01/11/2017

eyes wide open (rozdział 27)

FEELING GUILTY

                Angelene nie uspokoiła się, rozmawiając z lekarzem, chociaż wielokrotnie powtarzał, że stan Mii jest stabilny i nic jej nie zagraża. Nie uspokoiła się też mimo towarzystwa Sunwoo, który cały czas trzymał ją za rękę i powtarzał pocieszające słowa. Nie uspokoiła się, aż nie znalazła się w sali i nie usiadła przy córce. Mia była przytomna, po prostu spała po silnych środkach przeciwbólowych. Dookoła głowy miała owinięty bandaż, rękę w gipsie i kilka zadrapań. Powinna szybko dojść do siebie, lecz póki co zatrzymają ją w szpitalu i poobserwują. Potrzebowała dużo odpoczynku. Wydawała się tym wszystkim wyczerpana, chociaż spała tak spokojnie. Angelene nie miała sił płakać, pomimo tego, że łzy cisnęły jej się do oczu. A potem wyszła z powrotem na korytarz, by nie budzić Mii. Zaraz znalazł się obok Sunwoo z kubkiem kawy z automatu.
- Wypij. Poczujesz się lepiej - polecił jej.
Tak zrobiła, choć nie była co do tego przekonana. Nic nie mogło sprawić, by poczuła się lepiej i zmazać winy, bo tak naprawdę to tylko przez nią Mia leżała w szpitalu.
- Dziękuję - powiedziała, a potem zapytała - czy zrobisz dla mnie coś jeszcze?
- Tak.
Bez chwili zawahania zgodził się w ciemno.
- Jedź do domu - poprosiła go Angelene - już wystarczająco mi pomogłeś, nic tu po tobie.
Prawda była taka, że chciała zostać sama, zwłaszcza po tym, co wydarzyło się pomiędzy nią, a Sunwoo. Mimo wszystko nie zaprotestowała, kiedy objął ją ramieniem.
- Na pewno? - zapytał troskliwie.
- Na pewno.
- Gdybyś jeszcze czegoś potrzebowała, dzwoń. I pozdrów Mię.
Jak tylko zniknął w końcu korytarza, Angelene z westchnieniem opadła na krzesło. Ze zrezygnowaniem wypiła resztę kawy i wyrzuciła do kosza papierowy kubek. Potem wróciła do sali, gdzie leżała Mia i czuwała, aż ta się obudziła i nadal zaspana posłała w kierunku matki obojętne spojrzenie.
- Jak się czujesz, coś cię boli, potrzebujesz czegoś? - powtarzała Angelene z przejęciem, nie zastanawiając się, czy jej lekko podniesiony, zaaferowany głos nie męczy Mii.
- Jest ok - odpowiedziała po prostu córka.
Angelene chciała powiedzieć, że wie o jej spotkaniu z ojcem, że wszystko rozumie i przeprasza. Ale to nieustające poczucie winy sprawiało, że nie umiała wydobyć z siebie głosu, a kiedy już go wydobyła, zabrzmiał dziwnie nienaturalnie:
- Przykro mi...
W odpowiedzi Mia zapytała tylko:
- Powiadomisz wujka o moim wypadku?
- Tak. Tak, pewnie.
Angelene zadzwoniła do Dongwoo, powiedziała mu, co się stało, a potem przekazała telefon Mii. Mimo że wujek wydawał się zmartwiony, nie odwiedził jej, ani tego dnia, ani przez kilka innych, spędzonych w szpitalu. To Angelene codziennie tu przesiadywała, przynosiła różne smakołyki i książki. Mia czytała, ignorując obecność matki. Na wszelkie możliwe sposoby pokazywała, że nadal jest na nią obrażona i nie ma zamiaru za szybko wybaczać. Nie rozmawiała z Angelene, odpowiadała monosylabami na jej pytania. Przez cały czas była wyciszona i milcząca. Chyba, że przychodził Siwan. Wtedy natychmiast ożywiała się i opowiadała o wszystkim, o czym tylko pomyślała, stawała się radosna, chichotała i wygłupiała się. A to tylko dodatkowo bolało Angelene.

***

                Mikyeon nie potrafiła pozbyć się uczucia, że przeżywała kiedyś coś podobnego, bo istotnie tak było.
- Gdzie jest Jinhee? - powtarzała, zdenerwowana, po raz kolejny wybierając jej numer, zupełnie tak, jak wówczas, kiedy Chansik znalazł ją siedzącą i wylewającą łzy w szpitalu u Inyoung.
- Źle to rozegrałem - podsumował Jinyoung z wyczuwalnym zrezygnowaniem.
Nie żałował, że powiadomił Jinhee o wylocie Junghwana do USA, żałował, że zrobił to tak późno. Nie miała czasu na przemyślenie, działała impulsywnie, co nie wróżyło niczego dobrego. Przede wszystkim, nie powinien przekazywać jej tego przez telefon, tylko wprost, a potem być z nią. Nie wspominał o tym poczuciu winy przy Mikyeon, domyślał się, że sama zarzucała sobie wiele.
- Nie, to też moja wina. Oppa, jaka ja jestem głupia! - zawołała w tym momencie - czemu jej nie zatrzymałam, czy chociaż nie pojechałam z nią na to lotnisko?!
- Nie zadręczaj się, po prostu nie przewidziałaś, że Jinhee tak zareaguje. I ja też tego nie przewidziałem - przyznał Jinyoung i przytulił Mikyeon, chcąc dodać jej wsparcia.
To wtedy wpadła na pewien pomysł:
- Wiem! Zadzwońmy do Chansika. Skoro ostatnio ją znalazł, powinien wiedzieć, gdzie jej szukać. Co ty na to?
- Czemu nie.
I tak zrobili. A Chansik, odbierając po kilku sygnałach, poinformował ich:
- Jinhee dzwoniła do mnie pijana z jej ulubionego pubu. Jestem w drodze, żeby ją stamtąd zabrać.

 ***

                Chansik wszedł do klubu wypełnionego spokojną, nastrojową muzyką. Nie było tu tłumów, na pewno nie takich, jak w weekendy, pojedyncze osoby popijały piwo przy stolikach, czy wzdłuż baru. Ale nigdzie nie dostrzegł Jinhee. Niewykluczone, że skoro tyle wypiła, pomyliła po prostu miejsce pobytu. Albo już gdzieś poszła, tylko gdzie? I po co? Chansik się nie poddawał, podszedł do barmana i pokazał mu zdjęcie Jinhee, pytając czy jej nie widział.
- Hmm, była tu jeszcze chwilę temu, siedziała i piła piwo za piwem - stwierdził wytatuowany chłopak i zabrał się za robienie drinka dla siedzącej obok dziewczyny.
Chansik podziękował i odszedł od baru. Jeżeli Jinhee jeszcze chwilę temu tu była, pewnie kręciła się w pobliżu klubu. Już chciał wyjść, kiedy dostrzegł ją, wychodzącą z ubikacji.
- Oppa! - zawołała, machając mu z uśmiechem.
Pozostali klienci patrzyli jak szła niepewnym krokiem w jego kierunku. Chociaż powinien być na nią zły, że zachowywała się tak nieodpowiedzialnie mimo niedawnego pobytu w szpitalu, nie potrafił. W tym momencie jedynie jej współczuł. Bez wahania przytulił ją i pogłaskał po włosach, a ta bliskość sprawiała mu przyjemność.
- Pojedziemy do domu, Jinhee - poinformował.
- Tak, do domu, do domu - powtarzała po nim, aż nie wsiedli do taksówki.
Po drodze, przytuleni na tylnym siedzeniu, milczeli i wpatrywali się w migające za szybami nocne światła. Chansik wiele by dał, żeby wiedzieć, o czym, czy może o kim rozmyślała wtedy Jinhee albo, żeby tak naprawdę potwierdzić swoje podejrzenia, że rozmyślała o kimś... Powoli uzmysławiał sobie, jak skomplikowana jest jego sytuacja. Inyoung leżała w szpitalu. Jinhee cały czas kochała Junghwana. A on? Nie zasługiwał na miłość? Nie może poukładać sobie życia? Nie może być szczęśliwy, po prostu szczęśliwy?
- Jesteśmy - poinformował taksówkarz.
- Jesteśmy, w domu, Jinhee - powtarzał Chansik, zauważając, że zapadła w niespokojny sen.
- W czyim domu? - spytała, ziewając i nie otwierając oczu.
- W twoim, twoim i Mikyeon.
- Oppa, zabierz mnie do siebie... - wyszeptała.
W pierwszej chwili wydawało mu się, że po prostu źle usłyszał. Ale nie. Jinhee naprawdę tego chciała. A więc polecił taksówkarzowi zawiezienie ich do niego do mieszkania.

***

                Jinhee obudziła się kilka minut po dziewiątej. Nie wiedziała, gdzie jest i pamiętała jedynie urywki z poprzedniego wieczoru. Nie otwierając oczu, starała się przypomnieć sobie wszystko, co wydarzyło się wczoraj. Ach tak, zadzwonił Jinyoung, pojechała na lotnisko, pożegnała Junghwana, a potem piła i poprosiła o pomoc Chansika. I na tym wspomnienie tego wieczoru się kończyło. Jinhee wreszcie otworzyła oczy. I zobaczyła obok siebie leżącego z telefonem Chansika. Z przerażeniem rozejrzała się dookoła. A więc dotarli do jego mieszkania, które od niedawna wynajmował ze swoimi dwoma kumplami, nieonecnymi tu jeszcze. Póki co było tutaj tylko łóżko, stolik nocny i podstawowy sprzęt kuchenny.
- Cześć. Dobrze spałaś? - przyjazny głos Chansika przywołał ją do rzeczywistości.
- Tak. Dobrze - odpowiedziała.
Dobrze spała i tak też się czuła mimo spożytego wczoraj alkoholu. Chociaż tyle. Nie zniosłaby jeszcze kaca.
- Zaczekaj. Zrobię ci coś do jedzenia - zaproponował Chansik.
Szybko wstał z łóżka i udał się do kuchni. Jinhee niezbyt wiedziała, co o tym wszystkim sądzić. Może nie powinna tu zostawać? Może powinna wracać do domu? Może... Nie pomyślała o niczym więcej, bo przyszedł Chansik z kubkiem kawy i tostami.
- Dziękuję - powiedziała z uśmiechem Jinhee i zabrała się za jedzenie.
A potem podała mu tosta, prosto do buzi i zachichotała. Chansik odwdzięczył się jej tym samym i po chwili karmili się wzajemnie.
Było tak spokojnie. A później Jinhee niespodziewanie spoważniała. W pewnym momencie po prostu podniosła się i powiedziała, że wraca do domu. Chansik jej nie zatrzymywał, chociaż nie zrozumiał, czym tak się zestresowała. A kiedy odprowadzał ją do drzwi nie wytrzymała i zapytała ze wstydem:
- Oppa, czy wczoraj... jak byłam pijana, zrobiłam coś głupiego?
Chansik złapał ją za policzki i zmusił, by na niego popatrzyła.
- Nie Jinhee, nic a nic się nie wydarzyło, jeżeli o to pytasz - wyjaśnił.
No tak, zrobiło jej się dodatkowo wstyd, że go podejrzewała. Chansik nie był taki, nie skorzystałby z okazji, że przesadziła z piciem i nie kontrolowała się w pełni. A poza tym, rozczulała ją jego troskliwość i opiekuńczość. Nie planowała tego... chciała mu tylko podziękować, lecz tak po prostu się stało, że go pocałowała. Ich usta zetknęły się na długi, bardzo długi moment. A potem odsunęli się od siebie lekko przerażeni. Ale Chansik cieszył się z tego, za to Jinhee wypadła z mieszkania, nie odwracając się za siebie i nie potrafiąc uspokoić oddechu.

***

                Jinhee czuła się rozpalona, jakby dostała gorączki, policzki ją piekły i wiedziała, że pewnie są czerwone. Nie zamierzała wracać do domu, aż chociaż trochę, troszeczkę się nie uspokoi. Z jakiś powodów nie chciała przyznawać się Mikyeon, że pocałowała Chansika. O nie, nikomu nie chciała przyznawać się do tego. Czy zrobiła coś złego? Nie wiedziała, lecz czuła, że tak. Długo spacerowała bulwarami wzdłuż rzeki Han, pełnych zakochanych par, rozkrzyczanych dzieci i doszła do wniosku, że zachowała się nie fair przede wszystkim w stosunku do Inyoung. Kiedy ostatnio ją odwiedzała? Nie pamiętała. I zrobiło jej się okropnie wstyd. Kierowana tym poczuciem winy pojechała prosto do szpitala. Mimo że zwykle usta jej się nie zamykały, gdy siadała przy łóżku nieprzytomnej przyjaciółki, dzisiaj po prostu milczała. Nie wiedziała, co powiedzieć. Bo cokolwiek by powiedziała, niosłoby to jakąś nieszczerość. Zamiast opowiadać jej nowiny, jedynie trzymała ją za rękę i zastanawiała się, jak powinna poukładać sobie życie. Czy ono w ogóle było do poukładania? A potem poczuła coś dziwnego, coś jakby uścisk palców na swojej dłoni... W jednej chwili zamarła. Przez moment dosłownie wstrzymywała oddech. A potem ponownie to poczuła. Niepewnie spojrzała na twarz przyjaciółki, widziała to, jej powieki zadrżały. Jinhee spanikowała. Co robić? Co robić?!, powtarzała, aż pojawiła się niespodziewana myśl: powinna zawołać lekarza! Natychmiast! Z krzykiem wypadła na korytarz "Doktorze! Doktorze! Doktorze Park!" wołała, potykając się i lądując prosto u jego stóp.
- Inyoung! - zaszlochała ze wzruszeniem - Inyoung się obudziła!

2 komentarze:

  1. Przeczytałam z rana do śniadania, bo czułam,że będzie ciekawie.Nie myliłam się, choć nie wiem skąd te przeczucie się wzięło. :D
    A więc Mia... Czuję (znowu jakieś dziwne przeczucia), że wkrótce Angelene coś naprawi, albo pomoże jej Sunwoo i dogada się z Mią. Sunwoo jest tu przecudny. Tak się nią zaopiekował. Ja chcę ich razem <3 Ale pewnie to trochę potrwa. Martwił mnie zaś Dongwoo, że się nie zjawił.. Co z nim? ;-;
    Co do Jinhee, wiadomym było, że ta znowu pójdzie w alkohol. Eh.. Ale za to to co się stało z Chansikiem.. Nie podobało mi się. Przeczułam, że Inyoung może się obudzić teraz, kiedy Jinhee i Chansik będą się przed nią wstydzić tego... Ja chcę wiedzieć kiedy Inyoung dojdzie do siebie i jak wiele to zmieni w życiu tej paczki. Kto najbardziej teraz będzie dla niej opiekuńczy itd.. Matulu czekam ;-; Weny życzę bardzo dużo. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mam nadzieję, że nie zawiodłam:D
      Tak, zamierzam coś poprawić w relacjach Mii i Angelene:) Czemu Dongwoo nie odwiedził siostrzenicy też się wyjaśni:)
      To prawda, Sunwoo się bardzo zaangażował w pomoc Angelene:)
      Musiałam w końcu obudzić Inyoung i to w takim momencie:D A jak to wpłynie na innych, zobaczysz:)
      Dziękuję!

      Usuń