25/11/2015

blue lagoon (rozdział 47)

                To nic. To nic. To nic! Hayi widzi złośliwe uśmieszki na twarzach pozostałych studentów, gdy nauczycielka zwraca jej uwagę, że powinna lepiej panować nad głosem. Ta rywalizacja robi się nie do zniesienia. Tu nikt nie życzy innym sukcesów, tylko cieszy się z ich niepowodzeń. Hayi znalazła się w szczególnie trudnej sytuacji. Niepotrzebnie na przesłuchaniach pokazywała język szkolnym znajomym. Ci idioci zinterpretowali to, jakby się wywyższała, zapamiętali i wypominali jej przy wszystkich możliwych okazjach. Wiecznie słyszała o sobie bezczelne plotki i komentarze "zarozumiała suka", "podobno dostała się z drugiego przesłuchania", "niech wraca, skąd przyjechała". Udawała, że jej to nie obchodzi. Ale obchodziło i sprawiało przykrość. Niestety, sama była sobie winna. Jedynie William, wysoki, szczupły blondyn o niebieskich oczach stwierdził "jesteś odważna. Też miałem ochotę pokazać język tym idiotom, ale stchórzyłem". Hayi się roześmiała. I od tej chwili trzymała się z Willem. Siadała z nim na zajęciach i spędzała przerwy. Czasami odnosiła wrażenie, że wpadła mu w oko... więc powiedziała, że ma chłopaka. Ale nadal przyjaźniła się z Willem, zajadała się babeczkami, które przynosił na uczelnię (od swojej mamy). I Hayi podobało się, że Jiyong był trochę zazdosny. Niech wie co to za uczucie!
- Tak... postaram się lepiej panować nad głosem - odpowiada Hayi i wraca na miejsce.
- Nie przejmuj się.
Will pocieszająco klepie ją po plecach. A po zajęciach częstuje babeczkami. To naprawdę poprawia jej humor! W drodze do domu Hayi nie przestaje spoglądać na telefon. Dlaczego Jiyong nie dzwoni? Czyżby jego rozmowa kwalifikacyjna tak się przedłużyła? Hayi dziwi się, gdy zastaje go popijającego piwo przed telewizorem. Na kanale muzycznym leci lista przebojów znanych, światowych gwiazd.
Hayi myśli, że na pewno coś poszło nie tak. Siada obok chłopaka i obejmuje go.
- Ji... - co ma mu powiedzieć? - nie przejmuj się...
Jiyong z powagą odstawia piwo. Swoim ciałem przygniata Hayi do kanapy, całuje w usta i ze śmiechem oznajmia:
- Koniec z rozwożeniem pizzy! Od dziś jestem sprzedawcą i doradcą w sklepie muzycznym "Heaven's note".
- Zatrudnili cię!
- Dziwne, jakby nie zatrudnili! Znam się na muzie, jestem miły i towarzyski, będę przyciągać klientów swoim urokiem osobistym. Klientki zwłaszcza...
- Oppa! - zdenerwowana Hayi okłada go poduszką - czekałam, aż zadzwonisz! Czemu od razu mi nie powiedziałeś, że masz tę pracę?! Umierałam z nerwów!
- Przepraszam... chciałem ci osobiście powiedzieć, żebyś miała możliwość osobiście mi pogratulować...
- Głupku! Tak się denerwowałam, że nie panowałam nad głosem! Babka mnie zjechała, a inni się śmiali! Musiałam zjeść pięć babeczek Willa, żeby się uspokoić! Przez ciebie będę ważyła sto kilo.
Na samo imię "Will" Jiyong reaguje atakiem. Też bierze poduszkę i stacza z Hayi bitwę, choć ostatecznie nikt jej nie wygrywa.
- To co? Nie pogratulujesz mi? - domaga się, gdy odpoczywają na kanapie nadal z poduszkami w ręce. Hayi wpada na pomysł, by zaprosić Delilah i zrobić małą imprezę. Jiyong szybko sprząta mieszkanie. Hayi zamawia jedzenie z KFC. Razem przygotowują jeszcze sałatkę owocową i popcorn. Podłączają laptopa do telewizora, by lepiej się oglądało teledyski, śmieszne filmiki z youtube, czy jakąś komedię. Czekają na Delilah. Ale zupełnie się nie spodziewają, że nie będzie sama... Przyprowadza chłopaka. Wysoki, około dwudziestki, w czarnych, skórzanych spodniach i w koszulce z nazwą ulubionej rockowej kapeli. "Ma na imię Dave, ale wszyscy zawywają go Sinister".
- Też chciał iść na imprezę - wyjaśnia Delilah z niewinnym uśmiechem.
Zdezorientowana Hayi wita się z Dave'em, natomiast Jiyong zatrzymuje go w przedpokoju.
- Ej, jesteśmy Koreańczykami, u nas zdejmuje się buty, zanim wejdzie się do kogoś na chatę.
- To nie Korea, tylko U.S.A - opowiada złośliwie Dave.
Chce przejść, lecz Jiyong mu nie pozwala.
- Ale moje mieszkanie i moje zasady.
- Sinister, zdejmij buty - prosi Delilah (i Dave jej słucha), a Jiyongowi szepcze na ucho - nie zachowuj się tak...
- Bo co?
- Bo powiedziałam Dave'owi, że jesteście spoko.
Jiyong chwyta Delilah za rękę i zamykają się razem w łazience.
- Nie interesuje mnie, co mu o nas powiedziałaś. Nie będzie się zachowywać, jakby był u siebie. Kto to w ogóle jest i co tu w ogóle robi?!
- Wyluzuj! - uspokaja go Dee - Dave to mój kumpel. Chce się z nami napić, pośmiać i dobrze się bawić. Coś w tym złego?
- Na przykład to, że nas nie uprzedziłaś. Przyprowadziłaś tu tego chama i co?! Liczysz, że się zaprzyjaźnimy?!
- Dave nie jest chamem... jest po prostu... wyluzowany.
- A Jared?
Delilah milknie. Siada na zamkniętym sedesie i wpatruje się w płytki na podłodze.
- Zerwałam z Jaredem - odpowiada wreszcie.
- Co?!
- Ej, wy! Co tam robicie? - woła Dave i puka do drzwi.
- Spierdalaj! - krzyczy Jiyong.
- Smok! - upomina go Delilah i szturcha łokciem w brzuch.
- Czemu zerwałaś z Jaredem?
- Związki na odległość nie mają sensu.
- Tak mu powiedziałaś?
- Smok, błagam cię, nie męcz mnie więcej. Nie chcę gadać o Jaredzie. Nie możemy po prostu wszyscy dobrze się bawić, cieszyć się twoim sukcesem?
- Z tym chamem?
Delilah głośno wzdycha. Jiyong myśli sobie, że może rzeczywiście cierpi, bo zerwała z Jaredem i szuka pocieszenia u Dave'a? Postanawia "nie męczyć jej więcej", ale dodaje, że jeśli kiedykolwiek jeszcze przyprowadzi tu "tego chama", wyjdzie razem z nim. Gdy opuszczają łazienkę, Hayi siedzi na kanapie z Dave'em, który trzyma stopy na stoliku, popija piwo i zajada się kawałkami kurczaka.
- No, wreszcie - komentuje - ty, Jiyong (?), takie zasady panują w twojej chacie? Zamykanie się w kiblu z laskami? Któraś ma ochotę?
Delilah wybucha śmiechem. Hayi nie reaguje. Jiyong chwyta Dave'a za koszulkę.
- I to niby było zabawne? Jeśli tak, kiepski z ciebie żartowniś. A teraz zdejmij stopy ze stolika i trzymaj przy sobie. Ręce też.
Dave niechętnie wykonuje polecenie. Hayi stara się rozładować atmosferę i proponuje obejrzeć film. Wszyscy się zgadzają. Wybierają "Dirty cash". Jiyong ogląda ten film po raz pierwszy odkąd odnalazł Jane. I "matka" wcale nie wydaje mu się tak wspaniała, jak kiedyś, a sztuczna, pospolita. Czy Steve, oczarowany tym pozornym wdziękiem, obiecał jej karierę, wywiózł do Hollywood i rzucił, bo nagle oprzytomniał? A wszyscy pozostali kochankowie Jane? I czy Woonwoo był inny? Gdyby jej nie kochał, nie stoczyłby się na dno, kiedy go zostawiła. Więc czemu zdradził Jane?! Jiyong wie, że zastanawia się nad niepotrzebnymi sprawami. Ale nie może o tym nie myśleć. Przerywa mu uwaga Dave'a:
- Sexy ta wasza mamuśka. Powinna zagrać w scenie erotycznej.
- Mam dość - oznajmia Jiyong i zatrzymuje film. Znów zamyka się z Delilah w łazience.
- Smok, odbiło ci? - pyta Dee.
- Mi? Mi odbiło?! Pozwalasz, żeby tak się wypowiadał o twojej mamie? Jak możesz z nim być!? Zabierzesz go stąd, albo sam wywalę gówniarza za drzwi.
- Ok... Wyrzucasz nas. Zrozumiałam.
Gdy wracają do pokoju, Hayi akurat krzyczy:
- Ty zboczona świnio!
I wali Dave'a w twarz. Chwyta go za koszulkę, wyrzuca za drzwi.
- Dzięki za super imprezę - podsumowuje obrażona Delilah.
- Buty! Moje buty! - drze się zza drzwi Dave.
Hayi podaje Dee czarne glany jej chłopaka.
- I żebym go tu więcej nie widziała! - oznajmia, zamyka drzwi za Delilah.
- Hayi! - śmieje się Jiyong - nie wiedziałem, że jesteś taka silna...
- Jestem, więc lepiej mnie nie denerwować.
- A czym szanowny Dave Sinister tak cię zdenerwował? Wydawało mi się, że wcześniej próbowałaś go zaakceptować. 
- Złapał mnie za tyłek.
- Co?! Zabiłbym gówniarza.
- Yhm... Dlatego sama go wywaliłam. No i nareszcie mam czas, by osobiście pogratulować ci dostania pracy...

4 komentarze:

  1. Kolejny świetny rozdział ^_^
    Went życzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale ten Dave był chamski. A Ji to zachowywał się nie jak ,,oppa" tylko jak ,,appa";)
    Super rozdział;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha pojawiają się z wiekiem te instynkty :D

      Usuń