22/11/2017

eyes wide open (rozdział 30)

SOME UNCONTROLLABLE INSTINCTS

                Chansik czuł, że jest tchórzem, po prostu tchórzem, nikim innym. Nie potrafił powiedzieć Inyoung, że tak naprawdę poddał się kilka tygodni przed jej obudzeniem się i nie przychodził do szpitala. To tylko by ją zraniło. Nie zastanawiał się, jak ją zrani, jeżeli dowie się, że ją okłamywał. A mimo wszystko trwał w tych kłamstwach. Znowu codziennie przychodził do Inyoung, przynosił jej różne smakołyki i opowiadał kawały, a ona nie zauważała w tym fałszu. Ale na pewno do czasu. Niedługo przecież wyjdzie ze szpitala. I co wtedy? Chansik nie myślał o tym, aż pewnego dnia nie spotkał się w sali Inyoung z Jinhee. Chyba oboje czuli się niezręcznie. Jak to możliwe, że Inyoung nie widziała ich rozkojarzenia? A może widziała, tylko udawała, że nie widzi? Potem wyszli na korytarz niby chcąc kupić jej coś picia, a przy tym porozmawiać.
- Już mam dość. Tak po prostu nie może być - oznajmiła w pewnym momencie Jinhee.
Chansik poczuł lekki niepokój.
- Jak?
- Nie wolno nam okłamywać Inyoung i wszystkich dookoła, a przy tym samych siebie.
Chciała być stanowcza. Starała się być stanowcza. Gdyby tylko umiała powstrzymać to drżenie głosu. Patrzyła w oczy Chansika i dostrzegała w nich miłość. A jednocześnie wiedziała, że nie powinna tego widzieć. On należał do jej przyjaciółki. W dodatku, nie darzyła go takimi samymi uczuciami. Powoli zbliżył się, chwytając ją za podbródek tak, by nadal na niego patrzyła.
- Jinhee - zaczął - jeżeli ty też coś do mnie czujesz to... powiem o wszystkim Inyoung, bez chwili wahania.
- Ja... nie wiem. Chodzi o to, że kompletnie nie wiem, co czuję. Gdyby mogło zaiskrzyć to już by zaiskrzyło. Chyba wolałabym, żebyś pozostał moim przyjacielem.
- C.. Co?
- Przepraszam, oppa.
Ile by dała, żeby uciec wzrokiem w tym momencie. Lecz nadal trzymał jej podbródek i nie dawał szans na tę ucieczkę.
- To czemu mnie pocałowałaś? - zapytał z niekrytym wyrzutem.
- Przepraszam. To był impuls. I tak zaraz potem tego pożałowałam.
- Naprawdę nic do mnie nie czujesz? - pytał z niedowierzaniem.
- Ależ czuję, wdzięczność za to ile razy mi pomogłeś. Nie przekreślałam nas zaraz na wstępie, byłam ciekawa i czekałam, jak to się rozwinie. Ale niestety potem za wiele się wydarzyło.
- Co się wydarzyło?
- Ja nie wierzę w przypadki. Może to znak, że tego dnia, co się pocałowaliśmy, Inyoung się obudziła.
- Jaki znak? - powtarzał Chansik, wzburzony - Inyoung nie ma z tym nic wspólnego. Pewnie, cieszę się z jej przebudzenia. Ale to nie wpływa na to, co czuję do ciebie.
- Przykro mi, oppa... - nie dokończyła.
W jednej chwili usłyszeli coś dziwnego, jakby ktoś pociągnął nosem i spojrzeli w tym kierunku. A tam stała Inyoung, po jej twarzy spływały łzy. Oboje już wiedzieli, że słyszała wszystko, czego nie powinna była słyszeć.
- A więc to tak... - powiedziała niezwykle lodowato.
Jinhee poczuła, że jest jej słabo. Do tego jeszcze piekły ją policzki. Tak oto została przyłapana na gorącym uczynki. I nie potrafiła nic powiedzieć. Chansik za to wydawał się dziwnie opanowany, jakby ta sytuacja przyniosła mu ulgę i zwolniła go z obowiązku przyznania się do wszystkiego swojej dziewczynie, skoro sama się tego dowiedziała.
- Inyoung, przepraszam - wyznał, pełen żalu.
- Nie! - zawołała, płacząc - nie chcę cię słuchać, nie chcę cię więcej widzieć, nie chcę widzieć was oboje.


 ***

                Jinhee i Chansik, jak życzyła sobie Inyoung, nie odwiedzili jej już, a ona sama nie rozmawiała też z nikim o tym, co podsłuchała. Nie szpiegowała ich wtedy celowo, po prostu chciała powiedzieć, by byli tak mili i kupili jeszcze biszkopty. Lubiła biszkopty... I to ją zgubiło. Usłyszała wszystko. Czuła się taka oszukana. Całymi dniami płakała. Nie cieszył jej powrót do domu. Nie cieszyły jej spotkania z przyjaciółmi. Nic. Chciała być sama. Pisała wiersze.
                Chansik też był tym załamany. Stracił obie i Inyoung i Jinhee. W połowie wakacji na dobre wprowadził się ze swoimi współlokatorami do nowego mieszkania. Szybko zorganizowali parapetówkę. Chansik zaprosił Mikyeon z Jinyoungiem i Jinhee. Ta ostatnia oczywiście nie przyszła, nie podając konkretnego powodu. Na parapetówce bawił się kiepsko, był wyciszony. Mikyeon i Jinyoung wcześnie wymknęli się stamtąd. Lekko podpici wsiedli do taksówki. Jinyoung cały czas pisał coś w telefonie, aż wreszcie Mikyeon go o to zapytała.
- Mój kumpel ma ciężki okres w życiu.
- Dongwoo?
Jinyoung zdziwił się, bo chyba po raz pierwszy nie powiedziała "ten diler".
- Tak...
- A co się dzieje?
- Nie może dojść do siebie po rozstaniu... - przyznał Jinyoung, niezbyt pewien, czy powinien opowiadać o prywatnych sprawach przyjaciela, mimo wszystko to zrobił.
- Czemu się rozstali?
- Bo... zdradzała go.
- Och, to przykre.
- I wiesz, on chciał jej wybaczyć, a ona wolała odejść... Podobno dzisiaj przyszła do niego i powiedziała, że nadal go kocha, a z tamtym jej nie wyszło.
- I co? - przeraziła się Mikyeon - mam nadzieję, że nie chciał jej z powrotem!
- Nie, nie chciał, jest tylko trochę smutny.
- Więc może go odwiedzimy?
- Naprawdę? - po raz kolejny zdziwił się Jinyoung i posłał jej pełne niedowierzania spojrzenie.
- Naprawdę.
Potem pocałowali się na tylnym siedzeniu.
- Mikyeon?
- Yhm?
- A co ty na to... żebyśmy zabrali Jinhee?

***

                Dongwoo czuł się rozbity po rozmowie z Aeri. Jak śmiała? Przyjść tu. Wmawiać mu, że go kocha. Prosić o wybaczenie. Nie miał skrupułów, jak i ona nie miała odchodząc od niego. "Jeżeli mnie kochasz to wyjdź i nigdy więcej nie wracaj", rzekł tak stanowczo, że istotnie wyszła. Nie wiedziała, że popłakał się zaraz potem. Ile jeszcze łez? Ile jeszcze rozczarowań? Był tym wszystkim zmęczony. A później Jinyoung zaproponował, że go odwiedzi i zapozna wreszcie z Mikyeon oraz z Jinhee. Ucieszył się. Nie chciał siedzieć sam, zwłaszcza w takich chwilach. Przygotował dużo jedzenia. Poszedł do sklepu po zapas niezdrowych przekąsek i alkohol. Jak impreza, to impreza! A potem zjawili się.
- Poznaj Mikyeon, najwspanialszą kobietę na świecie i Jinhee, też najwspanialszą kobietę na świecie - przedstawiał obie dziewczyny Jinyoung.
Dongwoo przywitał się z nimi, wymienił przyjazny uśmiech z Mikyeon i zatrzymał wzrok na Jinhee. W jej oczach dostrzegł ten sam smutek, co czuł w sobie. Poza tym... była taka dziewczęca i delikatna, wywoływała po prostu opiekuńcze instynkty. Przez moment patrzyli na siebie. A później Dongwoo poprosił gości do mieszkania. Po jedzeniu pili, żartowali i śmiali się. Tak, jakby znali się od dawna. Mikyeon zastanawiała się w myślach, jak to możliwe, by Dongwoo naprawdę był dilerem. Nie miał w sobie niczego niebezpiecznego. Wręcz przeciwnie, wydawał jej się wrażliwy, zabawny, a przede wszystkim... zraniony. Wiele razy słyszała od Jinyounga, że wiele w życiu przeszedł, lecz nie wiedziała konkretnie, co. Nie chciała pytać. Już po kilku minutach rozmowy polubiła go. I on ją też. Jinhee za to cały czas milczała i popijała alkohol, odzywała się tylko, kiedy udzielała odpowiedzi. Jinyoung za to przypatrywał się wszystkim. Było późno, kiedy Mikyeon zasnęła na kanapie w pokoju.
- Czyli zostajecie na noc - podsumował Dongwoo i podał Jinyoungowi koc, by przykrył dziewczynę.
Przyciszył muzykę. Był lekko wstawiony, jak i pozostali. Przez pewien czas siedzieli na podłodze w sypialni i odzywali się niewiele. A potem Jinyoung poszedł do ubikacji i już w ogóle zapadła cisza. Dongwoo starał się opowiadać o czymkolwiek, by nie zanudzić Jinhee, lecz wyglądała, jakby go nie słuchała. Z uporem o czymś rozmyślała. Aż w pewnym momencie powiedziała niespodziewanie:
- Lubię tę piosenkę.
Chodziło jej o The White Stripes z "I don't know what to do with myself", opowiadającą o pustce po rozstaniu z bliską osobą.
- Ja też - przyznał Dongwoo - i też czasami tak się czuję.
- Nikt nie powinien tak się czuć.
- Nikt.
- Chyba jestem pijana - powiedziała Jinhee.
- Chyba mi się podobasz - wyznał Dongwoo.
I tyle wystarczyło, by pocałowali się namiętnie. Oboje nie myśleli wtedy logicznie. Oboje działali instynktownie. Oboje poddali się temu, co ich ogarnęło. Ale chcieli tego.
Jinyoung wyszedł z ubikacji i przez moment nasłuchiwał miłosnych jęków. Nie. Nie, to nie może być prawda! Ale była. Jinhee i Dongwoo kochali się desperacko na łóżku w sypialni. Oby dla niego to nie była tylko następna przygoda, pomyślał z niepokojem, nadal zupełnie zszokowany.

***

                Angelene postanowiła sobie, że więcej nie stchórzy. Dzisiaj czuła się o wiele pewniej. Dzisiaj robiła to dla Mii, nie dla Sunwoo i przede wszystkim też dla siebie. Kiedy Jaehyuk podczas przerwy usiadł z kubkiem kawy, stanęła obok, przyglądając mu się. To prawda, był przystojny. W zasadzie był miły. Lecz co miała zrobić, jeżeli po prostu go nie kochała?
- Szefie... - zaczęła niepewnie.
- Tak?
- Moglibyśmy porozmawiać?
- Przynieś sobie kawy i siadaj przy mnie - zaproponował, a ona tak zrobiła.
Może po to, by zyskać czas, bo trochę denerwowała się tą rozmową. Może rzeczywiście potrzebowała kofeiny. Po chwili siedziała obok Jaehyuka i tłumaczyła:
Nie chcę ciągnąć tego układu, tylko oszukujemy samych siebie.
- Jiwoo - popatrzył na nią pytająco - układu? Czemu to tak nazywasz?
- A niby jak mam nazywać? - zdziwiła się - to był układ, zwykły układ. Nic więcej.
- Nie z mojej strony.
- Szefie, nie zatrzymuj mnie przy sobie w taki sposób.
- Czy ty nie widzisz tego, że mi się podobasz, że bardzo, za bardzo, cię lubię i nie chcę stracić?
- Ale ja nigdy nie byłam twoja...
- Czemu to robisz? Może poznałaś kogoś innego? Powiedz mi.
- Nie, robię to dla mojej córki. Nie chcę, by miała taki przykład. I nie namawiaj mnie, ja już zdecydowałam.
- O jaki przykład ci chodzi?! - uniósł się - czy nie możesz ułożyć sobie życia?
- Nie udawaj. Przecież oboje wiemy, o co w tym wszystkim chodzi, o pieniądze. A tak nie powinno być.
- Jeżeli tego chcesz, to się pobierzemy.
Niemalże zachłysnęła się, kiedy usłyszała tę propozycję. Naprawdę? Jaehyuk był gotowy poprosić o jej rękę? Czy może to tylko taki chwyt, by od niego nie odchodziła? Nigdy dotąd nie wspominał o małżeństwie. Angelene wiedziała, że już jeden raz był żonaty i nie przypuszczała, by chciał przez to przechodzić ponownie. Czyżby aż tak ją pokochał? Nie okazywał tego specjalnie. Aż do tego momentu, do tej konkretnej propozycji. Lecz już jej to nie obchodziło.
- Nie zmienię swojej decyzji - powiedziała z powagą, zaciskając dłonie na kubku.
A w oczach Jaehyuka zauważyła niezadowolenie i... jakby ostrzeżenie.
- Obyś tego nie pożałowała, Shin Jiwoo.
Nie odpowiedziała. Zamiast tego w milczeniu upiła łyk. Dzisiaj kawa smakowała wyjątkowo gorzko.

2 komentarze:

  1. Ja cię kręcę co się dzieje. Cieszę się, że Inyoung ich usłyszała, ale smutno mi, bo stracili ją w ten sposób. Oby tylko nic głupiego nie zrobiła... :/ Martwię się o nią.
    Chansik też jest biedny..
    Za to Dongwoo i Jinhee hohoho. Coś czułam, że coś się wydarzy. I wgl to wyszło tak, że Jinhee ma straszne powodzenie. :D Ciekawa jestem jak na drugi dzień będą się zachowywać.
    Angelene w końcu to zrobiła. Mam tylko nadzieję, że ten psychol im nic nie zrobi. Sunwoo niech się nimi zajmie. ;_;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był chyba jedyny sposób, by Inyoung się wreszcie dowiedziała:(
      No Chansik tak... wszystko mu się pokomplikowało.
      W sumie to od pierwszego rozdziału tego opowiadania wiedziałam, że to się wydarzy między Jinhee i Dongwoo :D W sumie to tak, Jinhee to niby taka szara myszka, a jednocześnie przyciąga chłopaków.
      Co do następnego dnia to już jest opisany:)
      A jak się potoczy wszystko u Angelene to niedługo zobaczysz:)

      Usuń