22/02/2017

school of hard knocks (rozdział 39)

THE DAY


Park Jaebeom (Jay Park)

                To było przyjemne popołudnie. Jaemi przyszła do mnie po swojej pracy, przyniosła mnóstwo jedzenia i butelkę coli.
- Umyj ręce i siadaj - powiedziała.
Poczułem się, jakbym był dzieckiem, a ona mi matkowała. Ale cieszyłem się z perspektywy szybkiego posiłku. Zrobiłem to, o co mnie poprosiła i, przyglądając się jej w milczeniu, otworzyłem colę. Jaemi wstawiła do mikrofalówki makaron z pastą z fasoli i odczekała, aż się podgrzeje. Potem nałożyła dwie porcje, które podała do stołu. Usiadła z uśmiechem obok mnie.
- Jesteś genialna - stwierdziłem - jak ja ci się odwdzięczę?
To akurat było oczywiste...
- Oppa, denerwujesz się? - zapytała w pewnym momencie Jaemi.
- Czym?
- Jutrzejszym procesem.
Wzruszyłem ramionami.
- Po co denerwować się czymś, na co nie ma się wpływu?
- Przecież masz ma to wpływ. A my ci pomożemy, adwokat i... ja.
Pewność siebie Jaemi dodawała mi odwagi. Ale nie zamierzałem popsuć tego popołudnia rozmowami o poważnych sprawach. Po obiedzie zostawiliśmy naczynia na stole i poszliśmy do sypialni. Kochaliśmy się kilka razy, aż wreszcie zapadliśmy w sen. Obudził mnie dzwonek do drzwi. Jaemi nadal spała, oddychała spokojnie i sprawiała wrażenie, zupełnie obojętnej, co dzieje się dookoła. Rozejrzałem się po sypialni, szukając swoich ubrań i zastanawiając się, jak niektóre z nich znalazły się w tak dziwacznym miejscu... Dzwonek do drzwi umilkł, za to zadzwonił mój telefon. Mama? Wyszedłem z sypialni i odebrałem.
- Słucham?
- Cześć - odezwała się mama - czemu nie chcesz mi otworzyć? Przecież słyszę, że jesteś w środku i rozmawiasz.
Świetnie. Zupełnie mnie zatkało. Mama? Tu? W Korei?!
Otworzyłem jej drzwi.
- Przyleciałaś... - tylko tyle powiedziałem.
- Przecież jutro jest twój proces. Jak mogłabym nie przylecieć?
- Wiedziałaś o wszystkim...
- Dowiedziałam się z internetu. Bo ty nie zamierzałeś mnie o niczym poinformować! - powtarzała, uderzając mnie lekko na wysokości mojej klatki.
Była zła. Ale to tylko z troski. Naprawdę i tak stała po mojej stronie, chociaż nie znała szczegółów. Przytuliłem ją i poprosiłem, by nie panikowała.
- Nie musiałaś, mamo... Ale oczywiście cieszę się, że przyleciałaś.
- Naprawdę kogoś pobiłeś? - spytała.
Poprosiłem, by usiadła w pokoju. Szybko zebrałem talerze z kuchni, włożyłem do zmywarki i zrobiłem dla nas po kubku kawy.
- Nie, mamo. Nie pobiłem tego typka. Zleciłem jego pobicie. Zasłużył sobie na to.
- Chyba nie chcesz tak powiedzieć sędziemu!
- Chcę. Ten typek wykorzystał moją znajomą. I mam zamiar o tym powiedzieć.
Mama westchnęła.
- Jaebeom, boję się o ciebie. Cały czas powtarzasz, że radzisz sobie tu sam, a ja wiem...
- Nic się nie dzieje - przerwałem jej - gdybyś tu była, postąpiłbym tak samo i tak samo miałbym jutro proces.
Zamilkliśmy, gdy rozległ się odgłos jakby skrzypnięcie drzwi. Jaemi... Nie było sensu ukrywania jej. Jeżeli jakoś wymknęłaby się z mojego mieszkania i tak prędzej, czy później mama domyśliłaby się, że łączyło nas coś więcej. Ale nie podejrzewałem, że do ich spotkania dojdzie w takich okolicznościach... Jaemi pojawiła się w pokoju owinięta jedynie w prześcieradło, zaspania, przecierając oczy. Mruczała coś sama do siebie, a potem jej wzrok powędrował w kierunku mojej mamy i natychmiast zamilkła. Chciała się powoli wycofać, lecz ja chwyciłem ją za rękę i powiedziałem:
- Mamo, to ta znajoma. Ahn Jaemi. Jaemi, to moja mama.


Ahn Jaemi

                Reakcja mamy Jaebeoma okazała się nie taka zła, jak przypuszczałam. Spodziewałam się ostrych słów, wyrzutów, że to ja wpakowałam go w kłopoty (nie zaprzeczałabym) i opierdolu, że mam jeszcze czelność tu przychodzić i wskakiwać mu do łóżka. Nic w tym stylu się nie wydarzyło. Jego mama podała mi rękę, przedstawiając się, a ja lekko się ukłoniłam i obiecałam, że zaraz do nich wracam. Poszłam do sypialni, poszukałam swoich rzeczy i w pośpiechu włożyłam je na siebie.  Kiedy pojawiłam się z powrotem w pokoju, Jaebeom i jego mama rozmawiali znowu o procesie.
- Chcesz mu pomóc, prawda? - zapytała pani Park.
- Tak - odpowiedziałam - oczywiście...
Jaebeom złapał moją dłoń i głaskał ją czule.
Pani Park obdarzyła mnie miłym uśmiechem. Cały wieczór rozmawialiśmy o tym, co postanowiliśmy powiedzieć na procesie, a o czym adwokat radził nie wspominać. Potem pożegnałam się i pojechałam do siebie. Nie spałam do rana. Po prostu rozmyślałam, analizowałam wszystkie opcje i zastanawiałam się, co bym zrobiła, gdybym straciła Jaebeoma. Kochałam go. I nie wiedziałam, jak ja wcześniej żyłam bez niego.
Następnego dnia czekała nas rozprawa. Spotkaliśmy się na sali, Jaebeom jako oskarżony, ja występowałam w charakterze świadka. Co z tego, że rozprawa była zamknięta i reporterzy nie mieli tu wstępu. I tak tłumy ustawiały się przy drzwiach do sądu. Współczułam Jaebeomowi. A kiedy zobaczyłam w sali pana Byun, zadrżałam na wspomnienie tych wszystkich rzeczy, do których mnie przymuszał... Usłyszałam głos sędziego i to przywróciło mnie do rzeczywistości. Stanęłam przy barierce, przedstawiłam się i złożyłam przysięgę, by zeznawać tylko zgodnie z prawdą. Całym moim zadaniem było potwierdzenie poprzednich słów Jaebeoma. Wiedziałam o tym, a i tak się zdenerwowałam. Opowiedziałam o castingu modelek i propozycji pana Byun. Chociaż na nią przystałam, nie byłam przygotowana na to, czego zażądał. Wstydziłam się opowiadać wszystko tak szczegółowo. Ale skoro tylko w ten sposób mogłam pomóc Jaebeomowi... Przyznałam się, że okłamałam go w kwestii tego, że zostałam zgwałcona. I wtedy strona skarżąca zaatakowała mnie pytaniami. Oczywiście pan Byun okazał się ofiarą, a ja puszczalską lalą, która rozkłada nogi za karierę. Adwokat Jaebeoma starał się mnie ratować, a wszystko podsumował stwierdzeniem, że oskarżony działał impulsywnie i umotywował zlecenie pobicia silnym wzburzeniem. Zarządzono pół godzinną przerwę. Bałam się. Krążyłam po korytarzu z kubkiem kawy i pierwszy raz od dawna modliłam się. Nie rozmawiałam z Jaebeomem i z jego mamą też nie. Nie chcieliśmy publicznie pokazywać, jak bliskie łączyły nas stosunki. Podczas rozprawy utrzymywaliśmy, że byliśmy po prostu "przyjaciółmi". Aż wreszcie znowu weszliśmy do sali i usłyszeliśmy wyrok. Sędzia przychylił się do prośby obrońcy i ukarał Jaeboeoma jedynie zapłaceniem odszkodowania na rzecz poszkodowanego. Popatrzyłam na Jae. Złapał moje spojrzenie z uśmiechem. Naszym jedynym zmartwieniem było już tylko to, by jakoś przedrzeć się przez tłumu reporterów.


Jo Kwangmin (Boyfriend)


                Zdjęcie Stephie i Rain'a nie dawało mi spokoju. Oczywiście mogło oznaczać coś zupełnie niegroźnego. Wspólna kolacja, za dużo alkoholu, a może ona po prostu się potknęła i wpadła prosto w jego ramiona?
- Naiwniak z ciebie - wyśmiał mnie Youngmin, kiedy przedstawiłem mu swoje wersje.
Rzuciłem go koszulką i - jak się okazało - moją koszulką, której później nie chciał mi oddać. No tak, wyzywał mnie od naiwniaków, bo sam odkochał się w Stephie i miał Suji. A ja? Moje uczucia do menadżerki nadal były szczere.
Za 2 tygodnie kolejny konkursowy odcinek i w zespole zaczynał panować nerwowy nastrój. Trenerzy też chodzili jacyś nie w sosie. Tylko Stephie i Rain gruchali jak gołąbki. Cały czas szukali się wzrokiem, wysyłali sobie całuski, uśmieszki. Zrzygać się można... W dodatku zrobili to, o co chyba nikt ich nie podejrzewał. Ogłosili publicznie, że są parą! Internet szalał, wszyscy o tym plotkowali, a mnie ogarniała jakaś taka wewnętrzna złość. Potem jeszcze ta próba... Wszystko mi się myliło. Choreografia, rytm, tekst. Chłopacy byli zaniepokojeni moją kondycją, a konkretnie z powodu jej braku...
- Dobrze się dzisiaj czujesz? - zainteresował się Donghyun.
Chciał być miły i zapytał z troski, a ja oczywiście odebrałem to za złośliwe i ironiczne.
- Ja się kurwa czuję zajebiście.
Zapadła chwilowa cisza. Nie, żebym nigdy się tak nie wyrażał. Mimo wszystko podczas nagrywania staraliśmy się pilnować i ograniczyć słownictwo. Chłopacy ledwie powstrzymywali śmiech, a zdenerwowana Stephie dyskretnie pokazała na kamerę. No tak, ciekawe czy Rain też ją tak denerwował, jak sobie zaklął.
- Jesteś jakiś rozkojarzony - rzucił w moim kierunku Hyunseong.
- Ty na pewno nie masz gorączki? - zmartwił się Jeongmin - bo cały czerwony jesteś...
Jestem! Dziwne, żebym nie był, kiedy mam ochotę w tym momencie ich wszystkich zamordować...
- Może kontynuujmy próbę? - zaproponował Minwoo, który chyba powoli zaczynał się nudzić.
Chociaż raz jego lekki poziom ADHD na coś się zdał!
- Ok! Ostatnia powtórka! - zarządziła Stephie, klaskając, żebyśmy się uciszyli.
- Postarajcie się - poprosił Rain.
Tak, jakbyśmy zazwyczaj się nie starali... Stanął obok Tablo i Taemina, którzy towarzyszyli nam na dzisiejszej próbie. Wszyscy nie spuszczali z nas wzroku i liczyli, że wreszcie się uda... Jeongmin był winny pierwszej wpadki. Pomylił pozycję i wpieprzył się na miejsce mojego głupiego brata, a ten w efekcie stał, jak kołek. Nikt im tego nie wypomniał. Szybko się poprawili i kontynuowali choreografię. Za to, jak tylko ja pomyliłem tekst w swojej partii, trenerzy kazali zaraz wyłączyć muzykę.
- Jo Kwangmin - spytała z powagą Stephie - co się dzieje? Niedługo występ, a ty mylisz podstawy, które już od dawna powinny być opanowane.
- Jeongmin z Youngminem też się pomylili. Ale na to nikt nie zwraca uwagi. Bo tylko ja, jak zwykle, wszystko robię źle! - wkurzyłem się.
Trenerów chyba zatkało, że podnoszę na nich głos. A chłopacy próbowali zapanować nad sytuacją.
- Po prostu powtórzmy wszystko jeszcze raz - zaproponował Donghyun.
- Jeszcze raz? - zirytował się wtedy Rain - błąd w choreografii to nie to, co błąd w tekście.
- Więc choreografia nie jest już ważna? - oburzył się Taemin.
- Chodzi o to, że wiele artystów myli się podczas tańca. A podczas śpiewu nie i to... przykuwa więcej uwagi - próbował załagodzić konflikt Tablo.
Głośno odłożyłem mikrofon i ruszyłem w kierunku drzwi.
- Z nim naprawdę dzieje się coś niedobrego... - rozległ się głos Stephie.
- A ja powiedziałem, żebyśmy po prostu powtórzyli wszystko jeszcze raz ! - dodał załamany Donghyun.


Lee Gikwang (B2ST)

                W niedzielę wieczorem w kawiarni było sporo ludzi. Z trudem doczekałem się wolnego stolika. Po chwili zjawiła się przy mnie roześmiana kelnerka i zapytała, co zamawiam. Poprosiłem piwo. Może to niegrzecznie pić w takich okolicznościach... Ale potrzebowałem czegoś na rozładowanie stresu. Przez cały tydzień zastanawiałem się tylko: przyjdzie, czy nie przyjdzie? Ciężkie było skupienie się na czymkolwiek. Chociaż chłopacy to zrozumieli, nie podobało im się, że zawalam robotę i myślę chwilowo o zupełnie innych sprawach niż wygrana w show. W sobotnim odcinku niewiele mówiłem i niewiele do mnie dotarło z tego, co mówili inni. Potem odwiedziłem rodziców. I aż coś się we mnie zagotowało, kiedy zaraz po niedzielnym śniadaniu mojego brata wywiało do Hyerim. Nie wróżyło to niczego dobrego. Przeszło mi przez myśl, że może siedzę w kawiarni i niepotrzebnie się stresuję, bo moja ex zamiast przyjść, zdecyduje pozostać cały wieczór w ramionach Hyekwanga. Z westchnieniem popiłem łyk piwa. Wtedy ktoś mnie rozpoznał. Jakaś fanka zawołała moje imię i nazwisko, a to wystarczyło, by zaraz powstało zamieszanie. Niektórzy podchodzili i wypytywali o program, niektórzy o zbliżający się konkursowy odcinek, jeszcze inni starali się dowiedzieć, kim ja jestem. I w samym środku tego zamieszania pojawiła się Hyerim. Nie widziała mnie. Rozglądała się po kawiarni, licząc pewnie na to, że ten "wielbiciel" da jej jakiś znak. Później zorientowała się, że coś się tu dzieje. Widocznie postanowiła to sprawdzić. Zbliżyła się do mojego stolika i zakryła usta, wydając z siebie mimowolny jęk. Zapadła cisza. Wszyscy na nas gapili.
- Gikwang? - zapytała.
Podniosłem się, żeby... skoro nie pocałować ją w policzek (mimo wielkich chęci), to chociaż podać jej rękę, czy w jakiś inny sposób się przywitać. Wyglądała tak uroczo. I zapatrzony w urodę Hyerim, przypadkowo przewróciłem piwo. Rozlało mi się na koszulkę i spodnie. O nie, tylko nie to! Za co życie znowu mnie ukarało? A potem stwierdziłem, że to może być szansa. Hyerim podała mi chusteczki, a ja chwyciłem ją za rękę i przeprosiłem swoich fanów:
- Muszę iść się wytrzeć...
Zniknęliśmy w łazience. Hyerim podawała mi chusteczki, a ja wycierałem swoje ubrania. Oboje milczeliśmy. Nie byliśmy przygotowani, że to wszystko tak się skończy. A potem zapytaliśmy kelnerkę, czy możemy wyjść jakimiś bocznymi drzwiami i poprowadziła nas przez zaplecze. Po chwili staliśmy obok siebie na ulicy i marzliśmy na nieprzyjemnym, zimowym wietrze.
- Co ty tu robisz? - zapytała wreszcie Hyerim - te kwiaty, były od ciebie?
- Tak... - odpowiedziałem szczerze.
Posłała mi pełne irytacji spojrzenie.
- Wiesz, że miałam przez to kłopoty?
- Kłopoty? - zdziwiłem się - z powodu kwiatów?
- Tak! - krzyczała - kłopoty! Koleżanka z pracy cały czas głupio mi docinała, a potem jeszcze Hye... Rozumiem, że cię to denerwuje. Że nie chcesz mnie znać, a przez swojego brata wciąż musisz mnie oglądać i o mnie słuchać. Ale nie niszcz nam związku. Nie masz do tego prawa.
Po swojej przemowie odwróciła się, gotowa odejść i wyrzucić mnie z jej życia.
- A kochać cię? - odezwałem się wbrew moim intencjom - do tego też nie mam prawa?!


Min Dohee

                No tak. Do przewidzenia było, że ten dzień kiedyś nadejdzie. Dzień, kiedy wreszcie stwierdzę, że czas pogodzić się z tatą. Chociaż przez kilka ostatnich tygodni żyłam w zupełnym zawieszeniu gdzieś między moimi studiami, show i MC Mong'iem, czegoś mi brakowało. Przez to stałam się drażliwa i skłonna wywołać kłótnie ze wszystkich możliwych powodów. I wreszcie dotarło do mnie, czemu się tak zachowywałam. Z tęsknoty za tatą. Usłyszałam w telewizji, że podpisał kontrakt i zaczął reżyserować film.
Po tylu latach przerwy! Było to dla mnie zaskoczeniem. A jednocześnie pękałam z dumy. Mój tata! Skoro podpisał kontrakt musiał być pewien, że stworzy coś niesamowitego. Powróci w wielkim stylu! Tego dnia zaraz po zajęciach na uczelni przyjechałam do swojego rodzinnego domu. Przywitała mnie sekretarka Oh i znowu mi panienkowała. A ja zamiast ją za to opierdzielić, wzruszyłam się! Zapytałam, co porabia tata.
- Jest na spotkaniu z jakimś innym filmowcem - wyjaśniła sekretarka.
Postanowiłam zaczekać. Albo... przygotować jakąś niespodziankę. Mieszkając z MC Mong'iem powoli uczyłam się podstaw gotowania. Ale po chwili uznałam, że tata pewnie nie wróci głodny ze spotkania, więc lepiej przygotować coś w rodzaju deseru niż konkretny posiłek. Na stole stała sałatka owocowa z lodami, kiedy tata wszedł do pokoju i aż podskoczył zdziwiony moim widokiem.
- Cześć. Przygotowałam deser. Masz ochotę? - spytałam z uśmiechem i w tym momencie znalazłam się w ramionach taty.
No cóż... Obiecałam sobie nie płakać. A płakałam jak bóbr i tata też. A kiedy już tak sobie popłakaliśmy, usiedliśmy przy stole i zabraliśmy się za deser.
- Tęskniłem - przyznał wreszcie tata.
- I ja też. Nie wyobrażasz sobie jak bardzo... Przepraszam, że nie przyszłam wcześniej...
- Nieważne. Najważniejsze, że w ogóle przyszłaś.
- Słyszałam, że znowu reżyserujesz.
- Tak... czuję... że stworzę coś naprawdę dobrego.
- Oczywiście, tato. Przecież nie ma lepszych od ciebie!
Dohee... czy to, że przyszłaś... znaczy, że mi wybaczyłaś?
- Hm... Wybaczyłam, bo mi ciebie brakowało, tato.
Zapadło chwilowe milczenie. A potem tata popatrzył na mnie i zapytał:
- Wrócisz do domu?
- Ehm... no... bo widzisz - zaczęłam niepewnie - w dniu promocji swojego albumu MC Mong...
Już nic nie dodałam. Po prostu pokazałam mu swoją dłoń z pierścionkiem i popłakałam się po raz kolejny dzisiaj.

12 komentarzy:

  1. Cieszę się z takiego zakończenia procesu ^^ życze im szczęścia i czekam na kolejne części :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No już nie chciałam większych dramatów tworzyć :D

      Usuń
  2. Strasznie wzruszył mnie ten rozdział. Może dlatego, że jestem rozemocjonowana dziś strasznie. :D
    Po pierwsze ułożyło mi, że rozprawa tak się skończyła. Jestem też dumna z Jaemi, że była tak odważna i shipuję ją strasznie z Jaebumem, ale troszkę jej zazdroszczę. :D
    Kwangmin troszkę przesadza. Nikt mu nie robi na złość. Stephie ma prawo mieć kogoś skoro go nie kocha. Choć nie popieram jej wyboru. :D Ale no biedak niepotrzebnie się denerwuje. Musi wyluzować.
    Gikwang miał lekkiego pecha. I prawie się wściekłam na to, że Hyerim to źle odebrała. Na szczęście Gikwang powiedział co czuje nim zdążyła wyjść. Tylko teraz zabawiłaś się w Polsat i trzeba czekać jak na to ona zareaguje. Jak ja wytrzymam tydzień czekania? :D
    I wątek Dohee i jej taty był przeuroczy i wzruszający. *_* Cieszę się, że się tak pogodzili. <3 Weny życzę dużo i czekam. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już chciałam zamknąć kwestię z procesem:)
      Też uważam, że Kwangmin przesadza :D
      Ach, lubię urywać w takim momencie xD
      A z Dohee scenkę miałam dać później, tylko rozdział mi wyszedł krótki to dopisałam tutaj :P
      Dziękuję!
      Mam nadzieję, że poztytywnie emocjonujący dzień masz dzisiaj, bo ja niestety w tę 2gą stronę:( Ale za to wieczór spędze na domówce z koleżankami, to liczę że trochę mi się ten kiepski dzień poprawi.

      Usuń
  3. Ta końcówka, rozmowa z ojcem...bardzo mnie wzruszyła. Cieszę się że tak się to skończyło i Dahee wybaczyła ojcu, po prostu widzę to co napisałaś przed oczami jak rozmawiają i wybaczają sobie...no brak słów. Podobało mi się też jak musieli uważać na słowa, bo kamera świetny opis! Czekam już z niecierpliwością na kolejną środę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci się podobała ta rozmowa:) Haha tak, muszą uważać ze słowami :D

      Usuń
  4. Jaka niespodzianka z tymi odwiedzinami mamy Jay'a:) Dobrze, że proces nie zakończył się tak źle.
    Rozumiem wybuch Kwangmin'a. I mnie by też wszyscy denerwowali, gdyby osoba w której się kocham, nagle zaczęła chodzić z kimś innym. A Donghyun jak prawdziwy lider starał się złagodzić sytuację;)
    Ach... te spotkanie Gikwang'a i Hyerim było urocze przez to całe zamieszanie:) I super ze strony kelnerki, że wyprowadziła ich tylnym wyjściem. Ale już nie tak fajnie, że Gikwang ją nadal kocha bez wzajemności...:(
    I wow! Cóż za zakończenie! Aż mi się łezka zakręciła w oku ze wzruszenia;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostało do końca 9 rozdziałów, więc powoli się staram doprowadzać wszystko do "porządku" ;D Choć oczywiście jeszcze musi być kilka akcji:) A na Gikwanga ostatnio jakaś faza mnie naszła i sporo o nim piszę xD
      W ogóle to trzymam tak bardzo kciuki za Beast jako Highlight:')

      Usuń
    2. Och... niby nadal to jeszcze 9 rozdziałów, ale trudno mi będzie rozstawać się z tym opowiadaniem, podobnie jak z każdym innym:( Ale wszystko się kiedyś kończy. Mam nadzieję, że koniec będzie dla wszystkich korzystny;) I ciekawe kto w końcu wygra program:) Może być sporo Gikwang'a, ale przydałby się teraz rozdział z Donghyun'em, albo MC Mong'iem;) Oczywiście, nic nie narzucam, tylko chciałabym wiedzieć co u nich słychać;)
      Mnie też ciekawi, jak ten ich nowy projekt będzie wyglądał;) Ale najbardziej tęsknię za Hyunseung'iem:(

      Usuń
    3. Co do końca to sama jeszcze nie wiem, kto wygra, choć postaram się rozwiązać to tak, by nikt się nie czuł pokrzywdzony...:)
      Ok, perspektywa Donghyuna się szykuje powoli:) z MC Mong'iem też się postaram coś ogarnąć^^
      Rozumiem:( Też bym przeżywała, jakby mój bias odszedł z zespołu. Ja się w ogóle śmieję, bo moim ulubieńcem jest Junhyung, a i tak go tam zdradzam z pozostałymi xD

      Usuń
    4. Może wygrają oba zespoły?;)
      Hyunseung nigdy nie był moim biasem ale jakoś go najbardziej lubiłam z całego Beast;) On mi się właśnie kojarzył z tym zespołem, bo nigdy jakoś ich specjalnie nie śledziłam:)
      I tak się domyśliłam po opowiadaniu, że Junhyung jest twoim ulubieńcem;)

      Usuń
    5. Nie no tak nie może być :D
      Ja się przyznam, że zainteresowałam się tak bardzo Beast dopiero w zeszłym roku. Chociaż już nie było tam Hyunseung'a to go dałam do op... bo tak! i potrzebowałam 6tki członków:)
      A zainteresowałam się nimi, jak się domyśliłaś przez Junhyunga^^ To jest w ogóle hit, bo kiedyś słuchałam nałogowo jego piosenki "Flower",a na niego jakoś miałam olew... tyle lat minęło i co xD Skradł mi serce:)

      Usuń