłaś w ciężkiej życiowej sytuacji i nie musiałaś takich wykonywać - zdenerwowała się Angelene.
- Skąd wiesz? Czyżby Sunwoo tyle ci o mnie opowiadał? - zachichotała prawniczka.
- Nie, sama wystarczająco słyszałam dzisiejszej nocy. Brzmiałaś tak beztrosko... - rzuciła bezmyślnie Angelene i natychmiast tego pożałowała.
- Och! - powtarzała ze współczuciem Youngju - to przez nas zarwałaś noc i zaspałaś do lekarza? Wybacz!
- Wystarczy! - zawołał Sunwoo, uderzając dłońmi w kierownicę, po czym dodał, zupełnie spokojnie - nie grają niczego ciekawego w tym radiu.

***

                Dongwoo wyszedł na balkon i objął stojącą przy barierce Aeri. Patrzyła na zapadający nad Seulem mrok i rozmawiała przez telefon. Jak tylko poczuła oplatające ją ramiona, powiedziała:
- Zdzwonimy się później, ok? - schowała telefon do kieszeni, odwracając się i wtulając twarz w koszulkę Dongwoo - przyszedłeś podsłuchiwać?
- Stęskniłem się.
- Och, wyszłam tylko pogadać przez telefon.
- Ostatnio często wychodzisz, jak ktoś do ciebie dzwoni.
- Czyżbyś był zazdrosny? - zachichotała - nie ufasz mi?
- Ufaaam - przyznał, ssąc jej skórę na szyi i jednocześnie dmuchając, czym powodował charakterystyczne dźwięki - stęskniłem się za dręczeniem ciebie.
Wyrwała się z jego objęć. Wytarła szyję i skomentowała, wracając do mieszkania:
- Jesteś ohydny. W dodatku dręczenie mnie sprawia ci przyjemność!
Poszedł za nią. Podczas gdy położyła się na kanapie i znowu sięgnęła po telefon, Dongwoo sprawdzał każdy kąt, szukając czegoś.
- To mnie rzuć - polecił jej.
- Co? - podniosła zaskoczony wzrok.
- Wiesz, jak jestem taki ohydny, to rzuć mnie.
- Ok, odchodzę - zagroziła - oppa, odchodzę od ciebie!
- Tylko, proszę, przedtem znajdź moje fajki.
- Nie masz ich w  kurtce?
Rzeczywiście, w kieszeni była cała paczka.
- Park Aeri, jesteś genialna - stwierdził i pocałował ją z pasją.
- Przekonujesz mnie, żebym została? - spytała.
- Nie, to w ramach pożegnania - cały czas żartował.
- Nie pozwoliłbyś mi tak po prostu odejść.
- No tak, kto by mi znajdował fajki? - wyciągnął papierosa i zapalił - mam wrażenie, że ostatnio dziwnie szybko ubywają...
- Nie ubywają, tylko ty tyle palisz.
- Nie... wczoraj była cała paczka, a dzisiaj jest już pół - zauważył - nie wypalam tyle przez kilka dni... a co dopiero w ciągu jednego.
- Jak widać, wypalasz. Już tego nie kontrolujesz - zarzuciła mu - ja ci nie podbierałam.
- Ok, nieważne.
- Dongwoo oppa...
- Yhm?
- Przytul mnie - poprosiła.
Usiadł na kanapie i spełnił jej życzenie. W jednej ręce trzymał papierosa, a drugą głaskał włosy dziewczyny, przytulając ją. Były puszyste i miękkie w dotyku.
- Coś się dzieje? - zapytał troskliwie.
Aeri zwykle się tak nie zachowywała, wręcz przeciwnie, drażniła ją okazywana zbyt ewidentnie czułość.
- W weekend lecę na Jeju z koleżankami - powiedziała - ty i tak masz studia.
- Spoko, kup mi prezent.
- Jaki?
- Jakiś fajny. Coś, co lubię.
- Zastanowię się - obiecała - póki co, wracam do domu się pakować.
- Odwiozę cię.
- Nie. Nie musisz.
- I tak dostarczam towar klientowi. Odwiozę cię po drodze - uparł się Dongwoo.
- Skoro tak, to w porządku - przyznała Aeri i zaciągając się jego papierosem, dodała - a zanim pojedziemy, przytul mnie jeszcze raz, mocno, tak mocno, jak potrafisz.

 ***


                Mikyeon przesiewała pomiędzy palcami ziarna piasku. Wydawał się wysuszony i rozgrzany przez ostre wiosenne słońce. Był pogodny, lecz lekko wietrzny dzień. Jinyoung zabrał na piknik wszystko, co potrzebne. Spakował do samochodu koc, zapasy słodyczy, kanapki i picie. Jak tylko rozłożyli się na plaży, rzucili się na jedzenie, aż ich zemdliło.
- Chcesz zagrać w grę? - zapytał Jinyoung.
Położył się, podparty w taki sposób, by cały czas widzieć Mikyeon.
- Jaką grę? - zainteresowała się.
- Powiem ci o sobie trzy rzeczy, a ty musisz zgadnąć, która z nich to kłamstwo.
- Ok. Zagrajmy.
Jinyoung zastanawiał się kilka chwil.
- Hm... 1) kiedy się denerwuję, zagryzam usta, czasami do krwi. 2) cały czas noszę przy sobie lusterko. 3) mam sześć tatuaży. Zgaduj.
- To nieprawda, że cały czas nosisz przy sobie lusterko - odpowiedziała, zdecydowana Mikyeon.
Jinyoung wyjął je ze swojej torby i dodał ze śmiechem:
- Przegrałaś. Naprawdę myślałaś, że mam sześć tatuaży chociaż ich nigdy nie widziałaś? Ciekawe. Chyba musiałyby być tam, gdzie słońce nie dochodzi...
- Żartowniś - Mikyeon udawała oburzenie - to ile ich masz?
- Nie mam w ogóle. Chcesz sprawdzić, czy wierzysz mi na słowo? - zapytał - za to ty masz zadanie do wykonania.
- Wierzę - przyznała, przewracając oczami - i co to za zadanie?
- Kara, że przegrałaś. Wykąp się w morzu - polecił.
- Wystarczy, że pomoczę nogi? - pytała, podwijając spodnie.
- Tak szczerze, to to był żart. Ale jak chcesz... Tylko pamiętaj, że woda jest jeszcze zimna.
Istotnie, nikt z plażowiczów się nie kąpał. Ludzie, albo po prostu porozkładali się na kocach, albo przechadzali brzegiem morza. Grupka dzieci puszczała latawce, ktoś uczył psa aportować, a w oddali rozgrywał się mecz siatkówki.
- Przecież kara to kara! - zawołała Mikyeon i wydała z siebie przerażający krzyk, wbiegając po kolana w wodę - aaa, zimna!!!
- A nie mówiłem? - wypominał jej Jinyoung.
Śmiał się, kiedy przyszła z powrotem i przykryła nogi kocem, na którym siedzieli.
- Dam ci o wiele, wiele gorsze zadanie - odgrażała się.
- No nie wiem. Ja mam zamiar zgadnąć.
- Ok. Zobaczymy. 1) jestem uczulona na sierść. 2) nie mam prawa jazdy, bo trzy razy nie zdałam 3) czasami gadam przez sen - powiedziała na jednym oddechu i założyła ręce na piersi, niecierpliwie czekając, co Jinyoung obstawi jako kłamstwo.
- Punkt drugi to nieprawda. Nie wiem, czy nie masz prawka i ile razy zdawałaś. Ale wiem, że w tym skłamałaś - stwierdził Jinyoung.
Mikyeon podejrzliwie zmrużyła oczy i posłała mu mordercze spojrzenie.
- Skąd?! - zapytała - czytasz w myślach? A może ty jesteś jakiś jasnowidz, czy kto tam jeszcze...
- Nie mrugałaś, kiedy kłamałaś. Wystarczy, że czytam w twoich oczach.
Odpowiedziała prychnięciem. Plaża powoli pustoszała. Słońce zachodziło, zabarwiając niebo na pomarańczowo, a Mikyeon lekko odchylała szyję, wystawiając twarz na tych kilka ostatnich promieni. Przenikające ją ciepło rozchodziło się w całym jej ciele i ani uderzający od morza wiatr, ani nic innego nie ostudziło emocji. Jinyoung sprawiał, że czuła się tak wyjątkowo. 
- O czym myślisz? - zapytał, nie odrywając wzroku od dziewczyny.
- O tym, że to niesprawiedliwe - powiedziała - powinniśmy zamykać oczy, grając w tę grę.
- To zamknij - poprosił.
A ona posłusznie opuściła powieki. Przez kilka chwil po prostu na nią patrzył. Potem się przybliżył, tylko trochę i niezbyt pewnie. Czy wyczuła jakiś ruch? Jeżeli tak, nie okazała tego, nie zareagowała. Siedziała, nie otwierając oczu, mimo że musiała wyczuć przyspieszony oddech Jinyounga na swojej twarzy, gdy był już naprawdę blisko. Pozwoliła, by wpił się w jej usta, smakował je subtelnie. Dopiero, jak odsunął się lekko, wyszeptała:
- A... co to za gra?
- To nie gra, to... - zaczął, też szeptem - koniec świata.
I pocałował ją jeszcze raz, a wtedy rozchyliła usta i pozwoliła, by ich języki się zetknęły. Pomimo tego pozostali równie subtelni... bo to taki subtelny koniec świata, pomyślał Jinyoung, zatapiając dłonie we włosach Mikyeon.


OD AUTORKI:


Tak wiem, tytuł jest typowym spojlerem xD A jakby się ktoś zastanawiał skąd się wziął, to już wyjaśniam: przy wymyślaniu tego tytułu i ogólnie scenki na plaży inspirowałam się tym: Cigarettes After Sex - Apocalypse

 Cigarettes After Sex jest jednym z moich ulubionych zespołów spoza kpopu, więc pomyślałam, że się podzielę i może akurat kogoś zachęcę:)

2 komentarze:

  1. Angelene miałą niezłą podróż do lekarza... No proszę jak wydawała się zazdrosna haha
    Biedny Sunwoo musiał je godzić :D HAHA
    Nie lubię już Youngju. :/ Jakoś wredna mi się wydaje. Ale może się to zmieni.
    Co do dziwnego Aeri... Mam złe przeczucia. Wyglądało to jakby żegnała się z Dongwoo.. Martwię się.
    Jinyoung chociaż jest szczęśliwszy. To się im udał wypad na plażę <3 Podobała mi się strasznie randka, a szczególnie jej zakończenie.
    Dużo weny życzę i czekam na next i już komentuje song of love, bo też przeczytałam już. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tej wspólnej podróży to chyba wszyscy pożałowali :D
      Youngju jest zdeterminowana jak jej na czymś/na kimś zaczyna zależeć, więc walczy o Sunwoo, a jednocześnie czuje się niepewnie:)
      To prawda, Aeri coś ukrywa, a co, to też się niedługo wyda...
      O tak, u Jinyounga i Mikyeon akurat wszystko dobrze się układa:)
      A jak u nich dobrze się układa, to u kogoś innego musi być dramat, żeby za kolorowo nie było... hehe:)
      Dziękuję<3

      Usuń