13/09/2017

eyes wide open (rozdział 20)

LAST NIGHT WAS WILD

               Tym, co obudziło Jinyounga, był okropny ból głowy. Przez moment nie pozwolił mu na rozeznanie się w sytuacji. Gdzie jest? Czemu tu jest? I jak się tu znalazł?! Powoli otworzył oczy. Z przerażeniem odkrył, że leży na podłodze przy drzwiach, obok swoich wymiocin. To zmotywowało go do wstania z jękiem. Poszedł do pokoju, przypominając sobie, że jest w hotelu w Tokio. Wczoraj przylecieli tu z Dongwoo w celu odreagowania swoich miłosnych zawodów. To prawda, trochę ich poniosło, zaszaleli. Potem palili papierosy na moście. Jak dotarli z powrotem do hotelu? Może Dongwoo pamięta?, pomyślał Jinyoung i postanowił, że go zapyta. Rozmowa z przyjacielem wydawała się dobrą perspektywą po tym ciężkim poranku. Donwgoo powinien być przecież w pokoju obok. Jinyoung poszedł tam po wypiciu naraz szklanki wody, żeby pozbyć się z ust smaku wymiocin. Kilka razy zapukał. I nic. Może Dongwoo po prostu spał... Zazwyczaj miał mocny sen. Bo... to chyba nie tak, że nie wrócił na noc? Jinyoung poczuł, że przebiegł mu przez plecy nieprzyjemny dreszcz. Jeszcze raz zapukał, a potem pomyślał, że lepiej zadzwoni. Sprawdził kieszenie w poszukiwaniu telefonu. Nie znalazł. Poszedł do swojego pokoju i tam też go nie było. Rzucił się na łóżko, załamany. Został i bez przyjaciela i bez telefonu.

***

               Pierwsze, o czym Dongwoo pomyślał, gdy tylko otworzył oczy, było pragnienie. Wszystkie jego zmysły wołały: wody, wody, wody! Jestem w pokoju hotelowym, powtarzał sobie, wystarczy wyjąć butelkę z barku. To co, że kilka razy droższą. W takich chwilach wartość wody wzrastała trzykrotnie, pięciokrotnie, dziesięciokrotnie! Dongwoo podparł się, żeby wstać. Nie zauważył, że jego dłoń wylądowała na rozrzuconych po poduszce kosmykach dziewczyny, póki ta nie zawołała sennie:
- A.... au!
- Ojjj, przepraszam - rzucił pospiesznie, zabrał dłoń i wtedy dotarło do niego: ma obok siebie zaspaną, nagą, dziewczynę...
To natychmiast postawiło go do pionu. A dopiero wtedy zauważył, że też przecież nie ma nic na sobie. Z przerażającym krzykiem zabrał poduszkę prosto spod głowy dziewczyny i przykrył swoje męskie narządy.
- Ya! Co ty wyprawiasz?! - zawołała, zdenerwowana, siadając i, bez zażenowania, pokazując swoją nagość.
Na jej młodziutkiej, słodziutkiej buźce pozostały resztki makijażu. Przez to wyglądała nieco groteskowo, jakby była jeszcze dzieckiem, podkradała kosmetyki mamy i paćkała się, jak popadło.
- Hoshiko - przypomniał sobie jej imię.
- CNU - powtarzała z płomiennym uśmiechem, chyba sądząc, że to element powitania po ich upojnej nocy.
- Czy my naprawdę... uprawialiśmy seks? - zapytał.
Boże nie, niech powie, że nie! A jeżeli powie, że tak, niech zaraz doda, że żartowała!
- Yhm - przyznała lekko zawstydzona, a może po prostu na taką pozowała - wiesz, spodziewałam się, że lubisz na ostro, a ty byłeś kochany i tylko trochę mnie zabolało.
Po jej wypowiedzi zrozumiał, co oznaczała krwawa plamka na prześcieradle. No nie, to był już wystarczający dowód. Hosiko nie żartowała. Chyba, że nacięła sobie koniuszek palca. Tak było w jakimś filmie, bohaterka udawała dziewicę. Tylko po co Hosiko by to zrobiła?! Bez sensu. Nie, ta opcja stanowczo odpadała. Dongwoo przysiadł na łóżku i ukrył twarz w dłoniach z poczuciem wielkiego wstydu.
- No cóż, ja... pijany byłem, niewiele pamiętam, w sumie to nic... mimo wszystko... cieszę się, że dobrze to wspominasz... zastanawia mnie tylko... jak ty się tu znalazłaś? - zapytał, jąkając się.
- No co ty! Nie wiesz? Tego też nie pamiętasz? - zdziwiła się - ja wiedziałam, że do mnie zadzwonisz i zaprosisz do siebie...
- O kurwa - zaklął Dongwoo z westchnieniem.
- Ale ty wulgarny, oppa. Mogę się tak do ciebie zwracać, prawda?
Nie patrzył na nią, kiedy to powiedziała, usłyszał jedynie nutkę słodyczy w jej głosie. Wtedy pojawiła się ostrzegawcza lampka. Zaraz. Czyżby Hoshiko po tym wszystkim uważała go za swojego chłopaka?! Nie chciał jej ranić... Ale postanowił być szczery.
- Hoshiko...
- Tak?
- Ja wracam dziś do Seulu. I wiesz, nie szukam dziewczyny. Chwilowo mam ich dość, wszystkich. Przykro mi...
- To znaczy, że mnie nie chcesz? - zapytała, pociągając nosem.
O nie. Oby tylko się nie popłakała. Niestety, niedługo później usłyszał jej stłumiony szloch. Nie wypadało tego tak po prostu zignorować. Hoshiko siedziała z podwiniętymi pod siebie kolanami. Nie ukrywała płaczu. Resztki makijażu popłynęły po jej policzkach. Dongwoo ostrożnie objął ją ramionami.
- Pomyliłaś się co do mnie. Jesteś śliczna, szalona i słodka. Powinnaś poszukać kogoś, kto to wszystko doceni i cię całym sercem pokocha. To niestety nie ja - tłumaczył jej, lecz to w ogóle nie pomagało.
Nadal płakała i nie zamierzała przestawać. Nic dziwnego, że reagowała tak dziecinnie, w zasadzie była dzieckiem. Może miała nadzieję, że tym popisem zdoła jeszcze cokolwiek osiągnąć.
- Ale... ja chciałam ciebie - powtarzała.
Dongwoo postanowił wykąpać się i założyć czyste ubrania, licząc, że przez ten czas Hoshiko przestanie rozpaczać. Rzeczywiście, czekała na niego w swojej sukience, uczesana, z wytartą twarzą i gotowa do drogi.
- Już idziesz? - zapytał.
- Nie... pomyślałam, że... może zejdziemy coś zjeść. Chyba, że wolisz, żebym poszła - odpowiedziała.
- Nie. Nie wypuszczę cię bez śniadania! - zawołał, jakby sam był tak wspaniałomyślny i to zaproponował, złapał ją za rękę i pociągnął w kierunku hotelowej restauracji.
Usiedli przy stoliku przy oknie, za którym padał deszcz. Zamówili kilka tradycyjnych, japońskich dań. Jedli, rozmawiając o nieistotnych sprawach, jakby znali się od dawna. Wreszcie kiepski poranny humor i kac minęły. W pewnym momencie Hoshiko udała się do ubikacji. Wtedy do stolika dosiadł się nie nikt inny, tylko Jinyoung.
- Hyung! - krzyknął z oburzeniem - wszędzie cię szukam, a ty siedzisz sobie tu, jakby nigdy nic!
- Było po prostu zadzwonić.
- Nie mogłem, zgubiłem telefon.
- Co?!
- Przeszukałem cały pokój, nigdzie go nie ma.
- Przesrane... To może chociaż coś zjesz? My już kończymy.
- My?!
Jak na zawołanie pojawiła się Hoshiko i popatrzyła na swoje zajęte krzesło.
- Cześć - przywitała się z uśmiechem.
- Zaraz. Czy to nie ta laska z klubu? - spytał po koreańsku Jinyoung.
- Ej, po japońsku, proszę, nic nie rozumiem - upomniała się Hoshiko.
- Przeleciałeś ją? - kontynuował Jinyoung, nie stosując się do jej uwag.
- Tak... A potem mieliśmy jeszcze dość przykrą, poważną rozmowę - przyznał Dongwoo, popijając spory łyk kawy.
O tak, jego organizm domagał się kofeiny.
- Co za brak kultury - skomentowała zdenerwowana Hoshiko, a między jej brwiami zrobiła się urocza zmarszczka.
Nie dość, że nic nie rozumiała z rozmowy, to jeszcze nie miała, gdzie siedzieć. Już chciała usadowić się Dongwoo na kolanach, lecz szybko wstał i zakomunikował:
- Ja i Jinyoung za godzinę musimy być na lotnisku. Było mi miło ciebie poznać.
Posmutniała.
- Tak. I mi ciebie też.
- Życzę ci, żebyś znalazła super chłopaka - dodał Dongwoo i pocałował ją w czoło.
W jednej chwili oblała się rumieńcem i szepnęła:
- Dziękuję. Cześć - odchodząc, nie odwracała się.
 A Dongwoo znowu zapatrzył się na jej zgrabną sylwetkę i falujące włosy. O nie, nie dziwił się, że zadzwonił po nią, jak był pijany. Wręcz żałował, że nie pamiętał ich intymnych chwil.
- Hyung, ta laska po prostu je ci z ręki, byłaby twoja, jakbyś tylko chciał - powtarzał Jinyoung.
- Nie chcę - uparł się Dongwoo - a ty lepiej zastanów się, co z Mikyeon.
- Tak... cały czas się nad tym zastanawiam. Pożyczysz mi telefon? Zalogowałbym się na swoje konto na kakao i sprawdził, czy coś odpisała.
- Ok.
Jinyoungowi trzęsły się dłonie. Przez to pomylił się jeszcze przy wpisywaniu hasła. Potem z przerażeniem zawołał:
- Mikyeon napisała, że kilka razy do mnie dzwoniła!
- Powiedz jej, że zgubiłeś telefon.
- Nie brzmi to, jak wymówka, w dodatku słaba?
- Trochę. Niestety, taka prawda.
Jinyoung zabrał się za odpowiedź, kiedy podszedł kelner i zapytał go, czy cokolwiek zamawia.
Nie zamawiał, stracił ochotę na jedzenie.

***

               Mikyeon od rana siedziała i płakała. To wyrwało ze snu, śpiącą z nią dzisiaj, Jinhee.
- Unni, co się dzieje?
- Nic, cały czas się nie odzywa. Zupełnie jak... - urwała, nie chciała dzielić się imieniem swojego byłego chłopaka.
- Spokojnie, może nie wstał jeszcze, jest szósta. Też bym spała, gdyby nie twoje wycie.
- Przepraszam - powiedziała Mikyeon i znowu się rozpłakała.
- Och, błagam cię! Wyluzuj. Kiedy Jinyoung dzwonił do mnie wczoraj był zdeterminowany, żeby walczyć o ciebie. Nie wierzę, że się rozmyślił przez noc. Zobaczysz, odezwie się - zapewniała Jinhee - o której zaczynasz zajęcia?
- Nie idę.
- Aha... jak ty nie idziesz, to ja też.
- Jinhee!
- Co?
- Już dobra. Idę.
- I o to chodziło!
Dziewczyny ubrały się, pomalowały i zjadły wspólnie płatki z mlekiem. Mikyeon zaczynała swoje zajęcia od rana, Jinhee od południa i, jak tylko została sama, bezskutecznie usiłowała się dodzwonić do Jinyounga. A potem, zrezygnowana, odłożyła telefon i zaczęła szykować notatki. Wtedy dostała sms-a. Wreszcie!, pomyślała. Lecz to nie Jinyoung napisał, a Chansik, pytając ją, czy może spotkają się wieczorem. Po raz pierwszy składał jej taką propozycję, nigdy nie umawiali się sam na sam. Wystraszyła się, że może miał problem i chciał o tym porozmawiać. Po chwili odpowiedziała, że się zgadza, tylko da znać później, gdzie się spotkają. Nie wiedziała przecież, co z Mikyeon. Ale wszystko szybko się wyjaśniło.
- I co? - dopytywała Jinhee, jadąc akurat na uniwersytet, gdy Mikyeon zadzwoniła.
- Jinyoung do mnie napisał - usłyszała w odpowiedzi - jest w Tokio, niby twierdzi, że zgubił telefon. Ale po południu wraca. I zaprasza mnie do siebie po swojej wieczornej audycji.

***

               Angelene krążyła niespokojnie po pokoju i przygryzała skórki przy paznokciach. Nie umiałaby opisać tego wszystkiego, co w tym momencie czuła. Wstyd, że nie wiedziała o kłopotach córki i usłyszała o nich tylko przez sąsiada. Jak tylko Sunwoo wyszedł, nie wytrzymała:
- Mia! Martwiłam cię o ciebie. Czemu o niczym mi nie powiedziałaś?!
Angelene spojrzała w zimne i nieprzejednane oczy córki.
- A ty? Mówisz mi wszystko?
- T... tak.
- Tak?
- Mia, jeżeli chcesz o czymś porozmawiać, proszę... ja jestem otwarta.
- W sumie to... chciałabym o coś zapytać.
- W porządku - zachęcała Angelene, przekonana, że córka zapyta o sponsoring.
Na pewno nie spodziewała się tego:
- Kto jest moim tatą? - zapytała Mia.
Angelene poczuła, że zalała ją fala gorąca. To nie tak, że nie chciała opowiadać jej o tym... po prostu nie była przygotowana, nie w tym konkretnym momencie! Gdyby miała czas na zastanowienie, na znalezienie sposobu, jak powinna poprowadzić tę rozmowę. I doczekała się cudu. Niespodziewanie zadzwonił jej telefon, ratując ją od odpowiedzi. Nie patrząc, kto to, odebrała. Potem z powagą powiedziała Mii:
- Rozmawiałam z twoją nauczycielką, panią Yoon. Wezwała mnie do szkoły.
Mia pobladła.

2 komentarze:

  1. O masakra Dongwoo zaszalał. Z jednej storny szkoda mi tej Hoshiko. Z drugiej nie wiem jak mogła myśleć, że osoba, która widzi ją kilka godzin zostanie tak po prostu jej chłopakiem. No nic. Coś czuję, że ona się jeszcze pojawi.
    Za to Jinyoung i Mikyeon muszą przeprowadzić ciężką rozmowę i bardzo się o nich boję. :/
    Dodatkowo Mei zadała ciekawe pytanie. Kto jest jej ojcem. Z jednej storny ma prawo wiedzieć, a z drugiej rozumiem, że to może być dla Anegelene ciężkie do wyjawienia. Niestety miała już tyle lat, by przygotować odpowiedź na to pytanie. Powinna się zebrać i coś odpowiedzieć.


    Weny życzę i czekam co będzie dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, Hoshiko jest taka głupiutka, a przy tym rozczulająca. I tak, pojawi się pewnie jeszcze:) Rozmowa Mikyeon z Jinyoungiem w next:) A Angelene i Mia też mają do pogadania, to prawda.
      Dziękuję:)

      Usuń