18/11/2015

blue lagoon (rozdział 46)

                Hayi spaceruje wzdłuż korytarza na piętrze w budynku Konserwatorium Muzycznego w Los Angeles. Gdyby Jiyong tu był, czułaby się pewniej, lecz sama przecież poprosiła go, by jej nie towarzyszył. Chciała sobie udowodnić, że może coś osiągnąć bez niczyjej pomocy. I nadal tak uważa, chociaż okropnie się denerwuje. Drzwi się otwierają.
- Lee Hayi! - roznosi się głos młodej dziewczyny, odpowiedzialnej za porządek przesłuchania.
Hayi idzie do sali, obserwowana przez innych kandydatów, czekających w kolejce. Wita się z czteroosobowym jury (trzy babki i podstarzały koleś, który bawi się długopisem) o obojętnych twarzach. Przedstawia się i padają pytania: skąd pochodzi? Czy śpiewała wcześniej? W klubie muzycznym? Gdzie? Dlaczego przestała? Czy uczęszczała kiedykolwiek na profesjonalne lekcje? Wreszcie jury pozwala jej zaprezentować swoje umiejętności. Hayi śpiewa piosenkę Adele "Rolling in the deep". Nawet się nie denerwuje, od dawna nauczyła się nie poddawać tremie. Wie, że wypada nieźle, ale co z tymi wszystkimi, którzy wypadną lepiej? Kłania się na koniec i dziękuje. Jury nie wyraża swojej opinii. Przekazuje tylko, że wyniki zostaną ogłoszone za dwa tygodnie. Ile?! Hayi ma ochotę podejść do jurorów i przeczytać, co zanotowali na swoich kartkach podczas jej wykonania. Jeszcze raz się kłania i opuszcza salę. Nie było tak źle. A może było? Znów wszyscy kandydaci się jej przyglądają. Hayi wytyka język. I słyszy oburzone westchnienia. A tam, nie obchodzi jej, co inni pewnie sobie pomyśleli. Na dworze zapala papierosa, by się zrelaksować. Zaciąga się głęboko. I nagle ktoś zasłania jej oczy dłońmi. Niemożliwe, by ich nie rozpoznała...
- Jiyong! Prosiłam cię o coś! Czy z ciebie zawsze musisz być taki uparciuch?! - krzyczy, a jednocześnie tuli się do niego. Jiyong przeczesuje dłońmi jej włosy.
- Prosiłaś, żebym nie pojawiał się w szkole... więc czekałem na dworze.
- Ach, ty!
- Jak było?
Hayi opowiada mu wszystko.
- Chyba nieźle. Na koniec pokazałam język idiotom z korytarza, bo się gapili, jakby mi chcieli powiedzieć: spadaj, to miejsce dla mnie.
- Ha ha. Co cię tak zdenerwowało?
- Wszystko! Musiałam rozładować emocje.
Jiyong zabiera jej papierosa i wkłada sobie do ust.
- Lee Hayi, jesteś głodna?
- Nie.
- A właśnie, że jesteś.
Zajmują stolik w niewielkiej, azjatyckiej restauracji. I Hayi stwierdza, że to zabawne uczucie, gdy ktoś zna nas lepiej, niż my sami siebie znamy.
                Przez dwa tygodnie Hayi i Jiyong sporo podróżują. Nie wynajmują Marka, ani innych kierowców. To byłaby zbyt kosztowna inwestycja. Jiyong sam kieruje do San Francisco i Sacramento, wszędzie, gdzie Hayi ma kolejne przesłuchania na studia muzyczne. Niestety, nigdzie jej nie przyjmują. Pierwsze odmawia Konserwatorium w San Francisco, następnie w Los Angeles i ostatecznie w Sacramento, gdzie się właśnie znajdują. Hayi wpada w rozpacz. Nie opuszcza przyczepy. Całymi dniami siedzi i płacze, albo ogląda seriale w Internecie. Jiyong pozwala jej na odreagowanie. Jednocześnie namawia, by spróbowała w innych szkołach, o trochę niższym poziomie, ale nadal niezłych. Hayi nawet nie chce o tym słyszeć. Wszystko, albo nic! Nie dostała się do żadnego dobrego konserwatorium, więc chyba powinna raz na zawsze porzucić śpiewanie. I co teraz? Utkwili w przyczepie na polu kempingowym w Sacramento, bez perspektyw i planów na przyszłość.
- Nie możesz się poddawać - powtarza jej Jiyong - powinnaś próbować do skutku.
- Po co? Nie chcę następnej porażki. Nie dostałam się. Nigdzie, gdzie miałabym szansę cokolwiek osiągnąć - Hayi milknie na chwilę i dodaje oskarżycielsko - zatrudniłeś mnie w Blue Lagoon, bo dobrze śpiewałam, czy tylko dlatego, że dałam ci się przelecieć?
- Jesteś niesprawiedliwa - odpowiada Jiyong, dotknięty tymi słowami, i wychodzi z przyczepy. A Hayi ukrywa twarz w dłoniach i płacze. Tak, to co powiedziała było niesprawiedliwe. Jiyong stara się jej pomóc, niepotrzebnie wyżyła się na nim. Wypada z przyczepy, ale nigdzie go nie ma. Nie zabrał nawet komórki. Hayi wraca, zrezygnowana. Zasypia na kilka godzin i budzi się nadal sama. Na dworze zrobiło się ciemno, na polu kempingowym głośno. Ludzie przesiadują przy grillu i piwie, plotkują i prowadzą beztroskie życie. Nikogo nie obchodzi, że ona czuje się taka samotna, wystraszona i winna. Spaceruje po okolicy w nadziei, że gdzieś tu będzie Jiyong. Daremnie. Robi jej się chłodno i idzie z powrotem do przyczepy. Jiyong wraca po północy. Śmieje się podejrzanie, odpowiada Hayi monosylabami. Siada do laptopa i ogląda "Niesamowity świat Gumballa". Nie reaguje, gdy Hayi zadaje mu pytania: Gdzie był? Co robił? Nagle czuje jej usta na swoich.
- Oppa, przepraszam! Naprawdę przepraszam... nie chciałam, żeby było ci przykro...
Jiyong wybucha śmiechem. Niespodziewanie milknie i próbuje pocałować Hayi, a ta go odpycha. Czuje od niego alkohol i coś jeszcze... dziwny słodkawy zapach.
- To trawka. Paliłeś?
Nie musi czekać na odpowiedź, by wiedzieć. Podejrzane zachowanie chłopaka nie zostawia jej wątpliwości. Zamarwiała się o niego, a on w tym czasie popalał sobie marihuanę! Policzkuje go. Bije pięściami po klatce. Aż wreszcie zauważa, że Jiyong płacze i sama zalewa się łzami.
- Dlaczego? - powtarza - kurwa, Jiyong, dlaczego?!
- Naprawdę chcesz wiedzieć? Paliłem trawkę. Tak, paliłem! Nic mnie nie usprawiedliwia.
- Ale chcę wiedzieć dlaczego... - odpowiada Hayi przez łzy.
- Poszedłem do klubu... upić się... nie myśleć o tym, co mi powiedziałaś, bo powiedziałaś to w złości, ale i tak zabolało. Jakiś typ zapytał mnie, czy chcę trawkę... Odmówiłem. Ale wypiłem trochę i...
Przynajmniej nie usprawiedliwia się, że " to tylko trawka".
Płaczą w mileczniu, patrzą w ekran laptopa, ale nie zwracają uwagi na przygody Gumballa.
- Co teraz? - pyta wreszcie Jiyong.
- To pierwszy raz? Od odwyku?
- ... tak...
- Jiyong...
- To pierwszy raz, naprawdę. Przepraszam, cholernie żałuję... Przepraszam...
- Jeśli kiedykolwiek jeszcze raz coś weźmiesz, powiesz mi?
- Tak, obiecuję.
- Jeśli kiedykolwiek jeszcze raz coś weźmiesz, powiem Kim Yoonie.
- Tak... przepraszam. Hayi... po co bym cię zatrudniał, gdybyś dobrze nie śpiewała?
Jiyong nie przestaje płakać, choć Hayi trochę się uspokoiła. Głaszcze go po policzku, gdzie go wcześniej uderzyła.
- Ji... - mocno przytula chłopaka - nie płacz. Cicho. Chodź do mnie - zmusza go, by położył głowę na jej kolanach i nadal głaszcze po policzku - wszystko będzie dobrze, nie płacz.
                Następnego dnia Hayi budzi telefon z Konserwatorium Muzycznego w Los Angeles. Ktoś złożył rezygnację. Mają wolne miejsce i zapraszają ją na kolejne przesłuchanie.
                Jiyong wciąga Hayi do windy i naciska "33". Całują się namiętnie, błądzą dłońmi po swoich rozpalonych ciałach. Na czwartym piętrze ktoś się dosiada i odrywają się od siebie. Na siedemnastym znów zostają sami. Jiyong przypiera Hayi do ściany i gwałtownie, zachłannie wpija się w jej usta. Ona zarzuca mu ramiona na szyję. Jest szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa! Wszystko się ułożyło. Przyjechała na przesłuchanie. Zaśpiewała piosenkę The Fugees - "Killing me softly with his song". Powtarzała sobie, że nie powinna nastawiać się na zbyt wiele, ale byłaby zawiedziona, gdyby po kilku dniach nie dostała telefonu: "Pani Lee Hayi? Została pani przyjęta na dwuletnie studia wokalne w Konwerwatorium Muzycznym w Los Angeles. Proszę czekać na oficjalne pismo". Pojechała po nie osobiście, z Jiyongiem. W formularzu rekrutacyjnym podała ich adres z Teksasu. Jakiś musiała. Nie napisałaby przecież: pole kempingowe. Przyczepa mieszkanlna (numer rejestracyjny). No i sprawa sama się rozwiązała - zostają w Los Angeles. Zaplanowali wszystko. Odwiedzili agencję nieruchomości, by wynająć mieszkanie, najlepiej w Santa Monica. Obejrzeli ich sporo, zanim znaleźli idealne, z widokiem na ocean. Sprzedali przyczepę. Zostawili sobie tylko pojedyncze meble, łóżko, sprzęty kuchenne. Inne rzeczy, ubrania, książki, czego nie mieli zbyt wiele, po prostu zapakowali do kartonów i przytachali do mieszkania. Gdy tylko Hayi opowiedziała mamie, że wynajmują przytulną kawalerkę na trzydziestym trzecim piętrze z widokiem na ocean, ta powiedziała:
"Przyjedziemy. Ja, tata i Sawoo". I powiedziała to zupełnie serio.
Hayi i Jiyong wysiadają z windy, otwierają mieszkanie i ich oczom ukazuje się okropny bałagan.
- Trzeba coś z tym zrobić - stwierdza Jiyong.
Chodzi mu o ubrania Hayi. On trzyma swoje w walizkach i kartonach, ona porozrzucane po całym pokoju, niewielkim, z aneksem kuchennym.
- Co mam z nimi zrobić? Zaczarować? - Hayi wzrusza ramionami - nie mamy szafy.
- I nie mamy jej za co kupić - dodaje Jiyong, niepocieszony.
Podróżowanie między Corpus Christi - Los Angeles - San Francisco - Sacramento - Los Angeles, płacenie za pobyt na polach kempingowych i codziennie utrzymywanie się pochłonęło wszystkie ich oszczędności. To, co zarobili na sprzedarzy przyczepy, przeznaczyli na mieszkanie. Szukali dla siebie pracy, Jiyong stałej, Hayi weekendowej. Porozsyłali CV, gdzie to tylko możliwe.
- Chcesz pokazać taki bałagan swoim rodzicom? - dziwi się Jiyong.
- Przecież zarezerwowali pokój u Jane w Blue Lagoon. Delilah obiecała się nimi zaopiekować.
- Ale chyba wpadną obejrzeć nasze mieszkanie...
- No tak... to posprzątasz!
- Ty posprzątasz!
Jiyong idzie do łazienki. Roześmiana Hayi siada na parapecie i obserwuje wzburzone fale. Chyba będzie sztorm. Jiyong przewraca się o jej ubrania.
- Oppa! Wszystko ok?
- Kurwa, Hayi! Posprzątasz to zaraz, albo...
- Albo co? Co mi zrobisz? - pyta uwodzicielsko.
- Dam ci szlaban na seks!
- Jesteś okropny!
Ostatecznie zaczyna sprzątać. Jiyong jej pomaga. A może przeszkadza? Włącza radio. Przebiera się w rzeczy dziewczyny i bawi się w modelkę. Hayi dosłownie dusi się śmiechem. Jiyong? Co mu strzeliło do głowy? Idiota, jej najukochańszy idiota!
- Hayi... muszę ci coś powiedzieć... - zaczyna Jiyong z powagą - rajstopy są okropnie niewygodne!
Rozlega się dzwonek do drzwi. Jiyong, w rajstopach, sukience i ze spinkami we włosach wpuszcza lekko zaskoczoną Delilah.
                Państwo Lee z Sawoo zostają w Los Angeles prawie dwa tygodnie. Zachowują się, jakby między nimi, a córką nigdy nie było żadnych kłótni, dogadują się i z Jiyongiem. Hayi chwali się pismem z uczelni. Opowiada, że przez dwa lata będzie studiowała wokal na jednym z najlepszych konserwatoriów w Ameryce. Przeprasza, że wcześniej o tym nie wspominała. Nie chciała zapeszać. Państwo Lee wyglądają na zaskoczonych, ale zadowolonych. Zawsze życzyli sobie, aby studiowała. Sawoo wypytuje, czy wreszcie będzie sławna. I namawia rodziców, żeby pozwolili mu iść z Jiyongiem na mecz baseballowy, by chociaż tym pochwalił się kolegom. I rodzice się zgadzają. Państwo Lee codziennie zwiedzają okolice, przesiadują na plaży, wydają pieniądze. Hayi i Jiyong wiele razy zapraszają ich do siebie, a gościom podoba się mieszkanie. Zaplanowali też odwiedzić Las Vegas. Fundują weekendowy pobyt Hayi i Jiyongowi, któtych nie było stać, by im towarzyszyć. Zabiera się z nimi i Delilah, ma sporo własnych oszczędności, więc może sobie na to pozwolić. Czas mija zbyt szybko. Po dwóch tygodniach Hayi i Jiyong zawożą gości na lotnisko. Sawoo powtarza, że to były "fuckin' amazing holidays" (za co rodzice go upominają) i że nie chce wracać. Na pożegnanie pani Lee obejmuje córkę i jej chłopaka. Natomiast pan Lee zaczyna niepewnie:
- Hayi... przepraszam... - na moment zawiesza głos - nie zawsze zachowywałem się sprawiedliwie. Mam nadzieję, że ty i Jiyong będziecie razem szczęśliwi.
- Jesteśmy - zapewnia go Hayi i przytula się do niego.
- Ty też chcesz? - pyta pan Lee, a gdy Jiyong podchodzi, też go obejmuje.
- A mnie kto przytuli?! - niespodziewanie zjawia się Delilah i wpada prosto w ramiona pani Lee - uff! Zdążyłam w ostatniej chwili. Zaspałam, a też chciałam państwa pożegnać!
- Noona, możesz mi powysyłać filmiki, jak skaczę w fale? - zwraca się do Delilah Sawoo, łamanym angielskim.
- Spoko! Wyszły zajebiście!
Państwo Lee patrzą na siebie porozumiewawczo. Wreszcie wiadomo kto nauczył Sawoo tych wulgarnych określeń!

5 komentarzy:

  1. Ale było romantycznie:) Najlepszy był Ji z przebierankami w damskie ciuchy:) I nowe słownictwo Sawoo, którego nauczyła go Delilah;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha tak szczerze to nie wiedziałam jak zakończyć rozdział i tak jakoś wyszło z tymi angielskimi wulgaryzmami :D

      Usuń
    2. A ja lubię takie sytuacje;) Zwłaszcza z dziećmi;)

      Usuń
    3. Dobrze wiedzieć :) Jeszcze będzie trochę dzieci w tym opowiadaniu...:)

      Usuń
  2. Jiyong w rajstopach :-D
    Weny życzę^^i zapraszam:
    My-dream-is-love.blogspot. com

    OdpowiedzUsuń