23/11/2015

speechless (RAVI - VIXX) - część I

SPEECHLESS - Ravi (VIXX)




                Siedzę w ciemnym pokoju i spoglądam przez okno. Pada śnieg. Zaraz będzie północ. Z mieszkania obok słychać śmiechy i wrzaski. Jakaś pijana laska śpiewa tradycyjną koreańską piosenkę. Sylwester. Zaraz będzie Nowy Rok, ani lepszy, ani gorszy niż poprzedni. Po prostu taki sam. Przestałem mieć nadzieję, liczyć na zmiany i na ludzi, którzy dawali mi jedynie obojętność. Od dawna byłem zdany tylko na siebie i mogłem zrobić ze swoim życiem, co chciałem. Ale nie chciałem nic. Tak przeżyłem dwa lata i zaraz będzie trzeci. Czasami się śmiałem, jakby nic się nie wydarzyło, czasami wrzeszczałem, jakby wydarzyło się wszystko. Ale nikt mnie nie słyszał. Czy ja też nie słyszałem Sooah, jeżeli wołała? Podnoszę ulotki, które wyciągnąłem dziś ze skrzynki. I znajduję wśród nich list z USA. Nadawca: Kim Sooah, Sunrise Avenue 46, Manhattan. Rozrywam kopertę. Na niebie rozbłyskają fajerwerki, a ja trzymam w ręce teczkę z napisem: Park Jaewook.
Zaraz coś się wydarzy. Wszystko, albo nic.


***

                Jestem Kim Wonsik. Mam dwadzieścia dwa lata. Raz byłem zakochany. Jeden, jedyny raz.



2 LATA WCZEŚNIEJ

                Nauczycielka wywołała jej nazwisko. Sooah wstała, by przeczytać swoje zadanie domowe.
- A... a.... au... autor... w... wie... wie... rsza... o... o... - jąkała się, zrobiła się blada i zaczęła nierówno oddychać. Aż wreszcie zemdlała. I nigdy więcej się nie odezwała.
                Tego dnia wydarzyło się coś jeszcze. Wieczorem poszedłem grać w kosza z kumplami. Po meczu kilka razy obiegliśmy boisko. Wracałem spocony i wyczerpany. Był przyjemny, wiosenny wieczór, niedługo egzaminy końcowe i... wakacje! Przed moim domem siedziała zapłakana Dami. Ten widok wyrwał mnie z rozmyślań.
- Co się dzieje? - zapytałem.
- Oppa... - jęknęła i rozbeczała się znowu w moich ramionach - oppa zaginął!
A, więc to pierwsze "oppa" nie było do mnie, ale dotyczyło jej brata. Przypomniałem sobie, że zanim wyszedłem grać, napisała mi sms-a "nie ma u ciebie Jaewooka?" "Nie", odpowiedziałem. Bo czemu miałby u mnie być? Nie przyjaźniłem się z Jaewookiem. To po prostu brat mojej dziewczyny. Dami opowiedziała, że dziwnie się zachowywał od rozstania z Sooah, a dziś nie wrócił z uczelni. Miał wyłączony telefon. Dami i jej rodzice byli przerażeni.
- Pewnie gdzieś zabalował... Tel mu padł - zasugerowałem.
Dami zaprzeczyła. Zawsze panikowała.
- Nie... mam przeczucie... że coś sobie zrobił... albo Sooah coś mu zrobiła.
- Przesadzasz...
Nie powinienem jej tego zarzucać. Wkurzyła się. Zaczęła mnie okładać pięściami po klacie.
- Przesadzam?! Jaewook dziwnie się zachowywał! Nie wrócił do domu! A Sooah zamilkła! Jak te dwa zdarzenia nie mają ze sobą nic wspólnego, to ja jestem królowa angielska!
Przez chwilę wyobrażałem ją sobie jako angielską królową, ale się nie zaśmiałem. To nie była zabawna sytuacja. Mocno przytuliłem Dami i pocałowałem.
- A może tak... przeprowadzę osobiste śledztwo?
- Co?
- Jeśli Jaewook nie wróci... Ale wróci. Na pewno.
                To, co uważałem za pewne, wcale pewne nie było. Jaewook nie wrócił. Wszyscy go szukali, przyjaciele, rodzina, policja. I nie znaleźli. Żywego, ani martwego... Wspierałem Dami, podpowiadałem jej na sprawdzianach, pomagałem w szkole, rozwiązywałem za nią lekcje. Była kompletnie załamana, nie uczyła się i nie spała po nocach. Nie pozwalała się przytulić, pocałować, a co dopiero coś więcej...
- Obiecałeś przeprowadzić śledztwo - przypominała.
I dotarło do mnie, że to jedyna szansa, żeby jej nie stracić. Ale jak ja mogłem dowiedzieć się czegoś od Sooah? Okazja sama się nadarzyła. Mieliśmy robić w parach prezentacje na lekcje koreańskiego. Poprosiłem Dami, żeby zgłosiła się z Hyerim. Zrozumiała o co chodzi i mnie posłuchała. Wszyscy poznajdowali pary. Została tylko Sooah. Ze mną. Na przerwie zaczepiła mnie i napisała w zeszycie, który zawsze przy sobie miała: <why?>
Odpowiedziałem z uśmiechem:
- Why not?
                Po szkole umówiłem się z Sooah. Postarałem się, żeby zaprosiła mnie do siebie do domu. Nie odzywałem się po drodze, bo przecież i tak by mi nie odpowiedziała. A bez sensu byłoby, gdyby ciągle się zatrzymywała i pisała odpowiedzi w swoim zeszycie. Mieszkała w bloku na piętrze. Akurat była sama. Pierwsze co mnie zaskoczyło w jej pokoju to brak zdjęć z Jaewookiem. Zawsze mi się wydawało, że dziewczyny uwielbiają chwalić się swoimi chłopakami. Dla porównania, Dami miała całe ściany poobklejane naszymi fotkami.
<nie powiem nic na prezentacji> napisała Sooah w zeszycie.
- Ja powiem wszystko. Ty potrzymasz plakat.
<Plakat?>
- No.
<Jaki plakat?>
- Ten, co zrobisz.
<Ja?!>
- Skoro ja mam przedstawiać prezentację, ty zrobisz plakat.
<Ok. Jesteś głodny?>
- Tak. I zdycham z pragnienia.
Zjedliśmy ramen i napiliśmy się mrożonej kawy. Później Sooah zajęła się plakatem, a ja wyszukiwałem info o pisarzu, o którym miała być nasza prezentacja. Niestety, na niczym nie mogłem się skoncentrować. Wszystko mnie rozpraszało. To, że było w cholerę gorąco i że Sooah wyglądała tak seksownie, kiedy pochylała się nad plakatem. Napisała na nim najważniejsze info i wudrukowała kilka zdjęć. Zapytała mnie:
<Masz klej?>
- Nie. Taśma nie wystarczy?
<Taśmy też nie mam>
- Nie przygotowałaś się.
<A czy wiedziałam, że będę robić plakat? Ty się nie przygotowałeś... No nic>
Założyła buty.
- A ty gdzie?
<Do papierniczego... zaraz wracam>
Zostawiła mnie w domu. Wiedziałem, że taka okazja więcej się nie powtórzy. Przeszukiwałem pokój Sooah. I czułem się jak intruz, jakbym skradał jej prywatność. Sam nie chciałbym, żeby ktoś zrobił mi coś podobnego. Grzebałem w jej szafie z ubraniami, w szufladach w biurku. I nie znalazłem niczego związanego z Jaewookiem. Tak jakby nigdy nie istniał... albo jakby ktoś starał się pozbyć wszelkich śladów, że istnieje.../ istniał... Wpadła mi w ręce jakaś kartka. "If I like you, I like you. And if I like you, you're pretty special. Cause I hate everyone". To pismo Sooah. Taka właśnie była. Nikogo nie lubiła i nikt jej nie lubił. Wszyscy się dziwili, kiedy zaczęła się umawiać z Jaewookiem. A dziś Jaewooka nie było. Sooah milczała. Dami popadała w depresję. Włożyłem kartkę z powrotem do szuflady w biurku. Przejrzałem resztę rzeczy Sooah. Czułem się okropnie i powtarzałem sobie, że robię to dla mojej dziewczyny. Zagrzmiało. Zerknąłem przez okno. Na dworze było ciemno, trzaskały pioruny i zaczął padać deszcz. Po chwili rozpętała się prawdziwa burza. Sooah przybiegła cała przemoczona.
<Zmarzłam. Muszę się wykąpać>
Puściła wodę do wanny. Drzwi do łazienki były niedomknięte i widziałem, że stała przy lustrze, rozczesywała włosy. Biała, jedwabna bluzka przyklejała jej się do ciała, po udach spływały kropelki wody... To wszystko strasznie mnie podnieciło. Nienawidziłem siebie w tym momencie. Wszedłem do łazienki i zamknąłem drzwi. Sooah zdawała się mnie w ogóle nie zauważać. Wędrowałem palcami po jej gołych udach. Nie wiedziałem, co mnie napadło... Rozpiąłem spodnie. Przechyliłem Sooah tak, by oparła dłonie o umywalkę, podniosłem jej spódniczkę i ściągnąłem majtki. Nie zareagowała, gdy chciałem w nią wejść i wyczułem przeszkodę. Powinienem zrezygnować w tamtym momencie... Ale nie zrobiłem tego. Wbiłem się głęboko w jej wnętrze i zacząłem poruszać się w szybkim tempie. To było tylko kilka pchnięć. Doszedłem na zewnątrz, zalewając uda Sooah lepkim płynem. Wpatrywała się w swoje dłonie przyciśnięte do umywalki. Woda z wanny się wylewała, ale nie obchodziło nas to. Zmusiłem Sooah, żeby spojrzała w zaparowane lustro. I zobaczyłem jej odbicie... Płakała... Kurwa! Powoli uświadamiałem sobie, co zrobiłem. Zdradziłem Dami. Z jej wrogiem... Miałem szukać dowodów, że Sooah była winna! A odkryłem jedynie, że nigdy nie spała z Jaewookiem... Chyba odgadła moje myśli. Napisała palcem na zaparowanym lustrze:
<SEKRET>
Tak, tak powinno być. Nie opowiemy nikomu o tym, co się dziś wydarzyło. Potwierdziłem skinieniem głowy i wybiegłem na deszcz. Złapałem autobus i podjechałem kilka przystanków. Burza nadal szalała, ale miałem to gdzieś. Obiegłem boisko dookoła. Chciałem się zmęczyć tak, by nie myśleć i poczuć się chociaż trochę lepiej. Nic nie pomagało... Przed moim domem czekała przemoczona Dami. Przytuliła się do mnie i rozbeczała.
- Dami... czemu płaczesz?
- Bo ty płaczesz...
Cierpienie to było jedyne, co nas jeszcze łączyło.
                Następnego dnia przyjechałem do szkoły, choć w ogóle nie miałem na to ochoty. Wstydziłem się spojrzeć Sooah w oczy, a tym bardziej zacząć jakąkolwiek rozmowę. Nie wiedziałem, co we mnie wczoraj wstąpiło. Nigdy wcześniej nie zachowałem się tak wobec żadnej dziewczyny.... Wszedłem do szkoły i zauważyłem Sooah. Kupowała kawę w automacie. Udawałem, że jej nie widzę. Poszedłem do sali i raz, tylko raz się odwróciłem. Wydawało mi się, że Sooah się do mnie uśmiechnęła. Całą lekcję przegadałem z Dami. Była dziś jakaś pobudzona, niespokojna. Stwierdziłem, że to dobry objaw, mija jej faza apatii i wraca życie. Dami zauważyła coś, co też wcześniej zauważyłem, ale nie zdawałem sobie z tego sprawy:
- Sooah wygląda inaczej... - powiedziała - ma taki dziwny blask w oczach. Zabiła Jaewooka... i śmieje się z nas, że nie możemy jej tego udowodnić.
- Serio tak uważasz? - zapytałem, bo dla mnie to brzmiało zupełnie niedorzecznie.
Im lepiej poznawałem Sooah, tym mniej wierzyłem, że ma coś wspólnego ze zniknięciem Jaewooka. Szukałem dowodów jej winy, a znalazłem jedynie dowód jej niewinności... o którym nie mogłem powiedzieć Dami. Przedstawiła mi powody, czemu oskarża Sooah. Słuchałem i milczałem, jakbym nagle stracił zdolność wypowiadania się. Na wszystko znalazłbym kontrargument...
- Udowodnij jej winę! - prosiła Dami - obiecałeś mi...
Nauczycielka upomniała nas za gadanie i dała dodatkowe zadania domowe. Kurwa.
Na przerwie poszedłem do stołówki. Siedziałem obok Sooah. Jedliśmy i nie zwracaliśmy na siebie uwagi. Zostawiła prawie pełen talerz, wyjęła notes i coś gryzmoliła. Przybliżyłem się, by widzieć co. Napisała: "LOVE", a ja zabrałem jej długopis i zmieniłem to słowo na "DONE". Spojrzała na mnie i poczułem lekkie szturchnięcie w brzuch. Nie bolało, to były tylko przekomarzanki.
- Musimy dokończyć prezentację - powiedziałem z powagą.
<Dziś u mnie?> napisała.
- Ok - odpowiedziałem z uśmiechem.
Byliśmy umówieni. Po szkole poszliśmy do jej domu. Zjedliśmy ramen, napiliśmy się mrożonej kawy. Postanowiłem sobie, że cokolwiek się wydarzy, powstrzymam się i nie sprowokuję takiej sytuacji, co poprzednio. Za to Sooah taką sprowokowała... Nieoczekiwanie stanęła naprzeciwko mnie i zaczęła zrzucać z siebie ubrania. Nic nie powiedziałem. Bo co tu było do powiedzenia? Po prostu gapiłem się na nią i zastanawiałem się, jak to możliwe, że jest taka perfekcyjna. Pragnąłem pieścić jej ciało, całować centymetr po centymetrze, doprowadzić do drżenia z rozkoszy. Zasługiwała na to, po poprzednim... Tak się usprawiedliwiałem. Złapałem Sooah za ręce i przyciągnąłem do siebie. Pomogła mi zrzucić ciuchy. Była niecierpliwa. Położyła się na pościeli i rozstawiła nogi. Zapraszała mnie... Chyba jeszcze nigdy nie byłem tak podniecony. Ale nie przestawałem myśleć o Dami. O tym, że pieprzę się z jej wrogiem. Ogarnęła mnie wściekłość. I znów wyżyłem się na Sooah. Wtargnąłem w nią i poruszałem się z jakąś rozpaczą, desperacją, jakby zaraz miał się skończyć świat. Bo miał się skończyć! Świat, który znałem i, w którym czułem się bezpieczny. Wydzierałem się, czy to z rozpaczy, czy to z rozkoszy... Sooah milczała. Odwróciła nas tak, by być na górze. Przejęła panowanie. Wykonywała szybie ruchy, jeszcze pełniejsze desperacji i furii. Wreszcie odchyliła głowę do tyłu i wydała z siebie coś, jak gdyby jęk. Opadła na mnie. Tylko tak leżała. Oddychała głośno. Nie przytuliła się do mnie i ja też jej nie przytuliłem. Uspokoiliśmy oddechy. Ubraliśmy się i zabraliśmy się za prezentację.
                Sumienie nie dawało mi spokoju. Oddalałem się od Dami. Chciałem to opanować. Ale zamiast tego, coraz więcej myślałem o Sooah. Aż doszedłem do wniosku, że dłużej tak nie wytrzymam. Musiałem zapanować nad sytuacją. Ale nie umiałem zrezygnować z Sooah. Uwielbiałem te chwile, kiedy się spotykaliśmy, kochaliśmy, robiliśmy prezentację. To było takie oczywiste, idealna harmonia świata. Czyjego świata? Później przychodziły wyrzuty sumienia. Zdradzałem Dami, okłamywałem, że jest dla mnie najważniejsza. Bo chciałem, żeby była! Nie umiałem nic zrobić ze swoimi uczuciami... zakochałem się w Sooah. Ale nie mogłem zostawiać Dami w takich okolicznościach. Potrzebowała mnie. Postanowiłem poczekać, aż ochłonie, zacznie znów żyć i powiedzieć jej całą prawdę. Jakąkolwiek cenę przyjdzie mi za to zapłacić.
                Raz wybrałem się z Sooah do biblioteki, by poszukać w książkach czegoś o pisarzu, o którym była nasza prezentacja. Ja kręciłem się między regałami, Sooah siedziała na parapecie i czytała coś.
- Co tam masz? - zapytałem.
<Przeczytaj> napisała i podała mi telefon.


Paul Smith - "True Love"

When I say "I love you", please believe me, it's true.
When I say "forever", know I'll never leave you.
When I say "goodbye", promise me, you won't cry,
because the day I'll be saying that will be the day I die.

- Co to?
<Wiedziałam, że ci się nie spodobają:/>
- Co?
<Wiersze>
                Wracaliśmy z biblioteki. Dami do mnie napisała. Chciała, żebyśmy się umówili wieczorem... Ja miałem dość udawania. Powiem jej, dziś jej powiem, powtarzałem sobie. Zamyśliłem się, wpatrywałem się w telefon i wszedłem na ulicę. Usłyszałem klakson, poczułem popchnięcie. Odwróciłem się i widziałem wszystko... Potrącona przez samochód Sooah wylądowała kilka metrów dalej, rękę miała dziwnie wykrzywioną. Była przytomna, ale przerażona. Pomogłem jej się podnieść.
- Ja pierdolę! Cholerne dzieciaki! Dla zabawy rzucacie się pod koła?! Nie chciałem nikogo potrącić! - przeżywał kierowca.
- Niech nas pan zawiezie do szpitala - poprosiłem.
W samochodzie pozwoliłem Sooah oprzeć się o mnie. Pojękiwała cichutko. Było mi jej żal. Cierpiała z mojej winy. Powtarzałem sobie tylko: uratowała mnie. Uratowała! 
Wreszcie przyjechaliśmy do szpitala. Czekałem przed gabinetem, spacerowałem wzdłuż korytarza. Sooah wyszła zapłakana. Miała rękę w gipsie - prawą. Wiedziałem, co to oznacza w jej przypadku...
- O Boże... Przepraszam... Tak mi przykro... I... dziękuję, nie musiałaś...
Przytuliłem Sooah. Wydawała się taka bezbronna. Chciałem już nigdy jej nie puścić. Wyjęła z torebki telefon i napisała tylko przy pomocy lewej ręki <To nic>
- Pojedziemy do domu - zaproponowałem.
Zadzwoniłem po taxi i odwiozłem Sooah. Nie pozwoliła mi nic powiedzieć swojej mamie. Napisała w telefonie i pokazała jej <Wpadłam pod samochód. To nic. Wonsik zabrał mnie do szpitala>
- Córeczko, kochana... Jak to się stało?
<Po prostu... nie uważałam. Przepraszam:(>
Nie wspomniała, że ratowała mnie...
- Moje biedactwo! Boli cię? 
<Już nie. Chcę iść spać>
- Chodź - mama poprosiła, żebym poczekał, przytuliła Sooah i zaprowadziła do jej pokoju. Wróciła po kilkunastu minutach. Poczęstowała mnie herbatą i ciastkami.
- Dziękuję, że zaopiekowałeś się Sooah - powiedziała - jesteś jej przyjacielem?
- Tak...
- Wiele znaczysz dla mojej Sooah... Po zniknięciu Jaewooka... sam wiesz, przestała mówić. Lekarze nie potrafią jej pomóc. Zupełnie się załamała... Płakała po nocach, miała koszmary...Odkąd poznała ciebie, stała się weselsza. Dziękuję... Dziękuję, że jesteś blisko mojej Sooah.
Wiedziałem, że gdyby znała szczegóły, to tak by ze mną nie rozmawiała. Czułem się, jakbym ją oszukiwał. Jakbym oszukiwał wszystkich dookoła. I siebie. Skłamałem, że się spieszę. Zajrzałem jeszcze do pokoju Sooah. Spała, słodko i niewinnie, my baby... 
W nocy nie mogłem zasnąć. Przyjechałem do szkoły z podkrążonymi oczami. Zauważyłem, że przed wejściem coś się dzieje... Tłum gapiów otaczał Dami, gdy wydzierała się na Sooah. Przepchnąłem się do nich. Złapałem Dami i potrząsnąłem za ramiona, żeby się uspokoiła.
- O co chodzi? - wypytywałem.
- Zabiła go! Zabiła Jaewooka! - krzyczała Dami i rozpłakała się.
- Co...
- To znalazłam w jej torebce...
I wszyscy widzieli... komplet dokumentów Jaewooka. Co czułem w tym momencie? Niedowierzanie? Rozczarowanie? Żal? Chyba wszystko na raz...
- Morderczyni! - inni oskarżali Sooah.
Dowody... wreszcie były. Dami płakała. Sooah stała, cicha i milcząca. Popatrzyliśmy na siebie. Próbowałem coś wyczytać z jej oczu. Nie wyczytałem nic. Sooah złapała mnie za rękę. Napisała w telefonie i pokazała mi: <Nie zabiłam go!!!>
Płakała. Inni szarpali jej mundurek, wyrywali włosy, wyzywali od morderców. A ja ją tam zostawiłem. Po prostu odszedłem.


KONIEC CZĘŚCI I-ej

OD AUTORKI:

Kto czytał komentarze, to wie,  że planowałam napisać ONE SHOT, więc zabrałam się za niego i oczywiście wyszedłby za długi, więc będzie jeszcze część II, ale niestety nie obiecuję, kiedy to nastąpi:P

9 komentarzy:

  1. Generalnie opowiadanie^^
    Nie mogę doczekać się następnej części. Weny życzę:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej^_^
    Nominowałam cię do LBA.
    Uwielbiam twój blog i opowiadania, więc inaczej nie mogło być 😊
    Went życzę w dalszym pisaniu.
    http://my-dream-is-love.blogspot.com/2015/11/nominacja-do-lba.html

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG!!! Tak się ucieszyłam ze scenariusza z Ravim;) I w sumie cieszę się, że podzieliłaś na 2 części, bo strasznie jestem ciekawa co będzie dalej;) Może jeszcze 3 będzie?;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba aż tak się nie rozpiszę :D Ta 1 miała być krótsza, ale wyszła jaka wyszła i musiałam podzielić, a jaka wyjdzie 2, zobaczymy:)

      Usuń
    2. Coś czuję, że będzie naprawdę ciekawie;)

      Usuń
  4. Waa to jest czadowe. Idę na drugą część, więc nie przedłużam. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo interesujące opowiadanie. Gratuluję wyobraźni :)

    OdpowiedzUsuń