11/10/2017

eyes wide open (rozdział 24)

HARSH TRUTH

                Jinhee trafiła do szpitala, gdzie została poddana rutynowym badaniom i zatrzymana na noc. Chociaż wiedziała, że Junghwan wypytywał personel się o jej stan zdrowia, nie zobaczyła go do następnego dnia. Wtedy zjawił się z rana, przysiadł przy jej łóżku i zapytał:
- Jak się czujesz?
Jinhee popatrzyła mu w oczy z wypisanym na twarzy zmęczeniem.
- Dzięki, lepiej - przyznała - to tylko brak snu i witamin.
- Nie dbasz o siebie.
- Ostatnio trochę się przepracowywałam, odpocznę w wakacje.
Po tym stwierdzeniu zapadła cisza. Nikt, ani Jinhee, ani Junghwan nie wracali do rozmowy z wczoraj. A więc, wszystko, co sobie wtedy powiedzieli, było aktualne... To koniec. Okoliczności niczego nie zmieniają...
Wreszcie Junghwan doszedł do wniosku, że nie ma sensu przedłużania tej niezręcznej sytuacji. Powoli pochylił się i po pocałowaniu Jinhee w czoło, wyszedł. Z jednej strony ulżyło jej, bo wiedziała, że gdyby tu był, tylko by się męczyli. Z drugiej, obawiała się, kiedy go znowu zobaczy, ze smutkiem uzmysławiając sobie, że cały czas go kocha i pewnie nigdy nie przestanie. Chociaż do oczu cisnęły się łzy, nie płakała. Po prostu leżała wpatrzona w sufit i wsłuchiwała się w uliczny ruch, dobiegający do sali przez uchylone okno. Nie byliśmy sobie pisani, mimo to się staraliśmy, czasami tak się zdarza, rozważała. A potem zapadła w sen. Kiedy otworzyła oczy byli tu: Mikyeon z Jinyuongiem i Chansik.
- Och, wybacz, że ci przeszkadzamy - powiedziała przyjaciółka.
- Nie przeszkadzacie, miło mi, że jesteście - przyznała Jinhee, jakby nigdy nic.
Lekko podparła się dłońmi i podniosła się do pozycji siedzącej. To dziwne, nie czuła się taka słaba, dopóki nie trafiła do szpitala. Z rozbawieniem powiedziała o tym przyjaciołom.
- Może... byłaś zbyt zmęczona, by czuć się zmęczona? - zasugerował Jinyoung.
- Oppa, nie filozofuj - zachichotała Mikyeon, szturchając go.
- Jinhee, kupiliśmy ci owoce i sok pomidorowy - kontynuował i wystawiał wszystko na stolik, a ona odruchowo skrzywiła się.
- Nie, błagam, nienawidzę soku pomidorowego...
- Nic mnie to nie obchodzi! - zawołała Mikyeon.
Jinhee wpatrywała się w Chansika. Przez cały czas stał nieco z boku, jakby zawstydzony, i milczał. A później usłyszała swoje imię wypowiedziane z ust przyjaciółki i zorientowała się, że tamta chyba oczekiwała odpowiedzi.
- Sorry, zamyśliłam się - wytłumaczyła.
- Pytałam, czy rozmawiałaś z rodzicami - przypomniała Mikyeon.
- Nie, nie chcę, by niepotrzebnie martwili się o mnie...
- Ale to twoi rodzice! Nie uważasz, że mimo wszystko powinni wiedzieć? - podczas gdy Mikyeon upierała się przy swoich racjach, Jinyoung dostał sms-a i rzekł:
- Muszę wpaść do kumpla, to chyba pilne...
- Ja też powinnam szykować się do treningu - dodała Mikyeon, sprawdzając czas, a potem posłała Jinyounowi spojrzenie, pytające: czy to znowu ten diler?
- Ok, jedźcie, dziękuję wam za wszystko - powiedziała Jinhee i pożegnała ich.
Chansik pozostał w sali. W jednej chwili minęło poprzednie zawstydzenie. Bez wahania przysiadł przy łóżku dziewczyny, jak przedtem Junghwan, i złapał jej rękę.
- Ale nas nastraszyłaś.
- Nie chciałam, przepraszam.
- Junghwan dzownił do Mikyeon i ją o tym poinformował - dodał, chociaż nie zapytała, jak się dowiedzieli - wiem o wszystkim.
Jinhee odgadła, że we "wszystko" kryje się jej i Junghwana zerwanie.
I wtedy po jej policzkach potoczyły się pojedyncze łzy.
- To było nieuniknione - powiedziała z westchnieniem.
A Chansik, cały czas trzymając ją za rękę, zapytał troskliwie:
- Czy mogę cokolwiek dla ciebie zrobić?
- Yhm - odpowiedziała - proszę, wylej ten sok pomidorowy i udawaj, że go wypiłam.

 ***

                Kiedy Jinyoung wszedł do mieszkania Dongwoo zatrzymał wzrok na włączonym komputerze. Otwarta strona przedstawiała profil na portalu społecznościowym ze zdjęciem pewnego chłopaka.
- Hyung... odbiło ci? Czemu interesujesz się tymi psycholami? - zapytał spokojnie, lecz z lekkim niedowierzaniem i wyrzutem.
Bez trudu rozpoznał chłopaka, to był jeden z tych dwóch, co wykorzystywali Dongwoo w poprawczaku. Już raz widział ich profile w komputerze przyjaciela. I wtedy poczuł się nieco nieswojo. W sumie, zastanawiało go, jak wyglądają ci chłopacy. A mimo to, niepokoił się, że Dongwoo cały czas rozpamiętywał przeszłość.
- Nieee, nie interesuję się, ja tylko... chcę... zobaczyć... - wypowiadał się nerwowo.
- Nie rozumiem - przyznał Jinyoung, siadając obok przyjaciela - chcesz zobaczyć ich?
- Nie ich, sam nie wiem... coś, co by mi pokazało, że zapłacili za wszystkie złe uczynki. Ale nie zapłacili, wiedzie im się nadzwyczaj dobrze - opowiadał Dongwoo.
Jinyoung wyłączył profil w komputerze, a potem przysiadł koło przyjaciela.
- Nie zadręczaj się tym, bo stwierdzę, że masz syndrom, no ten no, sztokholmski.
- A ty syndrom idioty.
- Chyba nie jest tak kiepsko, skoro jeszcze chce ci się żartować.
- Wiesz, wkurza mnie to, że pewnie po prostu do tego wszystkiego nie wracają, a ich dziewczyny nie podejrzewają, że robili kiedyś tak okropne rzeczy. Jeżeli i ja bym o tym zapomniał, to kto by pamiętał? Czy nigdy nie mają ponieść konsekwencji?
- Ok, rozumiem o co ci chodzi - stwierdził Jinyoung po chwili zastanowienia - niestety, nie zapominając o tym, szkodzisz tylko sam sobie.
Dongwoo milczał przez pewien czas. Nie mógł dojść do siebie po wizycie Angelene. Znowu czuł ten wewnętrzny lęk i, chociaż starał się wszelkimi sposobami, nie potrafił go zwalczyć. Zwykle denerwował się szybko, a potem potrzebnych było mu kilka dni na uspokojenie. I był spokojny, do czasu, kiedy spadał kolejny cios w postaci wspomnień.
- To niesprawiedliwe - rzucił tylko, a jego głos zabrzmiał dziwnie piskliwie.
- To niesprawiedliwe, że tylko ty zadręczasz się cały czas tym, co zrobili. I że tylko ty cały czas do tego wracasz - wygarnął mu Jinyoung - może opowiedz mi wreszcie, co cię tak wyprowadziło z równowagi?
I wtedy Dongwoo postanowił opowiedzieć o chorobie swojej matki i o tym, że nie tylko nie ma zamiaru, co po prostu nie czuje potrzeby płacić za jej leczenie. Z nikim nigdy nie rozmawiał tak szczerze, jak z Jinyoungiem. To, że mogli powiedzieć sobie o wszystkim i liczyć na zrozumienie było ważnym aspektem ich przyjaźni.
- Hmmm, w sumie nie dziwię się, że nie chcesz angażować się w pomoc - stwierdził Jinyoung - tylko, później możesz żałować. Lepiej zastanów się dobrze. Jeżeli nie chcesz, nie rób tego dla matki, zrób to dla siostry...
W tym momencie Dongwoo spojrzał na wszystko z innej perspektywy. A może powinien zaangażować się w leczenie matki chociażby dla Angelene, skoro tak go błagała? Jeszcze nie był pewien, co zrobi, lecz stwierdził, że rzeczywiście, zastanowi się na spokojnie. To nie wymaga większego wysiłku.
- A jak tam ta wasza koleżanka? - zapytał z zainteresowaniem, przerywając milczenie.
- Co? - Jinyoung w pierwszej chwili nie skojarzył - jaka koleżanka?
- Jinhee, powiedziałeś, że trafiła do szpitala.
- Ach, tak, w porządku, poza tym, że straciła chłopaka.
- W jakim sensie?
- Niestety, rzucił ją... - Jinyoung urwał na moment, a potem, podskakując z ożywieniem, dodał - zaraz! Jinhee nie ma chłopaka, ty nie masz dziewczyny... Może was zapoznać?
Dongwoo szturchnął go i zawołał:
- No po prostu syndrom idioty, serio.

***

                Jinyoung wyszedł dopiero wieczorem, bo czekała go jeszcze radiowa audycja. Dongwoo po rozmowie z przyjacielem, a potem wspólnym słuchaniu muzyki i niezbyt inteligentnych żartach, czuł się o wiele spokojniejszy. Mimo to nadal rozmyślał o zapłaceniu za leczenie matki, rozważał wszelkie "za" i "przeciw". Aż w pewnym momencie przeszkodził mu w tym telefon. Nie był przyzwyczajony do odbierania obcych, w dodatku zagranicznych numerów. Zwłaszcza, nie tych dzwoniących na jego prywatny. Dongwoo miał jeszcze drugi telefon, dla klientów zamawiających towar. Tam obcy numer szczególnie by go nie zdziwił. A w tym przypadku wywołał dziwne poddenerwowanie. Ostatecznie Dongwoo postanowił to sprawdzić.
- Tak?
- Cześć, oppa, to ja - usłyszał głos dziewczyny, która poza tym, że nazwała go "oppa", nie wypowiadała się po koreańsku, a po japońsku.
Bez wahania zawołał, rozpoznając ją:
- Hoshiko!
- Ojej, pamiętasz, jak mam na imię.
- Nie miałbym pamiętać, jak ma na imię, najsłodsza nastolatka w Tokio?
Z przerażeniem odkrył, że po prostu z nią flirtuje...
- Dziękuję, oppa.
- Czemu dzwonisz? - zapytał i po chwili stwierdził, że nie zabrzmiało to zbyt miło, lecz nie dodał nic więcej.
- Ja... byłam ciekawa, co u ciebie - przyznała, jakby tłumaczyła się z występku - nie cieszysz się.
- O nie, to nie tak, u mnie niestety niezbyt dobrze. A u ciebie?
- Może mnie odwiedzisz?
- Hoshiko...
- Tak?
- Już o tym rozmawialiśmy, nie szukam dziewczyny.
- Może mnie odwiedzisz tak po prostu, po koleżeńsku? - zaproponowała.
- No, nie wiem.
- Jutro mam urodziny, pewnie spędzę je sama.
Możliwe, że po prostu brała go na litość. Mimo to, uległ jej.
- Ok, odwiedzę cię, oddzwonię, jak już kupię bilet.
Nie zamierzał zostawać w Tokio przez kilka dni, więc kupił bilet na pierwszy poranny samolot, a powrotny na ostatni wieczorny. Chociaż nadal nie był pewien, czy to dobry pomysł, radość Hoshiko, gdy już ją o wszystkim poinformował, powoli go przekonywała. A potem spakował się i poszedł rozejrzeć się za prezentem urodzinowym. Nie znał jej niemalże w ogóle i niewiele wiedział o tym, co lubi, a czego nie. Wreszcie postanowił kupić srebrne kolczyki, bo dziewczyny zazwyczaj lubiły biżuterię.
Następnego dnia po godzinie dziewiątej był na lotnisku w Tokio. Hoshiko już tam czekała. Jak tylko go zauważyła, zawołała "oppa!" i wtuliła się w niego. A to spowodowało, że przeszedł go przyjemny dreszcz. Hoshiko miała rozpuszczone włosy i lekki makijaż. Ubrana była w zwyczajną, białą koszulkę, szorty ogrodniczki i trampki. Zupełnie szczerze pochwalił jej dzisiejszy wygląd.
Prosto z lotniska poszli do kawiarni. Tam Dongwoo życzył Hoshiko wszystkiego najlepszego i dał prezent. Zachwycona, wpatrywała się w kolczyki i dziękowała, zawstydziła się trochę, kiedy jej je zakładał.
- I jak się czujesz jako osiemnastolatka? - zapytał, a ona poprawiła go:
- Nie, siedemnastolatka.
Czyli masz urodziny jutro?
- Nie, dziś.
- Ale... wtedy, w klubie, powiedziałaś, że masz siedemnaście lat, a nie szesnaście - przypomniał z przerażeniem.
- No, bo miałam, rocznikowo.
- Co?!
- Nie złość się, to nie tak, że kłamałam.
- Jestem zły! I więcej się do ciebie nie odezwę! - zawołał w żartach, mimo że zabrzmiało zupełnie serio.
Przez resztę dnia Dongwoo zgrywał się, jakby był obrażony, a Hoshiko starała się wszelkimi sposobami, by jej wybaczył, zagadywała go, wygłupiała się, rozbawiała. Wspólnie zwiedzili zoo, park rozrywki, poszli coś zjeść, a wieczorem siedzieli w parku i lizali lody.
- Hoshiko, jakby mnie tu nie było, naprawdę byś spędzała sama urodziny?
- Yhm. Wiesz, moi rodzice pracują, nie mam, ani brata, ani siostry, ani przyjaciół. Wszyscy w szkole uważają mnie za puszczalską, bo sporo imprezuję i lubię seksowne ciuchy, jak wypiję, to też lekko mi odwala.
- Może powinnaś postarać się o lepszy wizerunek i pokazać im, jaka potrafisz być bez udawania kogokolwiek innego?
- Yhm... a czemu u ciebie "niezbyt dobrze"? - spytała.
Już powoli robiło się ciemno, do ich pożegnania zostało niewiele czasu. I może to wszystko, a może coś zupełnie innego spowodowało, że Dongwoo zwierzył się ze swojej rodzinnej sytuacji i choroby matki. Hoshiko wysłuchała go w skupieniu, a jak już skończył, po prostu wpiła się w jego usta i całowała go namiętnie. Nie odsunął jej od siebie. Dopiero, kiedy sama przestała, stwierdził:
- To nie było "po koleżeńsku".
Hoshiko odprowadziła go na lotnisko. Tam, z policzkiem przytulonym do jego klatki, powiedziała:
- Nie zostawisz swojej mamy bez pomocy, czuję to, oppa, tu, w twoim sercu.

2 komentarze:

  1. Biedny Dongwoo się waha i załamuje. Dobrze, że ma Jinyounga. :3 Po prostu kocham ich jako przyjaciół. Tylko niech on da spokój sobie ze swoimi oprawcami,bo czuję, że to mogłoby go w kłopoty wciągnąć. Czuję, że pomoże rodzicom, za co go podziwiam.
    Co do Jinhee. Szkoda mi jej. Ale nie widziałbym ją z Chansikiem, a coś czuje, że on teraz będzie przy niej się kręcił.
    Za to rozwaliło mnie jak poprosiła o wylanie soku, albo jak Jinyoung już chciał ją swatać z Dongwoo. :D
    A Hoshiko to uparte dziecko potrzebujące miłości. Znam takie przypadki jak ona, których rodzice mają gdzieś i potem one tak się zachowują.
    Dobrze. Weny życzę i lecę na prolog jeszcze. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, on wraca cały czas do przeszłości, zwłaszcza jak jest sam. Co do tego, czy pomoże rodzicom, to wyjaśnia się w next:)
      To prawda, Hoshiko potrzebuje czyjejś uwagi i uczucia, w sumie to przede wszystkim rodzicielskiego.
      A co do nowego chłopaka Jinhee (tak, mam go w planach:)) to jeszcze troszeczkę i też się wszystko wyjaśnia^^
      Dzięki<3

      Usuń