29/06/2017

the song of love (rozdział 18)

                Aika odnalazła sens w życiu, dołączając do ruchu oporu. Zadania, które wykonywała nie były zbyt ryzykowne, mimo to wiedziała, że robi coś dobrego. Nie bała się, że pewnego dnia może wpaść  w ręce policji, a jeżeli już czymś się przejmowała, to tym, że w jakiś sposób zawiedzie towarzyszy. Aby tak się nie zdarzyło, angażowała się całym sercem we wszystko, co zlecił jej lider. A wiele wskazywało na to, że dziś też ma jej coś do przekazania.
- Weź tę gazetę i około szesnastej idź do parku. Kiedy zobaczysz Kangshina, dosiądź się i powiedz "ładna dziś pogoda, niestety na wieczór zapowiadają deszcz". Jeżeli usłyszysz "to prawda, jaskółki nisko latają", zostawisz dyskretnie gazetę i pójdziesz sobie. Trzymaj ją cały czas złożoną, nie zgub listu, który jest tam ukryty - instruował.
- Dobrze, liderze.
- Powtórz, co masz powiedzieć, towarzyszko Oh.
- "ładna dziś pogoda, niestety na wieczór zapowiadają deszcz", a on odpowie "to prawda, jaskółki nisko latają".
- I pamiętaj, trzymaj tę gazetę...
- Yonghwa - upomniała go matka - nie męcz jej, jestem przekonana, że wszystko zapamiętała.
Aika posłała pani Jung serdeczny uśmiech. Uwielbiała tę kobietę za wyrozumiałość i okazywane ciepło.
- Dziękuję - powiedziała i spytała z zainteresowaniem - a jak się sprzedają ciastka?
- Ostatnio kiepsko... - westchnęła pani Jung.
- Bo ja... mam pewien pomysł. Rozmawiałam o tym z mamą, powiedziała, że może sprzedawać pani ciastka w hotelu. Zatrzymują się tam zwłaszcza bogaci Japończycy, więc i ceny mogłyby być wyższe. Rozumiem, że to w pewien sposób kolaboracja z wrogiem... Ale też ochrona. Kto by podejrzewał, że jeden syn kobiety, która sprzedaje ciastka w japońskim hotelu, to dowódca oddziału partyzantki, a drugi, jest liderem grupy ruchu oporu?
Aika nie powiedziała Kanako zbyt wiele. Wspomniała tylko, że pani Jung to uboga Koreanka, zaprzyjaźniona z rodziną Jonghyuna, która piecze przepyszne ciastka ryżowe i sprzedaje je na rynku, ledwie zarabiając tym na życie. Reakcja matki jej nie zaskoczyła. Kanako zapewne nadal nie wybaczyła sobie, że wydała wyrok śmierci na Hoona i jego towarzyszy. Chciała odkupić swoje winy, pomagając Koreańczykom. Obiecała porozmawiać z Hikari i przekonała ją, by pomogły pani Jung. Kanako wydawała się krucha i słaba, lecz tak naprawdę, jak już się uparła, nikt nie ważył się jej sprzeciwić.
- Jeżeli tylko twoja mama nie miałaby nic przeciwko... - podekscytowała się pani Jung.
- Oczywiście, że nie. Proszę nas przy okazji odwiedzić, porozmawia pani z mamą i z ciocią.
- Aika, jesteś wspaniała! - uściskały się.
Yonghwie nie udzielała się radość matki. Był przygnębiony. Aika wiedziała to, odkąd tylko go zobaczyła. A gdy wreszcie miała iść, poprosiła, by ją odprowadził.
- Słucham, co cię dręczy? - zapytała, jak wyszli i ruszyli w kierunku jej domu.
- Nic... To ty lepiej powiedz, co się dzieje - stwierdził i wskazał siniak na jej policzku.
- Już powiedziałam.... chciałam, by Akiharu nauczył mnie walczyć i...
- Pytam o prawdziwą wersję, nie tę dla mojej matki.
Aika zamilkła. Wszystkich oprócz Jonghyuna tak okłamała. I wszyscy się nabrali. Czemu więc Yonghwa jej nie wierzył?
- Wolałabym o tym nie rozmawiać - przyznała wreszcie, spuszczając wzrok.
- Ja też wolałbym nie rozmawiać o moim problemie - odparł Yonghwa.
- Skoro tak, w porządku. Nie musisz mnie odprowadzać - chciała po prostu odejść i wtedy ją zawołał.
- Aika! Chodzi o... dziewczynę.
W jednej chwili znowu znalazła się przy Yonghwie i powtórzyła:
- Słucham, liderze.
Po drodze opowiadał jej o Gyesoon, która mimowolnie skradła jego serce. Nie był pewien, w którym momencie. Znał ją przecież od dawna. Przedtem towarzyszka Kang wydawała mu się zupełnie przeciętna. To po śmierci Jaesika pokazała ile ma w sobie siły. Choć naraziła się na niebezpieczeństwo, sama zaplanowała zemstę na oficerze Goro i sama, bez niczyjej pomocy, zabiła go. Wówczas był na nią zły. A jednocześnie, zaimponowała mu. Niestety, to uczucie okazało się jednostronne. Odtrąciła go. I pojawiła się Misuk. Yonghwa ze wstydem przyznał się Aice do czego posunęli się z towarzyszką Park i, jak wyglądała ich ostatnia rozmowa...
- Gyesoon mnie nie chce. A Misuk skrzywdziłem. Chociaż nigdy niczego jej nie obiecywałem.
- Widocznie liczyła, że mimo wszystko pokochasz ją, jeżeli ci się odda...
- To była chwilowa słabość. Gdybym do tego nie dopuścił...
- Wtedy też czułaby się zraniona.
- Wtedy pewnie nadal byłaby w obozowisku!
- To znaczy...
- To znaczy, że ta ostatnia rozmowa zupełnie ją załamała. Misuk zabrała rzeczy i zniknęła. Z nikim się nie pożegnała i nikt nie wie, gdzie jej szukać. To wszystko przeze mnie!
Yonghwa zatrzymał się, ciężko wzdychając i przeczesując palcami włosy.
- A może Misuk zrobiła to celowo? - zapytała Aika - chciała, żebyś czuł się winny i, żeby dokuczało ci sumienie.
- To jej się udało... Ja... boję się o nią.
- Liderze, nie przez ciebie zniknęła... zniknęła, bo nie dostała tego, czego oczekiwała i, czego ty po prostu nie mogłeś jej dać. Misuk sama tak zdecydowała i sama poniesie tego konsekwencje. Nie zadręczaj się.
Złapała jego dłoń i poklepała lekko.
- Dziękuję, towarzyszko Oh.

***

                Aika wróciła do domu. Zostało jej jeszcze sporo czasu do wizyty w parku. Nie wiedziała, co porobić i wreszcie zapukała do pokoju Mei.
- Jak było z Akiharu? - zapytała ją kuzynka.
Siedziała przy toaletce i układała sobie włosy.
Z Akiharu?, pomyślała Aika, ach tak, przecież powiedziała, że idzie go odwiedzić, kiedy tak naprawdę spotkała się z Yonghwą.
- Yhm, było... wesoło - odpowiedziała.
Mei cały czas patrzyła w lustro i układała niesforne kosmyki. A potem zaproponowała:
- Uczeszę cię. Chcesz?
Aika zajęła jej miejsce przy toaletce. Pozwoliła bawić się swoimi włosami, a potem i tak kazała powyjmować z nich wszystkie spinki i grzebienie. Czuła się lepiej w rozpuszczonych. Albo po prostu związanych w kitkę. Nigdy nie przykładała zbyt wielkiej wagi do wyglądu. Najważniejsze, by było jej wygodnie. A przede wszystkim, by nie przyciągała spojrzeń, gdy akurat wykonywała zadanie... 
Zabrała gazetę z ukrytym listem i wyszła z domu. Myślała tylko o tym, by nie nawalić. Nie rozglądała się dookoła i nie zobaczyła czekającego na nią Akiharu, dopóki nie podszedł i nie złapał jej za rękę.
- Aika...
Odskoczyła.
- Ale mnie przestraszyłeś!
- Przepraszam...
Nie wiedziała za co, czy za to, że się przestraszyła, czy za to, że ostatnio ją uderzył... Od tego dnia nie widzieli się. Aika nie miała ochoty go odwiedzić, a Akiharu bał się pokazać komukolwiek z jej rodziny, niepewny, co im opowiedziała...
- Spieszę się - rzuciła obojętnie i ruszyła naprzód.
Pobiegł za nią, wołając:
- Aika, porozmawiajmy!
W jej oczach zauważył chłód.
- O czym chcesz porozmawiać?
Zbliżył się i wyciągnął rękę, jakby chciał pogłaskać ją po policzku, a jednocześnie się tego obawiał.
- Przepraszam - powtórzył - ja... nie wiem, czemu to zrobiłem, zupełnie tego nie pamiętam... Wykrzykiwałaś rzeczy, za które mój ojciec pewnie by cię zaaresztował. Nie mogłem pozwolić, żeby to usłyszał. Prosiłem, żebyś była cicho. Ale ty nie reagowałaś... A potem... potem leżałaś na podłodze i trzymałaś się za policzek, w który cię uderzyłem. Wiedziałem, że mocno, bo czułem ból w ręce... Przepraszam, tak bardzo, bardzo cię przepraszam!
Wyglądał, jakby ledwie powstrzymywał płacz. Ogarniało go przerażenie. A Aika jedynie mu współczuła.
- Przeprosiny przyjęte. Ja też przesadziłam i niepotrzebnie tak na ciebie nakrzyczałam. Mimo to, muszę się zastanowić, czy chcę, żebyśmy byli parą...
- Nie... błagam, nie mów mi, że wszystko zniszczyłem!
Zastanawiała się, jak uciąć tę rozmowę. Powinna być zaraz w parku. A przecież nie mogła iść tam z Akiharu!
- Daj mi czas na przemyślenie tego wszystkiego - poprosiła.
- Ale ja bez ciebie oszaleję! Obiecywałaś być przy mnie! Uratowałaś mi życie i powiedziałaś, że powinno należeć do ciebie! Już zapomniałaś?!
- Powiedziałam tylko, że nie wiem, czy powinniśmy być parą, a nie, że nie chcę cię więcej widzieć...
- O nie, jeżeli postanowiłabyś ode mnie odejść, to byłby naprawdę koniec... - zagroził - wtedy ja nie chciałbym więcej widzieć ciebie.
- Odezwę się, jak już zdecyduję...
Myślała, że wreszcie pozwoli jej iść, choć i tak była spóźniona. Pomyliła się. Po chwili trzymał ją w ramionach i płakał.
- Kocham cię, nie wyobrażam sobie życia bez ciebie...
- Aki...
Nie chciał uwolnić jej z uścisku, wstrząsany spazmami.
- Ja... czasami siebie nie kontroluję, boję się... to mnie przeraża.
- Potrzebujesz spokoju. Wycisz się, poukładaj myśli... też swoje poukładam, a potem porozmawiamy - położyła ręce na jego ramionach i, odsuwając go od siebie, dodała - muszę iść.
- Gdzie?
- Coś załatwić... sama. Chcę być sama...
- Zobaczymy się jeszcze?
- Przecież powiedziałam ci, porozmawiamy. Później...
Pognała w kierunku parku, raz po raz odwracając się za siebie i sprawdzając, czy Akiharu jej nie śledzi. A potem, wyciągając ze swojego koszyka gazetę, rozejrzała się w poszukiwaniu Kangshina. Nie zastała go. Za dużo się spóźniła. Nie wytrzymała, usiadła i rozpłakała się. Nikt nie zwracał na nią uwagi. Ludzie mijali ją obojętnie, a to tylko potęgowało jej rozpacz. Ostatnio stała się dziwnie nadwrażliwa. I zupełnie tego nie rozumiała. Wreszcie postanowiła, że weźmie się w garść i przyzna się liderowi, że nawaliła. Pół godziny później zapukała do drzwi jego domu.
- Możesz mnie za to ukarać, jak zechcesz, tylko pozwól mi działać nadal w ruchu oporu... - zaczęła i opowiedziała mu, że spóźniła się, bo nie spławiła na czas Akiharu.
- Nie mam zamiaru cię karać - uspokoił ją - jakbyś się nie spóźniła i tak niczego byś nie załatwiła.
- Nie rozumiem...
- Policja już wie, że profesorowie Kwon i Kim pojawili się w Keijo. I wie, że Kangshin pomagał im dotrzeć do kryjówki. Pewnie przez kilka dni śledzili jego poczynania, myśleli, że ich na nich naprowadzi... A skoro tego nie zrobił, aresztowali go...
- Skąd wiesz...? - jęknęła Aika.
- Od jego siostry, poinformowała Jonghyuna, a Jonghyun mnie... Policja przyszła do nich do domu i aresztowała Kangshina.
- Torturują go?
- Zapewne.
- A my... nie możemy nic zrobić?
- Jonghyun zabrał profesorów z zakładu szewskiego i przetransportował ich do obozowiska, które w tych okolicznościach też lepiej przenieść. Nie wiadomo, ile Kangshin wytrzyma i czy oszołomiony bólem nie powie za wiele.
- Czemu to wszystko się dzieje? - pytała Aika.
- Towarzyszko Oh, nie poddawaj się, o to im chodzi, żebyśmy zwątpili...
- Ja nie zwątpiłam - Aika popatrzyła Yonghwie w oczy i przyznała - ostatnio po prostu dziwnie się czuję.
                I to uczucie jej nie opuszczało. Myślała o Akiharu. Przez cały czas. Wiedziała, że niecierpliwie wyczekuje odpowiedzi. Mimo to nie umiała jeszcze mu jej dać . Była rozdarta. Uderzył ją, nic nie mogło temu przeczyć. I bała się ryzykować, że to się powtórzy. Wiedziała jedynie, że obojętnie, co postanowi, nie chciała, by to oznaczało koniec ich przyjaźni. Powiedziała mu o tym. A Akiharu i tak był zrozpaczony. Wtedy do Aiki dotarło, że znaczyła dla niego więcej niż przypuszczała. I że nie pozwoli tak po prostu jej odejść... Wmawiała sobie, że czas wszystko załatwi, chociaż szczerze w to wątpiła. Znowu często udawała się na wyprawy konno albo spacerowała po polach. Czasami wieczorem kładła się w miękkim zbożu i wpatrywała w gwiazdy. Wszyscy cierpimy otoczeni tym samym niebem, powtarzała sobie. Sporo rozmawiała z Yonghwą, jego mamą (od niedawna zaopatrującą swoimi ciastkami hotel Astoria), z Jonghyunem i innymi towarzyszami. Byli przygnębieni aresztowaniem Kangshina i tym, ile może zdradzić na torturach. A potem wracała do domu, gdzie niezmiennie panowała radość. Aż do pewnego popołudnia...
                Kanako i Hikari wpatrywały się tępo w przestrzeń. Mei płakała wtulona w Jonghyuna, który akurat ją odwiedził.
- Co się stało? - Aika bała się o to zapytać, lecz wiedziała, że powinna.
- Wujek Ryu nie żyje - odpowiedziała Kanako, wyjątkowo spokojnie - zastrzelono go.
- Tata!!! - krzyczała Mei, otoczona nadal ramionami Jonghyuna.
- To jeszcze nie wszystko - dodała Kanako - podobno uratował życie jednej z "pocieszycielek", zabierając ją z domu publicznego. Przez kilka tygodni mieszkała w koszarach. Aż wreszcie go zastrzeliła. Nazywała się Kim Dahee.
Aika poczuła, że jest jej słabo. Oblał ją pot. Nie widziała nic oprócz ciemnych plam. A krzyki Mei zagłuszyły huk jej upadku. 

2 komentarze:

  1. Aika dobrze się czuje w ruchu oporu i mi się to podoba. Widzę, że dużo się teraz na niej skupia opowiadania. Podoba mi się to. Fajnie, że załatwiła te sprzedawanie ciastek w hotelu. ^^
    Dodatkowo doradził Yonghwie by się nie przejmował. Ona jest im bardzo potrzebna nie tylko jako kolejne ręce do roboty. ^^
    Aki zaś... Szkoda mi go. Uderzył ją w chwili słabości. Lecz powinien dostać drugą szansę. To mimo wszystko dobry chłopak i potrzebuje pomocy Aiki, by się nie zgubić i nie stracić siebie. Zobaczymy jednak co ona postanowi.
    A wiadomość o śmierci ojca, zabitego przez Dahee mnie martwi... Obawiam się, iż to jakoś wpłynie źle na nastrój w domu.
    Czekam grzecznie na next i życzę dużo weny. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, w sumie to mogę powiedzieć, że Aika i Jonghyun to chyba główni bohaterowie:) No i cieszę się, że Aika jest odbierana jako takie "dobre serduszko", bo o to mi chodziło :D
      Aki zdecydowanie potrzebuje pomocy, a czy Aika mu jej udzieli to nie zdradzam:) Mam nadzieję, że uda mi się zaskoczyć tym, jak to się potoczy^^
      Wiadomość o śmierci Ryu rzeczywiście wpłynie na rozwój akcji...:)
      Dziękuję! Next chyba będzie znowu o Dahee:)

      Usuń