31/01/2018

i will protect you (rozdział 5)

                Hyojong wpatrywał się tępym wzrokiem w przestrzeń, minuty mijały. Uderzenie nie było silne, nie bolało, a mimo to coś sprawiało, że do oczu cisnęły się łzy. Może z szoku? Może z rozczarowania? Matka nigdy dotąd go nie spoliczkowała. Nie tego spodziewał się po miesiącach rozłąki. Ale czy powinien się temu dziwić? Czyi rodzice zareagowaliby spokojnie na wieść, że ich syn napadł na kogoś i wyznaczono mu kuratora? Hyojong czuł lekki żal o to, że starszy brat o wszystkim im opowiedział. A jednocześnie pojawiła się i ulga. Pewnie prędzej lub później i tak by się dowiedzieli, tym sposobem nie musiał sam się tłumaczyć. Hyojong walczył z kolejnym przypływem łez i niewykluczone, że rozpłakałby się, gdyby nie usłyszał pukania do drzwi, które przeszkodziło mu w rozważaniach. Chociaż nie odpowiedział, mama postanowiła wejść do pokoju. A więc chyba mimo wszystko nie ominie go tłumaczenie się...
- Hyojong...
- Hm?
Matka przysiadła obok i pogłaskała go po policzku.
- Hyojong, przepraszam.
- OK.
- Niepotrzebnie wyładowałam się na tobie, to wszystko przez ojca.
- A co się dzieje z ojcem? - zapytał z niepokojem.
Czyżby coś mu się stało? Nie. Niemożliwe. Matka nie przyleciałaby wtedy do domu, tylko zadzwoniła po niego i po Hyojina. Czyli o co chodzi?
- Nie wiem, czy powinnam ci o tym opowiadać - przyznała, po czym zamilkła na pewien czas i dodała, uciekając spojrzeniem, jak gdyby ze wstydem - wasz ojciec nie jest wiernym mężem.
- Ale co to znaczy, mamo? - zapytał niewinnie, nie przypuszczając, że ją tym zdenerwuje...
Matka nigdy jeszcze nie wydawała mu się tak roztrzęsiona.
- Nie udawaj, że nie wiesz, co to znaczy, masz dwadzieścia cztery lata. A wasz ojciec mnie zdradza. Niestety, taka jest prawda.
Hyojong ze zdziwieniem rozchylił usta, lecz nie znalazł odpowiednich słów na skomentowanie tej sytuacji. A może po prostu w to nie wierzył. Owszem, tak się czasami zdarza, inni ojcowie znajdowali sobie kochanki. Ale przecież nie jego... nie jego, we wszystkim oddany swojej rodzinie, tata... On nigdy nie zrobiłby czegoś tak niegodnego.
- O czym mama mówi? - zapytał wreszcie z niedowierzaniem - i, czy to pewne?
- Och, gdyby nie było pewne, przecież bym ci o tym nie opowiadała! No co, może mam ci opowiedzieć jeszcze, jak się tego dowiedziałam, kim jest jego kochanka i, że jest ładna?
Nie. Nie mów lepiej nic więcej.
- Jesteś na mnie zły? - zmartwiła się mama - że nie chciałam udawać, że o niczym nie wiem i, że postanowiłam od niego odejść?
- Nie.
Chwilowo nie czuł zupełnie nic, nie był zły ani na nią, ani na ojca.
- Nie wiem, co mam robić. Jak z tym żyć. Jestem kompletnie rozbita, nie mogę jeść, nie mogę spać, nie mogę... - powiedziała i głos jej się załamał, a po twarzy popłynęły łzy.
- Nie płacz.
- Ale to tak bardzo boli.
- Och, mamo - powtarzał Hyojong, przytulając ją i sam nie powstrzymując już łez.
A potem po prostu siedzieli tak i płakali w ciszy.

***

                Yoonmi obawiała się drugiego spotkania z Hyojongiem, bo dobrze pamiętała, jak potoczyło się pierwsze. Wtedy, jedyne na co miała ochotę, to rozpłakać się i po prostu poddać. W pracy trafiała na różnych ludzi. Ale zwykle umiała do nich dotrzeć swoimi sprawdzonymi sposobami. Na początku opowiadała o sobie, czym wzbudzała ich zaufanie i zazwyczaj wtedy pozwalali jej się poznać. A to już połowa sukcesu. Na Hyojonga nic nie działało. Jak by się nie starała, pozostawał obojętny, zimny i niedostępny. Yoonmi po pierwszym spotkaniu z nim czuła, że zawiodła jako kuratorka i zastanawiała się, czy może rzeczywiście nie była gotowa do powrotu do pracy. Nie opowiedziała o swoich obawach mężowi, wiedziała, że wystarczy, by jeszcze raz wspomniał jej o tym, a ulegnie mu i odejdzie z zawodu. Ale potem okazało się, że to tylko chwilowy kryzys. Yoonmi nabierała nowych chęci i sił. O nie, nie podda się, sprosta wyzwaniu i kiedyś dotrze do Hyojonga. Nieważne ile to wymagałoby czasu. Z takim postanowieniem zjawiła się w kawiarni na ich drugim spotkaniu i mimo lekkich obaw, których się nie wyzbyła, nie traciła optymizmu. Bez trudu odnalazła go przy tym samym stoliku, co ostatnio, w identycznie lekceważącej pozie, z pustym, pozbawionym emocji wzrokiem. Nie zapowiadało to niczego dobrego. Ale grunt, że w ogóle tu był, wpakowałby się w jeszcze większe kłopoty, gdyby się nie zjawiał. Z uśmiechem dosiadła się do stolika i przywitała:
- Cześć.
- Cześć.
- I co nowego u ciebie?
- Nic.
- Nic? Nic się nie wydarzyło, dobrego, czy niedobrego? Hm?
Nie lubiła wyciskania z innych informacji. Ale czasami to działało i było jedynym sposobem na dowiedzenie się czegokolwiek. A w przypadku Hyojonga nigdy nie wiedziała, co zadziała, co nie, tak że próbowała wszystkiego.
- Moja mama przyleciała - rzekł niespodziewanie - nie wiem, czy to dobrze, czy nie.
Yoonmi triumfowała, czego nie dała po sobie poznać. Wreszcie dopuszczał ją do swojego życia, choćby w niewielkim stopniu i tak zdawkowymi informacjami. Niestety, w tym momencie przy stoliku pojawiła się kelnerka i przerwała im.
- Ja poproszę espresso, a co dla ciebie? - Yoonmi zapytała podopiecznego - stawiam.
- Nic.
- A dla niego deser lodowy z owocami - zdecydowała sama i nie doczekała się reakcji ze strony Hyojonga.
No tak, zapomniała, że wszystko mu jedno, jak ją poinformował w poprzednim tygodniu. Nie rozmawiali o niczym konkretnym, aż kelnerka nie przyniosła kawy i pucharku z deserem. Nie, w zasadzie to nie była rozmowa, jedynie Yoonmi opowiadała o tym, i o tamtym. A potem powróciła do poważnych spraw i zapytała podopiecznego, czemu nie wie, czy cieszy się, czy nie z odwiedzin mamy.
- Nie przyleciała w odwiedziny, przyleciała chyba na dobre.
- Pewnie z tęsknoty za domem?
- Pewnie tak.
- A tata?
- Nie, tata tam został.
- Coś wydarzyło się w Japonii?
Yoonmi zauważyła nieoczekiwane skrępowanie w zachowaniu Hyojonga, przez moment w jego oczach nie było pustki. Co spowodowało ten przypływ emocji? Lecz zaraz wszystko na nowo przykryła maska zobojętnienia.
- Ależ nie, nic się nie wydarzyło.
- Twoja mama wie o naszych spotkaniach?
- Tak.
- Czy mogłabym z nią przy okazji porozmawiać?
- Lepiej nie.
- Dlaczego?
- Dlatego, że... to niezbyt dobry moment, dopiero co wróciła.
- Nie powiedziałabym jej o tobie niczego złego - dodała Yoonmi, popijając espresso.
- Bo co złego możesz o mnie powiedzieć?
- Och, kogoś tu naszła ochota na żarty.
- Nie. Nie o to chodzi. Moja mama wie, co zrobiłem, chyba straciła do mnie resztki zaufania i czego by pani nie powiedziała, nic już jej nie zdziwi.
- A więc tak: po pierwsze nie "pani", tylko "noona". A po drugie, mama to mama, jeżeli jest zła, a pewnie jest, i tak nigdy nie przestanie jej na tobie zależeć.
- Tak pani... Tak sądzisz, noona?
- Yhm. Hyojong... - zaczęła niepewnie Yoonmi - chciałabym wiedzieć, czemu to zrobiłeś, nie żeby cię ocenić, a żeby cię zrozumieć.
I wtedy zapadła cisza. Yoonmi miała nadzieję, że Hyojong przygotowuje się do tego, by jej o wszystkim opowiedzieć. Później zrozumiała, że liczyła na zbyt wiele.
- Może wystarczy? - zapytał, przerywając milczenie - mam na dzisiaj dość.
Nie chciała naciskać. Nie chciała go zmuszać do zwierzeń. Wiedziała, że tak tylko zerwie nić porozumienia pomiędzy nimi.
- OK, widzimy się w przyszłym tygodniu - wypiła resztkę espresso i pożegnała się ze swoim podopiecznym uściskiem dłoni.
O dziwo, nie zignorował jej gestu.
- Do widzenia.
- Do widzenia. Hyojong...!
- Tak?
- Nie ruszyłeś deseru.
- Nie mam ochoty, zjedz go, jeżeli chcesz.
Ale nie chciała, jeszcze przez pewien czas siedziała sama przy stoliku i wpatrywała się w deser, a potem poszła zapłacić.

***

                Nikt nic nie mówił, a pani Shin piorunowała wszystkich ostrym wzrokiem. Byul i Changgu zastygli w bezruchu, on nadal przyciskając dłoń do uderzonego policzka. Chaewon zrzuciła z siebie ramiona Yanana. Nie potrafili powiedzieć, co tu się wydarzyło, skoro tak naprawdę też tego nie wiedzieli. Wszystko potoczyło się za szybko. Wszyscy działali impulsywnie.
- Nic się nie dzieje, mamo - zapewniła Byul i znowu zamilkła.
Bo jak miała wytłumaczyć swój strój i makijaż? Doskonale wiedziała, co myślała jej matka: dziwka.
- To  nieporozumienie - dodał pospiesznie Changgu, a policzek cały czas okropnie go piekł.
- Ja... wystraszyłam się, że nasz gość zrobił coś Byul - wyjaśniła Chaewon bez sprecyzowania, który gość.
Nie chciała stracić pracy, musiała wytłumaczyć się logicznie z tego, czemu ledwie co krzyczała i szarpała się w ramionach Yanana.
- Słucham? - pytała Shin Haera.
- Ale to nieporozumienie! - powtarzał załamany Changgu, zdradzając tym samym, że chodzi o niego.
- Byul, czy on ci coś zrobił? - zapytała ją matka.
- Nie. Chaewon pomyliła się po prostu i niepotrzebnie stanęła w mojej obronie.
- Jak to: pomyliła się?
- Bo płakałam, a Changgu chciał mnie uspokoić.
- Czemu płakałaś?
- Bo... opowiadałam mu o czymś przykrym, mamo - powiedziała Byul i wskazała bliznę na swojej twarzy, biała linka stała się na nowo widoczna, po tym jak cały makijaż popłynął ze łzami.
- To prawda? Chaewon? Lee Chaewon! - zawołała pani Shin.
- Tak.
- Nie podoba mi się, że napadasz na naszych gości.
- Naprawdę przepraszam, ja... jestem wyczulona na tego typu przypadki - tłumaczyła się Chaewon - nie umiałam prawidłowo ocenić sytuacji i wyszło, jak wyszło, przykro mi. 
Taki wstyd... napadła na niewinnego chłopaka. Nie potrafiła po tym na niego spojrzeć. Nie, nie potrafiła spojrzeć na nich obojgu, na Changgu i na Yanana.
- I ja przepraszam w imieniu mojej pracownicy - dodała pani Shin.
- Nic się nie stało, Chaewon miała dobre zamiary, była przekonana, że działa w obronie pani córki - przyznał Changgu - poza tym, zaraz została powstrzymana przez Yanana.
- Oby to było ostatni raz - powiedziała pani Shin, zwracając się do Chaewon, po czym zamknęła się z powrotem w swoim pokoju.
Byul też zmyła się pospiesznie. 
- Naprawdę przepraszam - powtarzała Chaewon, kiedy została sama z chłopakami. 
- OK. Rozumiem. Nie wiem tylko, co odbiło twojej koleżance - stwierdził ze wzburzeniem Changgu i ruszył w kierunku drzwi wyjściowych, pewnie wracając na ognisko. 
- Eh, pogadam z nim - zaproponował Yanan i pospieszył za przyjacielem.
- A ja pogadam z Byul - postanowiła Chaewon i powoli zaczęła podejrzewać, że ta mimo wszystko narozrabiała, Jeżeli nie, czemu Changgu byłby na nią taki zły? Przecież nie z powodu wysłuchania historii jej blizny! Jak przypuszczała, przyjaciółka leżała, i wylewała strumienie łez, a poduszka brudna była od resztek rozmazanego makijażu.
- Byul, co się stało?
Chaewon przysiadła obok i pogłaskała ją po włosach.
- Jak ci o wszystkim opowiem, to przestaniesz mnie lubić.
- Nigdy nie przestanę cię lubić.
- Unni, przepraszam, że narobiłam ci kłopotów.
- Och, powiedz wreszcie, co się stało.
- Ja... chciałam uwieść Changgu - wyszlochała Byul - poszłam do jego pokoju i zaproponowałam mu seks, a on... kazał mi wyjść! No to wyszłam, wyszłam i rozpłakałam się. Changgu chciał porozmawiać i starał się mnie dogonić. Ja uznałam, że nie mamy o czym, czułam się upokorzona. Wtedy pojawiłaś się ty i Yanan. Już znasz resztę. Nie liczyłam, że Changgu zakocha się we mnie. Nie jestem taka naiwna. Podobno chłopaków nie trzeba namawiać, trzeba tylko odpowiednio ich podejść. Specjalnie ubrałam się i pomalowałam, chciałam go mieć choćby przez moment, dowiedzieć się, jak to jest... no wiesz, tyle by wystarczyło, nie żebrałabym o więcej. Ale on mi odmówił! Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?! Unni, czy ja jestem tak odrażająca?!


OD AUTORKI:

I jak się podoba kolejny rozdział?:)
 Wyjaśniło się trochę? 
Co uważacie o relacjach Chaewon i Byul z chłopakami? Kogoś shipujecie?

1 komentarz:

  1. Nieźle. Byul chciała uprawiać seks już przy pierwszym spotkaniu. Nie dziwię się, że Changgu odmówił. Choćby z powodu możliwego zagrożenia chorobą weneryczną xD

    OdpowiedzUsuń