13/12/2017

eyes wide open (rozdział 33)

FOUND FOUND FOUND

                Inyoung spacerowała w okolicy klubu fitness i czekała na pojawienie się przyjaciółki. Chociaż była ładna pogoda, to jej nie cieszyło, jak i nic innego ostatnio. Co z tego, że obudziła się po dwóch latach, chętnie przespałaby kolejne dwa. Albo i dziesięć.
- Hej! - usłyszała niespodziewanie wesoły głos.
Mikyeon trzymała torbę ze swoim sportowym strojem i machała jej energicznie. Inyoung przekonała się do tego spotkania dopiero, kiedy przyjaciółka obiecała, że nie wspomni ani o Jinhee, ani o Chansiku.
- Hej.
- Wybacz, że tyle czekałaś, brałam jeszcze prysznic po treningu.
- Nie szkodzi.
Powoli ruszyły w kierunku dzielnicy z restauracjami, barami i kawiarniami.
- Mam ochotę na ogromną porcję lodów, a ty? - zapytała Mikyeon.
- O tak, ja też - powiedziała Inyoung choć tak naprawdę nie miała ochoty na nic.
Po kilkunastu minutach usiadły w ogródku jednej z kawiarni, poprosiły o lody i latte macchiato.
- Tak oto zmarnowałam dzisiejszy trening - chichotała Mikyeon, kiedy już wszystko zjadła.
- A ja chyba przyjdę na jutrzejszy - żartowała Inyoung.
- No pewnie, zapraszam!
- Dzięki, za to ja zapraszam ciebie na mój wieczorek poetycki.
- Oh, wow, kiedy?
- W przyszły poniedziałek na mojej uczelni, o osiemnastej. I mam nadzieję, że nie skończy się tak fatalnie, jak poprzedni... Wiesz, ostatnio sporo piszę.
- Jak ty sobie w ogóle radzisz?
- Z czym?
- Ze wszystkim. Z życiem po przebudzeniu i z... tym, o co nie chcesz, żebym pytała.
- Nadal nie wierzę w to, że minęły dwa lata - tłumaczyła Inyoung - czuję się tak, jakbym przespała ledwie kilka dni. Jednocześnie nic się nie zmieniło i tyle się zmieniło...
- Trzymam kciuki, by wszystko szybko się poukładało.
- Ona bardzo mu pomagała, prawda?
- Kto? Komu?
- Jinhee. Chansikowi.
- Oni po prostu dobrze się dogadywali. Jinhee cierpiała po wyjeździe Junghwana, a Chansik zaopiekował się nią i pomylił się, że to miłość - opowiadała Mikyeon.
Inyoung podparła się łokciami.
- No nic. Nieważne. Już mnie to nie obchodzi.
                W poniedziałek zastała Mikyeon na widowni podczas wieczorku poetyckiego. W pewnym sensie to dodało jej odwagi, odkąd pamiętała była nieśmiała i wkładała dużo wysiłku w publiczne występy. Najgorsza okazała się mowa powitalna, potem słowa po prostu popłynęły. Inyoung siedziała przy ustawionym z przodu sali stoliku, czytała przy płomieniu świecy i omawiała swoje wiersze. Większość z nich była smutna i odzwierciedlała jej ostatni kiepski nastrój. Zwrotki opowiadały o nieszczęśliwej miłości, samotności i rozpaczy. Inyoung czytała je ze stoickim spokojem, niemalże bez emocji. W pewnym momencie zauważyła, jak do sali wszedł dziwnie zakamuflowany chłopak i usiadł na jednym z krzeseł z tyłu. Przez jakiś czas patrzyła na niego, a potem zupełnie o nim zapomniała. Pod koniec pozwoliła widzom zadawać pytania, starała się odpowiadać na wszystkie, mimo że niektóre były dziwne i bardzo osobiste. Aż wreszcie usłyszała głos tego chłopaka w kamuflażu. I wtedy go rozpoznała...
- Kim inspirowała się pani podczas pisania? - zapytał z powagą Chansik, udając jednego z widzów.
Czemu tu przeszedł?! Czego chciał?! Okropnie się zdenerwowała. A jednocześnie poczuła, że szybciej bije jej serce... Nie. Niemożliwe, by jeszcze nie miała go dość po wszystkim, co zrobił. Nie chodziło o to, że nie wytrzymał próby czasu i wydawało mu się, że zakochał się w innej (i to w kim!), chodziło o to, że potem tak perfidnie kłamał! Lecz... czy sama nie postąpiłaby w ten sposób w podobnej sytuacji?
- Tak - odpowiedziała - prawda, że inspirowałam się kimś.
- Czy to pani chłopak?
- Nie, to były chłopak.
- Nadal pani o nim myśli?
- Nie.
- Nie? - powtórzył Chansik ze zdziwieniem - a mimo tego napisała pani o nim tyle wierszy!
Inyoung zamilkła. Ze wszystkich pytań, to zupełnie ją zaskoczyło. I odpowiedziała jedynie wstydliwym uśmiechem.

***

                Jinhee milczała, ściskając w dłoniach kubek kawy. Słoneczne promienie, przedzierały się przez okno, tworzyły na podłodze nieregularne cienie i to tam utkwiła wzrok, kiedy Dongwoo palił papierosa i opowiadał jej o swojej przeszłości. Nie przerywała mu, siedziała u niego na łóżku i słuchała w skupieniu.
- Yhm... to by było na tyle. A jeżeli mi nie wierzysz, sama zobacz jaki jestem słaby - dokończył, pokazując blizny na swoim przegubie.
Jinhee dotykała ich ostrożnie, jakby to nadal sprawiało mu ból. Nie protestował. A potem przytuliła go i powiedziała:
- Och, oppa, nie znam silniejszej osoby niż ty.
Dongwoo też jej wysłuchał, kiedy opowiadała o śmieci swojej siostry i o tym, że od tego czasu nie dogadywała się dobrze z rodzicami. Przez cały czas siedzieli przytuleni, dzielili się swoimi troskami i doświadczeniami z życia. Wieczorem, kiedy słońce zachodziło, kochali się. 
Co naprawdę zaskakiwało Jinhee to, że od niedawna nie czuła potrzeby picia. A kiedy następnego dnia Dongwoo zabrał ją do szpitala do swojej matki, zrozumiała, jak blisko była popadnięcia w uzależnienie. Operacja pani Shin powiodła się, przebiegła bez komplikacji, lecz lekarze wyrazili się jasno, by nie sięgała po alkohol. W to niestety nikt nie wierzył. Jinhee siedziała z Dongwoo przy jej łóżku i zastanawiała się, czy gdyby sama nie ograniczyła picia też tak by skończyła, chora, zniszczona, obdarta z wszelkich emocji. A potem przyszedł ojciec, chwiejnym krokiem z podkrążonymi oczami, oraz Angelene z...
- To Sunwoo - powiedziała, przedstawiając go tym, z którymi jeszcze się nie znał i nie musiała dodawać nic więcej, po sposobie w jaki na siebie patrzyli, widać było wszystko.
- Cha Sunwoo, miło mi poznać - ukłonił się.
- To Jinhee -  wtrącił pospiesznie Dongwoo.
A potem wymienił z Angelene pytające spojrzenie, oboje byli zaskoczeni, że spotykają się tu ze swoimi partnerami.
- Chyba mamy sobie wiele do opowiedzenia, braciszku - wyszeptała mu później do ucha, chichocząc.
- Chyba tak.
Natomiast państwo Shin niewiele się odzywali, ona: wyczerpana operacją, on: w alkoholowym otępieniu. I wszyscy wiedzieli, że nic się nie zmieni, oboje nie naprawią niczego w swoim życiu. I, że Angelene nie przestanie im pomagać, a Dongwoo denerwować się, że wszystkie jej pieniądze wydają przecież na picie. Lecz to nie czas na martwienie się na przyszłość. Angelene i Sunwoo oraz Jinhee i Dongwoo po wyjściu ze szpitala postanowili przenieść się w przyjemniejsze miejsce i poznać się lepiej. Ostatecznie wybrali restaurację na dworze, gdzie do późna siedzieli i rozmawiali. Wtedy Dongwoo po raz pierwszy pomyślał, że może przyszła pora, by poszukać sobie innej pracy niż bycie dilerem... jeżeli jeszcze nie dziś, to niedługo, pewnego dnia.

***

                Junghwan obudził się, kiedy mama odsłoniła roletę w oknie i zawołała, by wstawał. Z pomrukiem niezadowolenia wtulił twarz w poduszkę. Przecież były wakacje. Nie miał tu nic do roboty. I tak nudził się trochę. Poza tym czuł się nieco zawstydzony staraniami mamy, by naprawić ich relacje, które nigdy nie były dobre i, by zbliżyć się do siebie. Zaraz po przylocie opowiedział jej o Jinhee, czego codziennie potem żałował. Troska mamy cały czas przypomniała mu o tamtym rozstaniu i nie pozwalała rozpocząć życia na nowo.
- Synku...
- Taaak?
- Rano była u mnie Sindy... - zaczęła niepewnie mama - powiedziała, że idzie dzisiaj ze znajomymi na imprezę i pytała, czy nie masz ochoty jej potowarzyszyć.
- Nie, nie mam ochoty.
- Niestety... za późno.
Junghwan podniósł się do pozycji siedzącej i zmrużył oczy.
- Co masz na myśli, mamo?
- No... bo ja już jej powiedziałam, że możesz z nią iść.
- Nie. Nie zrobiłaś tego!
- Wybacz.
- Jak mogłaś, mamo?! Czemu nie zapytałaś? Czemu znowu decydujesz za mnie?!
Nie wytrzymał i po prostu puściły mu nerwy. Sam był zaskoczony tym wybuchem. I mama chyba też nie tego się spodziewała.
- OK, skoro nie chcesz, mogę zadzwonić do Sindy i jej to powiedzieć.
Już sięgała po telefon, kiedy Junghwan wyobraził sobie, jak przykro zrobi się córce sąsiadów po usłyszeniu tego. Chociaż nie przepadał za Sindy i denerwowało go, że nie zna dobrze angielskiego, a w tylko w tym języku umiała rozmawiać, nie chciał jej zasmucać. Nie podobało mu się i to, że sprawiała wrażenie zainteresowanej rozpoczęciem bliższej znajomości, a on wolał inny typ dziewczyn. Mimo wszystko... wyjście na imprezę chyba jeszcze niczego nie oznacza?
- Nie dzwoń, mamo.
- To znaczy, że...?
- Tak.
- Synku, nie wiesz, jak ja się cieszę! - zareagowała mama z tą typową sobie przesadą.
Wieczorem Junghwan znalazł się w zatłoczonym klubie. Oczywiście okazało się, że na imprezie "ze znajomymi" zostali tylko we dwoje. Sindy tłumaczyła, że wszyscy inni rozmyślili się przed. Ale nie uwierzył jej, pewnie w ogóle ich nie powiadomiła! To skutecznie popsuło mu humor i zniechęciło go do dziewczyny. A po wypiciu z nią piwa i zatańczeniu kilku piosenek na parkiecie, marzył jedynie o powrocie do domu. Ale Sindy nie miała tego w planach.
- No co ty! Chyba nie zostawisz mnie tu! - powtarzała - mam potem sama wracać?
Tak więc poprosił o jeszcze jedno piwo i zamilkł. Wszystko go irytowało. Muzyka była zbyt hałaśliwa, ludzi za dużo. Co ja tu robię?, zastanawiał się?. I miał ochotę po prostu płakać. Wtedy ją zobaczył... Natychmiast rozpoznał, że to Koreanka. Zupełnie sama stała po przeciwnej stronie sali i wydawała się równie zdesperowana. Palcami wystukiwała rytm i sprawiała wrażenie obojętnej na otoczenie. Nie. Nie powinien jej przeszkadzać. Skoro była sama, to pewnie chciała być sama... Lecz nie przestawał się jej przypatrywać. I wreszcie złapała to spojrzenie. Nie uśmiechała się. Nie wydawała się zła. Nie, po prostu też na niego spoglądała. Tyle wystarczyło, by zignorował Sindy i z niespokojnym sercem podszedł do Koreanki. Nie pomylił się. Też przyleciała tu na wakacje z Seulu, nie znała nikogo i nudziła się okropnie. A na imię miała Soojin. Ubrana w czarną, dość zwyczajną sukienkę, w lekkim makijażu i z rozpuszczonymi włosami. Podobała mu się. Lecz kiedy zapytał, o co chciał, czuł że to koniec tej chwilowej znajomości. Już zamierzał odejść, aż niespodziewanie usłyszał jej głos:
- Ach, kocham tę piosenkę!
To go zatrzymało. W tej sytuacji nie wypadało odejść bez komentarza, tylko: co tu powiedzieć? Więc po prostu podał rękę Soojin i poprosił do tańca. 


OD AUTORKI:


Tak, oprócz tego rozdziału pozostał już tylko jeden i epilog... 


Za to nowe opowiadanie powoli pisze się:) 

Wyczekujcie!

2 komentarze:

  1. Rozdział czytałam wczoraj. :D Ostantio jestem tak zmaganiana, że nie pamiętam gdzie już pisałam komentarz i gdzie odpowiedziałam. ;;
    Co do rozdziału... Czyżby Chansik nadal jednak kochał Inyoung i się ocknął? Kocham paringi, które tu powstały. O i Junghwan kogoś poznał. <3 Wszyscy będą szczęśliwi... Mam nadzieję. :D Ciekawa jestem co w następnym rozdziale się wydarzy. :D Weny życzę i do następnego. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem:) A ostatni rozdział mam już gotowy i grzecznie wyczekuje do środy^^ Jest on taki podsumowujący:) Dzięki!<3

      Usuń