17/02/2016

blue lagoon (rozdział 59)

              Minyeong wraca z pracy i zastanawia się, co ubierze na randkę z Leo. Zaraz! Jaka randka?! Żadna randka... po prostu umówili się, by pospacerować po mieście. To wieczorne spacerowanie wychodziło im najlepiej. Minyeong wciąż traktowała Leo z rezerwą. Choć darowała sobie złośliwe docinki i stała się może trochę milsza, niewiele mu opowiadała, a jak już, to o zupełnie nieistotnych sprawach. Rzadko się odzywała, niepytana. A Leo wolał nie zmuszać jej do niczego. Więc przeważnie sam zaczynał coś opowiadać. Minyeong tylko przytakiwała. Nie chciał jej o wszystko wypytywać, jak na przesłuchaniu, i po chwili zapadała cisza. Ale chodzenie po mieście i milczenie nie było złe, czy niezręczne, lepsze, niż milczenie w restauracji, w kawiarni, w samochodzie. A kiedy stawało się nieznośne, szli do kina, albo na karaoke, gdzie Minyeong jedynie siedziała, popijała drinki i słuchała godzinami śpiewającego Leo. Przywiązywała się do niego na nowo. Czy może cały czas była do niego przywiązana i dlatego tak cierpiała, gdy na tyle miesięcy zniknął z jej życia? O to, że nie umiała po prostu kazać mu odejść, powinna winić tylko siebie. Sama wszystko komplikowała. Pamiętała, jak ją zranił. A jednocześnie chciała mu wybaczyć, widząc jego starania. Choć czasami złośliwie go zniechęcała, nie poddawał się.
Minyeong zastanawia się, co wymyślił na dziś. Nigdy niczego nie sugerowała. Chciała, żeby sam znalazł przyjemne miejsce i ją tam zabrał. Lubiła chłopaków, którzy byli pomysłowi i wychodzili z inicjatywą. A więc powinna dziś założyć coś odpowiedniego na każdą ewentualność. Do takich dochodzi wniosków, otwierając drzwi i wbiegając do mieszkania.
- Mamo, jestem! - oznajmia.
Odpowiada jej cisza. Minyeong rozgląda się dookoła coraz bardziej i bardziej przerażona, przeszukuje wszystkie pomieszczenia. Mama ostatnio nie czuła się najlepiej. Obiecywała nigdzie sama nie wychodzić... A jeśli już miała taki zamiar, powinna o tym powiedzieć córce.
- Mamo? O Boże, mamo!
Minyeong upada na kolana, gdy widzi ją nieprzytomną na podłodze w kuchni. Przez moment pojawiają jej się w głowie najokropniejsze wizje. Sprawdza, że matka nadal oddycha i uświadamia sobie, że musi jak najszybciej zadzwonić po karetkę. Drżącymi dłońmi trzyma telefon i wyjaśnia wszystko na tyle logicznie, na ile pozwalają jej skołatane nerwy. Pozostaje jedynie czekać. To czekanie trwa chyba wieczność. Minyeong chwyta nieprzytomną za rękę, potrząsa nią lekko i powtarza, żeby matka się ocknęła. Nie może jej stracić. Ma tylko ją, nikogo innego na świecie. Nie poradziłaby sobie sama! Umarłaby z bólu i tęsknoty. Od lat wiedziała o chorobie matki, o tym, że pewnego dnia może jej zabraknąć... Lecz nigdy sobie tego nie wyobrażała. Uważała, że to po prostu niemożliwe. Tak się zdarza... ale nie jej. Nie jej! Ona potrzebuje matki, bo naprawdę zostałaby zdana sama na siebie. Drżąca i wystraszona już jedynie się modli, aż słyszy nadjeżdżającą karetkę. Widzi wszystko, ale jakby w tym nie uczestniczyła, stała gdzieś obok... Jacyś ludzie zabierają jej matkę do szpitala. Nie pozwalają Minyeong być z nią w karetce. Półprzytomna ze strachu, wypada z mieszkania i głośno krzyczy. Dojeżdża do szpitala taksówką. Nie wie, o czym myślała przez całą drogę, czy w ogóle o czymś. Może straciła wszystkie zmysły i zdolność odczuwania czegokolwiek. Zagryza wargi do krwi, krążąc koło sali, gdzie lekarze od dwóch godzin walczą o życie jej matki. Wreszcie drzwi się otwierają. Minyeong ma wrażenie, że jeszcze nigdy tak się nie bała. Gorąco jej i jednocześnie zimno. Dłonie ma spocone z nerwów.
- Co z nią? Co z moją mamą? - powtarza, jak zahipnotyzowana.
- Musieliśmy odciągnąć wodę z płuc i póki co jej stan jest stabilny...- odpowiada lekarz, zaprasza dziewczynę do swojej dyżurki i częstuje kawą.
- Dziękuję, że uratował pan mamę... - zaczyna Minyeong z westchnieniem ulgi.
Lekarz powstrzymuje ją gestem rąk. Nie chce, żeby dodawała nic więcej.
- Park Minyeong.
- Tak?
- Powiedziałem, że póki co jej stan jest stabilny... przez tydzień... dwa. Nie wiadomo. Wiadomo, że twoja mama potrzebuje specjalistycznego leczenia, a my go nie oferujemy. Może jej pomóc jedynie leczenie w ośrodku "Mens sana" w Japonii. O tym też ci powiedziałem.
Minyeong przygryza brzeg filiżanki. Nic nie przełknie, więc chociaż stwarza pozory, że pije.
- Tak... wiem... tylko, że... nie mam pieniędzy...
Spuszcza wzrok, jakby czymś się zawstydziła, jakby to była jej wina, że nie zarobiła wystarczająco na leczenie matki. Gdyby wiedziała, co zrobić, żeby natychmiast zdobyć potrzebne fundusze, zrobiłaby to. Niemożliwe, że nie istnieje... jakiekolwiek rozwiązanie. A może istnieje...?!
- Park Minyeong, gdybyś zgłosiła się do jeszcze jednej fundacji... - zaczyna lekarz, lecz ona już go nie słucha.
Szybkim krokiem opuszcza dyżurkę, rzuca się pędem przed siebie, aż wreszcie znów jedzie taksówką. Pospiesza kierowcę i nie uspokaja się, do czasu, gdy zdyszana, spocona i zarumieniona z emocji puka do drzwi mieszkania Leo.
- Park Minyeong, co... - zanim zdąża dokończyć, ona wpada mu w ramiona i zaczyna płakać, głośno, rozpaczliwie, wylewając strumienie łez. Leo już wie, że dzieje się coś okropnego. Nie zastał Minyeong w domu nie dlatego, że nie chciała pójść z nim na randkę, a dlatego, że wydarzyło się coś, o co boi się zapytać. Obejmuje ją, głaska po głowie, czekając, aż ona sama się odezwie. Wreszcie wyczerpana Minyeong zaczyna opowiadać:
- Moja mama... nie przeżyje, jeśli nie pojedzie na leczenie do Japonii... Jung Taekwoon... Leo... oppa... czy możesz... pożyczyć mi... sto czterdzieści tysięcy? Błagam... zrobię dla ciebie wszystko, naprawdę! Wszystko... tylko pomóż mi... ratować mamę.
Leo jeszcze raz przyciska ją do siebie, zanim odpowiada:
- Tak... oczywiście, że tak... I, Minyeong-ah, nic nie chcę, tylko... żebyś nigdy więcej nie bała się poprosić mnie o pomoc. Obojętnie, co by to było, pomogę ci. Ok?
- O... ok.


***

              Lizzy siedzi bezczynnie w pokoju hotelowym. Powinna się spakować. W ogóle powinna czymś się zająć. Jutro obie dziewczyny wracają do Ameryki. Tylko, że Delilah już się spakowała i spotkała się gdzieś z tym Daesungiem. Lizzy rzuca się na łóżko, wydając z siebie dźwięk, wyrażający jednocześnie irytację, znudzenie i nie wiadomo, co jeszcze. Pewnie leżałaby tak i jęczała, gdyby ktoś nie zapukał do drzwi. Lizzy nasłuchuje chwilę i idzie otworzyć. W tym momencie zaczyna żałować, że nie ubrała się lepiej i nie pomalowała.
- Im Hyuntae! - wykrzykuje, gdy zastaje go w drzwiach.
Im Hyuntae... jaki on jest przystojny!
- Cześć, Lizzy. Może poszlibyśmy coś zjeść, wypić? - proponuje, a ona myśli jedynie o tym, że najchętniej kochałaby się z nim do rana. Tylko czy powinna przenieść ich znajomość na ten poziom? Seks jest wspaniały, lecz chyba jeszcze wspanialsze jest zakochiwanie się. Lizzy postanawia, że dziś wieczorem nie podda się swoim prymitywnym instynktom. Pozwoli tej relacji rozwijać się własnym, nienarzuconym tempem, po prostu niczego nie przyspieszać. Niech się dzieje, co chce, ona jest gotowa na miłość. Odpowiada ze swoim najpiękniejszym uśmiechem:
- Ok, potrzebuje tylko kilka... no może kilkanaście... eh, pół godziny, żeby się przygotować!


***

              - Jak ty to robisz, Dee? Nigdy nie mam cię dość... - szepcze Daesung w przerwie między pocałunkami.
Delilah straciła poczucie czasu. Wie, że jest już późno, bo na dworze zrobiło się ciemno. Nie przejmuje się tym. Myśli o innych sprawach, na przykład, że Daesung ma naprawdę wygodne łóżko. I oszałamiający zapach... mimo, że jest cały spocony po godzinie namiętnego kochania się.
- Ja też... nigdy nie mam cię dość... Ciesz się tym, że tu jestem... jeszcze dziś - odpowiada Delilah z jakąś rozpaczą.
Oboje to wyczuwają i postanawiają odrzucić jak najdalej wszystkie przykre uczucia. Znów się kochają, z taką samą pasją i zapomnieniem, co wcześniej. Wreszcie Delilah z powrotem wciąga na siebie porozwalane po pokoju ubrania. Nie chce odchodzić. Czuje się przyjemnie i komfortowo w małym, zagraconym pokoju na poddaszu w domu Daesunga. To tu dziś wieczorem opowiadał jej o sobie. Jest fotografem, pomocnikiem redaktora magazynu poświęconego tej dziedzinie (fotografii), a za zaoszczędzone pieniądze jeździ po świecie i robi mnóstwo zdjęć. Delilah też załapała się na sesję - nagą. Powstrzymuje płacz, ale pojedyncze łzy i tak spływają. Czy ona zwariowała? Zna tego chłopaka zaledwie kilka dni! Czemu tak ciężko jest jej się z nim rozstawać? Daesung przyciska ją do siebie.
- Baby, odwiedzę cię w Los Angeles.
- Nie odwiedzisz...
- Odwiedzę... no i... jest jeszcze cała noc!
- Oppa, co ty znowu wymyślasz...?
- Cieszę się, że tu jesteś... jeszcze dziś.... do rana.
Przez całą noc trzymają się za ręce, popijając drinki w przypadkowych barach, biegając między tryskającymi z ziemi fontannami. Wjeżdżają na wieżę telewizyjną, by zrobić sobie wspólne zdjęcie na tle rozgwieżdżonego nieba, krążą uliczkami w okolicach rzeki. Wbiegają na most i wpatrują się w wodę, później odwiedzają park rozrywki. Delilah nie jest na tyle odważna, by wsiąść na jakąkolwiek karuzelę. Daesung namawia ją jedynie na koło widokowe. Podziwiają światła pełnego życia, wrzasku i śmiechu Seulu, a gdy znajdują się na największej wysokości, ich usta złączają się w czułym, zmysłowym pocałunku, przy rozbrzmiewającym dookoła kawałku Winner - "Baby baby". Następnego dnia Delilah jedzie z Lizzy taksówką na lotnisko i słyszy w słuchawkach tę piosenkę.
Baby, baby...

Odwiedzę cię w Los Angeles. Odwiedzę cię. Odwiedzę...


***

              - Choi Seunghyun, wiesz że w drodze na te pieprzone Hawaje zdążyliśmy pokłócić się sześć razy? - pyta Jyuni, gdy wysiadają z samolotu w gorącym, słonecznym Honolulu. Najlepsze miejsce na wakacje, tak pewnie stwierdzili jego rodzice i jej matka, kupując im tę wycieczkę. Gdyby nie fakt, że to prezent, pewnie tak, jak Hayi i Jiyong nie wybraliby się w podróż poślubną z powodów finansowych. A w rzeczywistości dla tych podróżą poślubną był sam powrót do Korei.
- To przez ciebie. Masz okropny charakter - odpowiada swojej żonie Seunghyun - uparta, wulgarna... ała! - dodaje, gdy Jyuni kopie go w kostkę - i jeszcze przemoc stosujesz.
- To ty jesteś okropny!
Przekomarzają się tak, aż taksówka wysadza ich na hotelowym parkingu. I wreszcie znajdują się w pokoju, urządzonym we fioletowej tonacji, z ogromnym łożem. Seunghyun natychmiast się na nie rzuca. Jyuni podziwia przez okno plażę z palmami  i drewnianymi leżakami. Już wyobraża sobie siebie na takim, w seksownym bikini, popijającą drinki przy zachodzącym słońcu.
- Seung, pójdziemy popływać? - namawia go.
- Pójdziemy, ale wcześniej cię zerżnę.
- Nie! Pójdziemy popływać, później mnie zerżniesz.
- A... założysz się?
Seunghyun przewraca ją na łóżko. Nie miałaby szans uciec. Nie chce uciec. Lubi to, co z nią wyprawia. Śmieje się, już zupełnie naga, i sama zdejmuje z niego ubrania. Po chwili jęczy, czując na swoim ciele jego rozpaloną skórę. Kochają się namiętnie, krzycząc z rozkoszy, a na koniec oplatają się wzajemnie ramionami.
- O czymś zapomnieliśmy... - zaczyna niepewnie Seunghyun.
- Tak, zapomnieliśmy popływać - dodaje z wyrzutem Jyuni.
- Nie, zapomnieliśmy o prezerwatywie.


Delilah:



Lizzy:

9 komentarzy:

  1. Tak mi się żal zrobiło Minyeong:( Ale sądzę, że dzięki temu Leo się do niej zbliży;)
    Delilah to normalnie szaleje, a Lizzy też jest dobra;) I oczywiście moja ulubiona para, czyli Seunghyun i Jyuni! Oj, może będzie wpadka;)
    A skoro wspomniałaś o WINNER, to co myślisz o ich comeback'u?;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprytnie kombinujesz:) a co do Winner to "baby baby" mi się najbardziej podoba, zakochałam się w piosence i w mv:') a tobie?

      Usuń
    2. Oj to w następnym rozdziale czuję, że będzie się działo;)
      ,,Baby, baby'' jest naprawdę super, ale pozostałe piosenki równie mi się podobają;) I chyba najbardziej ,,Sentimental''. Kocham WINNER właśnie za to, że stawiają na wolne rytmy, które do nich pasują i sprawiają, że ich utwory są niezwykłe. No i MV, które opowiadają jakąś historię są jak zawsze super;)

      Usuń
    3. To prawda :) A miałam ostatnio jeszcze jeden powód do radości, bo mój UB Kim Jaejoong kilka dni temu wydawał płytę (choć teoretycznie jest w wojsku :D)
      A zdradzę ci, że mam zamiar napisać troszkę więcej o Leo:)

      Usuń
    4. Jeśli chodzi o Jaejoong'a to oczywiście go znam (bo trudno go nie znać;) ale kojarzę go oczywiście z DBSK i JYJ (ale to i tak tylko niektóre utwory) z solowej kariery kompletnie nie, poza jednym filmem z nim. Dałaś mi teraz nowe zadanie na zaznajomienie się z nim;) Ale muszę przyznać, że przystojny jest;)
      Leo to mój ulubieniec, więc jestem naprawdę szczęśliwa z twojej wiadomości, że będzie go więcej;)

      Usuń
    5. oj jest, jest:) z nowej płyty mogę polecić "all the glitters", "good luck" i "run away",choć wszystkie mi się podobają:)

      Usuń
    6. Na pewno przesłucham;) Tymczasem zapraszam do siebie w wolnej chwili, ponieważ nominowałam Cię LBA;)

      Usuń
  2. Jejku ta Minyeong ma jak na razie pod górkę. A co do naszych zakochanych, to im zazdroszczę. Jyuni i Seung to świetnie dobrana parą jeśli chodzi o ich charaktery. No i wyczuwam tutaj powiekszanie rodziny oraz dołączam się do zachwycania się piosenką Winner.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba tak wyszło, bo ja trochę szipuję TOPa z tą aktorką:D ale cieszę się, że tak wyszło^^

      Usuń