08/02/2017

school of hard knocks (rozdział 37)

REALLY BAD THINGS


Yoon Doojoon (B2ST)

                Szedłem szybkim krokiem w kierunku drzwi wyjściowych stacji telewizyjnej School of hard knocks. Skoro wszyscy w zespole oskarżali mnie o spisek z Boyfriend i wiedzieli swoje, nie było sensu po raz kolejny się tłumaczyć. Pewnie wykorzystaliby to na moją niekorzyść. Nie mogłem zrozumieć, co ich opętało. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywali i nigdy wcześniej nie wydawali mi się w niczym tacy jednomyślni. Zupełnie, jakby zaplanowali ten atak przeciwko mnie.
- Yoon Doojoon! - rozległ się gdzieś w oddali głos Kim Taehee.
Nie zareagowałem. Bo dobrze wiedziałem, co chciała zrobić. Zamierzała mnie zatrzymać swoimi tanimi sloganami "jesteś liderem, powinieneś dbać o atmosferę w zespole i pogodzić się z chłopakami". Jakbym ja się z nimi kłócił... podczas gdy wyszedłem po to, żeby nie doprowadzić do kłótni!
Taehee próbowała mnie dogonić. Zdyszała się przy tym, a przecież nie szedłem aż tak szybko. Ach, racja, jej kostka. Poczułem niespodziewane szarpnięcie. Taehee zmusiła mnie, żebym odwrócił się w jej stronę.
- Co?! - rzuciłem gniewnie - jak chcesz, żebym wracał z chłopakami do dormu i może jeszcze ich przepraszał, to odpuść sobie! Bo ja nigdzie nie wracam i nikogo nie przepraszam!
Była dziwnie spokojna.
- A co robisz? Możesz mi zdradzić, co robisz dziś wieczorem?
- Nie wiem. Pójdę się napić? A potem wrócę do domu? Pewnie coś w tym stylu - stwierdziłem, też o wiele spokojniej.
Wtedy z jednego z pomieszczeń wyszedł MC Mong.
- Taehee, zaprowadź chłopaków do vana i odwieź do dormu - polecił jej.
Złapała mnie za rękę, ciągnąc w kierunku bocznych drzwi.
- Szybko! - szepnęła i dopiero w tym momencie dotarło do mnie, co zamierzała.
Rzuciliśmy się do ucieczki. Choć po zdjęciu gipsu kostka Taehee nadal nie była w pełni sprawna, nie spowalniała jej bardzo. A może to MC Mong zrozumiał, że jeżeli nas dogoni i tak nic nie zdziała, więc po prostu się poddał. Kiedy wypadliśmy z budynku, wreszcie odetchnęliśmy. Taehee nie miała kurtki, więc okryłem ją swoją. Przez to sam byłem jedynie w ciuchach z występu i czułem, że zamarzam.
- Ty ją ubierz - powtarzała menadżerka - bo jeszcze się rozchorujesz.
Oślepieni światłami samochodów omal nie przeoczyliśmy rozpędzonej taksówki. Byłem gotowy wybiec na szosę, żeby tylko ją zatrzymać. Ale Taehee znowu złapała mnie za rękę. A taksówka stanęła obok nas. Wsiedliśmy z westchnieniem ulgi. Po drodze ustaliliśmy, żeby wpaść do domu Taehee po jej kurtkę, a potem wyjść gdzieś do miasta. Taksówkarz nie mógł na nas zaczekać, bo miał umówiony kolejny kurs. Skoro nie musieliśmy się spieszyć, zwiedziłem sobie apartament. Świetnie odzwierciedlał jej charakter. Pokoje były przytulne, pełne jasnych mebli z różnymi dekoracjami. W kuchni znalazłem do połowy wypite wino i kieliszek. Pozwoliłem sobie nalać trochę do skosztowania.
- Ymm, dobre - popiłem jeszcze kilka łyków.
Taehee, w kurtce, stała w drzwiach do kuchni i mnie obserwowała.
- Co ty robisz? - spytała wreszcie.
- Tym chciałaś uczcić jego zaręczyny?
- Nie chciałam niczego uczcić.
- Cały czas liczyłaś, że wybierze ciebie, prawda? Miałaś nadzieję, aż do chwili, kiedy ogłosili zaręczyny.
- Skończ.
- Starałaś się wszystkim pokazać, że jakoś się trzymasz, a tak naprawdę...
- Yoon Doojoon!!!
Zabrała kieliszek. Sama nalała sobie wina i wypiła duszkiem.
- No co? Przy mnie nie musisz udawać. Ja wszystko wiem - powiedziałem.
- Nic nie wiesz. Nie wiesz, czemu inni cię oskarżają. Nie o to przecież, że opowiadasz Boyfriend rzeczy, których tak naprawdę nie powinieneś...
Podniosłem kieliszek i popiłem.
- Świetnie. Ty też uważasz, że to taka zbrodnia...
- Nie, po prostu nikt nie chce się z nimi spoufalać. Skoro i tak tylko jeden z zespołów może wygrać.
- Zabrałaś mnie ze stacji telewizyjnej, żeby mi to powiedzieć?! Mogłaś sobie darować!
- Zabrałam cię tu...
Krzyczeliśmy na siebie, wyrywając sobie wzajemnie kieliszek i dolewając wina, zupełnie jakbyśmy mieli się zaraz pozabijać. Nic, na pewno nic nie wskazywało na to, że wreszcie i tak skończymy w łóżku...



Yong Junhyung (B2ST)

                Ze śmiechem wpadliśmy do pokoju Hyuny. Chociaż mieliśmy dla siebie całą noc, nie mogliśmy się powstrzymać, by nie pocałować się i nie paść na łóżko. W tym momencie zadzwonił mi telefon. Hyuna znalazła go w kieszeni moich spodni i schowała pod poduszkę.
- Oddaj - powiedziałem.
- Nie.
- Hyunaaa.
- Co? Chcesz, żebym była zazdrosna?
- Nie. Ale chcę wiedzieć, kogo opieprzyć za to, że nam przeszkadza.
- No dobrze, tylko pospiesz się - zachichotała Hyuna, podając mi telefon i wsuwając dłonie za moją koszulkę.
Wszedłem w spis nieodebranych i zdziwiłem się:
- Junsung? Oddzwonię.
Podniosłem się, bo bliskość Hyuny mnie rozpraszała. Podszedłem do okna, patrząc na opustoszały, jak zwykle w weekend, teren kompleksu. Zanim oddzwoniłem do brata, widocznie pierwszy po raz kolejny wybrał mój numer. Odebrałem.
- Hyung!!! - zawołał z przerażeniem - tata... tata trafił do szpitala!
Zupełnie mnie zatkało. Hyuna musiała coś zauważyć, bo zaraz znalazła się obok, pytając dyskretnie, co się dzieje.
- Jak to...? - wyrzuciłem z siebie.
Chwilowo na nic więcej nie było mnie stać. Chociaż mogłem przypuszczać, że skoro tylko Junsung tak intensywnie próbował się do mnie dodzwonić, wydarzyło się coś złego.
- Już kilka dni bolało go serce... a dzisiaj... dzisiaj wieczorem zasłabł. Hyung... Tak bardzo się boję. Przyjedziesz do mnie i zawieziesz do szpitala? - błagał.
Był taki wystraszony, że po prostu nie mogłem go z tym zostawić i powiedzieć "nie".
- Ok - zgodziłem się - zaraz u ciebie będę.
Hyuna położyła dłonie na moich ramionach.
- Junhyung, o co chodzi?
- Mój ojciec jest w szpitalu. Junsung chce, żebyśmy obaj go odwiedzili...
- Podwiozę was - postanowiła Hyuna.
- Nie, wezmę taxi - stwierdziłem - lepiej nie prowokować plotek, a przecież ktoś może nas zobaczyć.
- Nie wygłupiaj się, Yong Junhyung! - jej stanowcza reakcja ostatecznie mnie przekonała.
Ubraliśmy się i poszliśmy do samochodu. Nie traciliśmy czasu. I nie martwiliśmy się już, czy ktoś nas zobaczy, czy nie. Chociaż Hyuna włączyła ogrzewanie, dotarło do mnie, że cały się trzęsę. Ojciec w szpitalu? Wydawało mi się to wręcz nieprawdopodobne. A może nie był taki silny, jak wszyscy sądzili? Może od dawna chorował? Może wielokrotnie skarżył się na serce, tylko ja o niczym nie wiedziałem? Różne myśli krążyły mi po głowie. Hyuna milczała. Skupiła się na drodze. Prowadziła, o wiele zbyt ryzykownie przekraczając prędkość, za to dojechała do domu mojego ojca wyjątkowo szybko. Nie dodzwoniłem się do Junsunga, by mu powiedzieć, żeby się ubrał i zszedł do samochodu. Zaniepokojony, zdecydowałem:
- Pójdę po niego.
Hyuna przytaknęła.
Podbiegłem do domofonu. Po chwili rozległ się głos mojego brata:
- Hyung, wejdź!
Otworzył mi drzwi. Wszedłem do windy i, jadąc na trzecie piętro, zastanawiałem się, czemu Junsung nie może po prostu zejść. Niczego się nie domyśliłem... jeszcze naciskając dzwonek...
W drzwiach stanął mój ojciec i zapytał ze zdziwieniem:
- Junhyung?

***

                Ciężko stwierdzić, kto był w większym szoku: ja, czy ojciec.
- Junhyung? Ty tutaj? - zapytał.
- Zastałem brata?
- Tak, siedzi u siebie w pokoju. Wejdź.
Wszedłem. Nie, w sumie to wbiegłem do pokoju Junsunga. Złapałem go za koszulkę, zmuszając do wstania i potrząsając nim.
- Serce?! Szpital?! Tak?! - wrzeszczałem.
- Hyung, ja...
- No co?! Co ty? Co, kurwa, ty?!
W tym momencie do pokoju wkroczył ojciec.
- Junhyung! Junsung! Uspokójcie się, natychmiast! Co tu się dzieje?
Obaj opadliśmy na łóżko.
- Też chciałbym wiedzieć - stwierdziłem - tato, podobno chorujesz na serce i leżysz w szpitalu.
- Co?
- Może tata zapytać Junsunga.
Ojciec spojrzał podejrzliwie na mojego brata.
- Czemu mu nie powiesz, tato? Jak było ci przykro, oglądając to nagranie. 
- Nagranie? - spytaliśmy jednocześnie ojciec i ja.
- Hyung, doszedłem do wniosku, że tata powinien je zobaczyć, skoro dotyczyło go bezpośrednio - tłumaczył Junsung.
Wtedy się domyśliłem. Nagranie, na którym mówiłem o ojcu. Junsung mu je pokazał. Chciał, żebyśmy się spotkali i porozmawiali. Postawił nas w tak niezręcznej sytuacji.
- To nagranie nigdy nie powinno było powstawać. A zwłaszcza nie powinno było polecieć w telewizji - rzuciłem oschle.
- Hyung, tata płakał, kiedy to słyszał...
- Junsung! - znowu ojciec i ja jednocześnie go powstrzymaliśmy.
- Czemu się wreszcie nie pogodzicie? Czemu nie powiecie sobie wszystkiego wprost? - kontynuował mój brat.
- Junsung. Nie uważasz, że to za wiele? Zwabiasz go tu podstępem, wymyślasz kłamstwa, że leżę w szpitalu i zmuszasz do rozmowy o czymś, o czym nikt nie chce rozmawiać? - zapytał z powagą ojciec.
Junsung zamilkł. Popatrzył na mnie pytająco. Czy pomyślał to, co ja? Że po raz pierwszy w życiu ojciec stanął po mojej stronie? Przez moment nie byliśmy rywalami, byliśmy po prostu ojcem i synem. Zapadła cisza.
- Tato... - powiedziałem wreszcie - przepraszam, jeżeli to nagranie cię zabolało.
A potem po prostu uciekłem. Wbiegłem do samochodu, poprosiłem Hyunę, by wracała do dormu i o nic nie pytała. Nie pytała, co wbrew pozorom skłoniło mnie do zwierzeń. I kiedy wreszcie zrobiliśmy to, w czym przedtem przeszkodził nam Junsung, czułem, że się uspokoiłem, opowiadając jej o wszystkim stopniowo, po kawałku między każdym kolejnym jękiem rozkoszy.



Shim Hyunseong (Boyfriend)

                Chłopacy mieli swoje weekendowe plany. Donghyun spieszył się do syna, bliźniacy już powiedzieli rodzicom, że przyjadą do domu, Minwoo chciał odwiedzić dziewczynę, a Jeongmin...
- Może wyskoczymy do miasta? - zaproponowałem mu.
- Yhmm... bo wiesz... idę dzisiaj do Sohyun - wyjaśnił - może wyskoczymy gdzieś w niedzielę?
- W niedzielę? Ok - zgodziłem się.
No cóż, więc mi też nie pozostało nic innego, jak wracać do domu i posiedzieć z rodzicami. Nie, żebym za nimi nie tęsknił, po prostu brakowało mi zabawy. Przez cały tydzień ciężko pracowaliśmy z zespołem i to chyba nie dziwne, że w weekend chciałbym porobić coś rozrywkowego. Rozważałem, czy nie zadzwonić po kogoś ze swoich starych znajomych, lecz po chwili zastanowienia porzuciłem ten zamiar. Odkąd byłem trainee niewiele się spotykaliśmy, a kiedy rozpoczął się program, kontakty w sumie się pourywały. To była przykra prawda. I tak przeglądając spis numerów w telefonie, przypomniała mi się Nana. Tamta prostytutka, która przez pomyłkę trafiła do chłopaków z B2ST, do których jeszcze wtedy należałem i... przeżyłem z nią kilka naprawdę przyjemnych chwil. Zostawiła mi po wszystkim swój numer i polecała się na przyszłość. Nic nie szkodziło zadzwonić... Nana odebrała po trzech sygnałach.
- Taaak? - rozległ się jej uwodzicielski głos.
- Cześć. Tu... Hyunseong, ze School of hard knocks. Pamiętasz mnie?
- Ahahaha! - zachichotała i szczerze to nie wiedziałem, czym była taka rozbawiona - pamiętam. Zabrakło ci pieniędzy.
- Dziś mam pieniądze - odpowiedziałem stanowczo - wystarczająco, by poprosić o specjalne usługi.
- Specjalne usługi?
- Spotkamy się w klubie, żeby je ustalić?
- Zwykle wszelkie szczegóły ustalam z klientem przez telefon. Dopiero potem dochodzi do spotkania.
- A dla mnie? Nie mogłabyś raz zmienić warunków?
Była zakłopotana. Może pomyślała, że jestem jakimś zboczeńcem... Analizując później wszystko, stwierdziłem, że moja propozycja istotnie brzmiała dość nietypowo.
- Dobrze. Spotkamy się w klubie -powiedziała.

***

                Zjawiła się spóźniona w lokalu, w którym byliśmy umówieni. Usiadła obok mnie i poprosiła, żebym kupił jej piwo. Przyniosłem, jedno dla Nany i jedno dla siebie. Muzyka grała tak głośno, że ledwie się słyszeliśmy.
- Ile masz czasu? - zainteresowałem się.
Teoretycznie mogła go zbyt wiele nie mieć...
- Spokojnie. Sporo - odpowiedziała z zadziornym uśmiechem.
Była skąpo ubrana, pomalowana jak prostytutka i wszyscy, którzy nas widzieli, domyślali się pewnie, czym się zajmowała. Nie przeszkadzało mi to. A skoro, co się wcześniej okazało, z usług Nany korzystał sam Jay Park, mogłem jej zaufać i nie obawiać się skandalu, w stylu tego, jaki wywołał ostatnio Donghyun.
- Świetnie - stwierdziłem.
- Więc? - spytała, lekko zirytowana - co to za specjalne usługi?
- Chodź, zatańczymy.
Wzięliśmy swoje piwa i po chwili kołysaliśmy się na parkiecie. Głośna muzyka przestała mnie wkurzać. A Nana raz po raz posyłała mi znaczący uśmieszek. Wreszcie, gdy dopiliśmy alkohol i odstawiliśmy szklanki, objęliśmy się. Nie rozmawialiśmy. Nie pytaliśmy o nic. Niczego sobie nie tłumaczyliśmy. Po prostu dotykaliśmy się w tańcu, trochę niepewnie, jakbyśmy sprawdzali, dokąd możemy się posunąć. Oprócz krótkich pocałunków, nic się nie wydarzyło. Dochodziła 2:00 w nocy, kiedy wychodziliśmy z klubu.
- To co? Ile jestem ci winien? - pytając, obserwowałem zdziwienie Nany.
Zawołała:
- T... to miała być ta specjalna usługa?!



Jung Jihoon (Rain)

                Zatrzymałem się przy drzwiach pokoju Stephie i zastanawiałem, czy powinienem zapukać. Miała być gotowa dziesięć minut temu, a nie dała znać, że potrzebuje więcej czasu. Nasłuchiwałem. Za drzwiami panowała cisza. Postanowiłem zapukać. Otworzyła mi po chwili ubrana w dżinsy i błyszczący sweterek. Wyglądała tak, jak zazwyczaj, z tym, że nie związała włosów i pomalowała się trochę ostrzej. Pochyliłem się, by ją cmoknąć w policzek.
- Cześć, gotowa?
- Nie... Ale możemy iść - przyznała.
Wydawała mi się dziwnie zdenerwowana. Zachowywała się tak od dnia, kiedy się pocałowaliśmy. Wtedy była pewnie w szoku i musiała sobie wszystko poukładać, lecz po kilku dniach nadal sprawiała wrażenie niepewnej i oszołomionej. Ubrała kurtkę oraz buty. Wyszliśmy z dormu i ruszyliśmy na parking. Po chwili ograniczała nas ciasna przestrzeń mojego samochodu. Stephie zapytała, gdzie jedziemy. A ja stwierdziłem z uśmiechem:
- Niespodzianka.
Mój plan był taki, żeby Stephie trochę się rozerwała. Czymkolwiek tak się ostatnio stresowała, powinienem postarać się, by zapomniała o tym dziś wieczorem. Wymyśliłem kręgle. Spędziliśmy tam około dwóch godzin, przekomarzaliśmy się i żartowaliśmy. Stephie chyba powoli się rozluźniała. A raz, gdy zbiła wszystkie kręgle, wpadła mi w ramiona i podniosła nogi, zawisając na mojej szyi. Wyszliśmy z kręgielni w dobrych humorach i wstąpiliśmy do restauracji coś zjeść. Stephie opowiadała o komentarzach na forum School of hard knocks i zastanawiała się, czy nowy skandal może się odbić na relacjach między członkami zespołów. W pewnym momencie chwyciłem jej rękę i poprosiłem:
- Opowiedz mi coś o sobie.
- To niezbyt ciekawa historia.
- Urodziłaś się w USA, prawda?
- Tak. Urodziłam się w Bostonie. Kilka lat później moi rodzice musieli zająć się rodzinną firmą i wrócili do Korei.
- Zaraz. Twoi rodzice? Chcesz powiedzieć, że ty i Suji...
- Zostawili nas tam w szkole z akademikiem. Mimo naszych protestów, naprawdę wierzyli, że poziom nauczania w Ameryce jest lepszy niż w Korei i, że pracują w ten sposób na naszą przyszłość.
- Ile miałaś lat? - zapytałem.
- Czternaście. A Suji dwanaście - odpowiedziała Stephie, wbijając wzrok w stół, a jej dłoń stała się lekko wilgotna.
- Byłyście dziećmi...
- Tak. Byłyśmy dziećmi. Może dzięki temu nauczyłam się liczyć tylko na siebie i żyć samodzielnie. Niestety, nauczyłam się też braku zaufania do kogokolwiek, kto stawał mi się stopniowo bliski. Cały czas bałam się, że prędzej, czy później odejdzie, zostawi mnie samą, wmawiając mi, że to dla mojego dobra. I tego moim rodzicom nigdy nie wybaczyłam.
Po policzkach Stephie potoczyły się pojedyncze łzy. A mnie ogarnęło przykre poczucie winy. Nie powinienem był jej o to wypytywać. W ogóle nie powinienem był prowokować tej rozmowy.
- Stephie...
- Przepraszam... wracajmy.
Co mogłem zrobić? Chyba jedynie podać jej serwetkę, żeby się wytarła i pomóc się ubrać w kurtkę. Zapłaciłem za ledwie ruszone jedzenie, otoczyłem Stephie ramieniem i poprowadziłem do drzwi. Byliśmy na dworze, gdy oślepił nas nagły błysk. Wiedzieliśmy co to. Wokół restauracji zgromadzili się reporterzy. Odruchowo przyciągnąłem Stephie do siebie, ukrywając jej zapłakaną twarz w moim płaszczu. Kiedy następnego dnia  to ujęcie obiegło internet, wyglądało jak romantyczny uścisk pary zakochanych.



Lee Taemin

                Polubiłem treningi boksu. I podobno robiłem niezłe postępy. A przede wszystkim... byłem zakochany w swojej nauczycielce. Jiyeon miała naprawdę wiele wad. Często zachowywała się impulsywnie, wszystko sama wiedziała najlepiej, rzadko opowiadała cokolwiek o sobie. A mimo to, dogadywaliśmy się. Przekomarzaliśmy się bez przerwy i chociaż powtarzaliśmy, jak bardzo mamy się wzajemnie dość, zaraz znowu umawialiśmy się na kolejne spotkania. Zdarzało się, że Jiyeon zabierała mnie na trening i celowo prowokowała kogoś do walki. Wszystkich pokonywała. Kiedy poszedłem o to zapytać jej przyszywanego ojca, wytłumaczył mi:
- Jiyeon ma pewien sposób. Obserwuje swoich przeciwników, zanim ich wybierze. Walczy tylko z takimi, z którymi wie, że może wygrać.
- Jest naprawdę dobra - stwierdziłem.
Staliśmy obok ringu i przyglądaliśmy się, jak znokautowała swojego rywala jednym, nieoczekiwanym ciosem.
- Jiyeon lubi mieć nad wszystkim kontrolę. Nie daj się jej zdominować, bo jak już poczuje, że może rządzić, nigdy się tego nie oduczy.
- Spokojnie ja... chyba umiem nad nią zapanować.
W tym momencie appa zagwizdał, podsumowując ostatnią rundę. Wygrała oczywiście Jiyeon. Skakała wysoko, triumfując i kłaniając się, gdy wszyscy widzowie bili jej brawa.
- Taeminnie, walczymy? - zapytała, pochodząc do nas ze śmiechem.
- W sensie... ty i ja??? - zdziwiłem się.
Nigdy jeszcze nie walczyliśmy na ringu.
- No. A co? Boisz się? - prowokowała mnie.
Po chwili byłem gotowy do walki. Tak mi się zdawało... Szybko się okazało, że nie mam z Jiyeon żadnych szans. Mogłem tylko unikać jej ciosów a i z tym nie szło mi zbyt dobrze. Kilka razy mnie położyła, a ja się nie poddawałem i wstawałem. Raz spróbowałem ją zaatakować i szybko tego pożałowałem. Nie tylko zablokowała mój ruch. Trafiła mnie jeszcze w nos. Poczułem coś lepkiego spływającego mi po twarzy i domyśliłem się, że to krew. W tym momencie Jiyeon zupełnie zapomniała, że znajdowała się na ringu, podczas walki. Spanikowana obejmowała mnie i przepraszała, wzbudzając tym jedynie większe zainteresowanie naszych widzów.
- Wszystko ok... - powiedziałem - to tylko krew... zaraz przestanie lecieć.
Zaprowadziła mnie do kantorka appy i kazała nie wstawać. Zatroskana podała mi mokry ręcznik.
- Naprawdę przepraszam... Bardzo cię boli? Jestem idiotką, nie powinnam jeszcze pozwalać ci wchodzić na ring - powtarzała, siadając obok i głaszcząc mnie po głowie.
- Ji. To nic. Przecież nie zrobiłaś tego celowo. No chyba że... zrobiłaś? - moja próba rozśmieszenia jej się powiodła.
- Głupek! - zawołała, udając wzburzenie.
W rzeczywistości to trochę bolało. Ale jestem przecież facetem i nie powinienem jęczeć z takich powodów. Poza tym krew i tak długo nie leciała. Jiyeon obejrzała mój nos i uspokoiła się, uznając, że to tylko niewielkie stłuczenie. Potem uznała, że w tej sytuacji chyba pora wracać do domu. Appa zaproponował, że nas podwiezie. Zgodziliśmy się i wsiedliśmy grzecznie do jego samochodu. Wtedy zapytał:
- To co? Jedziemy do Jiyeon, czy do Taemina?
- Do Taemina - zdecydowała ona i popatrzyła na mnie pytająco.
- Spoko - potwierdziłem.
Nie wiedziałem, że aż tak przejmowała się moją kontuzją. Gdy tylko weszliśmy do mojego mieszkania (gdzie oczywiście panował bałagan, bo nie spodziewałem się dzisiaj jej wizyty), kazała mi leżeć i przygotowała jedzenie.
- Co? - spytała, kiedy zobaczyła moją rozbawioną minę.
- Nic, nic. Podoba mi się, że tak się o mnie troszczysz - odpowiedziałem, posyłając jej całusa ze swojej pozycji leżącej.
- Nie przyzwyczajaj się - dodała stanowczo - i przypominam, że nadal mam tamto zdjęcie, żeby cię szantażować, więc to ty powinieneś troszczyć się, czy go przeciwko tobie nie wykorzystam...
- Szantażować? Chcesz powiedzieć, że masz kolejne życzenie?! - zawołałem z oburzeniem i podniosłem się lekko.
Popchnęła mnie z powrotem na poduszki i zaśmiała się uwodzicielsko.
- Życzenie? - spytała - jedno... tylko jedno. Kochaj się ze mną, Taeminnie... kochaj się ze mną, tu, natychmiast.
I to był ten moment, w którym nie chciała niczego kontrolować. Położyłem się na Jiyeon, całując ją czule i powiedziałem, jak ją kocham. Później po prostu poddaliśmy się uczuciom.

11 komentarzy:

  1. Pierwsza ^^ dlaczego tak zakończyłaś >_< *oburzona* czuję niedosyt ale i tak świetny rozdział *jak zawsze* dobrze że Stephie powiedziała mu trochę o swojej przeszłości i życzę tej dwójce szczęścia !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko mi się zwykle opisuje TE sceny, więc chyba dlatego w tym momencie skończyłam :D
      A co będzie z Rain'em i Stephie to nie powiem:)

      Usuń
  2. Zaczęło się niesamowicie. Taehee i Doojoon skończyli w łóżku yeeey <3 Ciekawa jestem jak zachowają się na drugi dzień. :D
    Widzę, że tata Junhyunga zaczyna wreszcie coś zrozumieć i twierdzę, że pomysł brata nie był zły.. Trochę źle to rozegrał, ale chciał dobrze.
    Hyunseong z tą Naną postąpił bardzo uroczo. :D Chciał rozrywki, ale nie takiej jak ona się spodziewała. :D Ciekawa jestem, czy jeszcze skorzysta w jakiś sposób z jej usług. :D
    Rain strasznie mi nie pasuje do Stephie.. Ale obawiam się, że on coraz bardziej ją lubi. Jestem ciekawa co dalej. Bo teraz pewnie wszyscy uznają ich za parę przez te zdjęcia.
    Jiyeon i Taemin to też taki cudowny paring <3 Tu go boksuje, a tu się potem martwi jakby nie spodziewała się tego, że może go skrzywdzić. :D Kocham ich i cieszę się, że takim miłym akcentem zakończył się rozdział. :D
    Pozdrawiam i czekam cierpliwie, oraz życzę weny. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiecuję, że nie pominę w opisie tego niezręcznego poranka :D
      Racja, Junsung chciał dobrze i w sumie to... nie skończyło się aż tak źle^^
      Haha, Nana musiała znowu wkroczyć do akcji:)
      Dobre masz przypuszczenie, to zdjęcie wpłynie w pewien sposób na ich relację...
      Tak, Taemin i Jiyeon zaszaleli^^
      Dziękuję!

      Usuń
    2. To teraz jeszcze bardziej się niecierpliwię na kolejny rozdział. :D

      Usuń
  3. Fajna była scenka z Doojoon'em i Taehee;) Na miejscu Nany sama bym się zdziwiła, że Hyunseong tylko tyle oczekiwał od niej;) Rain i Stephie na pewno odczują konsekwensje tego ataku paparazzi... Za to Jiyeon i Taemin są przesłodcy:) Ja bym chyba nigdy nie posłała Tae na ring z tym jego chudym całkiem;) Ale nie mogę obrażać prawdziwego mężczyzny;) Chociaż dla mnie on zawsze będzie tym słodkim piętnastolatkiem z czasów debiutu;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojj tak, odczują konsekwencje:) A o tym już w kolejnej części^^
      Zgadzam się co do Taemina, ja go cały czas widzę jako nastolatka, choćby nie wiem jak bardzo pokazywał swoją sexy stronę w teledyskach xD

      Usuń
    2. Oby nie były te konsekwencje zbyt dotkliwe:)

      Usuń
  4. W końcu przeczytałam, piszę dopiero teraz bo wróciłam z tygodniowego pobytu u kuzynki i tak czekałam kiedy tylko przeczytam kolejną część i jest! No po prostu super! Czekam już na kolejną część!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:D Dodam jak zwykle w środę:) I mam nadzieję, że super się bawiłaś z kuzynką:)

      Usuń
    2. No było fajnie mimo ciągłego płaczu jej córki , ale jednak tęskniłam za tym światem, Blogowym światem.

      Usuń