01/06/2016

school of hard knocks (rozdział 1)

ROK PÓŹNIEJ

LET'S START THE SHOW


Nam Gyuri


                Wstawiłam wodę w czajniku i siedziałam nic nie robiąc, aż się zagotowała. Bez większego zastanowienia wykonałam następne czynności. Wyjęłam z szafki nad zlewem kubek, wsypałam do niego dwie łyżeczki mielonej kawy, łyżeczkę cukru, zalałam wrzątkiem i zamieszałam. Piłam gorącą, popalając w międzyczasie papierosa i oglądając przez okno poranną panoramę miasta. Byłam niewyspana, jak zwykle po weekendzie spędzonym z Joonwonem. Dziś musiałam wracać do obowiązków. Na szczęście pracowałam w domu. Po prostu czytałam i odpowiadałam na maile od czytelników, wybierałam najciekawsze do publikacji. W redakcji pojawiałam się raz w tygodniu, by zdawać relacje z tego, co zrobiłam. Widok miasta mnie przygnębił. Wieżowce, siedziby firm, stacji telewizyjnych, autostrada i most przecinający rzekę Han, którym sunęły samochody. Wszędzie toczyło się życie, wszędzie tylko nie tu, w mojej skromnej kawalerce w bloku na szesnastym piętrze, w jednej z ruchliwszych dzielnic miasta. Czułam się samotna i zapomniana. Bo co znaczyłam wśród tysięcy, milionów osób zamkniętych w swoich mieszkaniach? Nic. Gdyby przypadkiem upadła i rozbiła głowę, dopiero Joonwon znalazłby mnie tu po kilku dniach. Przerwałam to niepokojące myślenie, odchodząc od szyby. Zadręczanie się w niczym nie pomoże. Zgasiłam papierosa i usiadłam przy biurku z nieskończoną kawą. Przeczytałam maila o historii miłosnej licealistki ze starszym o dwadzieścia lat od siebie facetem, maila o kobiecie prześladowanej w pracy, aż trafiłam na coś naprawdę przerażającego.

Jest noc. Nie mogę zasnąć, bo o szybę obija się jakaś zbłąkana ćma. Jak tylko zamykam oczy, słyszę kroki. Zastanawiam się kto to. Mama? Jej mąż, który pozwolił mi nazywać siebie tatą, a jak nikt nie widział, łapał mnie za kolano i ściskał tak, że zostawały siniaki? Mam nadzieję, że to nie on. Zawijam się w kołdrę, chociaż jest gorąco i cała zdążyłam się spocić. Mam czternaście lat, jestem jeszcze dzieckiem, jestem tylko dzieckiem. Słyszę kaszlnięcie i rozpoznaję je. To niestety on. Kroki zbliżają się do mojego pokoju.
c.d.n

                Głośno nabrałam w płuca powietrze. Czułam, że mogłabym się nim udusić. Gdybym popiła kawą, to z chyba naprawdę bym się udusiła. Zatrzasnęłam laptopa, żeby nie patrzeć więcej na tę wiadomość. Drżałam na całym ciele i nie mogłam się uspokoić. Po chwili kompletnego paraliżu złapałam za telefon i wybrałam numer Joonwona. Tylko co ja mam mu powiedzieć? Że ktoś wysłał na adres redakcji historię, która jest moją historią? Rozłączyłam się. To bez sensu. To zwykły przypadek. Nic więcej. Nie powinnam się przejmować takimi sprawami. Wypaliłam jeszcze jednego papierosa, wpatrzona w panoramę miasta i zabrałam się z powrotem do pracy. Kilka minut później oddzwonił Joonwon.
- Co chciałaś? - zapytał.
- Nic - odpowiedziałam - chciałam ci życzyć dobrego dnia.


Moon Joonwon (Joowon)

                Denerwowałem się trochę, bo cotygodniowe odcinki mają być emitowane na żywo. Co innego, kiedy grałem w filmach, czy dramach, jeżeli coś nie wyszło, po prostu powtarzałem tę scenę do skutku. W programach live nie mogą zdarzać się wpadki. Na szczęście wszystko miałem w notatkach, ściskałem je w dłoniach, niewielki skoroszyt z nazwą show napisaną po zewnętrznej stronie: SCHOOL OF HARD KNOCKS. Myślałem o Gyuri. Spędziliśmy na wyjeździe ostatni weekend. Spacerowaliśmy po górskich szlakach i nic nas nie obchodziło, byle tylko być ze sobą w każdym momencie, choćby kiedy któreś szło do toalety. Wiedziałem, że jak tylko zacznę nagrywać program nie będę mieć tak wiele czasu dla siebie i jednocześnie dla Gyuri. Ludzie ze stuffu podeszli do mnie, makijażystka nałożyła mi na twarz jeszcze więcej pudru (zastanawiałem się jak to możliwe, że taka gruba warstwa jeszcze nie odpada) i kazali mi wyjść na scenę, gdy usłyszę melodię rozpoczynającą program. Właściwie w tej znaczącej chwili przestałem się stresować. Zobaczyłem rozemocjonowaną, zgromadzoną wokół publiczność i powtarzałem sobie, że jestem tu po to, aby dostarczać im rozrywki. Ktoś, kto dostarcza rozrywki powinien się wyluzować.
- Witam wszystkich widzów zgromadzonych w studiu i przed telewizorami. Jestem Joowon i poprowadzę "School of hard knocks", wyjątkowe, emocjonujące show, w którym przez sześć miesięcy dwa sześcioosobowe boysbandy zawalczą o to, by zadebiutować. Zapoznajmy się z naszymi utalentowanymi kandydatami!
Przedstawiłem zespoły, wyczytując imiona i nazwiska członków, którzy po kolei pojawiali się na scenie. Rozpocząłem od grupy B2ST, uformowanej przez Cube Entertainment. Yoon Doojoon, Jang Hyunseung, Shim Hyunseong, Yang Yoseob, Lee Gikwang i Son Dongwoon usiedli na przygotowanej dla nich ławce po prawej stronie i zostali przywitani brawami. Rozglądali się dookoła, uśmiechnięci. Ja wyczytałem członków grupy Boyfriend ze Starship Entertainment. Kim Donghyun, Lee Jeongmin, bliźniacy Jo Youngmin i Jo Kwangmin, Yong Junhyung i Park Jiyeon usiedli na ławce po lewej stronie i też otrzymali brawa. Każdy z dwunastu członków przedstawił się i powiedział o swojej pozycji w zespole. Później poprosiłem liderów, żeby opowiedzieli coś o nazwach swoich grup.
- Jesteśmy B2ST i jesteśmy the best - wyjaśnił krótko i zwięźle Yoon Doojoon.
- Jesteśmy Boyfriend, bo... - zaczął Kim Donghyun.
- Bo jesteśmy idealnymi chłopakami - dokończył Lee Jeongmin ze śmiechem i po chwili wszyscy w studiu chichotali.
Zajrzałem w notatki i zapowiedziałem pojawienie się głównego organizatora show - Shin Donghyuna. Shin Donghyun - MC Mong wszedł na scenę, rapując kawałek jednego ze swoich najbardziej znanych przebojów "Circus". Wreszcie stanął obok mnie, czekając aż przeprowadzę mini wywiad.
- Oto ktoś, kogo wszyscy znamy, jako muzyka, rapera, kogoś, kto zdominował koreańską scenę szalonych lat dziewięćdziesiątych i utrzymuje się na szczycie, od czasu do czasu wywołując kilka skandali - w tym momencie Shin Donghyun się zaśmiał - MC Mong, opowiedz coś o " School of hard knocks".
- "School of hard knocks"... to mój program - zaczął, co zabrzmiało, jakby nie przygotował nic więcej do powiedzenia i znów się zaśmiał, żartowniś - to program, o którego wyprodukowaniu od dawna marzę. Niestety, poszukiwania sponsorów, współpracowników pochłonęły mnóstwo czasu. Wszytko po to, by stworzyć show na najwyższym poziomie. Spełniając swoje marzenie, spełnię marzenie tych dwunastu młodych, utalentowanych chłopaków i, mam nadzieję, że i państwa.
- To jak fundacja "mam marzenie"! - podsumowałem - a co powiesz o zasadach show?
- Zasady nie są skomplikowane. Zespoły zamieszkają w dormach, poznają swoich menadżerów i artystów, szkolących ich w różnych dziedzinach, śpiewu, tańca, rapu. Zastanawiacie się kto to taki? Uczestnicy też się zastanawiają! Oczywiście ich spotkania z trenerami, godziny prób, wszelkie zmagania, konkurencje muzyczne i sprawnościowe, wszystko będzie nagrywane, emitowane i komentowane w cotygodniowych odcinkach prowadzonych przez naszego przystojnego Joowona.
Uśmiechnąłem się i ukłoniłem.
- A nasz przystojny MC Mong opowie jeszcze o zasadach głosowania - dodałem i słysząc "przystojny MC Mong" widzowie wybuchli śmiechem, a sam Shin Donghyun udawał zawstydzonego.
- Po emisji każdego odcinka odbędzie się głosowanie widzów na ulubiony z zespołów. Głosy, dodane do głosów trenerów, dadzą końcowy wynik. Zespół z lepszym wynikiem ogólnym w ostatnim odcinku show, zadebiutuje.
- Kto to będzie? B2ST? Boyfriend? Kto zdobędzie więcej głosów? - powtarzałem tajemniczo, patrząc na chłopaków - obu zespołom życzymy powodzenia. Fighting!
- Fighting! - zawołali jednocześnie B2ST i Boyfriend.
Plan reżyserki był taki, by zakończyć odcinek wesołym akcentem, dlatego MC wykonał całą piosenkę "Circus", a członkowie zespołów wstali i tańczyli dookoła niego. Ja zamierzałem opuścić scenę. Jak się kłaniałem, niechcący upuściłem notatki. No tak, musiała być jakaś wpadka.



Yong Junhyung (Boyfriend)

                Sprawdzałem w telefonie komentarze pojawiające się na forum "School of hard knocks", kiedy oberwałem w ryj z otwieranych drzwi.
- Kurrrwa!!! - krzyknąłem.
Upuściłem telefon na podłogę, oczywiście się rozwalił. Złapałem się za bolący nos i doszedłem do jednego wniosku - krwawił.
W drzwiach stał przerażony Jeongmin.
- Hyung!!! Przepraszam! Wszystko ok?
- Taaa.
- Krwawisz.
- No kurwa krwawię, jebłeś mnie z drzwi w ryj, jak mam kurwa nie krwawić?!
- Nie wiedziałem, że tu stoisz... Nie słyszałeś, że spuszczam wodę?
- Myślisz, że nie mam co robić tylko nasłuchiwać, czy ktoś wodę w klozecie spuszcza?!
- Hyung, naprawdę przepraszam...
Jeongmin objął mnie ramieniem i wyciągnął chusteczkę. Nie przyjąłem jej. Odepchnąłem go, przeklinając.
- "bo jesteśmy idealnymi chłopakami" -  powtarzałem jego tekst z wizji z kpiącym śmiechem. Jeongmin umył ręce i wyszedł z kibla. Ja poskładałem rozwalony telefon. Pochyliłem się nad umywalką i odkręciłem zimną wodę, by opanować krwotok.


Min Dohee

                Odetchnęłam z ulgą, gdy odcinek się skończył i wszystko przebiegło bez komplikacji. No, oprócz tego, że Joonwon upuścił notatki, co postanowiłam mu wybaczyć, bo był zbyt przystojny, żeby na niego krzyczeć. Oczywiście nie przyznałam mu się, że w ukryciu się w nim podkochuję. Oglądałam odcinek za kulisami na małym monitorze w wersji, w której emitowała go telewizja. Przez to cała zdrętwiałam od siedzenia na niewygodnym krześle i kiedy tylko wstałam, wylądowałam na podłodze. Na moje nieszczęście w tym momencie wbiegł podekscytowany MC Mong i stanął jak wryty, zastając mnie na podłodze.
- Min Dohee! Nie musisz padać przede mną na kolana - zakpił ze mnie, nic nowego.
Miałam ochotę walnąć go w łeb, by zniknął wreszcie ten jego pretensjonalny uśmieszek. 
- Oglądalność sięgnęła 43%. Rozumiesz? Blisko 50% Koreańczyków widziało nasz program! - powiedziałam, wstając bez niczyjej pomocy, choć Donghyun wyciągnął do mnie rękę - przyszedłeś mi pogratulować, czy dokuczać? 
- Nie wiem, nie wiem...
- Ty!!! Przypominam, że spędziłam rok na reżyserowaniu twojego show, to mi zawdzięczasz sukces!
Donghyun złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie. Zadrżałam. A co najbardziej zawstydzające, wszystko rozgrywało się przy ekipie telewizyjnej.
- To prawda, baby. Zawdzięczam ci sukces. Powinienem w podzięce zaprosić cię na drinka? 
Członkowie ekipy zaczęli bić brawa. Czułam, że się rumienię. Wyrwałam ręce z uścisku Donghyuna i zabrałam go na korytarz. 
- Co ty sobie wyobrażasz?! Ośmieszanie mnie przy obcych ludziach sprawia ci przyjemność?!
- Wyjście ze mną na drinka jest ośmieszające?
- Nie to chciałam powiedzieć.
- Ale powiedziałaś. W ramach przeprosin powinnaś przyjąć moje zaproszenie.
- Oh, wybacz, nie gustuję w zabawach w stylu lat 90-tych.
- Twierdzisz, że jestem jakiś zacofany?!
- Twierdzę, że ludzie zbliżający się do czterdziestki nie bywają w młodzieżowych klubach.
- A ty, młoda, byłaś w ogóle na imprezie w stylu lat 90-tych?
- Nie.
- Więc jak możesz powiedzieć, że w nich nie gustujesz? To tak jakbyś powiedziała : nie lubię szparagów, a nigdy ich nie jadła!
- Lubię szparagi.
- To jak? - zapytał z uśmiechem Donghyun i znów jakoś niebezpiecznie się do mnie zbliżył - jedziemy na imprezę? 
- Ok - odpowiedziałam przez zaciśnięte z nerwów szczęki - umrzesz, jeżeli nie będę się dobrze bawiła.


Shin Donghyun

                Najzabawniejsze w Dohee było to, jak szybko się denerwowała. Czasami celowo ją prowokowałem. Trochę się pobuntowała i ulegała mi we wszystkim. Nie chciała, byśmy wyszli  we dwoje ze stacji telewizyjnej, a raczej żeby ktoś, wychodzących nas we dwoje, zobaczył. Poszedłem więc pierwszy do auta i czekałem na Dohee, dając jej wcześniej wskazówki, w którą stronę się kierować na podziemnym parkingu. Zjawiła się kilka minut po mnie, jak się umawialiśmy, co oznacza, że chyba nie błądziła. 
- Zapnij pasy - poleciłem jej z uśmiechem - będzie ostra jazda. 
Wyglądała, jakby  znowu chciała mnie za coś opierdzielić, lecz w ostatniej chwili rezygnowała. Wyjechałem z parkingu ze spektakularnym piskiem opon. Niewiele osób wie, że w przeszłości, aby utrzymać się w stolicy i zostać sławnym raperem, zarabiałem w nielegalnych wyścigach samochodowych. Choć od lat jestem przykładnym obywatelem, pewne umiejętności mi pozostały i postanowiłem pokazać je Dohee. Początkowo ignorowała moje popisy, chyba mając nadzieję, że szybko się znudzę, a jak wjechaliśmy na autostradę i wyprzedzaliśmy po kilka samochodów naraz, zaczęła protestować.
- Shin Donghyun, przestań, przestań natychmiast! Myślisz, że to szczeniackie zachowanie może mi zaimponować?!
- Szczeniackie? Przed chwilą byłem przedstawicielem czterdziestolatków, którzy nie znają się na młodzieżowych rozrywkach.
- Ojej, no przepraszam! Uraziłam cię tym? Postanowiłeś mnie ukarać, zabijając na autostradzie?!
- Spokojnie, Min Dohee, to żadna kara i nikt tu dziś nie zginie - zapewniłem, jeszcze przyspieszając.
Dohee wydarła się jak zarzynane zwierzę. I krzyczała, aż zatrzymaliśmy się na parkingu przy lokalu "90' sunshine". Przez pewien czas po prostu siedzieliśmy w samochodzie. Wysiadłem pierwszy, otworzyłem jej drzwi. Wyskoczyła, głośno wzdychając.
- O Boże, ja żyję! Naprawdę żyję... Chyba muszę się napić.
- O to chodziło - odpowiedziałem z uśmiechem - byś była w nastroju do picia ze mną.
- Zaraz, zaraz. Chcesz powiedzieć, że z powrotem masz zamiar prowadzić samochód pijany?!
- Nie, baby. Z powrotem weźmiemy taxi.
- Weźmiemy? My weźmiemy?
- No tak,  odstawimy do domu ciebie, później taksówkarz zawiezie mnie.
- Niech ci będzie.
Weszliśmy do klubu. Muzyka grała głośno, światła i dyskotekowe kule na moment nas oślepiły. Dohee miała zażenowaną minę, ja - rozbawioną. Z powodu wczesnej pory niewiele osób szalało na parkiecie, czy karaoke. Przeważnie towarzystwo w moim wieku w kolorowych, błyszczących ubraniach zasiadało kanapy i upajało się różnego rodzaju alkoholem. Pociągnąłem Dohee do wolnego stolika.
- Nie wyglądasz, jakbyś czuła się swobodnie.
- Bo się nie czuję. 
- Kelnerko! - zawołałem i roznegliżowana panna z notesem zjawiła się obok - poproszę podwójną tęczę - powiedziałem.
- Tęczę? - powtórzyła Dohee - co to...?
- Zobaczysz - wszedłem jej w słowo.
Muzyka grała tak głośno, że ledwo się słyszeliśmy. Mi to nie przeszkadzało. Właściwie to mógłbym tylko siedzieć i patrzeć jak kolory tańczą na twarzy mojej ulubionej reżyserki. Po chwili kelnerka postawiła na stoliku dwie kolejki shotów w kolorach tęczy.
- Zwariowałeś - skomentowała Dohee - mam wypić siedem shotów?!
- Nie, możesz wylać.
Dohee odpowiedziała zdenerwowanym spojrzeniem. Piliśmy w dość wolnym tempie. Mimo wszystko Dohee upijała się zapewne szybciej ode mnie, a wolałbym by nie zarzygała taksówki odwożącej ją do domu. Z każdym shotem byliśmy weselsi i rozmowniejsi. Obgadaliśmy członków ekipy telewizyjnej, wyśmialiśmy kilka osób, porównywaliśmy sceny erotyczne w filmach koreańskich z hollywodzkimi i dyskutowaliśmy o ostatnim meczu piłki nożnej narodowej drużyny. Po piątym kieliszku lekko wstawiona Dohee zaczęła nucić lecące kawałki (no proszę, jednak je znała!), po szóstym zaśpiewała na karaoke piosenkę Fin.K.L "Forever love". W jednej ręce ściskała mikrofon, drugą rytmicznie wymachiwała. Po chwili wszyscy w klubie patrzyli na nią, nic dziwnego skoro biegała między stolikami a parkietem, pozdrawiając przypadkowych ludzi wśród których nie rozpoznała DJ'a DOC z jakąś panną oraz członków Turbo Kim Jungnama i Kim Jongkooka. Śpiewała nieźle a jeszcze lepiej się przy tym bawiła. Rzeczywiście, alkohol szybko na nią działał i zastanawiałem się, czy jak jutro przypomni sobie tę imprezę też będzie taka rozbawiona. Podniosłem się z kanapy, by nie tracić jej z oczu. Akurat wdrapywała się na stolik, żeby następnie widowiskowo z niego zeskoczyć i wpaść mi prosto w ramiona, gdzie uwieszona na mojej szyi zakończyła piosenkę. Kolejne godziny spędziliśmy na parkiecie tańcząc, splatając swoje ciała w uścisku i popijając wodę mineralną. A około trzeciej w nocy zmęczeni i spoceni przysypialiśmy na tylnym siedzeniu taksówki przy cichych dźwiękach samochodowego radia i uderzającego o szyby deszczu. Światła nocnego Seulu wydawały się spokojne i nieruchome w porównaniu z tymi dyskotekowymi. Zatrzymaliśmy się przed domem Dohee. Pomogłem jej wysiąść i odprowadziłem ją do drzwi. Staliśmy tak i mokliśmy pod czujnym spojrzeniem taksówkarza. zza opadanej szyby. 
- Dobranoc. Mam nadzieję, że dobrze się bawiłaś - powiedziałem.
Nie odpowiedziała. Odszedłem kilka kroków, a kiedy się odwróciłem, stała nadal przed drzwiami jak gdyby nigdy nic. Kazałem jej iść do domu. Pokiwała głową, że nie. A jak zapytałem, czy nie zabrała kluczy i krępuje się dzwonić pijana dzwonkiem o tej godzinie, powiedziała, wystawiając twarz tak, by padał na nią deszcz:
- Aaah! To orzeźwiające.
W kilka kroków znalazłem się przy Dohee i całowaliśmy się namiętnie, aż zabrakło nam tchu.


OD AUTORKI:


Tak, namieszałam w składach zespołów, w konkretnym celu...:) No i przepraszam za słownictwo Junhyunga, kogoś musiałam zrobić bad boy'em:) 

I najlepszego dla wszystkich małych i dużych dzieci!^^

8 komentarzy:

  1. Zaczyna się naprawdę dobrze ^^ a Junhyung całkiem fajnie pasuje do bad boya ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że się podoba^^ Haha, mi też pasował, chociaż - mam nadzieję - naprawdę jest milszym człowiekiem :D

      Usuń
  2. To było super! Wiedziałam, że ta dwójka będzie coś kręcić! Ciekawe kiedy przejdą do następnej bazy;) A taki Junhyung mi się podoba, chociaż o takie zachowanie podejrzewałabym bardziej Donghyun'a albo Minwoo;) Ale whatever;) Podsumowanie, że B2ST jest po prostu the best, było super i typowe dla tej grupy;) A Boyfriend, też prawdziwe;) I wątek Gyuri mnie bardzo zaciekawił;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem, że Dohee trochę namiesza w relacji z Donghyunem (Shin Donghyunem :D) i (nie zdradzę w jakim sensie), przyczyni się do tego wspomniany przez ciebie Minwoo, choć to tak 4ty-5ty rozdział, jak się pojawia. Za to wspomniany Donghyun z Boyfriend też czymś powinien zaskoczyć:) Historię Gyuri oczywiście powoli będę rozwijała^^
      A jak tam niemiecki?:p

      Usuń
    2. OOOOO nie mogę się doczekać Minwoo;) I Donghyun czymś zaskoczy? Ciekawe czym?;))) No oczywiście jestem ciekawa wszystkich! Stworzyłaś tak ciekawe opowiadanie, że każdy jego bohater czymś intryguje, więc zapowiadają się pasjonujące historie;) Może będzie lepsze od Blue Lagoon, które nadal jest (według mnie;) numer jeden wśród twoich opowiadań;) Ale nie zapeszam i życzę dużo weny;)
      Ehh... niemiecki... może zdam?;) Ale te "może" to jest tak wielkie jak Morze Bałtyckie;) Bo muszę przyznać, że egzamin był trudny. Ale nieważne, jakoś to będzie;) Jeszcze inne egzaminy przede mną;) Mam nadzieję, że Tobie wszystko idzie rewelacyjnie;)

      Usuń
    3. Staram się, by o każdym coś było, choć zobaczymy jak to wyjdzie i czy nie przełożę na to swoich osobistych sympatii :D (bo chociaż sympatią darzę wszystkich, swoich ulubieńców oczywiście mam, specjalnie póki co nie zdradzam kogo:))
      Co do niemieckiego, wierzę, że zdałaś i inne też pozdajesz! Ja swoje zaczynam dopiero 15go, więc jeszcze trochę sobie chilluję, a do tego pogoda taka ładna (tak, ja jestem fanką upałów) ^^
      PS. Mam nadzieję, że wstawisz u siebie rozdział przez weekend!:)

      Usuń
    4. Może później uda mi się zgadnąć kogo dażysz szczególną sympatią;)
      No 15 to jeszcze masz trochę czasu;) Na pewno zdasz;) Nie mogłoby być inaczej;) U mnie weekend zawalony, bo w pon, wt i śr egzaminy, więc mam co robić;) Potem 14 czerwca egz z Historii Anglii, więc też taka lipa z pisaniem, bo materiału do nauczenia się jest od cholery;) Pożyjemy, zobaczymy;)

      Usuń
    5. Jak nie, to później już zdradzę, nie chcę po prostu dawać od początku przypuszczeń, że będę kogoś faworyzowała i pisała o nim więcej, bo staram się, żeby tak nie było:D
      To rzeczywiście zawalony tydzień, muszę się uzbroić w cierpliwość z czekaniem na rozdziały u ciebie:(
      Za to niedługo już wakacje, więc fighting!

      Usuń