16/12/2015

blue lagoon (rozdział 50)

               Do pokoju wpadają słoneczne promienie. Jiyong wraca z plaży, zrzuca z siebie ręcznik oraz kąpielówki. Jak co dzień obudził się wcześnie przed pracą i poszedł popływać w oceanie. Nagi, mokry i zziębnięty wsuwa się pod kołdrę, przytula do pleców swojej dziewczyny.
- Oppa...
- Co?
- Torturujesz mnie...
- Tak.
- Jesteś okropny.
- Rozgrzejesz mnie?
Jiyong podnosi jej koszulkę. Wchodzi w Hayi niespodziewanie, a ona głośno krzyczy:
- Aaa! Oppa!
- Przepraszam. Zabolało?
- Nie, no ale gdzie z takim zimnym?! Chcesz mnie zabić.
- Tak - odpowiada Jiyong ze śmiechem.
- To takie zabawne?! Aaa ah! Nienawidzę cię. Ah! Zawsze mnie budzisz, zanim wyjdziesz do pracy...
- Bo to niesprawiedliwe! Ja muszę pracować, a ty masz wakacje.
- O wypraszam sobie, zapierdalam we wszystkie weekendy!
Zatrudniła się w azjatyckiej restauracji, jako kelnerka. Pracowała tylko w soboty i niedziele, żeby pogodzić to ze studiami. A teraz były wakacje. I miała więcej czasu dla siebie.
Jiyong wysuwa się z Hayi, by zaraz wbić się w nią jeszcze głębiej. Słyszy jej ciche pojękiwania. Z podniecenia zaczyna głośno oddychać.
- Hayi... mam przestać?
- Nie...
- Jak wolisz, szybciej czy wolniej?
- Obojętnie, tylko nie przestawaj!
Hayi dochodzi z niekontrolowanym jękiem. Zaraz później Jiyong. I zanurza twarz w jej włosach.
- Ty nadal drżysz - zauważa - zimno ci?
- Nie, gorąco! I ty też drżysz.
- To przez ciebie. Doprowadzasz mnie do szaleństwa.
Hayi wyswobadza się z uścisków chłopaka. Siada i przeciera dłońmi spoconą twarz.
- Wiesz za co nienawidzę cię najbardziej? Za to, że podoba mi się, gdy tak mnie budzisz...
- Jesteś przezabawna. Pośpij sobie jeszcze, wieczorem dokończymy, co zaczęliśmy rano...
Hayi całuje go na pożegnanie. Gdy zostaje sama, zapada z powrotem w niespokojny sen.


***


               Hayi i Jiyong załatwiają sobie wolne i jadą na Festiwal Letni do Sacramento. Wszyskie atrakcje odbywają się na stadionie i są finansowane przez urząd miasta: koncerty, spektakle, kabarety. Przez całe trzy dni: piątek, sobotę i niedzielę coś się dzieje, od rana do późnych godzin wieczornych. W nocy Hayi i Jiyong zwiedzają miasto, idą potańczyć, albo przesiadują w ogródkach barów i kawiarni. Wysyłają pocztówki do rodziny dziewczyny i do Jyuni z Seunghyunem. W niedzielę przyjeżdżają Delilah i Dave. Wynajmują pokój w tym samym pensjonacie, co Hayi i Jiyong. Właściwie to dom prywatny, położony w spokojnej dzielnicy, lecz z dogodnym połączeniem komunikacyjnym z centrum miasta. Wieczorem wszyscy wybierają się na koncert znanej, rockowej grupy. Zmęczeni skakaniem i wydzieraniem się przez prawie dwie godziny oraz spożytym alkoholem, wracają taksówką, by szybko położyć się wreszcie i zasypiać przy śpiewie ptaków. Hayi bierze prysznic. Jiyong uświadamia sobie, że skończyły mu się papierosy i postanawia wyskoczyć do sklepu całodobowego. Przed domem słyszy śmiechy Delilah i Dave'a. Zauważa ich na drewnianej huśtawce, popalających papierosy. Jiyong myśli sobie, żeby pożyczyć jednego i sam zaopatrzyć się w zapas rano. Rozbawieni nawet nie zauważają, że podchodzi. Dave trzyma rękę pod czarną spódniczką dziewczyny, szepcze jej coś na ucho i oboje wybuchają dzikim śmiechem. Jiyong właśnie zamierza poprosić o papierosa, gdy odkrywa, że... to marihuana.
- Pojebało was? - pyta z powagą.
- O co ci znowu chodzi? - odpowiada agresywnie Dave, podnosi się i w tym momencie Jiyong wali go w twarz.
- Ty jej dałeś to gówno?!
- Sam jesteś gówno, frajerze!
Zaczynają się szarpać. Przewracają się na ziemię, walą po twarzach i przeklinają. Dave radzi sobie lepiej. Jiyong chce przewrócić chłopaka z powrotem na ziemię, lecz ten kopie go w krocze.
- Sinister! Przestań! Słyszysz?! Uspokój się! - drze się przestraszona Delilah.
Dave podnosi jej podbródek, by spojrzała mu prosto w oczy.
- Po czyjej jesteś stronie, co?
- Po niczyjej! Co to w ogóle ma być?! Przestańcie, błagam was, przestańcie!
- Jebcie się wszyscy - rzuca Dave i odchodzi.
Jiyong powoli wstaje, nadal trzyma się za krocze i boleśnie pojękuje. Jest zdenerwowany i brudny od ziemi.
- Co ci odbiło?! - krzyczy kuzynka.
Chce dogonić Dave'a, ale Jiyong ściska jej nadgarstek zbyt mocno, by zdołała się wyrwać.
- Mi?! Czy ty jesteś nienormalna?! Nie widzisz, że kolesiowi chodzi tylko o zabawę?! W dupsku ma twoje dobro!
- Ja pierdolę, to zwykła trawka...
- Dziś trawka, a jutro amfa, koka, kwas! - wymienia Jiyong.
Zaciąga Delilah do swojego pokoju, a ona wyrywa się i krzyczy.
- Puść mnie!
- Żebyś polazła się naćpać z tym skurwysynem?!
- A co cię to obchodzi?!
Jiyong wreszcie puszcza jej nadgarstek. Wściekła Delilah, wali go z pięści w twarz i przewraca na podłogę. Przez chwilę po prostu na siebie patrzą.
- Ty gówniaro... - zaczyna Jiyong.
W ustach czuje krew. Delilah rzuca się do ucieczki, ale on jej przeszkadza. Przypiera dziewczynę do drzwi szafy. Nie zamierza puścić. Uchwyty wbijają jej się w plecy.
- Smok, proszę, zostaw mnie, to boli!
W tym momencie z łazienki wybiega Hayi owinięta ręcznikiem. Widzi, co się dzieje i choć nic nie rozumie, wie, że powinna interweniować.
- Kwon Jiyong! Przestań! Przestań natychmiast!
I to wystarcza. Jiyong puszcza Delilah, jest już spokojny. Wstydzi się za ten wcześniejszy "popis". Ale gdy sam zaczął ćpać, Hakyeon potraktował go o wiele gorzej, bo bał się o niego. Życzył mu czegoś lepszego, niż uzależnienie. Nie chciał, by skończył jak jeden z tych, których zaopartywali w towar. Na wszystkie możliwe sposoby starał się go ratować, jeżeli nie prośbami, to groźbami. Czy Delilah potrafiłaby coś takiego zrozumieć? Jak jej to powiedzieć? Przeprosić, a jednocześnie przestrzec, wystraszyć na tyle, by więcej niczego nie brała? Jiyong czuje się pokonany. Wyszedł na "tego złego", a przecież chciał dobrze.
- Pewnie, znienawidźcie mnie - rzuca i wychodzi.
Hayi go nie dogania. Zrezygnowana i przerażona wraca do pokoju. Delilah osuwa się na podłogę i zaczyna płakać.
- Unni...
Hayi obejmuje ją mocno. Dee opowiada o wszystkim, co się wydarzyło.
- Myślałam, że jestem ważna dla Dave'a. Ale tak naprawdę nikogo nie obchodzę. Matka ma mnie gdzieś, ojciec chyba w ogóle nie pamięta, że istnieję. Chciałam zwrócić na siebie ich uwagę, ale nic nie pomaga... Pewnie gdybym umarła, nawet by nie zauważyli. Jestem aż taka okropna?
- Nie jesteś, jesteś wspaniała. To strata twoich rodziców, jeżeli cię nie doceniają. Może trochę się pogubułaś, ale wszystko da się jeszcze naprawić. Nie musisz zwracać na siebie niczyjej uwagi. Zamiast pakować się w kłopoty, lepiej pogadaj z rodzicami. I jakbyś nie zauważyła, to nie tak, że nikogo nie obchodzisz... Jiyong nie zdenerwowałby się na ciebie, gdybyś go nie obchodziła, a ja nie siedziałabym tu teraz z tobą.
- Zdenerwował? Napadł na mnie, jakbym kogoś zamordowała!
- Bo troszczy się o ciebie. Może zareagował zbyt impulsywnie, ale chodziło mu tylko o twoje dobro, naprawdę...
- Skąd wiesz? I po co robić aferę, że od czasu do czasu zapalę sobie trawkę?
- Powinnaś pogadać z Jiyongiem.
- Na razie nie mam ochoty z nikim gadać. Idę pospacerować. Sama.
Delilah wyciera łzy i podnosi się z podłogi.
- Dee... nie zrobisz niczego głupiego, prawda?
- Co ty, aż tak się nie przejęłam gadaniem sfrustrowanego facia, który uważa, że może mi ojcować.
- Ok, gdyby coś, jestem tu.
- Dzięki, unni.
Delilah wychodzi. Hayi kładzie się do łóżka i próbuje skontaktować z Jiyongiem. Nie zabrał telefonu. No super. I nie wraca do rana.
- Idioto, przez ciebie całą noc nie spałam! - denerwuje się Hayi, gdy tylko Jiyong się zjawia.
- Przepraszam... musiałem ochłonąć...
- Gdzie byłeś?
- Siedziałem w pubie. Piłem. Tylko piłem... Wierzysz mi?
- Tak, oppa, wierzę.
Hayi przytula się do niego z westchnieniem ulgi. Delilah też przychodzi dopiero rano. Idzie do swojego pokoju i natychmiast zasypia. Nie wraca do Los Angeles z Hayi i Jiyongiem, a wieczorem z Dave'em, który zjawia się wreszcie, nietrzeźwy.

5 komentarzy:

  1. Nieźle się działo w tym rozdziale^^
    czekam na nexta:-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakaś kłótnia musi być od czasu do czasu :D

      Usuń
  2. Ji i Hayi z tym porannym numerkiem byli dobrzy;) Jiyong nieźle się wkurzył na Dave'a, ale uważam, że słusznie. Należało mu się!;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już więcej Dave'a nie ma w tym opowiadaniu;) Mała niespodzianka: Dee ostatecznie zakocha się w Koreańczyku, ale kogo wezmę do opowiadania, na razie tajemnica!;)

      Usuń
    2. Oj teraz to już nie mogę się doczekać, aby dowiedzieć się kto to będzie;)

      Usuń