10/12/2015

apeiron (rozdział 20)

You're not who I thought you were


KYUNG

                Przyśniło mi się, że Namjoo rzucała książkami. Obudziłem się i... Namjoo rzucała książkami. Brała po jednej z nocnego stolika i ciskała o podłogę. Wydawała przy tym pełne niezadowolenia pomruki. Chociaż coś, niszczenie dóbr literackich nie sprawiało jej przyjemności. Zaraz, to były moje książki! Przecież spaliśmy dziś u mnie!
- Yyy... rozumiem... Jesteś artystką, inna wrażliwość, głębsze postrzeganie świata, tak? Ale sporo za te książki zapłaciłem...
Namjoo zatrzymała się z "Czarownicą z Portobello" Coelho w ręce i padła obok mnie na łóżko.
- Kyyyyung! Znów mi się śnił ten idiota.
- Kto?
- Sangwoo. Latał za mną po całym mieście z kamerą.
- Z... kamerą?
- Eh, nieważne.
Namjoo wstała, odłożyła Coelho na stolik i zapytała co z naszymi wakacjami.
- Ej, czy Sangwoo kontaktował się z tobą z więzienia? - zainteresowałem się, bo to jej "nieważne" niezbyt mnie przekonało.
- Nie... zadzwonił tylko raz. Chciał, żebym zapłaciła za niego kaucję i gadał coś o naszym drzewie. Za romantycznymi wspomnieniami się stęsknił!
- Waszym drzewie?
- To taka stara wierzba przy rzece za pubem. Wyryliśmy tam swoje imiona. Żenada.
- Myślałem, że się z tobą kontaktował i przez to ci się śnił.
- Nie, ale i tak się wkurzyłam.
- A co do naszych wakacji...
Wziąłem na kolana laptopa i zacząłem szukać noclegów w nadmorskich kurortach. Przez godzinę wykonywałem mnóstwo telefonów, by się dowiedzieć, że wszędzie wszystko od dawna zarezerwowane. Aż wreszcie się wnerwiłem.
- Nigdzie nie jedziemy! Sorry, starałem się, nie wyszło. Możemy zamieszkać kilka dni u mnie, kilka u ciebie, to tak jakbyśmy byli na wakacjach, nie?
Odłożyłem laptopa i poszedłem wziąć prysznic.



NAMJOO

                Co za dzień?! Zaczął się źle i nie chciałam, żeby źle się skończył. Nic się nie układało, ten idiotyczny sen i fakt, że wszyscy Koreańczycy wyruszyli nad morze, bo poprawiła się pogoda. Ale Kyung zdecydowanie zbyt szybko się poddawał. Byłam pewna, że gdybym poszukała sama, znalazłabym dla nas miejsce do spania. Choćby pole namiotowe! Właściwie czemu miałabym tego nie zrobić? Zabrałam laptopa, ale zamiast zająć się noclegiem, zaczęłam przeglądać foldery Kyunga. Wiedziałam, że nie powinnam, ale to było silniejsze ode mnie. Bo kto nie zainteresowałby się folderem ze swoim imieniem, na pulpicie? Kliknęłam w to. Spodziewałam się... naszych zdjęć, czy czegoś takiego. Pomyślałam, że może szykował dla mnie jakąś niespodziankę. Sama nie wiem, ale zdziwiłam się, że znalazłam tam filmik. Obejrzałam go. W całości. Zobaczyłam siebie w swoim pokoju, nagą i płaczącą. Tak, pamiętałam ten dzień, kiedy Kyung przyszedł do mnie (wydawało mi się, że z sympatii, ale myliłam się). Jak mogłam niczego nie zauważyć?! Czy byłam aż taka ograniczona?! Wszystko zaplanował, wysłał mnie do kuchni i założył kamerkę! Tylko po co nadal się za mną uganiał? Nie wystarczało mu podglądanie? Chciał mieć całkowitą kontrolę nad moim życiem? Pozbawić prywatności? Wściekłość mnie sparaliżowała. Otępiała i rozbita szukałam innych filmików. Nie znalazłam, był tylko ten jeden.



KYUNG

                Wróciłem do pokoju i zastałem Namjoo zaryczaną. Siedziała na łóżku ze skrzyżowanymi nogami i wpatrywała się w ekran laptopa.
- Daj spokój, pojedziemy na wakacje w innym terminie... - zaśmiałem się.
Ale tylko rozbeczała się głośniej. Nie chciałem wyść na ignoranta... Też się cieszyłem na wspólny wyjazd, załatwiłem sobie wolne w pracy, no ale nie przesadzajmy! Nie tym, to innym razem.
- Wakacje? - powtórzyła Namjoo, jednocześnie płakała i śmiała się - myślisz idioto, że chodzi mi o jakieś pierdolone wakacje?!
Sięgnęła ze stolika "Czarownicę z Portobello" i rzuciła we mnie. Boleśnie trafiła w brzuch. Teraz to też się zdenerwowałem.
- Więc o co?! Zanim poszedłem się myć, wszystko było ok!
Odwróciła laptopa, żebym widział ekran i włączyła filmik. W kompletnej ciszy obejrzeliśmy go -najgorsze trzydzieści siedem minut, gdy Namjoo kręciła się po pokoju, wreszcie usiadła na łóżku, rozpłakała się i spojrzała w kamerkę. Pamiętałem, jak mnie to wcześniej poruszyło i jak okropnie czułem się winny. W jednej chwili to wszystko wróciło.
- Co z nimi zrobiłeś?! Umieściłeś w internecie?! Sprzedałeś?! Dlaczego? Dlaczego?! Dlaczego?! - wyrzucała z siebie pytania i waliła mnie pięściami, gdzie popadło. Miała w oczach coś dziwnego, jakby nadzieję, że da się to logicznie wytłumaczyć. Chciałem jej opowiedzieć całą historię, ale czekałem, aż się uspokoi. Złapałem Namjoo za nadgarstki, żeby mnie więcej nie biła. Szarpała się i wyrywała, a ja mówiłem. Opowiedziałem jej wszystko, o swoich dylematach, kiedy nie chciała dać mi szansy, o chorym pomyśle z podglądaniem i wyrzutach sumienia. Nie kryłem, że przyszedłem do jej mieszkania drugi raz tylko po to, by zabrać kamerkę, ale ta wizyta potoczyła się w innym kierunku, niż oczekiwałem. Byłem zakochany w Namjoo. Żałowałem, że wyznawałem swojej dziewczynie miłość w takich okolicznościach. Puściłem jej nadgarstki. Położyłem głowę na kolanach Namjoo i błagałem o litość. Gdyby chciała, mogłaby mnie znowu okładać pięściami, ale nie zrobiła nic. Jedynie płakała i wiedziałem, jaka czuje się bezradna. Bo przecież też mnie kochała! Ale nie umiała mi wybaczyć...
- Wierzę we wszystko, co powiedziałeś, chociaż nie powinnam - przyznała - wciąż jeszcze ci wierzę i to boli najbardziej. Wiesz, czemu rozstałam się z Sangwoo? Namawiał mnie, żebym zagrała w jakimś z jego okropnych pornoli. Tyle dla niego znaczyłam. Byłam kawałkiem ciała, który cieszy oczy. Niczym więcej. I niczym więcej nie byłam dla ciebie, kiedy cię poznałam, nawet jeśli z czasem mnie pokochałeś. Wiesz czym się różnicie? Sangwoo przynajmniej chciał mojej zgody... Kyung, nie jesteś tym, za kogo cię uważałam.
Zamilkła. Beczeliśmy bez słów, nie moglibyśmy znaleźć odpowiednich. To były nasze ostatnie wspólne chwile. Wiedzieliśmy o tym oboje i oboje chcieliśmy wykorzystać ten czas, cieszyć się uczuciami, jakimi nadal się darzyliśmy. Bo przecież ludzie rozstają się i kochają się często jeszcze przez lata, choć taka miłość nie ma szans. Namjoo nienawidziła mnie. Ja nienawidziłem siebie. Z tą nienawiścią uprawialiśmy seks. Zatraciliśmy się w przypływach podniecenia. Ale ja czułem się, jakbym był ofiarą. O to chodziło. Namjoo chciała, żebym tak się czuł - "kawałek ciała", który ten ostatni raz dawał jej rozkosz. Po seksie znowu się rozpłakała i szybko włożyła ubrania. Podniosła z podłogi "Czarownicę z Portobello" i zapytała:
- Ta książka... Chciałabym ją zabrać...
Dałbym jej wszystko. Wszystko! Zgodziłem się skinieniem głowy.
- Po co ci ta książka?! - krzyknąłem.
Byłem wściekły, że pozwalam jej tak odejść, że nie wiem, co powinienem zrobić.
- Nie szukaj mnie - poprosiła i odeszła.
Leżałem na łóżku i wydzierałem się, waliłem głową w poduszki. Wreszcie też się ubrałem i wybiegłem z mieszkania. Codziennie przychodziłem do Namjoo, ale mnie nie wpuszczała. Wysyłałem jej setki wiadomości, by mi wybaczyła - nie odpowiadała. Biegałem po mieście z nadzieją, że ją przypadkowo zauważę, wracającą z zakupów, tańczącą w pubie. Wieczorem przesiadywałem pod jej oknem, aż nie zgasiła światła i tęskniłem. Wierzyłem, że dopóki jesteśmy tak blisko, jesteśmy skazani na siebie. Prędzej, czy później zobaczymy się jeszcze... Namjoo przestała zapalać światło. Pewnego dnia jej sąsiedzi powiedzieli mi, że tydzień wcześniej wyszła z mieszkania z ogromną walizką, a sztalugi wyniosła na śmietnik. Widziałem, że nadal tam były.
Pobiegłem do P.O. Próbowałem opowiedzieć mu o wszystkim, ale darowałem sobie po kilku nieskładnych zdaniach. Chyba zrozumiał, bo nie zadawał żadnych pytań. Siedzieliśmy obok siebie i nie odzywaliśmy się. Po chwili wyciszenia, czego naprawdę potrzebowałem, nie mogłem się dłużej powstrzymywać. Beczałem i użalałem się nad swoim życiem.
- Myślałem, że jestem kimś... gangsterem, który może wszystko i nie da się pokonać. Ale ja jestem nikim, jedynie udającym kogoś! Tchórzem, złodziejem... Okradam ludzi. I sikam ze strachu, żeby nie dać się złapać. Nie umiem nawet znaleźć sobie dziewczyny bez podłych podstępów, ani zatrzymać jej przy mnie... Jestem po prostu nikim!
- Przestaniesz się mazać? - zapytał P.O - może to prawda, osobno wszyscy jesteśmy nikim... ale razem... nie ma dla nas rzeczy nieosiągalnych. Istnieje tylko jeden sposób, by to spawdzić - reaktywować działalność.



NAMJOO

                Żyłam w zawieszeniu między przeszłością, a przyszłością, otępiała i zrezygnowana. Wlewałam w siebie piwo za piwem, nie umiałam znieść tego na trzeźwo. Siadałam przy sztalugach i malowałam największe potwory mojej wyobraźni. Nie wychodziłam z mieszkania, a gdy nie zostało nic do jedzenia, do picia i do namalowania, płakałam skulona w kłębek na podłodze. Krzyczałam, jakby Kyung mnie słyszał przez wszystkie nieistniejące kamerki. Widziałam go, kiedy przychodził i stawał pod moim oknem. Chciałam przytulić się do kogoś. Wypłakać. Ale nie miałam nikogo! Byłam zupełnie sama. Nic mnie nie zatrzymywało w Sabuk. Wyrzuciłam na śmietnik swoje obrazy i sztalugi. Nie były mi już potrzebne. Spakowałam niewiele rzeczy i opuściłam mieszkanie. Kilka godzin później siedziałam w samolocie do Japonii. W ręce ściskałam "Czarownicę z Portobello" - jedyne, co mi zostało, pamiątka po kimś, kogo wciąż kochałam... Widziałam przez okno Seul, stawał się mniejszy i mniejszy i moje cierpienie stawało się mniejsze. Nie płakałam. To nie czas na łzy. Wyobrażałam sobie, że zasiadam z rodzicami do kolacji, wreszcie wszyscy w komplecie.

2 komentarze:

  1. Ale się porobiło... Myślę, że i tak ta dwójka powinna być razem. Co prawda incydent z podglądaniem nie był na miejscu. Każda dziewczyna by się wściekła. Ale Kyung tak naprawdę to dobry chłopak:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też tak uważam, choć mędzy tą dwójką to jeszcze zobaczymy;) (to znaczy sama w 100% nie wymyśliłam:D)

      Usuń