06/09/2017

eyes wide open (rozdział 19)

WHEN IT'S GOOD, THEN IT'S GOOD, IT'S GOOD
 TILL IT GOES BAD

               Jinhee czekała na telefon od Junghwana, kiedy dostała telefon od Jinyounga. Przeszło jej przez myśl, że może się pomylił. Powinien się cieszyć pobytem z Mikyeon nad morzem. Czyżby tak za nią tęsknili? Nie pomyślała, że mogło się wydarzyć coś złego. Nie, to niemożliwe, sama miała dar do pakowania się w kłopoty i jeszcze nigdy nic złego się nie wydarzyło. A jej przyjaciele byli przecież ostrożni! Odebrała:
- Tak? Słucham?
- Cześć. Jinhee... ja... nie wiem, co robić. Mikyeon powiedziała, że to koniec, spakowała się i pojechała do domu - wyrzucił z siebie na jednym oddechu, z przerażeniem w głosie.
Nic z tego nie zrozumiała.
- Oppa, proszę, opowiedz mi wszystko na spokojnie...
Trudno było mu opanować emocje. Tak więc pozornie krótka opowieść o dzisiejszym poranku zajęła sporo czasu.
- Naprawdę nie wiem, czemu tak zareagowała... i nic mi nie wyjaśniła, po prostu... - zagryzł wargi, by powstrzymać płacz.
Wierzył, że gdyby Mikyeon powiedziała mu o powodach swojego wyjazdu, zatrzymałby ją jakoś. Najgorsza w tym wszystkim była niewiedza, wykańczała go, doprowadzała do szału. Zastanawiał się, czym zawinił. Czy zrobił coś tak okropnego, niewybaczalnego? Zasypał Mikyeon wiadomościami, prosząc, by jeszcze raz się spotkali i porozmawiali. W ogóle ich nie odczytywała. A do niego nadal niezupełnie to wszystko dotarło. Jinhee była w nie mniejszym szoku.
- Mikyeon czasami postępuje... irracjonalnie. Nie ma zbyt dużego doświadczenia z chłopakami. Podejrzewam, że się przestraszyła.
- Czego? Mnie?!
- Nie... Nie ciebie. Tego uczucia. Pewnie wszystko sobie poukłada i przyjdzie cię przeprosić.
- Ja do tego czasu oszaleję! - zawołał.
Sądząc po jego głosie, nie przesadzał.
- Ja jestem w domu. Jak tylko Mikyeon wróci, odezwę się do ciebie. Ok? - spytała.
- Ok - powtórzył, z rezygnacją.

***

                Mikyeon wysiadła z pociągu w Seulu i pozwoliła emocjom opaść. Rozpłakała się. Stała pośrodku peronu z walizką w ręce, a łzy płynęły po jej policzkach. Wszyscy, którzy ją mijali, patrzyli na nią z niezdrowym zainteresowaniem, lecz nikt nie podszedł i nie spytał, czy nie potrzebowałaby pomocy. Wreszcie, ruszyła w kierunku centrum miasta. Po drodze układała myśli. To prawda, zareagowała zbyt impulsywnie. Nie powinna tak po prostu odchodzić. Nie powinna spisywać na straty tego związku. Powinna chociaż wysłuchać Jinyounga! Zachowała się idiotycznie. I nie wiedziała, jak się z tego wszystkiego wytłumaczyć. Potrzebowała porady Jinhee, która mimo, że była naiwna i niedojrzała, w wielu sprawach okazywała się pomocna. Zastanawiała się, jak jej opowiedzieć, o tym, co narobiła. Wstydziła się za siebie. A ledwie otworzyła drzwi, przekonała się, że Jinhee o wszystkim wie.
- Unni, dzwonił do mnie Jinyoung - poinformowała.
- I... co?
- Nie słyszałam go nigdy tak przerażonego. Nie wiedziałam, co mu powiedzieć, żeby chociaż trochę się uspokoił. Musisz do niego zadzwonić.
- Nie wiem, czy to zrozumie... sama nie rozumiem, czemu tak się zachowałam. Jak nie zastałam go w domku, byłam przekonana, że ode mnie odszedł, a jeżeli nie odszedł to... wolał samotność od mojego towarzystwa. Zdenerwowałam się. I wyładowałam się na nim. Nie chciałam, żeby był kolejnym, który mnie rzuci, więc, zanim to zrobił, ja go rzuciłam... Prawda, że brzmi idiotycznie?
- Jak by nie zabrzmiało, musisz mu to wszystko wreszcie opowiedzieć. Chyba zasłużył na szczerość i przeprosiny? - przekonywała Jinhee.
Mikyeon poszła z walizką do swojego pokoju i po prostu padła na łóżko. Była wyczerpana samą perspektywą rozmowy, jaka na nią czekała. Nie lubiła takich poważnych rozmów, zwłaszcza jeżeli dotyczyły bolesnych momentów z jej życia. Musiała się psychicznie przygotować, wyciszyć i poukładać w głowie, co chciała powiedzieć. Jinhee zjawiła się po chwili obok.
- Może piwo dla odrobiny odwagi? - zaproponowała, trzymając dwie puszki.
- Ok - zgodziła się Mikyeon i podniosła się do pozycji siedzącej - chyba rzeczywiście tego potrzebuję.
- To: za miłość - wzniosła toast Jinhee, stukając swoją puszką w puszkę Mikyeon, po czym postanowiła - wypijemy piwo i zadzwonimy do Jinyounga.
Nie potoczyło się to zupełnie tak, jak zaplanowały. Jinhee poszła po drugie piwo dla siebie, bo pierwsze wyjątkowo szybko skończyła, podczas, kiedy Mikyeon wypiła tylko połowę. Celowo się ociągała, by odłożyć na później dzwonienie do Jinyounga. A jak wreszcie zadzwoniła, cała zyskana przez alkohol odwaga, znikła. Mikyeon czuła, że ze wstydu nic nie powie, ledwie usłyszy jego głos... Nie usłyszała.
- Wyłączył telefon - powiedziała, zdezorientowana, z jednoczesnym rozczarowaniem i uczuciem ulgi, że jeszcze nie czas na tą poważną rozmowę.
- Nie wierzę! - zawołała Jinhee, popijając. 
Poszukała swojego telefonu, wybrała numer i...  włączyła się poczta głosowa - nooo naprawdę... Jung Jinyoung, co ty do cholery, odwalasz?!

***

                Jinyoung po natychmiastowym powrocie do Seulu, poszedł prosto do Dongwoo. Szczerze liczył, że rozmowa z przyjacielem mu pomoże, jeżeli nie w zrozumieniu sytuacji, to chociaż w przeczekaniu, aż odezwie się Jinhee, zgodnie z tym, co mu obiecała.
- Mikyeon mnie rzuciła - przyznał, załamany, jak już wszedł do mieszkania i zauważył, że coś tu się zmieniło, tylko nie był pewien co - niestety, to nie żart...
Jinyoung obawiał się, że Dongwoo może mu nie uwierzyć. Już kiedyś go na to nabrał. Ile by dał, żeby i dziś to nie była prawda. Mimo wszystko, jego twarz wskazywała, że nie kłamał...
- O kurwa, nie wiem, co powiedzieć - stwierdził Dongwoo - to może ty mów, a ja posłucham?
- O czym?
- O tym, czemu cię rzuciła. Chcesz do tego piwo? Czy coś mocniejszego? No, nie patrz tak na mnie, mów, masz 45 minut.
- Spieszysz się gdzieś?
- Yhy. Na lotnisko.
- Co?
- Lecę do Tokio.
- O, nie wiedziałem...
- Bo to spontaniczny wyjazd, wylot (?)
- Ok, z Aeri?
- Nie. Nie jestem już z Aeri.
Jinyoung aż opadł na kanapę, a przez myśl przeszło mu "wreszcie!", lecz stwierdził, że to niegrzeczne i powstrzymał się od komentarza. W tym samym momencie dotarło do niego, co się zmieniło w wystroju mieszkania. Nie było tu rzeczy Aeri, znikły i pozostała po nich dziwna pustka.
- Czemu? - zapytał niepewnie.
- No cóż, zdradzała mnie - odpowiadając, Dongwoo pakował się do wyjazdu.
- Czyli podejrzenia twojej siostrzenicy nie były tylko jej wymysłem... Jak się tego dowiedziałeś?
- Lepiej opowiedz o tobie i Mikyeon, bo jeszcze się rozryczę.
- Ja też się rozryczę. Ty opowiedz pierwszy, to chociaż wyryczysz się, zanim wejdziesz do samolotu.
- Ok, racja.
Wzajemnie opowiedzieli sobie o swoich rozstaniach i, choć było blisko, to nie płakali. Tak upłynęło im sporo czasu. Jinyoung powtarzał Dongwoo, że dobrze zrobił, wyrzucając Aeri, a Dongwoo doradzał Jinyoungowi, że powinien porozmawiać z Mikyeon.
- Co, jeżeli jest coś, o czym boi się ci powiedzieć?
- Tak bardzo, że wolała uciec?
- Kto wie. Musisz z nią porozmawiać i pokazać, że może ci zaufać. Bo... chyba nie pozwolisz jej odejść?
- Potrzebuję chwili na przemyślenie tego wszystkiego.
- To ty myśl, ja lecę do Tokio, jutro po południu wracam - poinformował Dongwoo, czekając aż Jinyoung podniesie się z kanapy i wyjdzie.
Nie było mu dobrze z tym, że go wyprasza, lecz planując wyjazd, nie przewidywał takich okoliczności.
- Ja też chcę lecieć - postanowił Jinyoung - kupię bilet przez internet, rzeczy mam w bagażniku, przypilnuję, żebyś nie zrobił niczego głupiego.
- Jak tylko po to chcesz lecieć, lepiej odpuść. Podobno do trzech razy sztuka, więc za trzecim mogłoby się udać... A ja nie mam zamiaru się zabijać z powodu jednej dziwki - dodał Dongwoo, chcąc oszukać wszystkich, a zwłaszcza siebie, że nie potrzebuje nikogo do towarzystwa.
- Nie. Nie tylko po to - uparł się Jinyoung - mi też przyda się taki wyjazd.
- A Mikyeon?
- Może przez ten czas trochę ochłonie, potem się zobaczymy i porozmawiamy, na spokojnie.
- Ok, hyung. Jak uważasz. Ja tylko przypominam, że zostało niewiele czasu i zaraz oboje nigdzie nie polecimy.
Półtorej godziny później weszli do samolotu.

***

                Klub był wielki, ogromny, z kilkoma przestronnymi salami, z eleganckimi kanapami, z czerwonymi światłami i tłumem seksownych dziewczyn. Jinyoung i Dongwoo nie żałowali, że tu trafili. Po wylądowaniu w Tokio zostawili walizki w hotelu, pokręcili się po mieście, zaglądając do kilku lokali, w każdym wypili po piwie i wreszcie dotarli do "Passion Desire".
- Ale... jeszcze tylko jedno piwo! - zastrzegał się Jinyoung.
- Oczywiście, jedno, tylko jedno - powtarzał po nim Dongwoo.
Z jednego zrobiło się więcej. Chłopacy, zbyt nietrzeźwi, by pokołysać się na parkiecie, rozwalili się na kanapie, pili, milcząc, tylko co pewien czas, bez przyczyny, chichotali. A potem zobaczyli zgrabną, przysiadającą na oparciu dziewczynę.
- Cześć chłopaki. Jestem Hoshiko. A wy? - zapytała, po japońsku.
Obaj znali ten język na poziomie komunikatywnym, mimo wszystko alkohol lekko ich otępił.
- Ja jestem Jinyoung. A ten brzydki koło mnie to Dongwoo.
- Koreańczycy! - zorientowała się.
- Ej! Ej, ja nie jestem brzydki - oburzył się Dongwoo, po czym dodał w kierunku dziewczyny - mów mi CNU.
- Czy ta ksywka coś oznacza? - zapytała i usiadła koło niego.
- Tak. Ale nie pamiętam, co - przyznał i zachichotał znowu, niekontrolowanie.
- Co robicie w Tokio? - kontynuowała Hoshiko.
- Nic - stwierdził Dongwoo.
- Przylecieliśmy na krótko. Jutro wracamy do Seulu - dodał Jinyoung i zauważył, że jego piwo się skończyło, więc popił z kufla przyjaciela.
- To nic, mamy jeszcze całą noc! - zawołała Hoshiko.
Bez skrępowania położyła się na kolanach Dongwoo i zamruczała niczym kotka, kiedy pogłaskał jej włosy. Były miłe w dotyku, więc nie przestawał, głaskał je w sumie odruchowo, nie mając ukrytych intencji.
- A ty, co porabiasz w życiu? - Jinyoung zagadnął dziewczynę.
- Hmmm, uczę się, spotykam z przyjaciółmi, szukam chłopaka - odpowiedziała.
Powędrowała dłońmi do rozporka Dongwoo i wyczuła, że go to podnieciło. Zainteresował się:
- Na pewno: szukasz chłopaka? Czy może szukasz przygodnego seksu?
Hoshiko odpowiedziała, że obu. Wtedy przypomniał sobie swoją ostatnią rozmowę z Aeri. Zapytał ją, do jakich dziewczyn się zalicza, tych pięknych, czy tych inteligentnych. I jej odpowiedź była taka sama: do obu.
- Zmykaj, już, już - polecił.
- Nie mów tak, przecież tego nie chcesz - zachichotała, rozpinając jego rozporek.
Wtedy dał jej klapsa.
- Zmykaj, powiedziałem.
Wreszcie się podniosła, popatrzyła mu w oczy i, nadal chichocząc, zapytała:
- Ach, lubisz się zabawiać na ostro?
- To nie zabawa, proszę cię zupełnie serio, idź do domu. O tej porze dzieci powinny spać.
- Ale ja nie jestem dzieckiem, mam już siedemnaście lat!
Po tym do rozmowy przyłączył się Jinyoung:
- Hoshiko, kwiatuszku, posłuchaj: my jesteśmy parą, rozumiesz, ja kocham CNU, a CNU kocha mnie... - kłamał.
- Co?! - nie dowierzała.
- Chcesz dowodów? - pytał Jinyoung, objął Dongwoo, cmokając go w policzek.
- Taka prawda... my się po prostu kochamy - dodał ten z uśmiechem.
Hoshiko wstała z kanapy, szukając czegoś w torebce.
- Skoro tak... szkoda. Ale jeżeli się zdecydujesz, napisz - powiedziała, dając Dongwoo karteczkę ze swoim numerem telefonu.
Kiedy odchodziła, odprowadzał ją wzrokiem.
I think I better go before I try something I might regret, I might regret, głosił refren piosenki.

***

                Jinyoung i Dongwoo szli obok siebie chwiejnym krokiem, środkiem deptaka. Noc była późna, mimo to spacerowało sporo ludzi. Nikt nie reagował na pijanych chłopaków. Jinyoung trzymał butelkę z jeszcze jednym piwem, zakupionym po drodze. Dongwoo nucił piosenkę lecącą przedtem w lokalu. Powietrze było zimne, orzeźwiające. Po chwili doszli do mostu, zatrzymali się w połowie i, zapatrzeni w wodę, zapalili papierosy. Dongwoo się rozpłakał.
- Hyung, my chyba za dużo wypiliśmy - stwierdził Jinyoung.
- N... nie wiem - Dongwoo dławił się swoimi łzami -  nie wiem, czy jestem tak pijany, czy tak trzeźwy.


OD AUTORKI:


Wstawiam piosenkę do rozdziału:)




2 komentarze:

  1. Miałam ochotę się popłakałać na końcówce ale jestem w pracy. Żal mi Dongwoo, bo został tak oszukany. Zaś martwię się, że Mikyeon przejmuje się Jinyoungiem. Mam nadzieję, że jak on wróci to pogadają i jakoś się ułoży. :/ Biedni. Eh.
    Weny życzę i czekam na środę. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W next opiszę, że tak powiem skutki tego wyjazdu. Mi też żal Dongwoo, niestety za długo za dobrze mu się powodziło i musiałam to popsuć, bo to ja :D Ale mam jeszcze do niego pewne plany:)
      Jutro (a w sumie dzisiaj, bo już po północy) ponadrabiam u ciebie:)
      Dziękuję!

      Usuń