03/01/2018

i will protect you (rozdział 1)

                Junho przypatrywał się swojej żonie, siedzącej przy małym przenośnym lusterku ustawionym na biurku. Yoonmi przypudrowała twarz i pomalowała usta błyszczykiem. Potem sięgnęła po szczotkę i rozczesała włosy.
- Yobo, szykujesz się jakby to była randka - zażartował Junho.
Yoonmi odwróciła się i posłała mu zdziwione spojrzenie. Przecież to był tylko lekki makijaż. Poza tym, ubrała się skromnie: dżinsy, rozpinana koszulka, mokasyny.
- Nie przesadzaj, wracam do pracy po przerwie, chcę... zrobić dobre wrażenie.
- Na kim? Na swoich podopiecznych? Im się chcesz podobać?
- Tego wymaga praca kuratorki, muszę zrobić dobre wrażenie, bo nie zdobędę ich zaufania.
- Jeżeli mam być szczery... Nie cieszę się, że wracasz do pracy - przyznał Junho i ze zrezygnowaniem odstawił kubek niewypitej kawy, jak gdyby stracił na nią ochotę.
- Czyli o co ci chodzi? - zapytała Yoonmi, może nie zirytowana, lecz po prostu wyczerpana wiecznymi zarzutami - o to, że chcę zrobić dobre wrażenie, czy o to że wracam do pracy?
- Nie rozumiesz? Yobo, wiem, że jeszcze nie pozbierałaś się po... tym wszystkim, to ty sama powinnaś skorzystać z pomocy, a nie pomagać innym.
W tym momencie jej wzrok mimowolnie zatrzymał się na zdjęciu kilkuletniej dziewczynki, którego nikt nie zabrał z biurka. W oczach zgromadziły się łzy, mimo to zacisnęła zęby i nie pozwoliła im popłynąć. Skoro wracała do pracy, musiała być silna... Obok dziewczynki, kąpiącej się w dmuchanym basenie w ogrodzie w ciepłe, letnie popołudnie, podskakiwał pies. To zdjęcie zostało zrobione w zeszłe wakacje. Yoona skończyła wtedy siedem lat. I już nigdy, nigdy nie skończy więcej.
- Ale ja mam się dobrze - powiedziała Yoonmi, po tym, jak już powstrzymała atak płaczu.
- Poza tym - dodał Junho, nie zważając na jej zapewnienia - to niebezpieczne.
- Co?
- Oni wszyscy albo mają na swoim koncie wyroki, albo pochodzą z patologicznych rodzin, albo nie są przystosowani społecznie.
- Oni po prostu wiele przeszli. A ja staram się ich zrozumieć. Moi podopieczni to przeważnie naprawdę mili ludzie, tylko trochę się pogubili.
- Ach, tak? No nie wiem, czy mili ludzie napadają z kijem golfowym na brata swojej dziewczyny.
- Nie wiesz też, czemu to zrobił.
- A ty wiesz?
- Nie. Ale zamierzam go o to dzisiaj zapytać. Poza tym, spotykamy się w kawiarni, nie musisz obawiać się o mnie.
Yoonmi ruszyła szybkim krokiem w kierunku drzwi, to tam złapał ją za rękę, zatrzymując niespodziewanie, i przyciągnął do siebie.
- Kang Yoonmi, uważaj.

***

                Cała pewność siebie opuściła kobietę w chwili, kiedy znalazła się w kawiarni. Nic zaskakującego, że o popołudniowej porze było tu tyle ludzi, zakochanych par, przyjaciół, plotkujących koleżanek. Yoonmi zastanawiała się jak rozpozna w tym tłumie nowego podopiecznego. Owszem, widziała przedtem jego zdjęcie, czym sugerowała się, kiedy przypatrywała się poszczególnym klientom kawiarni. Nikt nie przypominał drobnego chłopaka o pofarbowanych na blond włosach i wiecznie nieprzytomnych oczach. Czyżby nie przyszedł? Nie. Nie powinna tak zakładać. Może po prostu się spóźni. Yoonmi zamierzała usiąść i zaczekać na niego. Wtedy spojrzała na stolik w rogu lokalu i... rozpoznała go, tego chłopaka. Mimowolnie jej serce przyspieszyło z powodu lekkiego zdenerwowania. Na żywo niestety sprawiał niezbyt przyjemne wrażenie. Yoonmi zastała go siedzącego w niechlujnej pozie, wpatrywał się pusto w przestrzeń, wyciągając nogi i zakładając ręce, jak gdyby taką postawą wysyłał sygnał: nie podchodź do mnie. A mimo wszystko odważyła się podejść.
- Cześć, jestem Kang Yoonmi, twoja kuratorka, możesz się do mnie zwracać po prostu "noona" - wyjaśniła - a ty nie zamierzasz się przywitać?
Chociaż stała, wyciągając rękę, nie podał jej swojej.
- Przecież wiesz, kim ja jestem - rzucił za to w ignorancki sposób.
Yoonmi zrezygnowała z podania mu ręki. Nie chciała go prowokować. Nie po to tu przyszła, by wdawać się w te dziecinne gierki. Ze spokojem dosiadła się do chłopaka.
- Tak, wiem, jesteś Kim Hyojong.
A potem, kiedy zjawiła się kelnerka, poprosiła, by wybrał sobie coś na jej koszt.
- Nie chcę. Nie mam ochoty - przyznał, w ogóle nie zaglądając w menu.
- Na nic?
- Na nic.
- A ja poproszę espresso - powiedziała kelnerce, która zapisała to w swoim notesie i zostawiła ich samych - to może porozmawiamy?
Hyojong wzruszył ramionami. Yoonmi nie poddawała się tak szybko. W kilku zdaniach opowiedziała o sobie: mam trzydzieści cztery lata, poznałam się z moim mężem w szkole, zaraz po liceum pobraliśmy się i zamieszkaliśmy w domu z małym ogrodem, lubię aktywny wypoczynek, filmy psychologiczne, pomaganie ludziom, a ty?
- Nie mam nic ciekawego do opowiedzenia.
- Nie musi być ciekawe.
Przy stoliku znowu zjawiła się kelnerka, z espresso. Yoonmi podziękowała. Niecierpliwie wyczekiwała reakcji ze strony chłopaka.
- Kawa ci wystygnie.
- Nie przejmuj się tym. Kim Hyojong, muszę zdawać raporty, co robimy, o czym rozmawiamy na naszych spotkaniach i przede wszystkim, czy one ci pomagają, a im więcej pozytywnych rzeczy tam opiszę, tym szybciej odczepię się od ciebie. Mimo wszystko zamierzam być w swoich opisach rzetelna i nie kłamać.
Yoonmi miała nadzieję, że zdziała cokolwiek tym przemówieniem, dotrze do chłopaka. Niestety. Nie przedarła się przez jego obojętność.
- Ależ opisz tam, co chcesz.
- Nie utrudniaj tego, powinnam trochę o tobie wiedzieć. A jeżeli sam nie lubisz o sobie opowiadać, to może zadam ci pytania. OK?
- Już powiedziałem, rób, co chcesz.
- W porządku, opowiedz mi o swojej rodzinie.
- Nie mam nic do opowiedzenia, matka i ojciec pracują w Japonii, starszy brat wyprowadził się kilka lat temu, ożenił się i ma dziecko.
- A jak się dogadujecie?
- Kto?
- Wszyscy, ty i twoja rodzina.
- Nie utrzymujemy częstych kontaktów.
- A czemu?
- Wszyscy są zapracowani.
- Yhm... to może opowiedz mi o swoich przyjaciołach.
- Nie mam ich.
- Nie kolegujesz się z nikim na studiach?
- Nie studiuję.
- Z tego, co wiem, nie mieli prawa cię wyrzucić, skoro nie zostało wniesione przeciwko tobie oskarżenie.
- Nie wyrzucili, sam zrezygnowałem.
- A mogę zapytać czemu, skoro był z ciebie taki dobry student?
- Yhm, zrezygnowałem, po prostu.
- I co robisz, odkąd nie studiujesz?
- Nic.
- A co masz zamiar robić?
- Nic.
- To może opowiesz mi o swojej dziewczynie i o tym, czemu napadłeś na jej brata?
- Nie. Nie mam dziewczyny, wyjechała. I nie obchodzi mnie jej brat.
- Ach, tak? - powtarzała Yoonmi z westchnieniem - zapytam jeszcze raz: czemu napadłeś na Lee Chaehyuna?
- Tak wyszło.
- Tak wyszło?! - nie wytrzymała i lekko podniosła głos - powinieneś być wdzięczny, że nie wnosił oskarżenia, że wyznaczono ci tylko kuratora i, że siedzisz dzisiaj tu, w kawiarni, a nie w więzieniu!
- Wszystko mi jeeedno - rzucił obojętnie. 
- Może wystarczy na dziś, spotykamy się w przyszłym tygodniu, czy ci się to podoba, czy nie, do zobaczenia - wyrzuciła z siebie Yoonmi, po czym wstała, zapłaciła za espresso i wyszła z kawiarni.

 ***

                Chaewon wpatrywała się w twarz swojej szefowej, kierowniczki domu wypoczynkowego. Shin Haera, albo po prostu pani Shin, miała około czterdziestu kilku lat, była wdową i matką dwudziestoletniej Byul, która też tu mieszkała i pomagała w codziennych pracach.
- Yhm, dobrze, dzisiaj zajmij się pokojami 10, 11 i 12, jutro z rana przyjeżdżają goście.
- Tak, proszę pani.
- I nie zapomnij o powieszeniu prania.
- Tak.
- A potem pozamiataj werandę.
- Tak.
Chaewon nieustannie dziwiła się, że pani Shin przez cały czas pozostawała taka sztywna. Nigdy nie zdobywała się na chociażby jeden spontaniczny gest. Nigdy nie traciła kontroli i opanowania. Wszystkich części ciała używała zgodnie z ich przeznaczeniem, kiedy chodziła po chodach, pracowały tylko jej nogi, kiedy kroiła warzywa, pracowały tylko jej dłonie, kiedy odzywała się, pracowały tylko jej usta. Nigdy nie traciła energii na rzeczy niepotrzebne. To bardzo praktyczna osoba, wnioskowała Chaewon. Nie wiedziała, czy lubi panią Shin, traktowała ją po prostu jak swoją codzienność. Stopniowo przyzwyczaiła się do monotonii. Tu kolejne dni nie odróżniały się od poprzednich. Nie narzekała, dzięki temu miała poczucie stabilizacji i dochodziła do siebie po, jeszcze nie tak dawnych, traumatycznych wydarzeniach. Nie zarabiała wiele, starczało jej jedynie na podstawowe produkty. Lecz w zamian za pomoc w codziennych obowiązkach nie musiała troszczyć się więcej o mieszkanie i wyżywienie. Oczywiście dostała najgorszy z pokoi, na samym strychu. Chociaż była dość niska, gdyby się wyprostowała, sięgałaby sufitu. Ale pomimo tego spodobało jej się to miejsce. A kiedy leżała, przez niewielkie okienko w dachu widziała niebo z gwiazdami.
- Lee Chaewon! - usłyszała głos szefowej.
- Tak?
- Lepiej bierz się do pracy, już późno.
Chaewon poszukała swoich gumowych rękawiczek, zabrała przyrządy do sprzątania i poszła na piętro. To był bardzo duży dom. I bardzo stary, pomimo licznych remontów zachowujący klimat innej, odległej epoki. Przez wielkie szyby wpadały słoneczne promienie, a w nich wirowały drobinki kurzu. Natomiast meble sprawiały wrażenie zastygłych w bezruchu, statycznych. Tak, jakby czas zatrzymał się w miejscu. Tak, jakby dom nie należał do tego świata. Tak, jakby... magia wisiała w powietrzu.
Chaewon posprzątała pokoje, o jakich wspominała pani Shin, a potem poszła do pralni i porozwieszała mokre pościele. Nie zapomniała też o werandzie. Nie czuła zimna, mimo że ubrała się cienko, a pogoda ostatnio nie dopisywała, przeciwnie, zgrzała się przy pracy, jej twarz pokryły rumieńce, a czoło kropelki potu.
- Unni! - rozległ się sympatyczny, melodyjny głos.
Chaewon obejrzała się za siebie i zobaczyła sylwetkę córki swojej szefowej. Byul była wysoka, bardzo (aż za bardzo szczupła), codziennie chodziła w rozpinanych sweterkach i staromodnych spódnicach do ziemi, a długie do pasa włosy zakrywały jej policzki. Na jednym z nich widniała biała linia, blizna. Chaewon udawała, że o tym nie wie.
- Cześć, Byul - odpowiedziała.
- Co robisz wieczorem?
- Chyba nie mam więcej pracy.
- To może przejdziemy się po plaży?
- W sensie: ty i ja?
- Yhm, ty i ja! - proponowała Byul z podekscytowaniem.
Chaewon była zaskoczona. Nigdy wspólnie nie spacerowały. Ani nie rozmawiały o innych sprawach niż tych dotyczących domu wypoczynkowego. Lecz zazwyczaj traktowały się wzajemnie zupełnie obojętnie i zbywały się milczeniem. Skąd ta niespodziewana propozycja?
- Sama nie wiem, jeszcze muszę...
- Ale powiedziałeś, że nie masz więcej pracy.
W oczach Byul pozostawała niewypowiedziana prośba.
- OK, dobrze, możemy się przejść - postanowiła Chaewon - tylko się cieplej ubiorę.
Byul obiecała, że na nią zaczeka. A kiedy Chaewon wróciła, pożałowała, że sama nie ubrała czapki i szalika. Ale już nie chciała cofać się i opóźniać wyjścia, po prostu skrzyżowała ręce na piersi, by było jej cieplej. To pomagało. Chaewon za to schowała dłonie w kieszenie. Obie milczały, przez większość drogi jedynie wymieniając uśmiechy i przyglądając się sobie wzajemnie. Do plaży było stosunkowo blisko, szło się cały czas prosto ciasną uliczką wzdłuż rzędów skromnych, rybackich chat.
- Unni...
- Tak?
- Wiesz, jutro przyjeżdżają nowi goście.
- Wiem.
- To młodzi ludzie, para i ich dwaj koledzy.
- Aaa.
- Unni, mogę zapytać o coś osobistego?
- OK, pytaj - zgodziła się Chaewon, bo niezręcznie było jej odpowiedzieć "nie".
- Czy... miałaś kiedykolwiek chłopaka?
Niestety. Byul zapytała o to, czego się obawiała. w jednej chwili poczuła ucisk w środku. Nie wiedziała, czemu skłamała...
- Nie.
- Pewnie zastanawiasz się, skąd mam tę bliznę.
- Nie... - kolejne kłamstwo.
Już zdążyły dojść do plaży, zatrzymały się na promenadzie, wpatrywały się we wzburzone morze i w krążące dookoła rozwrzeszczane ptaki.
- To pamiątka po wypadku... wypadku, który zdarzył się, kiedy miałam dziesięć lat i w którym straciłam ojca - powiedziała Byul - opiłek szkła wbił mi się w policzek, poza tym nie doznałam większego urazu. Wtedy nikt nie martwił się konsekwencjami. Ja też. A potem zrozumiałam: ta blizna to moje przekleństwo. W szkole inne dzieci śmiały się ze mnie, plotkowały, przekonane, że niczego nie słyszę. Niestety słyszałam, słyszałam i cierpiałam. Tak więc postanowiłam, że lepiej odciąć się od ludzi. A dzisiaj jestem tak okropnie samotna, że nie mogę tego znieść...
Chaewon widziała, że w jej oczach zalśniły łzy. I zrozumiała, że nie zasługiwała na taką szczerość. Niespodziewanie poczuła się niedobrze z tym, że przedtem kłamała, chciała jakoś zadośćuczynić.
- Byul, możemy być przyjaciółkami, rozmawiać o swoich codziennych sprawach i robić wiele zabawnych rzeczy - zaproponowała pocieszająco.
- Yhm. Unni, a może tak... pokręcimy się koło tych chłopaków, co jutro przyjeżdżają?
Chaewon nie odpowiedziała.
Dopiero wieczorem, kiedy leżała na swoim posłaniu w pokoju na strychu, wyrzucała sobie: gdybym nie pozwoliła zadać jej tego pytania... Przez to wszystko wróciło, wszystko, cała przeszłość. Nie potrafiła tego powstrzymać, podciągając pod brodę kolana, płakała, a o okienko w dachu dudnił deszcz.


OD AUTORKI:

Tak oto publikuję wam pierwszy rozdział:) I pojawiła się też większość bohaterów, choć jeszcze nie wszyscy:) Ciekawa jestem, czy kogoś już polubiliście, a może kogoś nie? Kolejny rozdział będzie znowu retrospekcją, tak więc powoli, powolutku będziecie dowiadywać się jak doszło do tego, że Hyojong skończył z kuratorką na karku, a Chaewon wyjechała.  W wolnej chwili pobawiłam się też w movie makerze i zrobiłam filmik, w którym pojawia się Hyojong, Chaewon, Yoonmi i Byul^^



1 komentarz: