15/03/2017

school of hard knocks (rozdział 42)

THE PRETTIEST MESS

Kim Sohyun

                Telefon nie przestawał dzwonić. Wiedziałam, że może to być Jinu. I chociaż nie chciałam wysłuchiwać jego usprawiedliwień, byłam po prostu ciekawa i wreszcie się poddałam. Odebrałam telefon. Tak, to był Jinu.
- Sohyun, wiem, że nie chcesz mnie widzieć. Udowodniłaś to, zatrzaskując drzwi. Rozumiem. Proszę tylko, byś pozwoliła mi wszystko wytłumaczyć.
- Tłumacz - odpowiedziałam.
- To nie rozmowa na telefon. Możesz zejść do kawiarni na rogu twojej ulicy? Siedzę tam i piję latte.
- Nie, nie mogę.
- Sohyun. Mimo wszystko... mam nadzieję, że przyjdziesz.
Rozłączyłam się. Głos Jinu brzmiał tak tkliwie i przepraszająco, aż mnie zemdliło. Najważniejsze, że oddał mi pieniądze. To, że opowie, po co mu były potrzebne i czemu zniknął na kilka długich miesięcy niczego nie zmieni. Powinnam po prostu wyrzucić go ze swoich myśli. Nic dobrego z tego nie wyniknie. Tak postanowiłam, a potem... po prostu się ubrałam i popędziłam do kawiarni. Jinu zajmował stolik pośrodku lokalu. Chyba celowo taki wybrał, żebym go szybko zauważyła. Byłam zła, że znał mnie lepiej niż sama siebie znałam i nie zdziwił się moim widokiem.
- Wiedziałem, że przyjdziesz - stwierdził z uśmiechem.
Miałam ochotę uderzyć go w twarz i wyjść. Lecz za dużo ludzi się przyglądało. Usiadłam i opanowałam nerwy.
- Pospiesz się, mam mnóstwo lekcji.
- Nie zamówisz nic?
- Nie. Wysłucham cię i pójdę do domu.
- Sohyun. Zrobiłem to, żeby cię chronić. Pożyczyłem pieniądze od nieodpowiednich ludzi. Ścigali mnie, żądali zaliczki, coraz większej. Grozili mi. Uciekłem. Wiesz, co, jako jedyne, mogło pomóc? Upozorowanie swojej śmierci. I wtedy pojawiła się szansa. Możliwość szybkiego zarobku. Zgodziłem się na wszystko, żeby spłacić długi i oddać tobie pieniądze. To było niebezpieczne zadanie, na szczęście, skończyło się dobrze - Jinu opowiadał z dziwnym niepokojem i przyspieszeniem, tak że ledwie rozumiałam słowa.
- Co to za zadanie? - zapytałam.
Nachylił się lekko w moim kierunku, ściszył głos i rzucił szeptem prosto do mojego ucha:
- Przemyt narkotyków. W żołądku.
Aż mnie zatkało. Przez moment się nie odzywałam, a potem włączyła mi się faza moralizatorki.
- Czy ty nie wiesz, że to niebezpieczne?! O Boże, Jinu... jesteś kompletnie nieodpowiedzialny - załamałamk się.
- Tak, czy siak groziło mi niebezpieczeństwo.
- Byłoby lepiej, żebyśmy się więcej nie spotykali - oznajmiłam, wstając w pośpiechu.
Jinu złapał moją rękę i posłał mi błagalne spojrzenie.
- Proszę cię... ja już z tym skończyłem. Nie mam długów, szukam pracy i... kocham cię. Ja cię cały czas kocham.
Spuścił wzrok.
- Przykro mi z powodu twoich problemów. I cieszę się, że jakoś się rozwiązały. Ale nie wrócę do ciebie. I twoja przeszłość nie ma z tym nic wspólnego - powiedziałam.
- Więc co? Przecież wtedy... ty też mnie kochałaś. A może kłamałaś? - spytał z pretensjami.
Nie spodobał mi się jego ton. Wcześniej nie chciałam mu nic tłumaczyć, lecz w tym momencie miałam dość owijania w bawełnę.
- Nie. Ja w przeciwieństwie do ciebie nie kłamałam. Kochałam cię. Ale potem ty uciekłeś z moimi pieniędzmi, a ja poznałam kogoś innego. Był u mnie, jak przyszedłeś. To z tego powodu zatrzasnęłam drzwi.
Po tych słowach zabrałam rękę i wyszłam z kawiarni. Jinu nie próbował mnie zatrzymywać.


Cha Hyerim

                Pewnego dnia po zajęciach na uczelni poszłam odwiedzić Hyekwanga. Robił lekcje, uczył się do sprawdzianu z biologii i był w kiepskim humorze, bo twierdził, że nic a nic nie umie. Nakrzyczałam na niego, że tak to jest, jak się zostawia wszystko na ostatni moment. Posłał mi pełne wyrzutu spojrzenie.
- Yhmm. Bo ty jesteś mądra i tobie nauka przychodzi od tak - rzucił z wyrzutem.
Świetnie. Jak w takich okolicznościach mam mu powiedzieć, że potrzebuję czasu, by się zastanowić, czy naprawdę chcę tego związku... Uratowała mnie mama Hyekwanga. Przyniosła sok i ciastka. Postawiła je na biurku, a później wyszła i jeszcze z trzy razy się cofała z byle pretekstem. No tak, mama Hyekwanga i Gikwanga się nie zmieniała. Zjadłam ciastko i wtedy wymyśliłam inny sposób, by powiedzieć Hye, że chcę troszeczkę przystopować.
- Przeszkadzam ci, prawda? - zapytałam.
Podniósł wzrok znad książki. Po raz pierwszy tego wieczoru popatrzył na mnie z pewnym zainteresowaniem.
- Co?
- Nie przykładasz się przeze mnie do nauki. Zawalasz sprawdziany. Zamiast poprawić sobie oceny, tylko je pogarszasz. A to klasa maturalna.
- Gadasz, jakbyś była moją matką.
- Czasami tak się czuję.
- Nie chcę, żebyś mi matkowała. Nie potrzebuję kolejnej matki, tylko dziewczyny.
- Jestem starsza. Studiuję, chodzę do pracy. Mój dzień nie wygląda tak, jak dzień przeciętnego licealisty...
- Jestem dla ciebie tylko przeciętnym licealistą?
- Proszę, nie zaczynaj.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi - przyznał, trzaskając książką o biurko - cieszę się, że tu jesteś. Zrobiło mi się po prostu przykro, że bez powodu na mnie nawrzeszczałaś. Przyszłaś i nie pocałowałaś mnie, nie zapytałaś, co słychać. Ja mam wrażenie, że ty to robisz celowo. Odsuwasz się - przedstawiał mi swoje obawy, a ja wpatrywałam się w jego dłonie na kubku z sokiem.
Może te zarzuty nie były bezpodstawne. Rzeczywiście ostatnio zdystansowałam się do Hyekwanga. Nie nalegałam na częstsze spotkania i nie okazywałam mu tyle uczuć, ile okazywałam wcześniej. Nie wiedziałam, że to zauważył i był zmartwiony. Ale nie zamierzałam cofać swojej decyzji.
- Powiedziałam tylko, że nie chcę ci przeszkadzać. Masz obowiązki: nauka...
- Noona - powstrzymał mnie - nie musisz się silić na kiepskie wymówki. Ja wiem, o co ci chodzi. Ja wiem, że spotkałaś się z hyungiem. I nie, nie mówił mi. Wszystko było słychać. Jak rozmawiałaś z nim przez telefon i poprosiłaś, żebyście się spotkali. Czy ty go nadal kochasz? - zapytał.
Wiedziałam na jaką odpowiedź liczył. Chciał, żebym zapewniała, że kocham tylko jego. A ja już sama się w tym pogubiłam.
- Nie wiem. Potrzebuję czasu - odpowiedziałam.
- Dobrze. To może wracaj do domu - stwierdził, zraniony.
- Hye...
- To prawda, mam dużo nauki. Ty skup się na swoich uczuciach, a ja na szkole.
- Przepraszam - dodałam i wyszłam z pokoju.
Oczywiście przy drzwiach zastałam panią Lee z talerzem z kanapkami. Wolałam się nie zastanawiać, co tam tak naprawdę robiła i ile słyszała. A potem znalazłam się na dworze. Zadzwoniłam do Gikwanga. Wdychałam zimne powietrze i opowiadałam mu o wszystkim, co mnie dręczyło.


Kim Donghyun (Boyfriend)

                Siedzieliśmy na podłodze w sali i jedliśmy pizzę. Hyuna ją dla nas zamówiła. To była jej rekompensata po ciężkim treningu. Zapchaliśmy się tak, że tylko Jeongmin i Hyunseong pojawili się jeszcze na kolacji. Minwoo rzucił się na łóżko i zaraz zasnął. Bliźniacy przyszli do mnie do pokoju.
- Hyung, przejdziemy się? - zaproponował Youngmin.
- Tyle zjedliśmy, powinniśmy zrzucić trochę kalorii - dodał Kwangmin.
Wyczułem w tym jakiś podstęp. Lecz w sumie czemu mam z nimi nie wyjść?, stwierdziłem. Poszliśmy jak zwykle na stadion i usiedliśmy na trybunach.
- Chcecie zapalić? - spytał Youngmin, machając paczką papierosów.
Popatrzyliśmy na niego pytająco.
- A odkąd ty palisz? - zdziwiłem się.
- Ojjj, od niedawna. Tak sobie popalam czasami - przyznał z uśmiechem, wkładając do ust papierosa i zapalając go.
- Już wiem, czemu ostatnio w kiblu waliło fajkami - zauważył Kwangmin i odsunął się od brata, który wydmuchiwał mu dym prosto w twarz.
- To co się dzieje? Widzę, że jest jakaś sprawa. Raz, raz, gadajcie, o co chodzi - poprosiłem.
Cieszyłem się, że mają do mnie zaufanie i opowiadają o tym, co ich niepokoi. A coś ich niepokoiło.
- Hyung. Bo ty jesteś liderem... - zaczął Youngmin - my się martwimy o Stephanie. Ale nam nie wypada z nią o tym rozmawiać, może ty byś spróbował w imieniu nas wszystkich?
Zaskoczyła mnie ich uwaga. Rzeczywiście Stephanie zachowywała się ostatnio trochę dziwnie. Była taka wycofana i spokojna. Może, jakbyśmy dobrze jej nie znali, nie wydawałoby się nam to niepokojące. Ale znając ją chociaż odrobinę, byliśmy lekko zdziwieni zmianą, jaka zaszła.
- Yhm. No tak, rozumiem. Tylko co ja jej mam powiedzieć? Żeby nie była smutna? To niezbyt taktowna uwaga, skoro nie wiadomo, co ją smuci. A nie wypada nam tak po prostu wypytywać o jej osobiste życie - odpowiedziałem.
Bliźniacy pokiwali głowami ze zrozumieniem. Youngmin wypalił papierosa, a Kwangmin oznajmił:
- Bo my myślimy, że ona cierpi przez Rain'a...
- Jest w nim zakochana! - zawołałem - czemu miałaby przez niego cierpieć?
- Była w nim zakochana - poprawił mnie Youngmin - kiedyś, kiedy jeszcze jej nie odrzucił. I dopóki nie zmienił zdania. Wszystko potoczyło się za szybko. To ją przytłoczyło, jej siostra też tak uważa.
- Jak? - zapytałem.
- Że Stephanie była po prostu zauroczona Jihoonem. I przekonała się, że to tylko zauroczenie, dopiero jak już ogłosili, że są parą - tłumaczył Youngmin.
- Wszyscy zwariowali na punkcie ich związku. Gadają o tym, spamują komentarzami na portalach, pewnie już czekają na ślub i dzieci. To ją ostatecznie dobiło. Że inni planują jej przyszłość, a ona sama nie wie, czy związała się z odpowiednim kolesiem - ciągnął z przygnębieniem Kwangmin.
Pewnie mieli sporo racji...
- To, że jestem liderem, jeszcze mnie nie upoważnia...
- Hyung! - krzyknęli jednocześnie.
- Po prostu spróbuj - poprosił Youngmin.
- Nas by nie posłuchała - dodał niepocieszony Kwangmin.
- A swojej siostry?
- Siostra to siostra. Nakrzyczałaby na nią i tyle - stwierdził Youngmin - na ciebie nie nakrzyczy, ciebie wyjątkowo lubi.
No to wymyślili... Podniosłem się z trybun i powiedziałem:
- Wiecie co? Ta rozmowa nie ma sensu. Ja wracam do dormu.
- A porozmawiasz ze Stephanie? - zawołali.
- Nie wiem - rzuciłem.
I tak wiedzieli, że porozmawiam.


Yoon Doojoon (B2ST)

                Producent Kim Taeju pochwalił nas i pogratulował wykonania kawałka świetnej roboty.
- "Good luck" przyniesie wam szczęście - powtarzał.
- Czyli już jutro możecie zacząć przygotowania - podsumowała Taehee, uspokojona, że kończymy dopracowywać drugi singiel i jednocześnie ćwiczymy występ z pierwszym.
W tym momencie usłyszeliśmy ciężkie westchnienie Jang'a. No tak, jego lenistwo czasami przekraczało wszelkie wyobrażenie.
- Powinieneś się cieszyć, że już jutro bierzemy się ostro do roboty, zamiast opierdalać się w studiu, a w ostatnim tygodniu srać po gaciach, bo na nic nie mamy czasu - rzuciłem w jego kierunku.
Gikwang, Yoseob i Dongwoon zawołali równo:
- Hyung!
- Co? - zdziwiłem się.
- Słownictwo - odpowiedziała za wszystkich Taehee.
- To co? Wysłuchamy ostatecznego nagrania "Good luck"? - zaproponował Kim Taeju.
Wszyscy się zgodziliśmy. Tylko Junhyung jak zwykle miał obiekcje.
- Nie podoba mi się to... ostateczne brzmienie - oznajmił.
Zamilkliśmy. Szczerze? Mieliśmy cichą nadzieję, że jedynie żartował. Ale Junhyung był poważny.
- Szkoda czasu na poprawki - pierwszy przemówił producent.
- Szkoda? - powtórzył Junhyung - od tego może zależeć nasza wygrana.
- Jun, czemu nie powiedziałeś o tym wcześniej? - zapytał Gikwang.
- Powiedziałem. Cały czas to powtarzam, tylko nikt w tym cholernym studiu mnie nie słucha.
- O, wypraszam sobie - rzucił producent - ja wiecznie wysłuchuję twoich skarg i zastrzeżeń.
- Hyung, mnie się podoba tak, jak jest - Yoseob próbował załagodzić wiszący w powietrzu konflikt.
- Wszystkim powinno się podobać, nie tylko tobie - rzekł mu na to Junhyung.
- Mi obojętnie - stwierdził Jang, jak wszyscy na niego spojrzeliśmy.
Nie chciał stawać po niczyjej ze stron. A i tak ściągnął na siebie kłopoty.
- Tak, tobie wszystko jest obojętne - atakował go Dongwoon.
- To, czy wygramy pewnie też - dodał zdenerwowany Junhyung.
- Dość! - błagała Taehee.
- Ja nie chcę w tym uczestniczyć. Dogadajcie się - oświadczył Kim Taeju i wyszedł.
- Jun - stwierdziłem, że odpowiadam, jako lider, za opanowanie sytuacji - "Good luck" brzmi dobrze. Ty jesteś po prostu względem siebie zbyt krytyczny...
- Nieprawda. Pierwsze takty mi się nie podobają. Powinniśmy zacząć powoli, potem się rozkręcić... - przedstawiał swoją wizję, a ja już poległem w mojej misji ratowania sytuacji.
Wyszedłem, żeby ochłonąć i pooddychać świeżym powietrzem. Po chwili przy mnie znalazła się Taehee.
- Rozumiem, jak się czujesz... - powiedziała.
- Nic nie rozumiesz - rzuciłem chyba zbyt ostro.
- Wiem, że chcesz nad wszystkim panować i dbać o dyscyplinę w zespole. Tylko... czasami po prostu się nie da. Ile członków, tyle opinii. Ciężko dojść do kompromisu.
- Więc co mam zrobić?!
Ostrożnie położyła dłonie na moich ramionach i popatrzyła mi w oczy.
- Jesteś liderem, to ty powinieneś ostatecznie podjąć decyzję. Ja w takim przypadku nie pozwoliłabym na poprawki. Jest niewiele czasu. A wy musicie przygotować występ. Co z tego, że napiszecie super piosenkę, jeżeli nie dopracujecie jej wykonania?
- Tak - odpowiedziałem z uśmiechem, ściągając jej dłonie.
A potem poszedłem z powrotem do studia i pozwoliłem Junhyungowi wprowadzić wszystkie poprawki, które tylko sobie zażyczy.


Shin Donghyun (MC Mong)

                Dohee wróciła z uczelni w znakomitym humorze. Zapytana, co jest jego powodem, odpowiedziała:
- Po prostu cieszę się, że cię widzę!
Stając na palcach, pocałowała mnie w policzek.
- No nie wierzę. Cieszysz się, że widzisz swojego brzydala?
- Shin Donghyun - zrobiła naburmuszoną minę - nie mów tak. Nie wierzysz w siebie, zupełnie jak Yong Junhyung.
- A co ma do tego Yong Junhyung? - zdziwiłem się.
Dohee usiadła przy stole i oparła podbródek na łokciach. Czymś się martwiła.
- Dzisiaj na zajęciach dzwonił do mnie Kim Junsu i żalił się, że nie może ćwiczyć z B2ST ich drugiego singla, bo Junhyung cały czas go poprawia - wyjaśniła.
- Jak to?! Przecież muzycy z wytwórni napisali dla nich piosenki...
- B2ST jej nie przyjęli. Uparli się przy swojej. Która jeszcze nie jest gotowa.
- To dość ryzykowne - stwierdziłem - aż tak ufają Junhyungowi?
Dohee rozłożyła ręce.
- Doojoon go poparł. Mimo, że pozostali nie byli pewni, czy to dobry pomysł. Ogólnie zrobiło się nieprzyjemnie. Chłopacy są nerwowi, a trenerzy żalą się, że nie mają jak przygotowywać ich do występu. Myślałam, że widzisz na nagraniach, co się dzieje.
- Ja? To ty jesteś odpowiedzialna za nagrania.
- Ohhh, ok, a ty za ten program, nieprawda?
Odszedłem od kuchni. Opuściła mnie ochota na gotowanie. Chwyciłem swój telefon komórkowy, żeby zadzwonić do Junhyunga i zapytać, co sobie wyobraża. Zamiast niego, odezwała się automatyczna sekretarka. Przeszło mi przez myśl, że może lepiej porozmawiać z Doojoonem. Ten akurat raczył odpowiedzieć po kilku sygnałach. Poprosiłem go o wyjaśnienie.
- Hyung. To nasz singiel i nasz wybór. A skoro nie potrafiliśmy nic wspólnie postanowić, mi, liderowi, pozostawało podjęcie decyzji.
- Liderowi? Czy Junhyungowi?
- Hyung, ja popieram jego starania.
- Ok. Życzę powodzenia - odpowiedziałem lekko zirytowany. 
To był odpowiedni moment, bym grzecznie zakończył tę rozmowę. Wróciłem do kuchni. Warzywa już się przypalały. A Dohee siedziała wpatrzona w laptopa, obojętna, że zaraz wszystko wysadzi z dymem.
- Czemu tego nie zamieszałaś? - rzuciłem w jej kierunku.
- Bo zajęłam się nagraniami! Przecież jestem za nie odpowiedzialna - przypomniała.
Nie zareagowałem na zaczepkę. Dohee uznała chyba, że jestem obrażony, bo po chwili zapytała badawczo:
- To kiedy ten obiad?
- Kiedy go dokończę.
Siliłem się na złowrogi ton. Ale wreszcie i tak uległem. Streściłem Dohee swoją rozmowę z Doojoonem.
- Nie przejmuj się. Na pewno wie, co robi. W przeciwieństwie do Junhyunga.
- Co masz na myśli?
- To, co wyprawia, kiedy ty bezskutecznie do niego wydzwaniasz. Spójrz.
Pokazała mi nagranie sprzed kilku minut. Przedstawiało Hyunę z Junhyungiem. Całowali się, przysłaniając całą kamerę.

4 komentarze:

  1. Martwię się o Sohyun i Jeongmina. Niby spławiła swojego byłego stanowczo. Ale ja się boję, że on się łatwo nie podda.
    Hye troszkę za wybuchowo reaguje na to co Hyerim ma mu do przekazania. Rozumiem, że się boi, że znowu przegrał z bratem... Ale no jej jest teraz ciężko. Mam i tak nadzieję, że będzie już z Gikwangiem długo i szczęśliwie. :D
    Jaram się tym o co poprosili bliźniaki. :D Mój ship pnie się ku sobie waaa <3 Ja też uważam to co oni i też popchnęłabym go ku niej. Moja krew. :D
    Doojoon i Jun robią idealnie. Good Luck kocham za to, że zaczyna się tak pięknie i jest potem taka żywa i wpadająca w ucho. A rap Juna to artyzm tam. <3 Jak wystąpią z tym dobrze, to chcę nawet, by wygrali.
    Martwi mnie tylko końcówka, bo Jun z Hyuną nieźle wpadli znowu. :< Popłaczę się jak znowu będą mieli kłopoty.
    Weny życzę i czekam (nie)cierpliwie na next. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Sohyun starała się być miła:)
    A Hye jest jeszcze trochę dziecinny... i zaborczy przy tym.
    No tak, bliźniacy jakby się zmówili:)
    Cieszę się, że popierasz Juna i Doojoona :D Ja też! Uważam, że dobrze robią^^
    A Junhyung jako mój bias to mnie wszędzie zachwyca:')
    Co do pocałunku... czy rzeczywiście WPADLI... to za tydzień się dowiesz^^

    OdpowiedzUsuń
  3. No jest upierdliwy ten były Sohyun, w sumie lubię takie części gdy się walczy o swoją miłość, a może ten były całkowicie zwariuje na jej punkcie do tego stopnia że ją porwie czy coś...(?) Kurcze i znowu nie zbyt szczęśliwe zakończenie rozdziału... :) Hyun musi bardziej uważać. Dobry wybór z tym Good Luck fajna piosenka bardzo ją lubię a co do Hye to tak reaguje emocjonalnie że masakra , a prośba bliźniaków...no rozwaliła system lepszego nie mogłaś wymyślić! :) Hahah , czekam na więcej xd!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, jeszcze za wcześnie na szczęśliwe zakończenie, musi się coś dziać :D Choć... to chyba brzmi groźniej, niż w rzeczywistości jest^^ I powtarzam się: też lubię Good Luck<3

      Usuń