23/08/2017

eyes wide open (rozdział 17)

IS THIS IT?

                Mikyeon była zaskoczona, kiedy Jinyoung zaproponował jej wspólny weekend nad morzem. Zbyt zaskoczona, by zaprotestować, więc powiedziała jedynie cichutkie "dobrze". Nie przejmowała się zbliżającymi się egzaminami i mnóstwem nauki, czy tym, kto ją zastąpi w klubie fitness. Ostatnio cały czas podejmowała decyzje pod wpływem emocji. Nie myślała o ich konsekwencjach. Po prostu robiła to, na co miała ochotę, a miała ochotę na weekend z Jinyoungiem nad morzem. Nie wiedziała, gdzie się podziała jej rozważna i racjonalna, jak dotąd, natura. Byli akurat w kinie, na premierze nowego koreańskiego horroru. Film okazał się niezbyt interesujący, a wręcz nudny. Jakoś w połowie seansu Jinyoung wyszedł ze swoją propozycją wyjazdu, a Mikyeon powiedziała to cichutkie "dobrze". Ujął wtedy jej dłoń i pogłaskał, a kiedy zauważył, że lekko się uśmiechała, kontynuował pieszczotę. I wtedy coś sobie uzmysłowiła: jeżeli jadą na weekend, czekała ich tam wspólna noc. Oczywiście, istniała możliwość, że Jinyoung nie spróbuje znowu doprowadzić do czegoś więcej. Poza tym, ona może nie być jeszcze gotowa. Ale... była. I pragnęła go. Już w tym momencie wiedziała, że przy kolejnej okazji ulegnie mu, a on odkryje, że nie jest jej pierwszym, na co pewnie liczył i potem... co jeżeli potem odejdzie? Nie zniosłaby tego ponownie. Ogarnięta tymi wszystkimi obawami niespodziewanie cała zesztywniała, a Jinyoung zaraz to wyczuł. Przestając głaskać jej dłoń, zapytał:
- Wszystko w porządku?
- Tak, tylko... muszę iść do ubikacji - wymyśliła.
Przeciskała się przez rząd krzeseł, bo siedzieli mniej-więcej pośrodku i co chwilę obijała się o czyjeś kolana. To jej nie powstrzymało. Po opuszczeniu kinowej sali, pognała prosto do ubikacji i zatrzasnęła się w jednej z kabin. Pospiesznie odszukała w torebce telefon i wybrała numer Jinhee. Błagam cię, odbierz, odbierz..., powtarzała w myślach, czekając już kilka sygnałów.
- No cześć! A ty nie powinnaś być w kinie? - usłyszała wreszcie ożywiony głos przyjaciółki.
- Jestem w kinie, to znaczy... w toalecie.
- I co, zabrakło ci papieru?
- Nie. Gorzej. Jinyoung zaprosił mnie na weekend nad morze, a ja... ja się zgodziłam.
- To tym jesteś taka przerażona?
- Tak, obawiam się, że on chce tam uprawiać seks. I obawiam się, że też tego chcę, a to oznacza...
- Yhm, a to oznacza, że będziecie uprawiali seks - dopowiedziała sobie Jinhee.
- Jinyoung odkryje, że miałam kogoś wcześniej. Co, jak o to zapyta?
- Jestem przekonana, że nie. A jeżeli już by zapytał, naprawdę nie musisz mu niczego opowiadać, skoro nie chcesz. Choć może akurat otworzysz się i opowiesz? Myślę, że by cię zrozumiał.
- Nie wiem... boję się... że mnie zostawi - przyznała Mikyeon.
- Wtedy osobiście skopię mu dupsko, jak ostatnio Junghwanowi.
- Co ty, skopałaś go?!
- Nooo, za obrażanie Chansika... I wiesz, co? Stwierdził, że go bronię, bo też mi się spodobał.
- Jak to: też?
- Eh... bo Junghwan wmówił sobie, że podobam się Chansikowi i, że mnie podrywa.
- Ja nie zauważyłam, żeby tak było. Czemu o tym nie wspominałaś?
- Bo sama niczego nie zauważyłam!
- Ok, Jinhee, pogadamy później, wracam do sali - powiedziała Mikyeon, rozłączając się.
Ta rozmowa lekko ją uspokoiła. A chociaż sprawiła, że poczuła się wystarczająco stabilna, by wracać. Trochę się zdziwiła, kiedy wyszła na korytarz i zastała tam Jinyounga.
- Co ty tu robisz? - spytała.
- Niepokoiłem się, że tyle czasu cię nie ma. Wszystko w porządku? - powtórzył i zawstydził ją tym.
Co sobie pomyślał... pewnie się zdziwił, że tyle siedzę w ubikacji.
- Tak. Wszystko w porządku - odpowiedziała.
Znowu złapał jej dłoń.
- Ten film mnie nudzi, co ty na to, żebyśmy pospacerowali po parku? - zapytał.
- Ok - zgodziła się bez wahania Mikyeon, jak na wszystko, co Jinyoung zaproponował.

 ***

                Kilka dni później, wczesnego, sobotniego ranka, zapakowali walizki do bagażnika jego jaguara i ruszyli w kierunku morza. Co prawda, pogoda nie sprzyjała podróżowaniu. Nie dość, że było chłodno, to jeszcze padał deszcz.
- Czym sobie zasłużyliśmy? - pytał Jinyoung - przecież byliśmy grzeczni.
Policzki Mikyeon zaraz pokryły się rumieńcem.
- Nic nie poradzimy - powiedziała.
- Trudno. Nie pogoda jest ważna, tylko towarzystwo, a na to nie narzekam - dodał i posłał jej całusa.
Przez resztę drogi dobrze się bawili, żartowali i rozmawiali o wszystkim i niczym konkretnym. Po trzech godzinach dotarli do domku, który wynajmowali na weekend. W środku panowały zadowalające warunki: duża sypialna z aneksem kuchennym i łazienka. Dach posiadał lekki skos, a ściany pokryte były drewnem. Przede wszystkim, domek znajdował się przy plaży. Mikyeon i Jinyoung rozpakowali się i trochę odpoczęli, a potem poszli pochodzić po okolicy. Już nie padało, pozostał tylko nieprzyjemny chłód, więc oboje ubrali ciepłe kurtki. Mimo niesprzyjającej pogody Mikyeon i tak tęsknie patrzyła w szyby wszystkich mijanych lodziarni. Jinyoung wreszcie zaciągnął ją do jednej z nich i kazał wybrać smaki.
- A ile mogę? - spytała.
- Yhm, ile tylko chcesz - dał jej przyzwolenie i zaraz tego pożałował.
Spędzili w lodziarni chyba z kwadrans, bo Mikyeon nie umiała wybrać w jakich, a zwłaszcza w ilu smakach chciałaby zjeść lody.
- To może... wanilia i truskawka. Albo nie, wanilia i marakuja. Chociaż orzechowe też lubię. Czy naprawdę wypada mi zjeść aż trzy kulki? Ojej, jest jeszcze arbuz! - wołała.
Jinyoung nie niecierpliwił się w przeciwieństwie do ekspedientki, był rozczulony dziecinnym zachowaniem swojej dziewczyny. Wreszcie poradził jej, by wylosowała. I tak zdecydowała się na marakuję, arbuza i toffi. Zadowolona, lizała lody i częstowała chłopaka.
- Nie, to wszystko dla ciebie - powtarzał.
Chodzili po promenadzie. Przystawali, by pooglądać wzburzone morze. Zatrzymywali się przy straganach z pamiątkami. Kupili sobie identyczne przypinki do telefonów i zaraz je do nich dołączyli. W jednej z licznych smażalni zjedli rybę z frytkami i napili się kawy. Posiedzieli tam dość długo, wygłupiając się i robiąc sobie zabawną sesję fotograficzną. Kiedy wracali, czasami przystawali i słuchali ulicznych grajków. Sporo par tańczyło bez skrępowania w rytm znanych piosenek. Ja też bym tak chciała, pomyślała Mikyeon, lecz uznała, że Jinyoung pewnie się wstydzi i uważa to za kompromitujące. W tym momencie chwycił ją za rękę i obrócił kilka razy dookoła. Śmiała się głośno, a na koniec zarzuciła mu ramiona na szyję i wtuliła się w niego. Znowu lunął deszcz. Wrócili do domku zupełnie przemoczeni, zrzucili z siebie ubrania i niespodziewanie zauważyli, że oboje mają na sobie jedynie bieliznę.
- Mam ochotę na prysznic - zakomunikowała Mikyeon.
- A ja, na wspólny prysznic - dodał Jinyoung.
I tak też zrobili. Wzajemnie zrzucili z siebie bieliznę, a potem wzięli wspólny prysznic. Przez cały czas całowali się, dotykali, przechodzili do coraz odważniejszych pieszczot. Mikyeon pozwoliła, by Jinyoung zawędrował pomiędzy jej nogi swoimi palcami . Potem poczuła, że je w nią wsunął i jęknęła, zupełnie obojętna, czy zorientuje się, że nie jest pierwszym, czy nie. Ogarniała ją czysta rozkosz i temu chciała się poddać. Musiała go objąć, by nie stracić równowagi przez te wszystkie cudowne doznania. Potem odważyła się położyć rękę na jego penisie i wyczuła twardość. Jinyoung syknął, przykrywając dłoń dziewczyny swoją i wskazał, by wykonywała ruchy w górę i w dół, w górę i w dół... Jednocześnie nie przestawał poruszać palcami w jej wnętrzu. Czasami miała wrażenie, że zupełnie postradała zmysły, potem znowu, że wszystkie się wyostrzyły i w takim momencie przypadkowo za mocno zacisnęła rękę na penisie chłopaka.
- Przepraszam - wyszeptała, bo znowu syknął, lecz nie z rozkoszy, a z bólu.
- Już nie wytrzymam - rzucił w odpowiedzi, podniósł Mikyeon i zabrał do sypialni.
Dobrze wiedziała, jaki jest podniecony, bo sama była. I zdziwiła się, że, chociaż wszedł w nią natychmiast, gdy założył prezerwatywę, zrobił to tak ostrożnie i nie przyspieszył, aż po cudownych kilkunastu minutach doprowadził ją do orgazmu i sam doszedł zaraz potem. Wymienili miłosne spojrzenie. Byli spełnieni. Jeżeli zechce zapytać o mojego ex, to w tym momencie... pomyślała Mikyeon. Jinyoung nie opadł na nią. Z przyspieszonym oddechem położył się obok i przygarnął ją do siebie. Milcząc, przeczesywał mokre kosmyki jej włosów. Nie przykryli się, było im gorąco, nadzy zapadli w spokojny sen.

***

                To zimno obudziło Jinyounga. Nic zaskakującego, spali nadal na kołdrze. Ostrożnie spróbował wyjąć ją spod nich. Mikyeon tylko odwróciła się z sennym mruknięciem na drugi bok. Ciekawe, o czym śniła. I czy w ogóle, o czymkolwiek. Wyglądała tak spokojnie. Jinyoung przykrył ich starannie. Przytulił się do pleców dziewczyny, starając się ponownie zasnąć. Nic z tego, sen nie nadchodził.  Wszystko przez to, że czuję się taki szczęśliwy, pomyślał Jinyoung, zbyt szczęśliwy, a szczęście nigdy nie trwa wiecznie...
Wielokrotnie życie pokazało mu, że im więcej się posiada, tym więcej się traci, to nieuniknione. W jednej chwili strach go sparaliżował. Jinyoung był pewien, że coś złego się wydarzy. A gdyby chociaż miał pojęcie, co... może by zdołał temu zaradzić. Męczył się to rana. Niepokojące myśli nie opuszczały go. Wreszcie, tracąc nadzieję, że sen jeszcze nadejdzie, wstał, ubrał się i wyszedł pospacerować po plaży. Słońce dopiero wschodziło. Niebo było bezchmurne, w przeciwieństwie do wczoraj. Zapowiadał się dzisiaj pogodny, przyjemny dzień. Jinyoung włożył słuchawki w uszy, przeszedł się trochę w prawo i trochę w lewo. Potem położył się na piasku, wpatrzony w krążące dookoła mewy i wsłuchany w szum morza. Powtarzał sobie, że wszystko w porządku i powoli, powolutku uspokajał się. Wystarczyło. Zasnął.

***

                Promienie słoneczne wpadały do pokoju przez okno. Oślepiły Mikyeon, kiedy tylko otworzyła oczy. Pomimo tego, zaraz zauważyła nieobecność Jinyounga. Z przerażeniem pomyślała: on odszedł, dostał to, o co mu cały czas chodziło i odszedł. Łzy popłynęły jej po twarzy. Nie uspokoiła się, chociaż odkryła, że nie zabrał walizki, więc chcąc nie chcąc jeszcze tu wróci. Czekała. Ubrana. Spakowana. Gotowa do drogi. Tylko po to, by wygarnąć mu, jakim jest gnojkiem. Przyszedł wreszcie, z siatkami pełnymi zakupów. Zastygł w bezruchu, widząc jej twarz.
- Mikyeon, co się stało? - zapytał, jak gdyby nigdy nic.
- Gdzie byłeś? Na zakupach? Tyle czasu?! - powtarzała z wyrzutem, nie dopuszczając go do głosu.
- Przepraszam... Ja... nie mogłem spać, poszedłem się przejść po plaży, zasnąłem - tłumaczył.
Nie dziwił się, że Mikyeon zdenerwowała się, nie zastając go obok siebie po ich pierwszej wspólnej nocy. Podejrzewał, że to jej się nie spodoba. Tylko nie, że tak bardzo... Myślał, że zakupy i zrobienie śniadania wystarczy. Mylił się...
- Wracam do Seulu - powiedziała - i nie, nie musisz mnie odwozić, zaraz mam pociąg.
- Nie wierzę! - zawołał, zupełnie zaskoczony jej gwałtowną reakcją - tak po prostu odejdziesz?!
Upuścił siatki z zakupami. Wydawało mu się, że to wszystko nie dzieje się naprawdę. A Mikyeon postanowiła: tak, odejdzie, zachowa swoją godność, zanim on zostawi ją, ona zostawi jego...
- To koniec - powiedziała  z rozdartym sercem i wyszła.
A on nie zrobił nic, bo był w zbyt wielkim szoku.

3 komentarze:

  1. Co to się dzieje? Płakać mi się chce. Mikyeon za gwałtownie zareagowała, a on nie mógł przewidzieć tego, bo nie wiedział co przeszła. Tak pewnie trwałby do rana aż się obudzi ona przy niej. Nie rozumiem czemu odeszła skoro widziała, że wrócił. :((((( Wiedziałam, że coś wydarzy i niby byłam gotowa ale i tak mi strasznie smutno. On ją kocha i nie był na to gotowy. A ona spanikowała niepotrzebnie. Waaaa. :( smutek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście weny życzę i nie mogę się doczekać następnej środy. ;_;

      Usuń
    2. Oboje się nie "dogadali", nie powiedzieli sobie o swoich obawach i wyszło nieporozumienie:( Mikyeon sobie wmówiła, że Jinyoung ją rzuci, więc uznała, że go wyprzedzi...
      A za tydzień Dongwoo:)
      Dzięki!

      Usuń