18/10/2017

eyes wide open (rozdział 25)

ALL THESE LITTLE SHOCKS

                Chociaż Mia niecierpliwie czekała na koniec roku szkolnego, jak już wreszcie nastał, nie umiała się cieszyć. Wszyscy z klasy rozmawiali z podekscytowaniem o wakacjach i rozpoczęciu po nich nauki w gimnazjum, a ona miała inne troski. Przez kilka dni po spotkaniu ojca, obawiała się, że może jej szukać, a nie chciała go więcej widzieć. Lecz nic się nie wydarzyło. Pewnie też nie życzył sobie kontaktu z nią. Mia czuła się winna, jakby zrobiła coś niedobrego. Po raz pierwszy od dawna, od bardzo bardzo dawna, chwilowo rozważała, czy nie zwierzyć się z tego "występku" Angelene. Ale matka była ostatnio jakaś inna. Poddenerwowana. I cały czas łykała leki na uspokojenie. O nie, to nie był odpowiedni moment na zwierzanie się jej.
Kiedy klasa wystawiała musical, Mia siedziała w pierwszym rzędzie i patrzyła z lekkim znudzeniem. Z prób znała wszystkie dialogi i piosenki. Nie była zazdrosna, słysząc śpiewającą Jaemi. Przeciwnie, czuła się wewnętrznie usatysfakcjonowana, bo zrozumiała spojrzenie Seungho, a jak z pozostałymi uczniami stanęła ma scenie, by wykonać ostatnią piosenkę, wyznał jej szeptem:
- Nasz duet brzmiałby o wiele lepiej.
Później, po oklaskach i bisie, cała klasa umawiała się na lody. Mia nie brała udziału w rozmowie. Jak zwykle trzymała się z boku i rozmyślała o niebieskich migdałach.
- To co, idziemy na lody? - zapytała jej koleżanka, Jyuri, wyrywając ją z zadumy.
- Co? Ach nie, nie mogę, już jestem umówiona - powiedziała, po czym dodała, że życzy miłych wakacji i wyszła ze szkoły.
Siwan stał w pobliżu, galowo ubrany. Takim Mia go jeszcze nie widziała. Podchodząc do niego, milczała, czekała, by sam zauważył jej obecność. A jak już zauważył, poczochrał ją po włosach, witając się:
- Cześć.
- Cześć - odpowiedziała - co słychać?
- Wporzo.
- A jak się dogadujecie z Sunwoo ajussim?
- Dobrze. Może wyjdę z tego wszystkiego bez większych konsekwencji. Tylko trochę boję się zeznawać przeciwko tym typom podczas rozprawy. Ale Sunwoo ajussi ma mi towarzyszyć.
- To super - przyznała Mia - zobaczysz, wszystko się poukłada.
Przez moment milczeli. Dzień był wyjątkowo ciepły i pogodny. Większość uczniów spędzała czas na dworze.
- Mia, chcesz iść na lody? - zapytał niespodziewanie Siwan, a ona bez wahania zawołała:
- Tak!
Ruszyli niespiesznym krokiem. Kupili sobie lody, oboje po takim samym. Przechadzali się po zalanych słońcem ulicach i rozmawiali. Mia opowiadała o musicalu, a Siwan jej słuchał. Kiedy zamilkła, zapanowała cisza, lecz nie niezręczna, taka zupełnie naturalna.
- O czym myślisz? - zapytał w pewnym momencie Siwan.
- O... - zawahała się, tylko chwilowo, a potem opowiedziała o swoim ojcu.
Jak podejrzewała Siwan nie ocenił jej postępowania, nie określił też, co sam by zrobił w podobnej sytuacji. Nigdy nie był zbyt rozmowy, zazwyczaj odpowiadał monosylabami. Ale Mia mu ufała. Nikt jej lepiej nie zrozumie, wiedziała o tym.
- A ty? - zapytała potem, niepewnie - o czym myślisz?
Siwan milczał. Mia uznała, że widocznie nie chce odpowiadać i nie przeszkadzało jej to. Wystarczy, że szli obok siebie i lizali lody, idealne popołudnie. Już niemalże zapomniała o swoim pytaniu, jak Siwan niespodziewanie przyznał:
- O tym, jaka jesteś ładna.

***

                Angelene wsiadła do samochodu Dongwoo z ciężkim westchnieniem i powiedziała:
- Mimo wszystko denerwuję się trochę.
- To może po prostu tam nie jedźmy?
- Nie, już postanowiliśmy, że pojedziemy do szpitala i tak zrobimy.
- Na pewno?
- Na pewno - głos Angelene zabrzmiał wyjątkowo stanowczo.
- Tylko pamiętaj, robię to dla ciebie, nie dla rodziców - przypomniał Dongwoo i ruszył z podjazdu pod domem siostry.
Oboje nie odzywali się po drodze do siebie, wsłuchani w deszcz, obijający się o szyby. Nic dziwnego, że w taką fatalną pogodę towarzyszył im i fatalny humor. Poza tym, bali się pierwszego po tylu latach spotkania z rodzicami. Nie opuszczały ich obawy. Co my im powiemy? A oni? Czy mają cokolwiek do powiedzenia? Przed budynkiem szpitala Dongwoo wypalił kilka papierosów. Angelene za to z nerwów przygryzała wargi.
- Jestem przerażona - przyznała.
- Noona, ja nie wiem, czy zdołam tam wejść - dodał Dongwoo.
Nie chciał płakać. Nie tu. Nie w tym miejscu. Niestety czuł, że niewiele do tego brakowało. Angelene złapała go za rękę i powiedziała:
- Braciszku, mamy przecież siebie, będzie dobrze, wszystko będzie dobrze.
Później weszli powoli do szpitala. Nie było to przyjemne miejsce. Wszędzie dookoła snuli się chorzy, przygnębieni ludzie, lekarze chodzili w tę i z powrotem. Angelene i Dongwoo dowiedzieli się, że ich matką opiekuje się doktor Kim i poszli go poszukać w dyżurce lekarskiej. Jak się okazało, był starszy, siwawy, sympatyczny. Ze spokojem opowiadał o chorobie ich matki. A oni milczeli, co pewien czas jedynie patrząc na siebie pytająco, pocieszająco i porozumiewawczo.
- Nie ukrywam, że może jej pomóc jedynie, niestety dość kosztowna, operacja - podsumował doktor Kim.
- Jak kosztowna? - zapytał Dongwoo, odzywając się po raz pierwszy, a kiedy usłyszał cenę, pomimo lekkiego przerażenia, postanowił - pokryję te koszty.
Po omówieniu kilku szczegółów, doktor Kim zapytał, czy chcieliby pójść do swojej matki. A skoro nie umieli powiedzieć "nie", powiedzieli "tak" i ruszyli w kierunku sali. Pani Shin leżała w łóżku, ze wzrokiem wbitym w sufit. Pan Shin przysypiał na krześle obok. Rodzice sprawiali wrażenie starszych niż byli, wyniszczonych z powodu nadużywania alkoholu. Angelene i Dongwoo znieruchomieli. Nie zauważyli, kiedy doktor Kim zniknął.
- Cześć, mamo... - odezwała się Angelene.
Pani Shin spojrzała na nią, lecz nie powiedziała nic. Pan Shin natomiast, wyrwany z drzemki, zawołał z przejęciem.
- Jiwoo! Dongwoo! Jesteście tu!
To wtedy po twarzy Angelene popłynęły łzy. Już taki był ich ojciec, czuły i troskliwy, aż sobie nie wypił, wtedy stawał się zupełnie inny...
- Cześć, tato. Jak mama się czuje? - spytała zapłakana Angelene.
- Kiepsko, cały czas ją boli, chyba nie wierzy w to, że wyzdrowieje... nie chce jeść, nie chce z nikim rozmawiać - tłumaczył ojciec.
- Och, mamo, wyzdrowiejesz, Dongwoo zapłaci za operację, nie martw się - powtarzała Angelene i chociaż miała potrzebę, nie złapała matki za rękę, bała się.
- Ale to sporo kosztuje, Dongwoo skąd ty tyle masz? - zapytał zaskoczony ojciec, nie usłyszał odpowiedzi i dodał po chwili - dzieci, a... co u was?
- W porządku - powiedziała Angelene.
I zapadła cisza. A to była tylko męczarnia, dla wszystkich. Angelene obiecała, że za jakiś czas pojawią się znowu i pożegnała się. Na dworze zapytała Dongwoo, czemu cały czas milczał.
- Ja... nie wiem, nie mogłem nic powiedzieć, po prostu nie mogłem - stwierdził i wtedy też się rozpłakał, tak więc stali w deszczu, przytuleni, a po policzkach płynęły im łzy.

***

                Wszyscy siedzieli przy stole: Angelene, Dongwoo i Mia. Ta ostatnia wydawała się zszokowana.
- O ja! Po co jej pomagacie? Przecież tak uprzykrzyła wam życie! - wołała.
Nigdy nie poznała swojej babci. I nie miała zamiaru. Wystarczająco wiele słyszała o rodzicach matki, by wiedzieć, że nie chce mieć z tymi pijakami kontaktu.
Jak tylko Angelene i Dongwoo wrócili ze szpitala, wydawali się po prostu obdarci z resztek energii.
- Przykro mi, że tego nie rozumiesz - powiedziała matka.
Mia przygryzła wargi.
- No nie, nie rozumiem.
- Ale ty też pomagasz Siwanowi, chociaż przedtem "uprzykrzył ci życie" - przypomniał Dongwoo.
- To zupełnie inna sytuacja - upierała się Mia - Siwan był zmuszony do tego, co robił, a potem okazał skruchę.
- Może chciałabym, żeby moja matka też ją okazała - odpowiedziała z powagą Angelene - a nie zrobi tego, jeżeli zabraknie jej czasu.
W tym momencie Mia wybuchła śmiechem.
- W co ty wierzysz, mamo! Przez tyle lat miała cię po prostu gdzieś! Jak liczysz, że przeprosi, to wiedz, że zrobi to pewnie tylko, żeby wyciągnąć z ciebie pieniądze, czy inną pomoc, bo wie, jaka jesteś naiwna! - wykrzykiwała to wszystko i przypominała sobie o swoim ojcu, jego zimnym, pozbawionym uczuć wzroku.
- Mia. Nie mów tak do matki - poprosił, upominając ją Dongwoo.
- Nie mów tak do mnie - powtarzała Angelene.
W jej głosie słychać było ostrzeżenie, co Mia zignorowała. Nie przejmowała się uczuciami matki, a swoimi. Przez to, że sama została zraniona tym, jak ojciec ją potraktował, chciała udowodnić sobie, że rodzice innych też ich ranią.
- Bo co? - zapytała buntowniczo - co mi zrobisz, he?
Nie spodziewała się, że Angelene wreszcie straci cierpliwość i wymierzy jej policzek. Mia była zszokowana. Niepewnie podniosła wzrok w kierunku matki, potem w kierunku Dongwoo. Oboje byli milczący, spokojni, jak gdyby nigdy nic. Jedynie Mia przeżywała dramat, czekała, aż matka ją przeprosi, a wujek pocieszy. Nie zrobili tego. Wtedy zdenerwowana zawołała:
- Jesteście siebie warci! Nienawidzę was! Słyszycie? Nienawidzę!
Pospiesznie ubrała się i wypadła z mieszkania.

***

                Mia niezbyt wiedziała, dokąd pójść i, co zrobić. Jedyne, o czym była przekonana, to, że nie ma zamiaru wracać do domu na noc. Niech matka martwi się do rana. Niech wie, że i tak Mia wygrała. Niech ją wreszcie przeprosi, błaga o wybaczenie! Póki co postanowiła, że pochodzi po centrum handlowym. Tam oglądała drogie ubrania, kosmetyki i pomalowała się dość wyzywająco. Makijaż postarzał ją o dobre kilka lat. Może mogłaby wreszcie wejść do jednego z tych klubów, mijanych codziennie po drodze do szkoły. Wiele razy o tym marzyła, chciała poczuć się dorosła, przeżyć coś ekscytującego. O tak, tak zrobi i przeczeka do rana. Ta perspektywa ją ekscytowała. Wczesnym wieczorem Mia siedziała w klubie i popijała piwo, które bez trudu kupiła. A to wszystko na złość Angelene. Niech matka zobaczy, jaka może być problematyczna. A potem poczuła, że musi iść do ubikacji. Kiedy myła ręce, zobaczyła obok siebie w lustrze twarz. I była to twarz mężczyzny, mimo że to damska ubikacja...
- Hej, mała, zabawimy się? - zaproponował wprost.
- Już wyrosłam z zabaw - odparła, mimo że wiedziała, o co mu chodzi.
- No, proszę, masz poczucie humoru - zaśmiał się - podoba mi się to.
Mia nie zdążyła zareagować, a już ciągnął ją do jednej z kabin, zasłaniając jej usta. Nie zamierzała tak po prostu poddać się mu, ugryzła go w rękę i poczuła smak krwi. Tyle wystarczyło, zawył z bólu, puszczając ją, a ona z przerażeniem wypadła z klubu. Chociaż wieczór był ciepły, Mia cała drżała. Naprawdę niewiele brakowało... W tym momencie potrzebowała kogoś, kto ją pocieszy i uspokoi. Bez zastanowienia wybrała numer Siwana. Skupiona na swoim telefonie, nie widziała, że wchodzi na ulicę i nie słyszała zbliżającego się samochodu.

2 komentarze:

  1. Ty Polsacie!!!
    Ja chce już kolejną środę. ;_; wgl kocham relacje Siwana i Mii. <3 To takie kochane dzieciaki.
    Smuci mnie sytuacja Dongwoo i Angelene. Rozumiem ich podenerowanie, jednak nie powinna była uderzyć Mii. Jak zwykle nie wie co trapi córkę i widzi tylko swój problem. Nie do końca lubię to jaką jest matką. Eh.
    Mam nadzieję, że Mii nic nie ma. Albo ktoś ją uratuje, albo jak będzie mieć nawet wypadek to niegroźny.
    Czekam niecierpliwie i dużo weny życzę. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, Mia i Siwan dogadują się super:)
      To prawda, Angelene nie umie porozumieć się z Mią, lecz i Mia jej tego nie ułatwia.
      No i przepraszam za polsat, tak, musisz zaczekać :D

      Usuń